Wychowanie to całokształt wpływów wychowawcy na wychowanka. Ten wpływ ma na celu ukształtowanie człowieka pod względem fizycznym, moralnym i umysłowym.
Człowiek się kształtuje całe życie bez wpływu jakichś wychowawców, bo dużo z tego kształtu zostało zdeterminowane w momencie poczęcia, gdy powstały nasze geny. Cała reszta, która człowieka kształtuje, to proces uczenia. Uczyć się możemy sami, albo od kogoś.
A zatem wychowanie to edukacja. Nauka mówienia, czy czytania, jest elementem wychowania – to kształtowanie człowieka pod względem umysłowym. Nauka pływania czy gry w piłkę jest elementem wychowania – to kształtowanie człowieka pod względem fizycznym. Katecheza jest wychowaniem – to kształtowanie człowieka pod względem moralnym.
W dyskusji o tym czy szkoła oprócz uczenia powinna też wychowywać, chodzi o to, że oprócz nauki przedmiotów, które są obecnie uczone w szkole, takich jak geografia czy biologia, powinny znaleźć się też inne przedmioty, takie jak moralność, savoir-vivre, moda, taktyka seksualna czy tradycyjne konwenanse.
Wychowanie przez naśladowanie, czyli po prostu życie w rodzinie, to o wiele za mało. Tyle wystarczy ludziom pierwotnym, czyli mało różniącym się od zwierząt. Dzieci cywilizowane należy nauczyć wielokroć więcej niż to, czego się same nauczą obserwując rodziców i swoje otoczenie. Zasady, które należy wpoić dzieciom, to nie tylko moralność czy konwenanse, które w uproszczony i ułomny sposób da się przekazać nieświadomie i bez wysiłku, ale to też wiele innych zasad – takich jak zasada działania kolejki elektrycznej, zasady manewrowania jachtem, zasady biwakowania w lesie, zasady łowienia ryb, zasady działania w grupie, zasady hodowli roślin i zwierząt, zasady programowania, zasady grania na gitarze, zasady tworzenia prawa, zasady jeżdżenia na nartach, zasady działania gospodarki… – i miliony innych.
Wychowanie to przekazywanie wszystkich tych zasad. Żadnej z tych zasad nie da się skutecznie przekazać poprzez tresurę, czyli stosując kary i nagrody.
Kary i nagrody służą temu, by dziecko wytresować – wdrukować mu określone zachowanie. Tresura służy temu, by wytworzyć odruchy warunkowe. Tresować można większość zwierząt, w tym gatunek homo sapiens. Tresura służy temu, by wytresowany osobnik robił coś bezmyślnie, by w określony sposób reagował na określony bodziec i nie zwracał uwagi na sens i cel takiego zachowania.
Wychowanie to coś innego. Wychowanie to nauczenie dziecka jak żyć. Celem jest doprowadzenie go do samodzielności. Celem jest nauczenie tego, jak sobie poradzić w dowolnych warunkach. Celem wychowania jest nauczenie życia na wolności. Tresura w każdej postaci psuje ten proces wychowania, bo zawsze, każde wdrukowanie dziecku dowolnych odruchów warunkowych jest szkodliwe – choć nie zawsze te szkody muszą się ujawnić.
To oczywiście nie znaczy, że należy zawsze unikać tresury. Czasem nie ma innego wyjścia. Jeśli celem jest to, by dziecko zostało żołnierzem, to należy je tresować od dzieciństwa. Taka tresura jest szkodliwa dla jednostki, bo tworzymy człowieka uzależnionego od popytu na żołnierzy, czy inne służby mundurowe. Ale z punktu widzenia społecznego to może być korzystne, bo to będzie dobrze wytresowany żołnierz. Dobitnym tego przykładem była cywilizacja spartańska.
Dzieci wyjątkowo głupie trzeba też czasem tresować. Niektórzy ludzie po prostu nie są w stanie być samodzielni – tacy się urodzili, mają to uwarunkowane genetycznie. Oni mogą być hodowani na niewolników – można ich tresować jak psy – poprzez kary i nagrody.
Jeśli tak rozpoznaliśmy swoje dziecko, to nie ma wyjścia, trzeba je tresować – i trzeba zadbać, by to dziecko zawsze, do końca życia, miało jakiegoś opiekuna, jakiegoś pana, który je będzie traktował jak trybik w machinie społecznej.
Ale gdy chcemy dziecko doprowadzić do wolności i samodzielności, to powinniśmy je przede wszystkim uczyć i unikać jakiejkolwiek tresury. Jeśli chcemy by dziecko, gdy dorośnie, było człowiekiem wolnym, samodzielnym, twórczym, mądrym, zdrowym, zdolnym do skutecznego działania w każdych warunkach, w sytuacjach niespodziewanych, by nie było zależne od jakichkolwiek opiekunów, nadzorców, panów, urzędników, polityków – gdy chcemy, by poradziło sobie w każdych warunkach i by ewentualnie samo zostało opiekunem lub przywódcą, by umiało sprawnie działać w grupie, to musimy je uczyć, a nie tresować. Powinno wszystko, co robi, rozumieć – nie może mieć żadnych wdrukowanych odruchów, których sensu nie pojmuje.
Inteligencja, temperament i w ogóle charakter, to są cechy nabyte i ich wychowanie nie dotyczy. Wychowanie to nie kształtowanie charakteru. Wychowanie to nauka – a to jest niezbędne, bo człowiek, rodząc się, ma już charakter i inteligencję, ale nic nie wie. Taki człowiek nie jest w stanie żyć samodzielnie – trzeba go tego nauczyć, samo się to nie stanie.
Człowiek ma cechy wrodzone i nabyte. Z większością wrodzonych da się żyć, nawet gdy są złe czy słabe, a bez nabytych żyć się nie da, więc są wielokroć ważniejsze.
Wychowywać można na wiele sposobów – dobrych lub złych. Wychowując, można realizować różne cele. Tresura jest jednym ze sposobów wychowywania. Jej podstawowy cel to wytresowanie niewolnika – kogoś, kto będzie zaprogramowanym trybikiem w jednej z wielu różnych machin społecznych. Jeśli czujemy się takim trybikiem, jeśli uznajemy to za słuszne i właściwe, jeśli uznajemy, że ludzie powinni być hodowani jak bydło, to na takie samo bydło powinniśmy tresować swoje dzieci. Wtedy kary i nagrody są jak najbardziej poprawną metodą.
Wiele osób myli pojęcie “wychowanie”, bo traktuje to jako jakieś kształtowanie charakteru czy inteligencji, albo naukę jakichś konwenansów czy kulturowych zasad grzeczności. A to nie o to chodzi! Wychowanie to wszechstronna edukacja!
Na przykład: człowiek ma nabytą zdolność do operowania językiem, ale to nie znaczy, że nie trzeba go języka nauczyć. To, że się to z pozoru samo dzieje, że dziecko uczy się mówić samo z siebie, bez specjalnych zabiegów, nie znaczy, że to się naprawdę dzieje samo – dziecko się uczy, bo do niego mówimy. Wychowujemy dziecko do mówienia w określonym języku. Ten proces jest niezbędny, bo gdy nikt do dziecka nie będzie mówił, to się nigdy języka nie nauczy.
Podobnie jest z czytaniem. Dziecko dokładnie tak samo jak się uczy mówić, mogłoby się nauczyć czytać. Ale to już wymaga specjalnych zabiegów. Gdy będziemy dziecku każde słowo, które słyszy, pokazywać też zapisane na tabliczce, to równolegle z mówieniem nauczy się też czytać.
Dziś dzieci dużo szybciej uczą się czytać niż sto lat temu czy dawniej, bo są otoczone przez wielokroć więcej napisów niż dawniej. Dzięki odpowiedniemu wychowaniu możemy nauczyć dziecko mówić i czytać równocześnie. Tak wychowane dziecko, które czyta już w wieku 3 lat, poradzi sobie wielokroć lepiej niż dziecko uczone czytać w obecnej szkole w sposób kompletnie bezsensowny, tak, że ledwo duka w wieku 10 lat. Czytając od 3 roku życia, nauczy się wielu innych rzeczy, których nie będzie wiedzieć uczone tradycyjnie. By czytać w wieku 3 lat, nie trzeba być geniuszem – tego się da nauczyć większość dzieci. I to jest właśnie wychowanie.
Niemniej dzieci można wychować – czyli nauczyć żyć – bez świadomości tego, że się je uczy. Takie wychowanie niewiele różni się od tego, jak wychowują swoje dzieci inne ssaki. Tak wychowane dzieci ludzkie będą mało się różniły od innych ssaków – to będą takie trochę mądrzejsze szympansy. Najczęściej skończą w więzieniu albo zostaną zabici w porachunkach między gangami. Jest takich ludzi wiele. W takim stanie ludzkość żyła setki tysięcy lat.
Ale od kiedy powstała cywilizacja, to się zmieniło. Dziś niektórzy ludzie są wychowywani celowo i świadomie, podlegają procesowi edukacyjnemu. A reszta to takie same prymitywy, jakimi byliśmy w okresie wspólnot pierwotnych. Tylko niewielu z nich potrafi się samodzielnie nauczyć – i ich nazywamy geniuszami. Ale sam fakt cywilizowanej edukacji nie oznacza, że to coś lepszego. Niektóre nowoczesne kultury mają gorszy model edukacyjny niż wspólnoty pierwotne.
Obecny model szkoły, który zdominował świat zachodni, to model pruski, który został zaprojektowany do tresury posłusznych żołdaków. Szkoła – oprócz uczenia – tresuje. To jest dziś w praktyce wielokroć łagodniejsze od metody spartańskiej, ale idea jest ta sama. Model powszechnej, obowiązkowej edukacji, służy temu, by wytresować posłusznych niewolników systemu, by wpoić ludziom, że polityczny reżim oparty na demokracji i socjalizmie jest jedynie słuszny i właściwy.
Rodzice poprzez tresurę w domu przygotowują swoje dziecko do tej pruskiej edukacji – terroryzują swe pociechy, by wykonywały rozkazy, by na komendę robiły to, co pan każe. I rodzice, i szkoła, wychowują do bycia niewolnikiem, tresują obywateli, którzy są hodowani jak bydło. Jeśli ktoś się czuje tym bydłem, jeśli uważa ten system za dobry, to słusznie tresuje swoje dzieci na swoje podobieństwo. Współczesna statolatria to skutek wychowania. Kary i nagrody, kij i marchewka, to niezbędny element tego modelu.
Ten model się wali i jest już wiele wyłomów!
Grzegorz GPS Świderski
Notki powiązane:
Jako katolicy wierzymy, że nieskończenie dobry i sprawiedliwy Bóg za dobre wynagradza, a za złe karze. Czy Bóg traktuje nas w ten sposób jak tresowane zwierzęta? Czy chce, abyśmy robili wszystko bezmyślnie?
To prawda. Wynika jednak z tego, że model pruski nie jest katolicki, tylko protestancki, oparty na protestanckiej wizji człowieka, czyli fałszywej. Polecam wykład prof. Piotra Jaroszyńskiego, ładnie porządkującego problem wychowania i edukacji, z którego siedem lat temu zrobiłem tutaj transkrypcję:
W Polsce dzieci wychowywało się do mniej-więcej lat ’60/70.
Teraz dzieci się chowa. Tak jak chowa rolnik świnie. Mają mieć co jeść, być pięknie ubrane, być szczęśliwe i się bawić. Świnie też się bawią.
Opowiadał mi kolega rolnik na Podlasiu (rok 2005), że świniom do zagrody wrzuca piłki futbolowe po to żeby się bawiły bo wtedy szybciej rosną.
Jak pisał Jachowicz: Rózeczką Duch Święty dziateczki bić radzi.
Nie znajdziemy więc żadnego przysłowia o klapsie, ale o rózdze czy nawet „tłuczeniu” dzieci – jak najbardziej:
– „Rózeczką Duch Święty dziateczki bić radzi, rózeczka bynajmniej zdrowiu nie zawadzi”
– „Kogo rodzice nie karzą rózgą, tego kat mieczem karze”
– „Nie kocha ten dziecięcia, kto rózgi oszczędza, rózga bowiem przywary złe z dzieci wypędza”
– „Nie uroście dziecię, które się nie tłucze”
https://historiabiciadzieci…
…wychowanie przez kiełbasę.
