Krzysztof Baliński:
Czerwiec 21, 2021
/ Wprawo.pl/Mirosław Dakowski/
Ursula von der Leyen zamieściła wpis: Wszyscy pasażerowie muszą mieć prawo polecieć do Wilna. Chodziło o zmuszony do lądowania w Mińsku samolot Ryanair. Tweet skutecznym nie okazał się – do Wilna polecieli, ale nie wszyscy. Do ofensywy przystąpił Andrzej Duda, też tweetem: Konieczne jest zdecydowane działanie wobec władz białoruskich. Wpis Dudy był tak mocny, jak wyświetlone na fasadzie Belwederu wizerunki Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, skądinąd nadal zapuszkowanych w białoruskim więzieniu. Łukaszenkę już wcześniej skutecznie pognębił polski premier, przydzielając Swietłanie Ciechanouskiej willę na Saskiej Kępie. Po obu wpisach, oczami wyobraźni widzieliśmy pocącego się ze strachu wschodniego satrapę. No, bo z prezydentem i premierem Polski żartów nie ma!
Obrady unijnego szczytu utajniono do tego stopnia, że premierzy nie mogli wnieść na salę obrad telefonów komórkowych. Na drugi dzień Charles Michel zapowiedział – KE podejmuje prace nad daleko idącymi restrykcjami. Zapowiedział też pokaz siły, dla postawienia Kremla przed wyborem: albo porozumienie, albo sankcje. Towarzyszyła temu pogłębiona geopolityczna analiza: Reżim Putina przechodzi trudne chwile, bo nie jest w stanie kontrolować Nawalnego. Na szczycie ostre oświadczenie wydał szef unijnej dyplomacji: W tej sprawie należy przeprowadzić międzynarodowe dochodzenie. Ale Polska nie zamierzała czekać i rozpoczęła własne. Prokurator generalny wszczął śledztwo. Zamysł z prokuratorem był oczywisty, łatwy i niezwykle prosty – wezwać prezydenta Łukaszenkę w charakterze świadka, postawić mu zarzuty, wsadzić do więzienia, wyjąć Ciechanouską z willi i wsadzi na prezydencki stołek w Mińsku, a potem na Białorusi zakwitnie demokracja i wszyscy popłaczą się ze szczęścia. Pozostał tylko jeden szkopuł – jak doręczyć Łukaszence wezwanie?
Śmiać się, czy płakać? O tym nie da się pisać w poważnym tonie. To była farsa, a skala śmieszności porażała. Nikt na szczycie nie doszedł do konkluzji, że Putin, po wyborze sklerotyka Bidena, testuje, jak daleko może wejść im na głowę, i że Łukaszenko przekazał im: I co mi zrobicie? I rzeczywiście – groźnie pokiwali palcem w bucie, wypocili kilka wpisów na Twitterze i zapowiedzieli… rozważenie konsekwencji, co przypominało malowanie kredkami na chodniku w ramach walki z islamskimi terrorystami.
Czy Putin maczał w tym palce? Nie wiadomo, ale do ośmieszenia Unii nie był potrzebny. Wystarczył Łukaszenko. W dodatku obaj świetnie bawili się obserwując polskiego premiera wymachującego szabelką.
Pora na wnioski – w razie zagrożenia, możemy liczyć na twitty i bazgroły po chodnikach. Pozostaje tylko modlić się o ich sprawczą moc, tym bardziej, że właśnie nasz największy sojusznik wycofał się z blokady Nord Stream, dając Niemcom wolną rękę w przerabianiu Polski na Namibię. I tylko patrzeć, jak pozamykają nam wszystkie elektrownie i każą przeznaczyć cały fundusz odbudowy na budowę toalet dla osób niebinarnych, a Putin po wchłonięciu Białorusi, z ulgą przyjętej przez Bidena, rozmieści nad Bugiem swych sołdatów.
