Świetny, zupełnie niegdyś przemilczany film “Katolicy” (The Conflict) Jacka Golda z 1973 r. Wspaniali aktorzy (Trevor Howard, Martin Sheen) i najwyższego lotu sposób ukazania problemów Kościoła po Soborze Watykańskim II ( w filmie nazywanym “Soborem IV-tym”), które kształtują (niszczą, deformują) również nasz obecny czas. Kino przez największe K. Obowiązkowa lektura kinowa dla każdego katolika – pamiętając wszakże, że niektóre problemy “posoborowia” zostały tu przerysowane, dla większej wyrazistości artystycznej (film oparty jest na powieści kanadyjsko–irlandzkiego pisarza Briana Moore’a). Na przykład: zamknięcie dla pielgrzymek Sanktuarium w Lourdes – choć w czasie plandemii, przed paroma miesiącami taki epizod się wydarzył – czy dyskutowany w filmie “zakaz spowiedzi indywidualnej”, którego Sobór Watykański II na szczęście nie wprowadził. Film dostępny jest na bezpłatnym portalu CDA https://www.cda.pl/video/5686370ad
Zamieszczam też inteligentne omówienie tego filmu, zaczerpnięte z blogu https://rzymski-katolik.blogspot.com/2014/02/film-katolicy.html
Pokutujący Łotr
RECENZJA FILMU zamieszczona w miesięczniku Zawsze Wierni
Chcielibyśmy zwrócić uwagę czytelników na film „Katolicy” w reżyserii Jacka Golda. Zrealizowany w 1973 r., w dwa lata po wprowadzeniu przez papieża Pawła VI nowego rytu mszy, jest odbiciem tej najdramatyczniejszej w dziejach katolicyzmu epoki, która wzbudziła zainteresowanie nawet niekatolików. W filmie występują Trevor Howard, Martin Sheen, Cyril Cusack, Andrew Keir i Michael Gambon. Jednak gra aktorska jest tylko tłem dla skontrastowania przeciwstawnych postaw. Już pierwsze ujęcie wprowadza napięcie, które będzie towarzyszyć widzowi aż do końca. Na irlandzkim wybrzeżu zakonnicy z położonego na wyspie klasztoru odprawiają tradycyjną, trydencką Mszę św. Widz odbiera scenę jak z czasów prześladowań Cromwella, kiedy katolicy irlandzcy zbierali się w ukrytych miejscach, nocą, na Świętą Liturgię. Przebywający w Rzymie przełożony zakonu, któremu podlega nieposłuszny klasztor, wysyła specjalnego wysłannika dla wprowadzenia posoborowych zmian. Przełożony wyszydza starą Mszę jakby to był przeżytek, nic już dla współczesności nie znaczący anachronizm. Wysłannik, ksiądz grany przez Martina Sheena, dla skontrastowania ze swymi zakonnymi adwersarzami jest ubrany po cywilnemu i wydaje się być człowiekiem całkowicie zeświecczonym. Jest zresztą brany przez ludność za dziennikarza, któremu nie należy pomagać. Kiedy zdeterminowany (nasuwa się tutaj analogia do współczesnych znanych nam modernistów) przy pomocy śmigłowca dotrze w końcu ze swymi poglądami do bogobojnych mnichów, będą to dwa przeciwstawne światy. Z jednej strony głęboka wiara i troska o zbawienie dusz poprzez udzielanie im sakramentalnej posługi, z drugiej natomiast służba, jak sam wysłannik przyznaje, ludzkości – łącznie z pełną akceptacją rewolucyjnej działalności w Ameryce Łacińskiej. I co najbardziej zdumiewające, nie wierzy on w rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, co jest jakby dyrektywą płynącą z samego Rzymu. Kluczową postacią w dramacie jest konserwatywny opat, już kilkakrotnie przeciwstawiający się zmianom prowincjała. Ale w decydującym momencie przyznaje, że już od pewnego czasu stracił wiarę (!) – i on właśnie przechodzi na stronę apostazji. Jest to bardzo symptomatyczny sojusz modernistów i tych co stracili wiarę. W ostatniej sekwencji opat zaczyna wyznawać protestancką definicję obecności Pana Jezusa przez sam fakt wspólnotowej modlitwy. Przy pomocy nakazu posłuszeństwa opat chce wprowadzić modernistyczne nowinki. Tego jednak w filmie już nie zobaczymy. Znając historię możemy się tylko domyślać, jaki los spotkał tą monastyczną wspólnotę, której końcem będzie zeświecczenie, utrata powołań i opuszczenie na zawsze klasztoru na wyspie. Mechanizm zniszczenia był wszędzie podobny. Posługując się zaprzeczeniem zasady posłuszeństwa, która jest tylko w służbie Prawdy, a nigdy odwrotnie, dokonano demontażu Tradycji w Kościele na Zachodzie, a od kilkunastu lat również i w Polsce. I pomyśleć, że gdyby nie „nieposłuszny” arcybiskup Marcel Lefebvre, odebrano by nam katolikom na zawsze prawdziwą Mszę św.”
“Zawsze Wierni. Prawdzie Katolickiej – Prawdzie Jedynej.”, nr 26 (styczeń-luty 1999), s.109-110.
Film jest także tu:
Jestem wciąż pod wrażeniem tego surowego, potężnego obrazu, nakręconego na niezmienionej od czasów bodaj św. Patryka wysepce, gdzieś w północnej Irlandii, w na wpół zrujnowanym tysiącletnim opactwie.
Film jest właściwie dialogiem – pomiędzy opatem klasztoru (wielki Trevor Howard) a odwiedzającym go w “misji karnej” młodym księdzem, pełnomocnikiem i faworytem dostojnika kościelnego w Watykanie (Martin Sheen) – podzielonym na epizody z wstawkami jakby antycznego “chóru”, czyli pełnymi religijnego żaru kwestiami mnichów. Przerażeni grożącą im zagładą tradycyjnej mszy łacińskiej i gotowi do walki, której zakazuje im się podjąć, obserwują z oddali, od swych prac w ogrodzie czy na rybach, starcie dwu potęg: zimnego modernizmu nacierającego na ich klasztor z całą siłą agresywnego “posoborowia” oraz reprezentowanej przez przeora obrony tradycji, nieskutecznej wobec szatańskich zaiste wybiegów modernisty a także własnej słabnącej wiary.
Patrząc na ten film sprzed 50 lat, widać straszliwą degrengoladę jakiej w ostatnim półwieczu doznała sztuka, w tym zwłaszcza sztuka filmowa, chyba już całkiem dziś opanowana przez satanistów i sodomitów. Nakręcenie takiego obrazu dzisiaj byłoby po prostu NIEMOŻLIWE. Po pierwsze, nikt nie dałby złamanego grosza na tak głęboki, prawdziwy obraz Kościoła, po drugie – dzisiejsi zepsuci i głupi aktorzy (aktorzyny) nie byliby w stanie udźwignąć takich ról. Budzi też podziw żydowski (brytyjsko-żydowski) rodowód reżysera, który jednakże potrafił stworzyć obraz bolesny i prawdziwy, bez mizdrzenia się w kierunku protestantów, pełen zaiste katolickiego ducha.
a krócej i prościej?
Może Pani napisać. Chętnie przeczytam.
Jeśli tekst jest za trudny, to proszę obejrzeć film i samemu coś napisać, krócej i prościej.