Macze bronicz waaadzy przed ciemnym ludem !!!
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-04-16/wojsko-zawodowe-dostalo-niemale-podwyzki-zolnierze-ochotnicy-bonus/
Bóg nie tresuje nas karami i nagrodami, bo nie wymierza im nam za życia doczesnego. Fundamentem moralności chrześcijańskiej jest świadomość – nieświadome czyny nie są złe, dlatego zwierzęta nie grzeszą. Wychowanie do moralności polega więc tylko i wyłącznie na nauce, na zrozumieniu, na uświadomieniu sobie i nie ma nic z tresury. Ktoś wytresowany do dobrego działania nie działa dobrze. Automat, cokolwiek by nie robił, nie może działać moralnie. Podobnie jest z każdym wychowaniem – wytresowanie dziecka do życia w określonych warunkach nie daje mu pełnej szansy przetrwania, bo gdy się zmienią warunki, to sobie nie poradzi. Tresura człowieka jest zawsze zła. Człowieka, który ma być czymś więcej niż zwykłym zwierzęciem. Ale gdy ograniczymy człowieka do zwierzęcia, to oczywiście tresowanie będzie skuteczne.
Klaps, rózeczka, etc… wszelkie kary cielesne, ale psychiczne też, powodują tylko i wyłącznie tresurę i uszkadzają dzieciom mózg. To jest ewidentnie szkodliwy sposób wychowywania. To jest naukowo niezbicie udowodnione i nie ma co z tym dyskutować. Zalecenia Jachowicza są w oczywisty sposób głupie – bo po prostu wtedy gdy żył, pedagogika była na bardzo prymitywnym poziomie i ludzie mało co wiedzieli w tym temacie. Jego niemoralny sadyzm można tłumaczyć głupotą i brakiem porządnego rozpoznania problemów wychowawczych, co było wtedy powszechne. Ale dziś już tego nie można tak tłumaczyć, bo wiedza jest dostępna, więc każdy, kto stosuje zalecenia Jachowicza, jest niemoralnym sadystą godnym potępienia – bicie dzieci to po prostu grzech.
Pan mnie przekonuje do tego, że tresura człowieka nie jest dobra. Z tym się zgadzam. Sporną tezą jest co innego, mianowicie to, co zacytowałem wcześniej, że nagrody i kary dla dziecka oznaczają jego tresurę. Jako dowód, że jedno drugiego nie implikuje, podałem przykład dobrego i sprawiedliwego Boga, który nas nie tresuje, a jednocześnie nagradza i karze. Te nagrody i kary otrzymujemy również w życiu doczesnym, nie tylko na Sądzie ostatecznym. Nagroda, a także kara Boża jest dla człowieka błogosławieństwem, bo daje mu okazję do nawrócenia się ku dobru i zbawienia duszy. To element Bożego wychowywania.
Nie. Bóg nas nie tresuje. Nie karze nas fizycznie bezpośrednio po grzechu. W ogóle uznawanie, że wszelkie plagi, zarazy, wypadki, katastrofy, czy inne nieszczęścia, to kary za grzechy to wyjątkowo szkodliwa i antychrześcijańska herezja. Kary i nagrody w wychowaniu to zawsze tylko i wyłącznie tresura – to wywołanie odruchów warunkowych. Kary i nagrody służą temu, by wyrobić instynkt odpowiedniej reakcji na stosowny bodziec. To zawsze wywoła złe skutki. Tu to dokładniej wyjaśniam: https://www.salon24.pl/u/gps65/875741,kary-i-nagrody-w-wychowaniu-dzieci
Herezja to uparte zaprzeczanie prawdom wiary. Czy jest Pan w stanie powiedzieć, jakim prawdom wiary przeczy to, co napisałem, i podeprzeć swój zarzut jakimś dokumentem Kościoła?
To Pan twierdzi, więc Pan musi to uzasadnić. Nie musi to być nawet dokument – uwierzę Panu na słowo. Proszę podać przykład gdy Pan, albo ktokolwiek kogo Pan zna i Panu to opowiadał, doznał jakiejś fizycznej kary od Boga, po popełnieniu grzechu.
A niektórzy to wychowują ‘dietą’. Jakbym nie przeczytał, to chyba bym nie uwierzył…
LINK
Twierdzi Pan teraz, że ja sam sobie zarzuciłem herezję i mam teraz jej dowieźć (sic!). Zatem, jakim cudem te słowa – to wyjątkowo szkodliwa i antychrześcijańska herezja – znajdują się w Pańskim komentarzu, a nie w moim? Zaprzecza Pan temu, że jest ich autorem?
A ja nie znajduję tam słowa o wychowywaniu. To chyba nie ma nic wspólnego z tematem wpisu.
Nawet gdyby Pan bardzo nie chciał, to cokolwiek Pan wobec dziecka robi lub nie, przyczynia się do wychowania. A najbardziej w pamięci zapadną przykłady ze ‘sposobu na życie’.
Tak?
A ja znam przypadek który temu przeczy. Opowiedział mi znajomy o przypadku który miał miejsce w jego wsi pod Ostrołęką.
A było tak. Dorosły syn straszył swego ojca, chłopa/rolnika, że się powiesi. Na te jego straszne pogróżki jego ojciec zareagował następująco: wziął orczyk czy podobne narzędzie i tak zbił syna, że nieomal go zabił. Na moje pytanie czy dalej chce się wieszać – odpowiedział mi znajomy – że już nie. Całkowicie mu przeszło.
I co? Cała Pana teoria poszła się …
Przypomnę, że wychowywane karnie w duchu chrześcijańskim dzieci, w 20-leciu międzywojnia, dawali wspaniały przykład umiłowania wolności, drugiego człowieka, Ojczyzny i Boga.
A dziś co?
Jeden żydziak zarządził zakaz wstępu do Kościołów i … 35 000 000 “wyznawców” Chrystusa się posłuchało. Klękają na “mszy” przed telewizorem na programie TVN.
Drogi Panie, od dawna czytam Pana teksty i je cenię, ale w tym przypadku nie masz Pan nie krzty racji.
Rózeczką Duch Święty dziateczki karać radzi …
To wystarczy?: http://www.eioba.pl/a/3500/watykan-kataklizmy-to-nie-kara-boska
Podczas nabożeństwa Męki Pańskiej pod przewodnictwem Benedykta XVI w Wielki Piątek w bazylice watykańskiej kaznodzieja Domu Papieskiego ojciec Raniero Cantalamessa powiedział, że trzęsienia ziemi, huragany i inne kataklizmy “nie są nigdy karą Boską”. “Mówienie czegoś odwrotnego oznacza obrażanie Boga i ludzi” – podkreślił włoski zakonnik. Zauważył, że katastrofy naturalne dotykają “zarówno winnych, jak i niewinnych”.
Stwierdził Pan, że: “Te nagrody i kary otrzymujemy również w życiu doczesnym”. Proszę zatem o przykład praktyczny. Kiedy konkretnie dostał Pan w swoim doczesnym życiu jakąś fizyczną karę od Boga za swój grzech. Albo proszę podać przykład kogoś innego, kto Panu o tym opowiedział, czy napisał, że dostał taką karę.
Przykład Sodomy i Gomory to oczywiście tylko bajdy i przenośnia.
Podobnie jak potop.
Cała Biblia pełna tych ‘historyjek’ to tylko takie tam.
Przyłożyłeś autorowi Car-Bombą 60 MT TNT, aż się w Warszawie ziemia zatrzęsła ;-)
Ja tylko jeszcze wspomnę przypadek z czasów współczesnych, w Asyżu.
Jan Pawłe II odprawiał tam modły z szamanami w Kościele Chrystusowym w Asyżu który niedługo potem zniszczyło trzęsienie ziemi, mimo, że stał setki lat. W swej wypowiedzi Jan Paweł II nawiązał do ogłoszonego wcześniej przez ONZ roku 1986 Międzynarodowym Rokiem Pokoju i wezwał wszystkich do wniesienia swego wkładu w dzieło pokoju. Podobnego konika miał Jan XXIII. Obcmokiwał się z Chruszczowem i “troszczył” się o pokój a Chruszczow w tym czasie mordował resztki kapłanów i popów, i wysadzał ostatnie kościoły Chrystusa Pana jak np. Farę Witoldową* (przebudowaną przez króla Stefana Batorego) w Grodnie, w nocy 29 listopada 1961 roku.
Wszystko zło a Kościele zaczęło się od Jan XXIII. Teraz są tylko tego skutki.
* Fara Witoldowa czyli, kościół pw. Najświętszej Maryi Panny zwany powszechnie kościołem Matki Bożej, ufundowany został przez Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda w 1392 r. Kościół wzniesiono na kształtującym się już wówczas placu rynkowym. Był on pierwszą świątynią katolicką w Grodnie i jedną z pierwszych na ziemiach WKL.
W tej świątyni podczas swego pobytu w Grodnie modlił się święty Kazimierz Królewicz.
Tak! Dokładnie tak! Sodoma, Gomora, Potop i wszelkie starotestamentamowe opowieści o przechodzeniu win z winnych na niewinnych, to bajdy i przenośnie! Bogobojny chrześcijanin nie powinien wierzyć w dosłowność tych zabobonów! Chrystus bardzo wyraźnie i wprost zaprzeczył tym żydowskim głupotom! Prawdziwy Bóg na pewno nie karze tych, którzy osobiście nie zawinili! Żydowska wiara w odpowiedzialność zbiorową, w to, że wina moralna przechodzi na potomków, to wyjątkowo obrzydliwa i godna pogardy moralność.
Ależ oczywiście.
Cieszę się wielce, że ma Pan tak bezpośrednią wiedzę co do Prawdziwego Boga.
Nie ma to jak wiadomości z pierwszej ręki.
Poza tym jeden jest prawdziwy Bóg i jest nim dobry Rothschild ,a Soros jest jego prorokiem.
itd.
Wcześniej pokazał Pan przykład zdegenerowanych imigrantów, którzy głodzą swoje dzieci. Teraz twierdzi Pan, że to wszystko też jest wychowywaniem dziecka.
Proszę zauważyć, że GPS nawet klasycznego klapsa wyklucza już z wychowania i nazywa tresurą, która uszkadza dziecku mózg (rzekomo naukowo dowiedzione). Głosi dokładnie to samo, co lewackie nurty psychologii i antypedagogiki, że jakiekolwiek nagrody i kary są krzywdą wyrządzoną dziecku. Ja temu przeczę i twierdzę zgodnie z nauczaniem Kościoła, na co sam Bóg daje nam wiele przykładów, że nagrody i kary nie przeczą dobremu wychowaniu, roztropnie używane mogą kształtować właściwie dziecko, w tym rozwijać cnotę sprawiedliwości.
Pan poszedł jeszcze dalej w drugą skrajność i przez wychowanie rozumie każde doświadczenie dziecka. Takie podejście też jest błędne, bo katowanie dziecka głodem nie można nazywać jego wychowywaniem. Pana przykład nie ma też związku ze sporną tezą, jakoby wszelkie nagrody i kary były szkodliwe dla dziecka, ponieważ pokazane przez Pana głodzenie dzieci nie jest dla nich, ani nagrodą, ani karą za coś.
Może Pana zainteresuje. W sumie krótkie i miejscami nawet przytstępne, jak na Gogacza :)
Dzięki za notkę i pozdrawiam
http://www.katedra.uksw.edu.pl/gogacz/ksiazki/podstawy_wychowania.pdf
Niestety, nie wystarczy. Pan skacze chaotycznie po różnych opiniach, swoich i cudzych, nie odnosząc się do spornych kwestii. W logice nazywamy to błędem ignoratio elenchi. Gdy w naszej dyskusji pojawia się sporna teza A, Pan dowodzi prawdziwości B, tworząc iluzję tego, że ma rację w sprawie A. Streszczenie sporu:
Poruszyciel: Bóg nagradza i karze, a nie tresuje, nie chce byśmy działali bezmyślnie.
GPS: Bóg nie karze człowieka za życia. Tresura człowieka jest zawsze zła, bo…
Pierwsze jest herezją, o czym wie każdy kto z lekcji religii pamięta 6 prawd wiary (2. Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze). Drugie to błąd logiczny ignoratio elenchi.