Problemy z F-35 narastają. Oprócz kilkuset defektów technicznych, zagrożone są terminy dostaw, a Pentagon wykrył 800 błędów w oprogramowaniu samolotu, mogących skutkować śmiercią pilota. Tymczasem producent samolotu Lockheed Martin wysłał 13 członków kadry zarządzającej, w tym odpowiedzialnego za program F-35 dyrektora, na kurs Krytycznej Teorii Rasowej, dla „poznania i zdekonstruowania uprzywilejowanej kultury białych”. Kurs prowadzi organizacja dedykowana „polepszeniu marki i reputacji białych mężczyzn”. Do mediów przeciekły informacje o podobnych kursach dla agencji rządowych (w tym FBI) oraz że klientami organizacji są także inni producenci broni: Boeing, BAE Systems, projektant broi jądrowej oraz Colonial Pipeline. Do otrzeźwienia nie doszło nawet wtedy, gdy rosyjska grupa hakerska dokonała ataku na ten rurociąg, w wyniku którego cały wschód USA został odcięty od paliw. Sprawa ma jeszcze inny aspekt – już pierwszego dnia urzędowania Biden unieważnił rurociąg Keystone XL (likwidując przy okazji 11 000 miejsc pracy) oraz zakazał jakichkolwiek poszukiwań ropy i gazu. W tym miejscu trzeba zapytać: Czy warto było wyda na taki samolot 60 miliardów (i 25 miliardów na 4 baterie Patriot, które wystarczą do ochrony Belwederu i okolicznego parku lub miasta wielkości Pcimia)?
Kursantów przepytywano: Z czym kojarzą ci się słowa „biały mężczyzna”, „rasista”, „Aryjczyk”, „Ku Klux Klan”? Żądano też przyznania się do „białego, męskiego, heteroseksualnego uprzywilejowania” i „zdekonstruowania” owego przywileju. Menedżerów Lockheeda zmuszono do recytowania mantry „jestem uprzywilejowanym białym mężczyzną” oraz wygłoszenia credo „Moja kultura uczy mnie poniżania ludzi innych ras”. Krótko mówiąc, największa amerykańska firma zbrojeniowa uznała, że jej kierownictwo ma zajmować się odpokutowaniem rasistowskich grzechów na obozie reedukacyjnym dla białych mężczyzn, a nie budowaniem odrzutowców w ramach wartego 1700 miliardów dolarów przedsięwzięcia. Na koniec przypomnijmy – Donald Trump zakazał nauczania Krytycznej Teorii Rasowej w instytucjach rządowych, a Joe Biden w pierwszym dniu urzędowania zakaz ten uchylił.
„Tworzymy historię” – ogłosił weteran wywiadu amerykańskiej marynarki wojennej, informując o skompletowaniu pierwszej załogi helikoptera złożonej wyłącznie z pederastów. Kilka dni wcześniej Air Force ogłosiło powstanie Grupy Inicjatywnej Lesbijek, Gejów, Biseksualistów, osób transpłciowych i Queer, której dowódcą została generał dywizji Leah Lauderback. Aktywiści LGBT uznali wydarzenia za „przełomowe”, otwierające osobom nieheteronormatywnym szerokie możliwości kariery w armii. Generał Jerry Boikin, zastępca sekretarza obrony w administracji Busha pytał wprost: A jaki to ma związek z gotowością bojową? Tu przypomnijmy: Trump zakazał osobom transpłciowych służby w wojsku, a zakaz odwołał Joe Biden, mówiąc, że armia „kwitnie” dzięki „różnorodności”, a „inkluzywne wojsko” wzmacnia bezpieczeństwo narodowe USA. Tymczasem emerytowany admirał alarmował: W ciągu najbliższych 10 lat koszty takich innowacji w armii wyniosą 3,7 miliarda dolarów, tj. więcej niż wartość niszczyciela. A więc – miast niszczyciela dla Marynarki Wojennej, pederaści i lesbijki.
Ale to nie wszystko, w ramach zwalczania „wewnętrznego ekstremizmu” Pentagon wdraża pilotażowy program inwigilowania mediów społecznościowych pod kątem treści ekstremistycznych zamieszczanych przez personel wojskowy. Dla ominięcia konstytucyjnej bariery, robi to prywatna firma Babel Street, znana z głoszenia tezy: „idea wolności słowa jest w erze mediów elektronicznych cyfrową czarną dżumą, która, jeśli nie zostanie opanowana przez cenzurę, da początek współczesnemu średniowieczu”. I tak, nowy sekretarz obrony wyrzucił na bruk oficera Space Force Matthew Lohmeiera, którego „ekstremizm” polegał na sprzeciwianiu się ideologicznym czystkom w wojsku, krytykowaniu tez Departamentu Obrony, że Biali to wrodzone diabły i że „jesteś ekstremistą, gdy mówisz, że nim nie jesteś”. Miał też czelność powiedzieć, że udział w marszach na rzecz równouprawnienia nie jest wystarczającą rekomendacją i kwalifikacją do obsługi systemu antyrakietowego Patriot.