Poruszyciel: Bóg karze nas również w życiu doczesnym. Kara jest okazją do nawrócenia się.
GPS: To wyjątkowo szkodliwa i antychrześcijańska herezja. Kary i nagrody to zawsze tresura.
Poruszyciel: Skoro herezja, jakim prawdom wiary zaprzeczyłem? Co mówi Kościół?
GPS: To Pan twierdzi, więc Pan musi to uzasadnić. Za co Pana Bóg pokarał?
Podobno to, co napisałem, było herezją, na dodatek wyjątkowo szkodliwą (sic!). Gdy proszę o dowiedzenie tej herezji, Pan odwraca kota ogonem, że to moje twierdzenie i ja mam dowieźć prawdziwości. To Pan oskarża, więc na Panu spoczywa ciężar dowodu. Ja mogę jedynie dowieźć, że Bóg nas karze, bo to jest moja teza, lecz również w dowodzeniu przez Pana mojej herezji będzie błędem logicznym.
GPS: To wystarczy?: http://www.eioba.pl/a/3500/watykan-kataklizmy-to-nie-kara-boska
To jest artykuł jakiejś pani sprzed 10 lat, która komentuje w nim jakąś wypowiedź kapłana. Ani artykuł tej pani, ani wypowiedź tego kapłana, nie są doktryną Kościoła i prawdami wiary, w które mamy wierzyć. Nie są w żadnym stopniu uzasadnieniem Pana zarzutu mojej rzekomej herezji, (wyjątkowo szkodliwej wśród wszystkich herezji ;-)). Jeżeli ten kapłan rzeczywiście powiedział, że kataklizmy “nie są nigdy karą Boską” (tego nie wiem, może ta pani źle przetłumaczyła) to ten kapłan zaprzeczył w ten sposób Pismu Świętemu i prawdom wiary podawanym przez Kościół katolicki do wierzenia. Po pierwsze, dowodzenie mojej herezji za pomocą czyjejś herezji jest zwyczajnie nieskuteczne. Aby wykazać moją herezję musiałby się Pan powołać przynajmniej na Katechizm, a nie artykuł jakiejś pani Ani. Po drugie, pokazuje to, z jakiej pozycji Pan argumentuje swoje twierdzenia o wychowaniu. Szuka Pan heretyckich wypowiedzi, aby uzasadnić swoje stanowisko.
Moje osobiste przykłady mogą być mało przekonujące, a ponadto to nie jest czas i miejsce na opowiadanie o moich grzechach. Podam Panu dobrze udokumentowany przykład najstarszego grzechu i Bożej kary. Adam i Ewa zgrzeszyli przeciwko Bogu i zostali ukarani za życia wypędzeniem z Raju, trudami życia i cierpieniem, niezaspokojonym pragnieniem i bólem rodzenia. My do dzisiaj ponosimy skutki ich grzechu.
Długo jeszcze będzie się Pan pastwił nad kaleką?
Kaleka to też człowiek, zaniechaj Go proszę ;-)
To jest tak jak z ateistą:
Ateista wie, że nie ma Boga, ale z Nim walczy.
Ateista to taki głupszy odpad z żyda.
Przypomnę też Katechizm kard. Gasparriego, dalej wykorzystywany do nauczania przez Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X:
516. Czy musimy wierzyć we wszystkie prawdy objawione?
Musimy wierzyć we wszystkie prawdy objawione, przynajmniej ogólnie, np. wierzę we wszystko, co Bóg objawił, a Kościół do wierzenia podaje, albo krócej: wierze we wszystko, w co wierzy Kościół, Matka Święta; szczegółowo zaś i wyraźnie musimy wierzyć, że jest Bóg, że za
dobre nagradza, a za złe karze, że jest Trójca Święta, ze Jezus Chrystus stał się człowiekiem dla naszego zbawienia.
A więc “szczegółowo zaś i wyraźnie musimy wierzyć, że jest Bóg, że za
dobre nagradza, a za złe karze”
Koniec. Kropka.
Dodam jeszcze, że te wszystkie poplątania i herezje jaki próbuje nam wcisnąć Autor wystąpiły po Soborze Watykańskim II.
Do Soboru Watykańskiego II jest odniesienie we wspaniałej książce „GDY PAN MÓWI DO SERCA” której autorem jest ks. Gaston Courtois.
W niej zapisywał swoje myśli – niejako pod dyktando Pana – w notesie, który zawsze miał przy sobie. Zwyczaj ten podtrzymywał przez wiele lat. Nie skąpił dzielenia się Bożymi myślami, które zdawał się słyszeć w swoim sercu. Kiedy jednak, z nutą zazdrości, ktoś mówił mu: „To wielki zaszczyt, że Pan do Księdza tak przemawia!”, wzbraniał się, mówiąc, że nie słyszy żadnych „głosów”. „Wyrażam tylko własnymi słowami to, co zdaje mi się, że On chciałby mi powiedzieć” – tłumaczył. Sam przy tym powątpiewał w autentyczność Bożego głosu zawartego w jego zapiskach, o czym świadczy choćby notatka sporządzona podczas rekolekcji w 1959 roku:
Czego się lękasz? Iluzji? Ależ z doświadczenia wiesz, że jeśli moje słowa zgodne są z tym, co zostało zapisane w Ewangeliach, i jeśli ponadto pomagają ci one ćwiczyć się w pokorze, posłuszeństwie, oderwaniu się od tego świata, w hojności i miłości bliźniego, jeśli jeszcze bardziej jednoczą cię ze Mną, to czegóż się bać? Moje słowa są DUCHEM i ŻYCIEM. Wzbudzają w duszy dobrą wolę, którą same oznaczają. Drzewo poznaje się po owocach. Nawracaj się nieustannie. Niech to postanowienie będzie największym owocem tych rekolekcji. Patrz na Mnie. Mów do Mnie. Słuchaj Mnie z miłością, abyś stawał się chociaż trochę podobny do Mnie. Ja zajmę się resztą. Czyż nie zdążyłeś się już przekonać, że w dziesięć minut mogę wlać ci do serca więcej światła niż najmądrzejsze książki? Te bowiem, które naprawdę są coś warte, zanim je napisano zostały wcześniej przemodlone. Tylko takie książki są echem moich własnych słów. Zadawaj Mi pytania. Odpowiem ci na swój sposób i kiedy uznam to za stosowne, ale bądź pewien, że otrzymasz odpowiedź, która będzie ci światłem i siłą.
tu to odniesienie:
[241.] Pod wpływem promieni płynących z Eucharystii twoja dusza ubogaca się moją obecnością – rzekłbym nawet, że nasyca się moją wonią. Twoim zadaniem jest się nią nasycać, długo ją w sobie przechowywać i roztaczać tę miłą woń wokół siebie. Czy jest coś cichszego i zarazem bardziej przenikliwego niż woń?
Usłyszawszy w tych dniach [czyli po Soborze Watykańskim II – przyp. tłum.] dość częstą krytykę przeciwko Godzinom Świętym, wystawianiu Najświętszego Sakramentu, zapytałem Jezusa, co o tym myśli.]
Nie dla siebie, lecz dla was pragnę być wystawiany w Sakramencie mojej Eucharystii, żebyście mogli na Mnie patrzeć.
str. 195
Lepiej niż ktokolwiek z was wiem, jak bardzo wasza wiara potrzebuje skupić się na znaku wyrażającym rzeczywistość boską. Trudno jest wam Mnie adorować, jeśli wasze spojrzenie wiary nie ma oparcia w patrzeniu na konsekrowaną Hostię.
Wynika to ze słabości ludzkiej natury i jest całkowicie zgodne z prawami psychologii. Wyrażanie uczuć wzmacnia je a oprawa liturgiczna, choćby najskromniejsza, jak zapalenie świateł, okadzenie i śpiewy pomagają duszy w wierze lepiej uświadomić sobie, choćby ta świadomość była bardzo niedoskonała, transcendentną obecność Boga.
Działa tu prawo Wcielenia: żyjecie jeszcze na ziemi, nie jesteście czystymi duchami obdarzonymi doskonałą inteligencją. Dlatego trzeba, żeby w wyrażaniu miłości i we wzrastaniu w niej uczestniczyło także ciało i psychika.
Niektóre dusze zostały obdarzone szczególnymi łaskami i mogą się bez tego udziału obejść. Dlaczego jednak odmawiać rzeszom ludzi dobrej woli tego, co pomaga im lepiej się modlić, ściślej się jednoczyć i goręcej kochać?
Czyż w ciągu wieków nie okazywałem wam często i na różne sposoby, że podobają Mi się te wszystkie zewnętrzne środki ułatwiają-
str. 196
ce licznym duszom uczenia się szacunku do Mnie i rozpalające w nich gorętszą miłość ku
Mnie?
Czy myślicie, że pod pretekstem radykalnych uproszczeń [liturgii – przyp. tłum.} unikniecie faryzejskiego uważania się za lepszych od innych? Czy myślicie, że przez to bardziej wzrośnie wiara i miłość ludzi prostych, którzy chcą przychodzić do Mnie z sercem dziecka?
Ludzie potrzebują atmosfery świętowania i zewnętrznych obrzędów, które za pośrednictwem uczuć docierają do umysłu i dają na ziemi przedsmak wiecznych zaślubin, za którymi wszyscy tak bardzo tęsknią.
str. 197
Apage!
A jakby tak rozróżnić wychowanie od wykształcenia, to czy zadania pedagogiki nie byłby wyraźniejsze ?
Wychowanie to tyle co nasze zachowanie, działania i nasza postawa w codziennym życiu, a
wykształcenie byłoby po prostu zdobywaniem wiedzy, by godnie żyć.
Upraszczając można powiedzieć, że rodzice powinni wychowywać, a nauczyciel powinien kształcić, przekazywać wiedzę. Oczywiście, często te odmienne funkcje nie są przestrzegane, nieraz na siebie nachodzą, niekiedy są sprzeczne, niekiedy szkoła lub rodzice pretendują do jednego i drugiego, albo zrzucają z siebie odpowiedzialność na drugiego. Dlatego niekiedy dochodzi do konfliktów. Zdarza się, że prawa stanowione zaostrzają ten konflikt.
Teraz, jakie metody powinny być używane do wychowania, a jakie do wykształcenia, to następne zagadnienie. Gdyby była jedna metoda, to byśmy o tym wiedzieli już dawno i świat byłby wspaniały. Historia pedagogiki pokazuje, że w każdej epoce ludzie chcieli te metody ulepszać czy zmieniać. Nie zawsze wychodziło to dla dobra wychowanków. Ale pomimo tych trudności w każdej epoce byli wspaniali, kulturalni, wykształceni ludzie. Jak do tego dochodziło ? Oczywiście, byli też szubrawcy. Ale ciekawsi są ci pierwsi, gdyż zawsze szubrawcowi łatwiej jest coś zburzyć, niż zbudować.
Metoda kary i nagrody jest znana jak świat : w hinduizmie, w kodeksie Hammurabiego … Dzisiaj też jest używana, bo przecież jak uczeń dostaje dwójkę, to czuje się się ukarany, a jak piątkę, nagrodzony. Owszem, nie ucina mu się już ani ręki, ani języka, ale duchowy wymiar tej metody pozostaje.
Katolicyzm różni się np. od darwinizmu czy jakiegoś pozytywistycznego pragmatyzmu tym, że stawia relację miłości na pierwszym miejscu (św. Paweł) i traktuje człowieka nie jak zwierzę, mniej lub bardziej rozumne, ale jak istotę rozumną, jako osobę (św. Tomasz z Akwinu). I na tym pryncypium miłości powinna opierać się wszelka pedagogika wyrażająca humanizm, czyli prawą wolę wybierającą dzięki intelektowi dobro.
Każda pedagogika zakłada określoną wyraźnie lub ukrytą koncepcję człowieka, a więc takie będzie wykształcenie i wychowanie, jaka będzie w nich zawarta koncepcja człowieka. Wydaje mi się, że pan Grzegorz rozumie człowieka raczej w perspektywie darwinowsko-pragmatystycznej.
Dobra, odwołuje mój komentarz. Uznawanie, że różne kataklizmy to kara boska nie jest herezją. Nie zależy mi na dyskusji o herezjach. Boska tresura też mnie nie interesuje. Niech będzie, że Bóg stosuje odpowiedzialność zbiorową i zsyła kary na jednych, za winy innych, w postaci wszelakich nieszczęść. Nie będę się upierał, że tak nie jest. Teraz proszę odnieść się do meritum mojej notki – wątki poboczne, teologiczne możemy zostawić na później.
Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie – tradycyjne wychowanie poprzez kary i nagrody, czyli tresura, to hodowanie dziecka jako zwierzęcia, to perspektywa darwinowska. Moim zdaniem nasza cywilizacja sprzeciwia się tej naturze. Zwierzę być może trzeba tresować. Ale człowiek to coś więcej, to twór wyrastający ponad zwierzęcą naturę, człowiek to przede wszystkim kultura i cywilizacja, która jest z naturą sprzeczna. Metoda kar i nagród, czyli tresura, jest rzeczywiście znana jak świat i powszechnie stosowana od tysięcy lat – dokładnie tak samo jak niewolnictwo. Tresura służy niewolnictwu i jest to naturalne. Kultura przeciw temu występuje. Moralność jest z tą naturą sprzeczna.
A jakby tak rozróżnić wychowanie od wykształcenia
Samo sedno Panie Bracie!
– Do czasu Kołłątajowskiej KEN wychowanie i wykształcenie szło w parze w duchu Ewangelii i Kościoła.
– Od Kołłątaja wykształcenie zostało wypaczone zaś wychowanie siłą rozpędu szło w rodzinach w miarę normalnie.
– Od lat ’70 XX w. gdy rodzina została rozbita przez żydo-bolszewię i zdeprawowana przez nich szlag trafił również wychowanie i tak jest do dzisiaj. Ta wrzutka GPS jest tego wymownym przykładem. Człowiek bredzi jak pijane dziecko we mgle. Koniec kropka.
Z Panem Bogiem panie Bracie
« Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie – tradycyjne wychowanie poprzez kary i nagrody, czyli tresura, to hodowanie dziecka jako zwierzęcia, to perspektywa darwinowska. »
Coś Pan się zagalopował. gdy Pana Matka pogłaskała Pana po policzku, mówiąc dobrze zrobiłeś Grzesiu, że przeprowadziłeś staruszkę przez ulicę i w nagrodę dała czekoladę, to zachowała się po darwinowsku ? A jak Pan coś przeskrobał i lekko wytargała Pana za włosy robiąc groźną minę, czyż nie była to kara ? I takie zachowanie Pana Matki chce Pan nazwać tresurą, bo była kara i nagroda ?
Tresura to po prostu zła kultura, czyli coś wątpliwego moralnie, wymyślonego przez człowieka, a nie naturę.
Zgoda, zła cywilizacja sprzeciwia się naturze, np. pozytywizm, pragmatyzm chciały zdominować naturę w imię tzw. postępu (zabobon w/g o. Bocheńskiego); dobra cywilizacja współpracuje z naturą (rozumiem, że chodzi o przyrodę).
Zła kultura pragnie zdominować naturę (np. LGBT), dobra kultura chce z naturą rozumnie współżyć używając prawego intelektu.
Miło mi, że trafiłem w « Samo sedno Panie Bracie! »;
ale proszę nie pisać, że ktoś « bredzi »; nie wypada tak mówić, jesteśmy przecież kulturalnymi osobami.
Tylko prawda jest ciekawa – Józef Mackiewicz
Piszemy (i mówimy) zawsze prawdę bez względu na cokolwiek!
Moja Babcia (szlachcianka) mawiała, że “prawdę można zawsze powiedzieć”
Z Bogiem Panie Bracie
Bardzo dobra kwintesencja rzeczywistości.
To też kwintesencja.
Gdyby głupi wiedział,że jest głupi już nie byłby głupi…
To rozróżnienie jest bardzo dobre. Skoro to są dwie różne rzeczy, mogą nie iść ze sobą w parze i którejś z nich może człowiekowi brakować. Dlatego też dodałbym, że wychowanie jest ważniejsze od wykształcenia. Dlaczego? Ponieważ prowadzi do mądrości życiowej. Ludzie, zwłaszcza młodzi, nie zawsze chcą być wychowani w cnotach i nie zaprzątają sobie głowy ostatecznym celem życia. Wielu ludziom nie zależy również na wyższym wykształceniu. Każdy natomiast przyzna, że nie chce być głupi, lecz chce być mądry. Do mądrości prowadzi właśnie wychowanie w cnotach, w tym cnocie pobożności i sprawiedliwości, a nie wykształcenie, czego mamy wiele przykładów: mnóstwo bardzo wykształconych głupców, nawet z tytułami profesorskimi, a z drugiej strony dużo prostych i niewykształconych ludzi od których bije mądrość życiowa. Oczywiście jedno drugiemu nie przeszkadza, można być wykształconym i mądrym równocześnie.
Dziękuję. Skoro udało nam się już ustalić, że to, co napisałem, nie było herezją oraz nie neguje Pan już tego, że Bóg karze ludzi za grzechy również za życia doczesnego, czego dowodzi prawdziwa historia Adama i Ewy, możemy wrócić do spornej tezy z Pana notki.
Pan w swojej notce utożsamia kary i nagrody ze szkodliwą tresurą. To utożsamienie jest błędem. Dowodem na to jest właśnie to, że Bóg nas za dobre wynagradza, a za złe karze. Gdyby Pan miał rację, oznaczałoby to, że Bóg nie jest doskonale dobry, że działa również na szkodę człowieka, a zatem człowiek musiałby bronić się przed Nim, wręcz walczyć z Bogiem w różnych sytuacjach w imię swojego dobra. Ale co jest miarą tego dobra, jeśli nie jest nią Bóg? Jest nią wtedy człowiek! Na przykład, GPS. A może nawet sam szatan! Ale od niego możemy liczyć co najwyżej na iluzję dobra, za którą zawsze kryje się zło.
“Oczywiście jedno drugiemu nie przeszkadza, można być wykształconym i mądrym równocześnie.”
Oczywiście ! I w tym też wyraża się humanizm.
Przyzna Pan, że lepiej wiedzieć, czym jest cnota, żeby żyć, być cnotliwym. Niekoniecznie trzeba znać definicję cnoty, ale choćby to, że się dobrze zachowuję. Czyli jakieś minimum wiedzy jest przydatne. Pewnie święci nie wiedzą, że są świętymi, ale jednak widzą, że zachowują się w sposób prawy.
Wole kwintesencję Janusza Korwina Mikke: Im bardziej wykształcony tym bardziej głupi.
Bardzo pasuje do współczesnych czasów i różnych internetowych dyskusji.
Do dyskusji pod tym wpisem akurat nie pasuje. Czy Pana mądrość wynika z tego, że nie skończył Pan podstawówki? Czy jednak skończył Pan jakąś szkołę i wspiął się w ten sposób na kolejny poziom głupoty?
Jestem mgr inż. elektrykiem, po studiach dziennych na Politechnice Warszawskiej, praca mag./obrona 4,5/5,0 w 1984.
Wspaniale! Czy to wyższe wykształcenie oznacza Pana wyższy stopień głupoty?
Dam Panu próbkę, jaką przewagę daje prawdziwe politechniczne wykształcenie, na przykładzie moich uwag dla znajomych “o wzroście CO2”:
CO TRZEBA WIEDZIEĆ O GLOBALNYM OCIEPLENIU Z POWODU „WZROSTU” CO2
Proszę zważyć tylko na jedno o czym NIKT jeszcze nie powiedział i nie napisał:
– jeśli przyrost atmosferycznego CO2 zatrzymuje ciepło promieniowane z Ziemi podnosząc jej temperaturę
– to tak samo tenże przyrost atmosferycznego CO2 zatrzymuje ciepło promieniowane ze Słońca, bo CO2 stanowi ośrodek (prawie) izotropowy.
Gdy ciało stałe czy gaz jest izotropowy, to wszystkie jego właściwości są identyczne we wszystkich kierunkach.
Tak więc gdyby to była prawda z tym przyrostem CO2 , że zatrzymuje ciepło (podczerwień) promieniowane z Ziemi podnosząc jej temperaturę, to zważywszy na to, że strumień energii od Słońca w kierunku Ziemi (wynosi około 1366,1 W/m² gdzie promieniowanie podczerwone z zakresu 0,75 – 4 µm stanowi 47% tej energii) jest ponad dziesięć razy większy niż w drugą stronę czyli od Ziemi w kosmos, to Ziemia dawno by musiał … zamarznąć.
Można to zrozumieć gdy się porówna te 1366,1 W/m² ze strumieniem energii geotermalnej, której źródłem jest nasza planeta i który jest rzędu 0,1 W/m2. Wewnętrzne ciepło Ziemi bez udziału Słońca zapewniłoby powierzchni naszej planety średnią temperaturę rzędu 35 K czyli blisko zera bezwzględnego. Słońce jest więc głównym źródłem energii dla zjawisk zachodzących na powierzchni naszej planety.
POWTÓRZĘ: gdyby to była prawda z tym wpływem CO2 , że jakoby zatrzymuje ciepło wtórne promieniowane z Ziemi, podnosząc jej temperaturę, to CO2 w większej ilości zatrzymywałby potężny strumień energii ze Słońca do Ziemi powodując tym samym jej ochłodzenie.
Zważywszy na to, że CO2 w atmosferze stanowi ośrodek (prawie) izotropowy, to ubytki w tych strumieniach z powodu domniemanego wpływu CO2 są proporcjonalne, ale nie są równe!
Tu kilka uzupełniających danych na temat ciepła/energii promieniowane ze Słońca:
Energia słoneczna, która dociera do granicy atmosfery stanowi jedną półmiliardową część energii emitowanej przez Słońce. Do atmosfery ziemskiej dociera strumień energii, którego moc wynosi 1,37 kW/m2. Oznacza to, że na 1m2 powierzchni umieszczonej prostopadle do kierunku promieni słonecznych, pada strumień energii o mocy 1,37 kW. Taką gęstość promieniowania można uzyskać na granicy atmosfery, natomiast do powierzchni ziemi dociera trochę mniej energii, która w czasie przechodzenia przez atmosferę zostaję odbita w kosmos. Promieniowanie słoneczne jest rozpraszane przez atmosferę a głównie przez chmury. Część energii zostaje zaabsorbowana przez powierzchnię ziemi w tym oceany i morza. W słoneczne, bezchmurne dni do powierzchni ziemi na wysokości równika dociera około 1 kW/m2. Natężenie promieniowania słonecznego na pozostałej powierzchni Ziemi zależy od wysokości Słońca nad horyzontem, co wiąże się też z grubością warstwy atmosfery, przez którą to promieniowanie jest rozpraszane. Jako normę dla Polski przyjmuje się wartość napromieniowania całkowitego w ciągu roku 3600 MJ/m2±10% (1000 kWh/m2).
A co z energią w drugą stronę czyli promieniowaną z Ziemi w kosmos? Z prawa Stefana-Boltzmanna opisującego całkowitą moc wypromieniowywaną przez ciało doskonale czarne w danej temperaturze obliczamy dla +30˚C (regiony ciepłe) i dla – 30˚C (regiony biegunowe): Φ = 5,6704E-008*3034 = 478 [W/m2] i odpowiednio: Φ = 5,6704E-008*2734 = 315 [W/m2]
Zważywszy, że powierzchni Ziemi nie jest ciałem doskonale czarnym, emisja jest znacznie mniejsza i jak wynika z pomiarów satelitarnych z orbity okołoziemskiej, zawiera się w przedziale od kilkudziesięciu do maksymalnie około 300 [W/m2] głównie w obrębie Sahary i Arabii Saudyjskiej.
Z mapki NASA można więc przyjąć, że średni strumień od powierzchni Ziemi jest 10 razy mniejszy niż od Słońca i wynosi około 100 [W/m2]. I teraz staje się jasne to co napisałem w pierwszym zdaniu o czym NIKT jeszcze nie powiedział i nie napisał: jeśli przyrost atmosferycznego CO2 zatrzymuje ciepło promieniowane z Ziemi podnosząc jej powierzchniową temperaturę to tak samo tenże przyrost atmosferycznego CO2 zatrzymuje ciepło promieniowane ze Słońca, bo CO2 stanowi ośrodek (prawie) izotropowy.