Ale to też nie wszystko – po tej samej linii zabrali się za nas, czyli za finansowanie ośrodków wywrotowych wobec polskiego rządu. Ambasada USA w Warszawie ogłosiła nabór wniosków o dotacje na projekty wspierające społeczność LGBTQI+ w Polsce. Każdy grant wynosi 20 tysięcy dolarów. Przekazała też tweet sekretarza stanu, który z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Bifobii i Transfobii oświadczył: „USA walczą z dyskryminacją LGBTQI+ poprzez ochronę bezbronnych uchodźców i azylantów LGBTQI+ na całym świecie”. Zagrożeń nie brakuje też ze strony Europy. No, bo czym różni się uchwała PE ogłaszająca kontynent „strefą wolności LGBTIQ” od uchwały Kominternu? A czy zagrożeniem nie było, gdy Morawiecki przywiózł jesienią z Brukseli tzw. Fundusz Odbudowy? I już można przewidzieć scenariusz kolejnej batalii z Brukselą: Kaczyński zaklina się „nie oddamy ani guzika”. Morawiecki zapowiada twarde negocjacje, a nawet weto. Po powrocie z Brukseli ogłasza zwycięstwo, czyli „korzystny kompromis” – legalizujemy związki homoseksualne, ale uzyskaliśmy okres przejściowy na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Malkontentów pacyfikują argumentem: Lepiej, że to my ustąpiliśmy, bo ci z PO zgodziliby się na wszystko. A na koniec „Gazeta Polska” ogłasza: Każdy, kto podważa sukces rządu, ten ruski agent!
To prawda, że za Tuska byliśmy na drodze demontażu państwa, armii, policji, aparatu skarbowego, sądów. To prawda, że rządziła hołota, żule i złodzieje, a w polityce zagranicznej byliśmy pasem ziemi niczyjej między Niemcami i Rosją. Jeśli przypomnimy sobie premiera, który latał do Iraku po kontrakty w ramach zapłaty za pomoc w likwidacji tego kraju albo prezydenta, który nauczał Obamę o bigosie, to dużo nieszczęść dało się uniknąć. Dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że PiS widzi wroga (a nawet go szuka) gdzie indziej. Wczoraj byli to przedsiębiorcy otwierający restauracje i hotele. Dziś są nim niewyszczepieni. Wrogiem nie jest natomiast Tusk i jego ferajna, którym Jarosław Kaczyński groził „rozliczymy każdą aferę”. Słowa dotrzymał – ani jedna afera nie została rozliczona i ani jedna sprawa wyjaśniona. Twardzielem prawdziwym okazał się za to w stosunku do hodowców zwierząt futerkowych, fryzjerów i wiernych (nie pozwalając im wchodzić do kościoła), czyli – silnym wobec słabych i słabym wobec silnych. A jeśli ktoś ze słabych się stawia, to ruska onuca.
I jeszcze ta opozycja! Oto ona w pigułce: Walczy o nałożenie sankcji na Polskę; zwalcza narodowy koncern naftowy; toczy boje z Kościołem (a Jasio Hartmann pyta: „Czy Kościół katolicki w wolnej Polsce powinien być legalny?); broni niemieckich gazet; oskarża Polaków o faszyzm i prześladowanie dewiantów; trzyma w TSUE Marka Safjana i Marka Szpunara, a w MSZ Homo Sznepfusa. „Trzaskowski, jako prezydent narzuci mniej konfrontacyjny ton w relacjach z Niemcami, bo jest krytyczny w sprawach polskich żądań reparacyjnych wobec Niemiec” w „Die Welt” pisze Phillip Fritz.
Kaczyński, dla którego Piłsudzki to „mój autorytet”, ignoruje mądrość tegoż Piłsudskiego – „Polityka zagraniczna to stosunki z sąsiadami”. Rząd, sam będąc celem kolorowej rewolucji ze strony Sorosa, wspomaga kolorową rewolucję na Białorusi z inspiracji tegoż Sorosa, a tymczasem Moskwa dopina wielki interes z Berlinem. I chyba warto odkurzyć fraszkę Ignacego Krasickiego „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”, bo Polska sama sobie przydzieliła rolę zająca. A co do Białorusi – budowa potencjału dyplomatycznego wymaga patrzenia na ten kraj nie w kategoriach „obrony demokracji”, ale polskiego interesu narodowego, budowania relacji w oparcie o biznes i interesy tamtejszych Polaków, a nie emocje. No i żadnych lockdownów. Wprowadzili drakońskie restrykcje, które miały „ratować życie”. I co? I Polska jest rekordzistą w nadmiarowych zgonach. Łukaszenko nie wprowadziła żadnych restrykcji. I co? I ma najniższą liczbę zgonów od 30 lat. I jeszcze jedno – białoruski wschodni satrapa torturuje dysydentów wywiadami w TV, a u nas robi to seryjny samobójca.