Skoro różnica w gęstości strumieni – patrząc od strony Słońca – jest jak 10 : 1 to teoria o „wpływie dwutlenku węgla na klimat” prowadziłaby do zdecydowanego ochłodzenie klimatu, czy nawet do postępującego zlodowacenia, bo CO2 ilościowo dziesięć razy bardziej ograniczałby przychód energii ze Słońca niż rozchód dziesięciokrotnie mniejszej energii wtórnej z Ziemi.
Skoro czegoś takiego jak ochłodzenie Ziemi nie obserwujemy to znaczy tylko jedno: cała historia z dwutlenkiem węgla została wymyślona po to, aby grabić na masową skalę całą ludzkość „kwotami na CO2” i podobnymi „wynalazkami”.
Powtórzę, cała historia z dwutlenkiem węgla została wymyślona po to aby grabić na masową skalę całą ludzkość. I nic więcej!
Dodam do tego powyższego, niewygodnego i dlatego zatajonego faktu – o gigantycznej dysproporcji ciepła promieniowanego ze Słońca do ciepła promieniowanego z Ziemi w skali około 10 : 1 – jeszcze to, że CO2 stanowi 0,0411% (cztery setne procenta!) atmosfery ziemskiej i w ogóle nie zmienia się odkąd jest w miarę poprawnie mierzone czyli od lat ’60 XX w. To kolejne gigantyczne oszustwo „obrońców klimatu”. Proszę zapamiętać: CO2 stanowi 0,0411% (cztery setne procenta!) atmosfery ziemskiej i ilość ta nie zmienia się w czasie! Dlaczego? To już inna sprawa.
(Jako ciekawostkę opowiem o mojej statystyce, jaką poczyniłem wśród kilkudziesięciu znajomych, jak i przypadkowych osób. Na pytanie ile jest CO2 w atmosferze ziemskiej podawali ci często wysoko wykształceni ludzie zawsze wartości w przedziale od 10 do 35%! Jeden tylko młody człowiek znał prawdziwe dane a reszta myliła się nawet 1000 razy! Prawdopodobnie to kołłątajowskie ich wykształcenie w państwowych szkołach jest przyczyną powszechnej wiary ludzi w te klimatyczne bzdury.)
Co w takim razie trzeba wiedzieć o „Globalnym Ociepleniu Klimatu” z powodu emisji przez człowieka CO2 do atmosfery ziemskiej?
Powtórzę: o CO2 trzeba wiedzieć tylko tyle, że stanowi on niezmiennie – poza niewielkimi wahaniami sezonowymi – zaledwie 0,0411% atmosfery ziemskiej a każdy kto mówi o jego wpływie na ocieplenie to albo idiota albo zdalnie sterowany łajdak i rabuś.
Na sam „Szczyt klimatyczny” w Katowicach – jak wynika z odpowiedzi uzyskanej z Ministerstwa Środowiska – wydano 177 292 850 zł (wcześniej 252 mln zł zaklepali w spec ustawie posłowie). Co do wahań sezonowych +/- 4 ppm (z ang. parts per million) – jeśli wierzyć pomiarom spektrometrycznych z Mauna Loa – to świadczą one o skuteczności pochłaniania przez roślinność CO2. jako, że +4 ppm występuje na przełomie maja a – 4 ppm we wrześniu po intensywnym sezonie wegetacyjnym (Mauna Loa leży na szerokości geograficznej Kuby/Dominikany). Tej zależności też nikt nie zauważył i nie skojarzył choć to nie przekracza licealnego wykształcenia.
Skład powietrza za wikipedia.pl na dziś i na wczoraj … i 60 lat temu stanowi:
Składnik % ppm (z ang. parts per million)
1. azot 78,0840 780 840
2. tlen 20,9460 209 460
3. argon 0,9340 9 340
4. CO2 0,0411 411
Niech się raczej pukną w głowy wszyscy, którzy zabierają głos na temat wpływu CO2 na „ocieplenie klimatu”. Jak to niby ma wpływać na klimat niezmienne w czasie 411 cząstek CO2 na 1 000 000 (milion) cząstek powietrza a więc 4 cząsteczki na 10 000 cząstek powietrza!
Podają „zieloni”, że przez 1000 lat CO2 wzrosło ze 180 do 385 ppm (bez podania metody pomiaru z rdzeni lodowców jak i tolerancji pomiaru!). Powiadają, że od końca lat ’50 XX wieku koncentracja CO2 w atmosferze wzrosła z 315 ppm do poziomu 385 ppm. Pokazują wykres pomiarów bezpośredniej koncentracji CO2 w atmosferze z pomiarów spektrometrycznych z Mauna Loa. „Pomiary” z rdzeni lodowych w okresie 1750-2000 dla każdego metrologa a nawet takiego co się tylko otarł o metrologię to obraza logiki i wnioskowania.
Te wykresy nie mają żadnej wartości naukowej, bo nie podano nigdzie metody jak i jej uchybu (błędu) pomiaru. To jest zwykła hochsztaplerka a nie nauka. Tu jest przykład tych „naukowych” działań z manipulacją liczbową na osi rzędnych (Y) mającą pokazać szalony „wzrost” w ostatnich latach:
https://ziemianarozdrozu.pl/encyklopedia/8/zmiany-ilosci-co2-w-atmosferze
Następna skrzętnie ukrywana kwestia przez „zielonych” to-to, że stężenie CO2 w atmosferze ziemskiej jest głównym czynnikiem regulującym intensywność fotosyntezy. To jest bardzo ważne, kwestia kluczowa, typu być albo nie być. Wpływ stężenia CO2 na intensywność fotosyntezy opisuje tzw. „ krzywa dwutlenkowa”. Atmosferyczne stężenie CO2 wynosi około 0,036 % (360 ppm) i jest znacznie niższe niż optymalne dla procesu fotosyntezy przy sprzyjających warunkach świetlnych i odpowiedniej temperaturze. W optymalnych warunkach światła i temperatury natężenie fotosyntezy wzrasta aż do stężenia CO2 około 0,1% (1000 ppm). Przy wyjątkowo niskich stężeniach CO2 procesy oddychania i fotooddychania wytwarzają więcej CO2 niż jest asymilowane w fotosyntezie. Stężenie CO2, przy którym jego wydzielanie równoważy się z fotosyntetycznym pobieraniem, nosi nazwę punktu kompensacyjnego dla stężenia dwutlenku węgla. Jest to tzw. dwutlenkowy punkt kompensacyjny (kolejny genialny wynalazek Pana Boga?).
Reasumując: dopóki stężenie CO2 nie osiągnie 1000 ppm to nie ma się czego bać, bo oznacz to, że rośliny wychwytują w sposób liniowy całą produkcję „przemysłową” CO2 na zasadzie im więcej CO2 tym lepsza fotosynteza. Spadek poniżej 200 ppm oznacza spowolnienie procesu fotosyntezy, i początek kolapsu łańcucha pokarmowego. Tu w poniższym łączu więcej na temat fotosyntezy, prawdziwe, naukowe informacje: https://e.sggw.pl/file.php/432/skrypty/fotosynteza_C3_C4_i_CAM_skrypt.pdf
Następna mało znana i nie nagłaśniana kwestia przez „zielonych” to zdolności adaptacyjne organizmu ludzkiego, które pozwalają na zachowanie niezmienionej aktywności przy stężeniu osiągającym wartość do 0,15% (1500 ppm). Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zdefiniowało poziom maksymalny tego gazu podczas pracy w warunkach szkodliwych. NDS, czyli najwyższe dopuszczalne stężenie, wynosi ok. 5000 ppm (0,5%) a więc 12 razy więcej niż jest go w atmosferze ziemskiej. Głównym źródłem CO2 w miejscach pracy, nauki i zamieszkania są ludzie, a dokładniej wydychane przez nich powietrze. Dorosły człowiek wydycha przeciętnie ok. 20 litrów dwutlenku węgla na godzinę. Ilość ta wzrasta kilkukrotnie podczas wzmożonego wysiłku.
Następna skrzętnie ukrywana kwestia przez „zielonych” to-to, że tlen u ludzi transportowany przez krew może być przez nią oddany do komórek tylko w obecności CO2. Wartość przy której krew pracuje najsprawniej to 800-1200 ppm, dlatego np. pacjentom niedotlenionym podaje się tlen a potem CO2.
Stężenie CO2 (ppm/%) Efekt oddziaływania na organizm człowieka
1. 350-450 ppm/ 0,035-0,045% Świeże powietrze atmosferyczne, warunki idealne.
2. poniżej 600 ppm/ 0,06% Akceptowalne warunki świeżości powietrza w pomieszczeniach mieszkalnych/biurowych.
3. poniżej 1000 ppm/ 0,1% Wymóg minimum higienicznego, skala Pettenkofera.
4. 1500 ppm/ 0,15% Powietrze odczuwane jako duszne i nieświeże.
5. 2000 ppm/ 0,2% U osób osłabionych i/lub z chorobami układu oddechowego pojawia się kasłanie, czasem również omdlenia i zasłabnięcia.
6. 10 000 ppm/ 1,0% Lekki wzrost częstotliwości oddechów.
7. 15 000 ppm/ 1,5% Maksymalna tolerowana dawka dla osób pracujących w trudnych warunkach, pod kontrolą medyczną, m.in. w browarach, na łodziach podwodnych i statkach kosmicznych. Wdychanie powietrza przez dłuższy czas powoduje łagodny stres metaboliczny, który objawia się przyspieszeniem oddechu i zaburzeniami równowagi kwasowo-zasadowej krwi.
8. 20 000 ppm/ 2,0% Pogłębiony oddech, wzrost częstotliwości oddychania o ok. 50%. Wdychanie powietrza przez dłuższy czas powoduje bóle głowy i uczucie zatrucia.
9. 30 000–40 000 ppm/ 3,0%-4,0% Wzrost trudności oddechowych, występują efekty podobne do działania narkotyków, m.in. osłabienie słuchu, bóle głowy, wzrost ciśnienia tętniczego krwi i przyspieszenie akcji serca.
10. 50 000 ppm/ 5,0% Brak swobody w oddychaniu, dzwonienie w uszach, zaburzenia widzenia. Dwutlenek węgla przybiera ostry zapach zbliżony do zapachu wody sodowej.
11. 70 000-100 000 ppm/ 7,0-10,0% W ciągu kilku minut następuje utrata przytomności.
12. 100 000 ppm i powyżej, 10,0% i powyżej Szybka utrata przytomności, przedłużająca się ekspozycja prowadzi do śmierci przez uduszenie.
Inna kwestia to zawartość pary wodnej w powietrzu (wilgotność względna). Jest ona zależna od wielu czynników i zmienia się w zakresie 0–4%. To jest 100x więcej cząsteczek niż CO2 i to ona, para wodna, ma pewien wpływ na temperaturę powietrza szczególnie w nocy. Jest to szczególnie odczuwane na pustyni gdzie nie ma pary wodnej w atmosferze i następuje stosunkowo szybkie wyziębienie w nocy.
(Def.: wilgotność względną, określającą stosunek ilości pary wodnej zawartej w 1 m³ powietrza, przy określonym ciśnieniu i temperaturze, do ilości pary wodnej nasyconej w tej samej temperaturze i ciśnieniu powietrza.)
Cały więc pomysł gangu Al Gore’a (Al Gore to żyd z ukraińskimi korzeniami) opiera się na pseudonaukowym powołaniu się na „fakt”, że przez 1000 lat stężenie CO2 w atmosferze ziemskiej wzrosło od 180 do 385 ppm a od końca lat ’50 XX wieku koncentracja CO2 w atmosferze wzrosła z 315 ppm do poziomu 385 ppm. To, że wpływ CO2 jest to niedorzeczny idiotyzm, nie ma jak na razie żadnego znaczenia. Państwo polskie – co jest skandalem wołającym o pomstę do Nieba – niestety uczestniczy w „handlu” CO2 i jak na razie nie ma nikogo kto by położył temu kres.
Obecnie – jak można sądzić – mamy trzy trendy robienia ludziom papki z mózgu: CO2, LGBT, ANTYSEMITYZM. Pytanie tylko komu to się może opłacać, bo na pewno nie Polakom i Polsce?
Prawdziwy problem z klimatem (a dokładniej z mikroklimatem) polega na czym innym.
Obłęd “zmiany klimatu” który zatacza coraz szersze granice sięgając rządów państw, to tylko dymanie frajerów przez żydów typu gang Al Gore’a na gigantyczne pieniądze i nic nie ma wspólnego z klimatem. Jest to oszustwo w czystej, krystalicznej postaci.
Wszyscy powtarzają tę zadaną mantrę o „Globalnym Ociepleniu Klimatu” a nikt nie dostrzega efektu cieplarnianego, który rzeczywiście występuje, szczególnie w wielkich miastach (od kilku dekad nasila się w całej Polsce) i odpowiada zań:
1. – melioracja milionów hektarów w wielu państwach i pozbawienie mikroklimatu parowanej wody z setek tysięcy mokradeł i zbiorników wodnych (melioracje na wielką skalę były już w II RP przed 1939 rokiem a za komuny po 1945 roku np. osuszono na Białorusi całe Polesie, które było jednym wielkim mokradłem, “płytkim jeziorem”);
2. – regulacja rzek i likwidacja ich rozlewisk sprowadziła je do okresowych kanałów ściekowych odprowadzających wody kilkakrotnie szybciej niż w przeszłości, powodujących do tego, przy byle deszczu, podtopienia i powodzie;
3. – wstęgi asfaltowych dróg w Polsce (i Europie) działających jak gigantyczne grzałki o temperaturze dochodzącej w lecie do 70!˚C;
4. – postępująca od setek lat wycinka lasów i chaszczy w całej Europie będących naturalnym „buforem czasowym” wilgoci;
5. – wyłożenie w Polsce i Europie setek milionów podwórek kostką brukową, co blokuje uzupełnianie wód gruntowych na gigantycznych obszarach miast i wsi;
6. – itd.
Efekt cieplarniany rzeczywiście prowadzi do pustynnienia środowiska. Dla przykładu, jak są to intensywne zjawiska, świadczy temperatura gruntu pod drzewami stykającymi się konarami (aleja) gdzie w mieście mamy temperatury: 25˚C w słońcu/ 20˚C w cieniu/ 30 ˚C temperatura jezdni asfaltu pod drzewami. Analogicznie, temperatura gruntu bez osłony drzew w mieście: 50˚C w słońcu/ 38˚C w cieniu/ 66˚C temperatura asfaltu!
Na otwartej przestrzeni temperatura asfaltu jest więc nawet o 36˚C wyższa od temperatury asfaltu w słońcu, pod zieloną aleją!
(Dla porównania, typowy adsorber w panelach słonecznych wykonany z blachy miedzianej lub aluminiowej, pokryty zwykłą czarną matową farbą (α⁄ε ≈1), w słoneczny dzień przy Hb = 800 W/m2 osiąga temperaturę równowagi ok. 343 K (70 ˚C). W celu podwyższenia tej temperatury, czyli ilości zaadsorbowanej energii można adsorber pokryć powłokami selektywnymi, dla których α⁄ε ≈ 8,5 (Cu pasywowane NaOH i NaClO2, ta=150÷160 ˚C).)
Reasumując: 50 lat temu deszcze, szczególnie w lecie, występowały jako zjawiska lokalne z parującej lokalnie wody przemieszczanej o kilkadziesiąt kilometrów, zaś obecnie, na deszcz trzeba często czekać w Polsce aż wiatr nagoni wilgotne powietrze i chmury z nad Oceanu Atlantyckiego. Kiedyś, 50 – 60 lat temu, czego jestem świadkiem, w lecie było regułą, że często burze występowały dwa razy na dobę (zwykle po południu i w nocy) a obecnie pada dużo rzadziej i zdarza się, że nie częściej niż raz na dwa trzy tygodnie. Ot i cały problem którego na razie nikt nie dostrzega a co najwyżej żydzi z gangu Al Gore’a starają się doraźnie wycisnąć z gojów na bazie tych anomalii parę szekli pod hasłem “zmiany klimatu” (ponoć sam Al Gore wycisnął z frajerskich gojów kilkanaście miliardów $).
Tak więc pustynnienie środowiska wywołane lekkomyślną działalnością człowieka to jest prawdziwy problem a nie CO2. CO2 nie ma tu żadnego wpływu i znaczenia.
Jako rzetelny przykład do moich powyższych uwag, do „zmian klimatycznych”, niech posłużą zebrane przeze mnie dane średniej miesięcznej temperatury w centrum Warszawy przy ul. Chmielnej 85/87. Dane pobierane były codziennie, automatycznie w systemie budynkowego BMS poprzez czujniki temperatury zewnętrznej o uchybie +/- 0,4 ˚C, o godzinie 8:00 rano, z dokładnością odczytu 1 minuty, na przestrzeni 6 lat, od 2010 do 2015.
Zwracam uwagę czytelnika na rozrzut temperatur dla tego samego miesiąca – na przestrzeni tych 6 lat – sięgający nawet więcej niż 8˚C. Przypomnę, że ci oszuści od „zmian klimatycznych” powtarzają tę swoją mantrę o średnim rocznym wzroście temperatury, na przeciągu 130 lat, o 0,2 ˚C (dwie dziesiąte stopnia Celsjusza!). W rzeczywistości mamy wahania 8,2 ˚C (luty 2010 i 2015) w obrębie czasowym 6 lat!
STYCZEŃ LUTY MARZEC KWIECIEŃ
2010: = -1,9 [ºC]
2011: = 1,4 [ºC]
2012: = +3,7 [ºC]
2013: = -0,2 [ºC]
2014: = +3,0 [ºC]
2015: = +1,9 [ºC]
2010: = -6,9 [ºC]
2011: = -4,0 [ºC]
2012: = -0,7 [ºC]
2013: = -0,3 [ºC]
2014: = -1,6 [ºC]
2015: = 1,3 [ºC]
2010:= 2,4 [ºC]
2011: = -0,5 [ºC]
2012: = 3,8 [ºC]
2013: = 0,4 [ºC]
2014: = 5,9 [ºC]
2015: = 5,2 [ºC]
2010:= 9,0 [ºC]
2011: = 7,7 [ºC]
2012: = 6,5 [ºC]
2013: = 3,7 [ºC]
2014: = 8,3 [ºC]
2015: = 7,5 [ºC]
MAJ CZERWIEC LIPIEC SIERPIEŃ
2010 = 12,5 [ºC]
2011 = 13.7 [ºC]
2012: = 14,8 [ºC]
2013: = 14,6 [ºC]
2014: = 13,3 [ºC]
2015: = 12,9 [ºC]
2010 = 16,9 [ºC]
2011 = 19,2 [ºC]
2012 = 16,6 [ºC]
2013: = 17,0 [ºC]
2014: = 17,1 [ºC]
2015: = 17,0 [ºC]
2010 = 20,8 [ºC]
2011 = 18,7 [ºC]
2012 = 20,2 [ºC]
2013: = 19,5 [ºC]
2014: = 19,0 [ºC]
2015: = 19,4 [ºC]
2010 = 21,2 [ºC]
2011 = 18,5 [ºC]
2012 = 19,4 [ºC]
2013: = 19,9 [ºC]
2014: = 20,9 [ºC]
2015: = 20,8 [ºC]
WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK LISTOPAD GRUDZIEŃ
2010: = 14,8 [ºC]
2011 = 16,4 [ºC]
2012 = 17,6 [ºC]
2013: = 15,2 [ºC]
2014: = 15,2 [ºC]
2015: = 17,5 [ºC]
2010: = 8,0 [ºC]
2011 = 11,8 [ºC]
2012 = 11,4 [ºC]
2013: = 9,4 [ºC]
2014: = 12,4 [ºC]
2015: = 9,4 [ºC]
2010: = +7,0 [ºC]
2011: = +8,6 [ºC]
2012: = +6,4 [ºC]
2013: = +5,0 [ºC]
2014: = +8,80 [ºC]
2015: = +6,6 [ºC]
2010: = +2,7 [ºC]
2011: = -2,6 [ºC]
2012: = +4,6 [ºC]
2013: = +0,7 [ºC]
2014: = +3,5 [ºC]
2015: = +3,1 [ºC]
Jako ciekawostkę podam, że rozkład temperatury w pionie na niewielkiej przestrzeni – odległość między czujnikami 75 m – dochodził do 7 ˚C a w czasie burzy nawet do 15 ˚C.
Wnioski wyciągnijcie Państwo sami, do jakiego stopnia jesteście dymani* przez tych bezczelnych łobuzów, jak np. ten gang Al Gore’a który “na klimacie” uciułał kilka/kilkanaście mld. $ czy też spolegliwych nieuków jak polski rząd co to handluje dwutlenkiem węgla i robi „szczyty” za kilkaset milionów zł. (*Etymologia słowa dymać (wydymać) – robić to samo co robi pszczelarz pszczołom za pomocą dymu, który po wydymaniu pszczół zabiera im wszystek miodek. Cwaniaki „klimatyczne” robią zadymę żeby wydymać podatników na kasę. Jest to więc klasyczne Globalne Dymanie Głupich Gojów a nie żadne „ociepleniu klimatu”.)
Trzeba natychmiast stanąć na drodze tym idiotom! Jak działa „Globalne Zażydzenie Klimatu” pokazuje sprawa Grety Thunberg, sprawa którą żyje świat. Obszczymajtka obszymajtką, ale z tymi wszystkimi dziennikarzami wiadomo jakich mediów dzieje się coś groźnego. Działają na komendę jak pudła rezonansowe, podsuwają im jakieś nierozgarnięte dziecko a oni dyskutują, dyskutują, lansują nowego Kopernika w postaci niedorozwiniętego dziecka, obwożonego jak – nie przymierzając – 130 lat temu ciele z dwoma głowami … nie sprawdziwszy, że tego CO2 (gazu cieplarnianego) jest w atmosferze 0,0411 % a więc 411 cząstek na 1 000 000 cząstek powietrza (4 na 10 000!) i co najciekawsze ten stan się zupełnie nie zmienia od dziesiątków lat od kiedy zaczęto mierzyć ten parametr!
Osobnicy, którzy lansują tezę o „ociepleniu klimatu” z powodu emisji przez człowieka CO2 nie są na pewno głupi. Są natomiast bezczelni, źli i zdeprawowani do szpiku kości. Gang Al Gore’a, albo chce zarabiać na sprzedaży emisji CO2, albo chce zmusić państwa do szukania alternatywnych źródeł energii, albo jedno i drugie.
Co do dyspozycyjnych naukowców, to nie tylko można kupić każdą ekspertyzę, czego dowodem jest niedawne uznanie przez WHO zboczeńców seksualnych przez dyspozycyjnych “naukowców” za normalnych ludzi, ale też co najgorsze można ich straszyć wprost zwolnieniem z pracy wymuszając dowolne „dowody naukowe”. (Ostatnio obserwowaliśmy w Polsce takie praktyki zamykania ostatnim uczciwym naukowcom ust poprzez zawieszani/zwalnianie ich z pracy).
Podsumowując, „ocieplenie klimatu” jest to jedno wielkie kłamstwo które nie ma najmniejszych związków z prawdziwą nauką a jest jej odwrotnością, co starałem się pokrótce wykazać.
P.S. Mam jeszcze ciekawszy materiał na temat samochodu elektrycznego. Na Pana życzenie mogę przesłać.
Neguję to, że Bóg ludzi tresuje, a zatem karze ludzi za grzechy również za życia doczesnego. Jeśli traktować Stary Testament dosłownie, to Bóg stosował te kary dawno temu, bardzo wybiórczo i stosował odpowiedzialność zbiorową. Taka interpretacja jest moim zdaniem nieprawidłowa. Bóg nie karze wszystkich ludzi fizycznie za życia za grzechy. Fizyczne karanie tylko nielicznych, karanie tylko za niektóre grzechy, karanie jednych za grzechy innych, jest sprzeczne z moralnością, którą dał nam Bóg, więc to jest niemożliwe, by Bóg tak karał. Ale nie mam zamiaru się o to spierać. Jeśli Pan tak Boga rozumie, to Pana problem – nie zamierzam Pana wyprowadzać z błędu. Bóg, który tak by karał, byłby Bogiem złym, tak jak każdy rodzic, który tresuje swoje dzieci karami i nagrodami, jest złym rodzicem. Stary Testament nie jest podręcznikiem pedagogiki i dowody z niego w tym temacie są tak samo nic nie warte, jak jakiekolwiek dowody biologiczne, zaprzeczające teorii ewolucji, bo nie jest też podręcznikiem biologii. Więc zalecam uzasadnianie swoich twierdzeń dotyczących pedagogiki w oparciu o jakieś obiektywne, naukowe badania, o jakieś opracowania pedagogów. Starym Testamentem można się posługiwać, uzasadniając kwestie teologiczne.