Nad Polską gromadzą się czarne chmury. Nord Stream, Baltic Pipe, Turów to rzucanie Polski na kolana. Są podobieństwa z wrześniem ’39: Blitzkrieg, czyli zaskoczenie; armia wpół drogi modernizacji i bez sojuszników; Zachód niezdolny do działania; Ameryka, tak jak za Roosevelta, krypto-komunistyczna. Kto nie doceniał rosyjskiej polityki, ten przegrał. Kto nie doceniał niemieckiej, też. Ale, kto przeceniał amerykańską, przegrał sromotnie. Putin i Merkel dobrze rozegrali dyplomatyczną partię. A jaką partię rozegrali „nasi”? Przy czym nie usprawiedliwiajmy się słowem „majstersztyk”, bo to było najprostsze dyplomatyczne zagranie. Ale – jak widać – przekraczające możliwości naszych dyplomatycznych matołów.
Gdy do Białego Domu wprowadził się Joe Biden, i gdy gramoląc się do samolotu kilkakrotnie wywinął koziołka, i gdy Chińczycy podczas rozmów z Amerykanami użyli argumentu z repertuaru Sowietów: „a u was murzynów biją”, i repertuaru samego Bidena: „USA są rasistowskie”, w Warszawie nie zapaliła się czerwona lampka.
Ale Bidena kiwają nie tylko Chińczycy. Niemcy i Rosjanie dostają zgodę na Nord Stream i skłócają nas z Czechami, Duńczycy, z troski o myszy polne i nietoperze, cofają zgodę na Baltic Pipe. Nie przypadkowo padły słowa o „zagłodzeniu finansowym” Polski. Co z tego wynika? Tylko jedno – o Polsce decydować będą Niemcy, i Niemcy będą rozmawiać o nas z Rosjanami ponad naszymi głowami. No a Chiny? Spokojnie patrzą na miotające się w konwulsjach, pogrążone w konfliktach rasowych, zadłużone po uszy, same pchające się w chińskie łapy, USA.
Co robić? Na pewno wzmocnić swój potencjał, także przemysł zbrojeniowy (żeby był kołem zamachowym gospodarki, a nie hurtownią niemieckich towarów), a nie kupować (za 1 miliard, bez przetargu, bez transferu technologii) tureckie drony. Czy nagła miłość Dudy do Turka i kupno dronów to pomysł dobry? Czy trafne było uzasadnienie: drony fajnie, bo pokonały chrześcijan w Karabachu? Czy, trzymając się tej logiki, nie trzeba było kupić rakiet od Hamasu, bo przez cały tydzień zaganiały Izraelczyków do piwnic i schronów?
Geopolityczne kleszcze zaciskają się. Trwa wyludnianie Polski. Trwa celowy proces obniżania poziomu wykształcenia i kwalifikacji Polaków, czego ukoronowaniem poziom tegorocznej matury. Wcielany jest w życie pomysł na Polaka – „białego murzyna”. Przerażają statystyki zgonów, zapaść służby zdrowia i dyktatura Sanepidu.
Nic jednak nie jest przesądzone, nic nie jest rozstrzygnięte. Budowa państwa z dykty trwa, ale trwa też walka o Polskę, a od nas zależy, o jaką i dla kogo. Przed klasą polityczną wielkie wyzwanie i egzamin z lojalności wobec państwa. A przed Polakami budowa elit państwowych zdolnych do prowadzenia suwerennej polityki zagranicznej, zawierania korzystnych sojuszy, szukania przyjaciół blisko, a wrogów daleko, wyzwalania się z doktryny „Polska to brzydka panna na wydaniu”. Bo, tak w ogóle – żeby mieć politykę zagraniczną, trzeba mieć MSZ, a nie jego atrapę. No i fightera za ministra obrony, a nie faceta o wyglądzie przedszkolanki.
__________________________________________________________________________________________________________
Z cyklu PiS, pupa i jarmułek kupa:
/Bankier.pl/
A tuż przedtem:
Odnośnie celowego procesu obniżania poziomu wykształcenia i kwalifikacji Polaków ( w tekście na czerwono) polecam raz jeszcze zobaczyć film “Harrison Bergeron” , który powstał na podstawie opowiadania K. Vonneguta.