Bóg za dobre wynagradza, a za złe karze, co się okaże na Sądzie Ostatecznym. Wynagrodzi na każde dobro i ukarze za każdy niezmyty grzech – wszystkich bez wyjątku ludzi – i nie będzie karał jednych za grzechy innych. W życiu doczesnym tak się nie dzieje.
Kary i nagrody utożsamiam z tresurą i to solidnie uzasadniam. Kary i nagrody służą temu, by dziecko wytresować – wdrukować mu określone zachowanie. Tresura służy temu, by wytworzyć odruchy warunkowe. Kij i marchewka, to zawsze równoprawne metody tresury. Dają lepsze lub gorsze skutki, ale intencją jest tresura, czyli wytworzenie u dziecka nawyku behawioralnego – tłumaczenie i zrozumienie są drugorzędne. Chodzi o to, by wyhodować niewolnika, który działa bezmyślnie. Tu dokładnie to tłumaczę: https://www.salon24.pl/u/gps65/875741,kary-i-nagrody-w-wychowaniu-dzieci
Odrzuca Pan prawdę zawartą w Starym Testamencie z autorskim komentarzem, że to “bajdy i przenośnie”. Wiarę w opisane tam wydarzenia nazywa Pan “wyjątkowo obrzydliwą i godną pogardy moralnością”. Kościół naucza tych treści w kościołach, na rekolekcjach i konferencjach, a Pan je odrzuca, jako bajdy i obrzydliwe wierzenia godne pogardy (sic!).
Kościół założony przez Jezusa Chrystusa to już czasy Nowego Przymierza i Nowego Testamentu. Matka Boża i Jej słowa nie należą do Starego Testamentu (bajd i przenośni). Zapinio zacytował Panu fragment objawienia z Akita, które Kościół katolicki po wnikliwych badaniach ogłosił za prawdziwe. Matka Boża mówi tam do nas takie słowa: Moja kochana córko, wsłuchaj się uważnie w to, co mam ci do powiedzenia. Powiesz to swemu przełożonemu. Powiedziałam ci już, że jeżeli ludzie nie zaczną pokutować i nie poprawią się, Ojciec ześle na ludzkość straszliwą karę. Będzie to kara większa niż potop, nieporównywalna z niczym, co widział świat.
Czy uważa Pan, że Kościół się pomylił i wprowadza ludzi w błąd co do prawdziwości tego objawienia? Czy wiarę w te słowa Matki Bożej i zapowiedź kary również uważa Pan za coś obrzydliwego i godnego pogardy?
Twierdzi Pan, że Bóg, który by tak karał, byłby Bogiem złym. Jeżeli Kościół ma rację i słowa Matki Bożej są prawdziwe, Pan bluźni przeciw Bogu, oskarżając Boga o to, że jest zły, co przy okazji jest herezją. Jeżeli zaś Pan ma rację, to znaczy, że Kościół wprowadza wszystkich katolików w błąd. Czy jest Pan pewien, że to Pan ma rację, a Kościół błądzi?
Pan w swoim profilu napisał, że jest katolikiem. Jak pogodzić tę deklarację z tym, że głosi Pan rzeczy sprzeczne z Kościołem?
Pana uzasadnienie jest obszerne, ale nie jest solidne.
Być może Kościół się myli, ale moim zdaniem to raczej Pan się myli. Moim zdaniem zbiorowa kara w postaci jakichś katastrof, czy nieszczęść, zsyłana na wszystkich równo, bez względu na indywidualne czyny, zsyłana raz na wiele pokoleń, zsyłana na ludzi żyjących, za grzechy poprzednich pokoleń, to jest zło. Jeśli Pan uważa, że tak postępuje Bóg, to niech Pan sobie tak myśli, nie mam zamiaru Pana wyprowadzać z błędu. Jeśli uważa Pan, że Bóg katolicki jest mściwym zwyrodnialcem zsyłającym na ludzi plagi, to mogę się zgodzić, że nie jestem katolikiem zgodnym z Pana definicją. Rodzic, który by tak karał dzieci, na pewno postępuje wyjątkowo źle.
Ale moje twierdzenia są dużo silniejsze. Rodzic, który ukarze jedno dziecko, czymś, co wywoła jego kalectwo czy śmierć, za wielokrotne, nieukarane złe czyny drugiego dziecka, jest wyjątkowo niesprawiedliwym, niemoralnym i zwyrodniałem człowiekiem. Mogę się zgodzić, że to nie będzie tresura, bo oczywiście takie działanie nic nie da, a tresura jednak działa. Ale złym rodzicem będzie też taki, który będzie bardziej sprawiedliwiy – który, karze każde dziecko i zawsze po zabronionym czynie, czyli tresuje. To będzie tresura, która jego dzieciom zaszkodzi. To znaczy to zadziała, dzieci zostaną wytresowane, ale ta tresura utrudni im samodzielne życie – szczególnie w dzisiejszym bardzo zmiennym świecie, w którym trzeba być elastycznym, ciągle się uczyć i wszystko rozumieć, w którym odruchy warunkowe korzystne w jednej sytuacji staną się balastem w innej.
Czołgiście trzeba tresurą wytworzyć odruchy warunkowe, by dobrze walczył w czołgu, ale te jego odruchy będą szkodliwe w samolocie czy łodzi podwodnej. A odruchy warunkowe, które nabędą ci w łodzi i samolocie, będą szkodliwe dla nowych technik walki, których jeszcze nie znamy. Żołnierzy trzeba tresować karami i nagrodami, bo ich szkolimy na kilka pierwszych minut wojny. Jeśli zrobimy to samo z własnymi dziećmi, to im zawsze zaszkodzimy. Ale jeśli będziemy karać niesprawiedliwie, wybiórczo, nieadekwatnie do błędów, tak jak Pan uważa, że karze Bóg, to nie wytresujemy, ale zaszkodzimy jeszcze bardziej, bo wychowamy psychiczny wrak człowieka, który nawet na żołnierza się nie nada.
Proponuję odrobinę logiki. Ja w pełni zgadzam się ze stanowiskiem Kościoła. Pan ma odmienne stanowisko niż moje i Kościoła. Jeśli Pana zdaniem ja się mylę, to Pana zdaniem myli się również Kościół.
Zatem, skoro według Pana Kościół i ja mylimy się, a Pan ma rację, w oczach Kościoła jest Pan heretykiem, negującym prawdziwość Słowa Bożego. Pan sobie wymyślił nowego własnego boga, posłusznego mniemaniom swojego intelektu i swojego sumienia. Pan tworzy tylko iluzję tego, że jest to ten sam Bóg, o którym mówi Kościół katolicki.
W swojej notce na samym początku pisze Pan słusznie, że wychowanie to kształtowanie człowieka, w tym kształtowanie moralne. Moralność jest przede wszystkim pochodną wyznawanej religii i wynikających z niej nakazów etycznych. Ponieważ wymyślona przez Pana moralność (niezbędna do obrony tzw. wychowania bezstresowego) nie pasuje do religii katolickiej, odrzuca Pan nauczanie Kościoła i tego Boga, o którym Kościół naucza.
Karzącego Boga nazwał Pan teraz “mściwym zwyrodnialcem”. A jak ocenia Pan nagrodę, jaką Bóg obiecuje człowiekowi, gdy ten dostąpi łaski zbawienia, czyli Królestwo Boże i szczęście wieczne? Bóg zachęca nas tą nagrodą, dając nieustanną nadzieję, abyśmy trudzili się, żeby tę nagrodę otrzymać. Skoro według Pana kary i nagrody to zawsze tresura behawioralna, hodowanie ludzi jak bydło, to nagroda nieba zapowiedziana w Ewangelii oznacza, że Jezus obietnicą tej nagrody traktuje ludzi jak bydło, tak?
Bóg obiecuje nam życie wieczne po śmierci w zamian za dobre czyny, a gdy będziemy grzeszyć i tych grzechów za życia nie zmyjemy, to czeka nas wieczne potępienie. Bóg sprawiedliwie nas osądzi na Sądzie Ostatecznym – każdego z osobna, indywidualnie, za nasze czyny, a nie cudze. Temu nie przeczę. To nie jest tresura. Tresura jest wtedy gdy kara lub nagroda spotyka nas fizycznie tuż po danym czynie. Taka tresura służy wytworzeniu bezmyślnych odruchów. Tak wychowują dzieci niektórzy rodzice. To jest złe.
Przeczę tylko temu, że Bóg stosuje odpowiedzialność zbiorową, zsyłając na ludzi plagi, które powodują nieszczęścia wszystkim tak samo, bez względu na ich indywidualne czyny. Przeczę tylko temu, że Bóg nas tresuje, a zatem karze za grzechy fizycznie powodując, że bezmyślnie boimy się czynów, które czujemy jako nieprawidłowe.
Uważam, że należy w wychowywaniu naśladować Boga – trzeba dziecko uczyć i tłumaczyć co jest słuszne i dobre, co jest prawidłowe, jakie są skutki jakich działań. Nie karzemy i nie nagradzamy fizycznie, tak jak Bóg, a tylko tłumaczymy dziecku, że jeśli będzie działać prawidłowo, to sobie w dorosłym życiu poradzi, spotka je nagroda w postaci szczęśliwego i dobrego życia. A gdy będzie robić źle, gdy nie będzie korygować swoich błędów, to w dorosłym życiu spotka je kara i może sobie nie poradzić, nie przeżyć, może popaść w nieszczęścia. Nie powinniśmy tresować dzieci, tak jak i Bóg nas nie tresuje.
Jeśli Pan uważa inaczej, to proszę wskazać nie w Starym Testamencie, ale w realnym świecie, w swoim życiu, życiu jakiegoś znajomego, czy w historycznie znanych katastrofach od czasów działania Chrystusa na Ziemii, przypadki plag, które były karą Boga. Jeśli takich nie ma, to proszę wyjaśnić dlaczego od 2000 lat Bóg nikogo nie ukarał, mimo że ludzie grzeszą na potęgę i znamy historycznie wiele grzechów wielu ludzi.
Podsumowanie. Dyskurs teologiczny na poziomie dyskusji Prosiaczka z Kubusiem pod Wielkim Drzewem.
Ja żadnego dyskursu teologicznego nie prowadzę. Moja notka jest o wychowywaniu dzieci – to nie ma związku z teologią. Dyskusje Prosiaczka z Kubusiem są bardzo pouczające i śmiało można je wykorzystywać w wychowywaniu dzieci.
Cieszę się, że Pana poglądy ewoluują w dobrą stronę. Wyżej pisał Pan – Kary i nagrody w wychowaniu to zawsze tylko i wyłącznie tresura – a teraz okazuje się, że nie zawsze. Muszą zajść dodatkowe okoliczności, tj. wymierzenie kary lub przyznanie nagrody tuż po danym czynie. Zwłoka czasowa powoduje, że to już nie jest tresura ;-)
Oczywiście, zgadzam się, że trzeba dziecko uczyć i tłumaczyć, co jest słuszne i dobre. Absolutnie! Zgadzam się również z Panem, że w wychowywaniu należy naśladować Boga. Niestety, nie zgadzam się z Pana negowaniem kar i nagród i zrównywaniem tego do tresury bydła, bo Pan tym negowaniem sam sobie zaprzecza. Bóg bowiem za dobre nas wynagradza, a za złe karze. Gdyby był Pan konsekwentny, za tezą, że trzeba naśladować Boga, powinna iść teza, że można stosować kary i nagrody, bo Bóg je stosuje, a Pan głosi coś przeciwnego do tego, co napisał jedno zdanie wcześniej.
Cały czas piszę o relnym świecie. W Starym Testamencie też mamy realny świat, tylko z przeszłości. Pan tę dawną przeszłość traktuje jako “bajdy i przenośnie” i z Pana wypowiedzi wynika, że historia realnego świata zaczyna się dla Pana od przyjścia Chrystusa na świat. Moje życie i moich znajomych, to też będzie przeszłość, co nie umniejsza w żaden sposób realności tego świata i zaistniałych wydarzeń.
Ja nie raz zostałem już ukarany za moje grzechy. Daję słowo. Jako karę otrzymałem ciężki krzyż, będący skutkami moich grzechów i muszę go dźwigać do dzisiaj. Te kary i krzyż są dla mnie błogosławieństwem od dobrego Boga, bo pomogły mi zerwać z grzechem i nawrócić się ku dobru, zbliżyć do Boga, zaprzeć się starego człowieka i narodzić na nowo do lepszego życia. Te kary i doświadczenia dzieją się za mojego życia doczesnego, a nie na Sądzie ostatecznym. Napisał Pan wcześniej – uwierzę Panu na słowo – więc proszę uwierzyć, że Bóg ukarał mnie za grzechy w życiu doczesnym dla mojego dobra, a nie po to, aby mnie tresować jak bydło.
Gdyby jednak Pan nie dotrzymał słowa i mi nie uwierzył, co będzie dość zrozumiałe, bo trudno tak w ciemno ufać anonimowemu rozmówcy na forum internetowym, podam inne przykłady Bożej kary i tego, że od czasów Chrystusa są one w naszym życiu codziennością. To jest nieprawda, co Pan napisał, że od 2000 lat Bóg nikogo nie ukarał. Bóg karze nas choćby siłami natury, gdy człowiek przeciwko nim występuje. Gdy matka grzeszy brakiem troski o dziecko w swoim łonie i na balangach ćpa lub upija się, rodzi się jej z tego powodu okaleczone dziecko. Ona i dziecko ponoszą potem razem ciężar jej grzechów, choć to dziecko niczemu nie jest winne. Leń, albo nałogowy palacz lub pijak, albo człowiek grzeszący obżarstwem, zostają ukarani różnymi chorobami ciała i duszy, cierpieniem i często skróceniem życia. Przykłady takie można mnożyć. Kara Boża może mieć również charakter ponadnaturalny, czyli nadprzyrodzony. Na skutek pozornie niewinnej zabawy w wywoływanie duchów lub jakiejś zabawy we wróżby, które są grzechem, bo Bóg tego kategorycznie zabrania, człowiek może zostać ukarany opętaniem przez demony. Tutaj świadectwo nawróconej wiedźmy z serialu Klan. Karą duchową wymierzoną przez Boga człowiekowi za życia może być odebranie mu rozumu, radości, nadziei, a nawet zupełnej wiary w Boga i oddanie człowieka całkowicie w ręce szatana.
Inny przykład świetnie znanej wszystkim zbiorowej Bożej kary w czasach współczesnych to II wojna światowa. Tak, tak… Matka Boża w Fatimie ją zapowiedziała jako karę za grzechy: Gdy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie. Będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego.
O karach jest mowa również w Nowym Testamentem, nie tylko w Starym. Na przykład: Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. (Hbr 12) Ma Pan tutaj czarno na białym, o czym zaświadcza św. Paweł, że Bóg karze ludzi różnymi trudnymi doświadczeniami. A kolejny fragment dotyczy już stricte tematu Pana notki, czyli WYCHOWANIA:
Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi.
Jak Pan chyba widzi, Pańskie wywody o karach są sprzeczne z Ewangelią i faktami.
Czy nadal upiera się Pan, że Bóg nikogo od 2000 lat nie ukarał? Dałem swoje świadectwo, że ukarał, inni ludzie o tym zaświadczają, Matka Boża w Fatimie, nawet w Ewangelia wręcz wymaga, aby ojcowie karnie wychowywali swoje dzieci, bo inaczej staną się dziećmi nieprawymi. Pan mówi coś kompletnie sprzecznego i niedorzecznego. Pan wymyślił sobie własną moralność i własnego wirtualnego boga, a o tym realnym karzącym Bogu mówi bluźnierswa, że to “mściwy zwyrodnialec”, że czyni źle, że takimi karami tylko tresuje się ludzi i hoduje jak bydło. Odrzucił Pan wcześniej Stary Testament, odrzucił orzeczenia Kościoła ws. objawień w Akita, głosi herezje o złym Bogu. Te bluźnierstwa i herezje prowadzą Pana prosto do piekła.
Ale tak się składa, że mamy dzisiaj Święto Bożego Miłosierdzia. Ani Pan, ani ja, nie planowaliśmy dzisiaj o tym rozmawiać, a widać, że miłosierny Bóg podaje Panu pomocną dłoń, żeby Pan przejrzał na oczy i dostrzegł swój błąd. To jest łaska, której oczywiście nie ma żadnego obowiązku przyjąć. Po Bożym miłosierdziu kroczy jednak Jego sprawiedliwość, czyli kara (tak mówi Pismo), więc to super okazja aby z tej łaski i miłosierdzia skorzystać. Reszta jest teraz w Pana rękach.
Szczęść Boże!
Dowód anegdotyczny się nie liczy. Zalecam trzymać jakiś minimalny poziom dyskusji. https://pl.wikipedia.org/wiki/Dow%C3%B3d_anegdotyczny
OK, wierzę Panu na słowo. Wierzę, że Pański bóg ukarał fizycznie te tysiące grzeszących matek, zsyłając na ich dzieci kalectwo. Wierzę też, że ukarał setki tysięcy matek kalectwem ich dzieci, mimo że nic złego nie zrobiły. Wierzę, że milionów za grzechy nie ukarał. Wierzę, że Pan w to wierzy. Pana wiara, Pana problem. Ja w takiego boga nie wierzę. Nie wierzę w boga, który karze dzieci za winy matek.
Pana bóg się pulta, działa chaotycznie, losowo, na oślep, zsyła wybiórczo nieszczęścia jakoby za karę. Ale ten okrutny, szalony bóg, działający wybiórczo, losowo, zbiorowo, jest jakoby dobry i sprawiedliwy. Na tym polega jego boska sprawiedliwość – na chaosie, bezsensownym, okrutnym, szalonym, wybiórczym, niekonsekwentnym, głupim, działaniu. I Pan chciałby bym tego Pana boga naśladował w karaniu? Jeśli miałbym naśladować, to gdy ktoś mi zawini, powinienem kupić sobie karabin, wyjść na ulicę i strzelać na oślep.
Więc nie przyjmuję jako argumentu w stosunku do tez dotyczących pedagogiki, tego jak wychowywać dzieci, tego jak Pan rozumie zachowanie się Pańskiego żydowskiego boga. Ja będę naśladował mojego, katolickiego Boga, który nie jest szalony, okrutny i niesprawiedliwy.
“poziom dyskusji” to jest abstrakt, niemierzalne. Znam się na metrologii i nawet byłem na PW/Elektrycznym zwolnimy jako jedyny na wydziale z końcowego egzaminu u prof. Czajewskiego.
Co do Wikipedii to jest to żydowskie narzędzie do tumanienia (patrz hasło Jedwabne) i nie stanowi żadnej wyroczni, przynajmniej dla mnie.
Miło mi odnotować, że znowu się zgadzamy :-) Jesteśmy zgodni co do tego, że wierzymy w dwóch zupełnie różnych Bogów. Zobaczymy, który z nich okaże się mocniejszy ;-)
“Katolicki Bóg” nie był zydowski tylko do Soboru II. Od kiedy KK pozwolił wydawac i czytać Stary testament wiernym,( przedtem Biblię mogło sprzedawać tylko na Nowym Świecie Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne). mogli sie przekonac, że ich Bog bez zadnej wątpliwosci jest żydowski. Obecnie KK podkresla to nieustannie. JP II uswiadomił nas o starszych braciach w wierze. Sanhedryn wprowadzajac chrześcijaństwo dla doraźnego celu zniszczenia Rzymu, myślał na tysiaclecia i skutki tego oglądamy na wlasne oczy teraz.
Od czasów gdy na Ziemii działał Chrystus, nastąpił podział – żydzi wierzą w okrutnego, niesprawiedliwego, sadystycznego, starotestamentowego boga, który losowo zsyła na ludzi plagi, a Chrześcijanie wierzą w Jezusa jako Boga, który żadnych plag losowo na nie zsyła. Więc nie ma się co dziwić, że wierzymy w różnych bogów, bo to powszechne.
Fajny argument! A Wikipedii napisali co to dowód anegdotyczny, a więc możemy te błędy poznawcze stosować, bo to żydowskie narzędzie tumanienia. Wątpię by Kubuś Puchatek takiego argumentu użył.
Rząd PiS wprowadził nakaz zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych. Służyć do tego mogą np. maseczki lub chusty.
W związku z tym Pracownia “Estymator” sprawdziła jak nakaz ten oceniają Polacy. Wyniki badania opublikował prorządowy tygodnik „Do Rzeczy”.
Aż 75,6 proc. badanych stwierdziła, że nakaz zakrywania nosa i twarzy jest to dobrą decyzją.
Zaledwie 7,8 proc. ankietowanych oceniła, że rozwiązanie takie było złe.
Natomiast 16,6 proc. badanych wybrało odpowiedź „ani dobrze, ani źle”.
Te 75,6 proc. badanych to typowe polactwo…nażreć się, nachlać, grilla w lesie zrobić, auto kupić za 2000 zł, kredyt wziąć i pojechać do Hurgady…potem spłacać…a zapomniałem ! obowiązkowo Smartfon trzeba mieć i Pejsbuka.
Ciekawe czy gdyby powtórzyły się czasy Powstania Kościuszkowskiego, kto z polactwa stawiał by kosy na sztorc ? A gdyby tak trzeba było iść do Powstania Warszawskiego to Pan by poszedł Panie PORUSZYCIEL…bo ja bym poszedł…
Niech Pan nie broni polactwa…już Cesarz Bismark powiedział, że dla Polaków można zrobić wiele ale z Polakami nic…
Tylko prawda Nas wyzwoli Panie Poruszyciel…Pan kiedyś to cytował, więc niech się Pan nie denerwuje i nie obraża. Ja wiem że nie ma nic gorszego jak Prawda, ale polactwo nie zna prawdy, nie dąży do Prawdy i dlatego zasługuje na miano polactwa….
Nie chcę się wcinać, ale…
To akurat Aleksander Ignacy Wielopolski.
Natomiast O. Bismarckowi przypisywane jest inne:
Otto von Bismarck
Bardzo dziękuję za korekteę. Pozdrawiam.
I to takie wnioski Pan wyciąga i lży Polaków na podstawie żydowskich badań? Dla kogo Pan pracuje?
Dzisiaj jest Niedziela Miłosierdzia Bożego, więc skorzystaj Dobry Człowieku z szansy do opamiętania i zaprzestania wypisywania herezji.
Tu wyciąg z Dzienniczka Świętej Siostry Faustyny Kowalskiej na temat “kary Bożej”.
Przeczytaj, proszę Panie Bracie.
ŚW. FAUSTYNA MODLI SIĘ ZA POLSKIE MIASTO, NA KTÓRE PAN JEZUS MIAŁ ZESŁAĆ SŁUSZNĄ KARĘ
+ Pewnego dnia powiedział mi Jezus, że spuści karę na jedno miasto, które jest najpiękniejsze w Ojczyźnie naszej(przypuszcza się, że miała to być Warszawa). Kara ta miała być – jaka Bóg ukarał Sodomę i Gomorę. Widziałam wielkie zagniewanie Boże i dreszcz napełnił, przeszył mi serce. Milczeniem modliłam się. Po chwili powiedział mi Jezus: Dziecię Moje, łącz się ściśle w czasie Ofiary ze Mną i ofiaruj Ojcu Niebieskiemu Krew i rany Moje na przebłaganie za grzechy miasta tego. Powtarzaj to bez przestanku przez całą Mszę św. czyń to przez siedem dni. – Siódmego dnia ujrzałam Jezusa w obłoku jasnym i zaczęłam prosić, ażeby Jezus spojrzał na miasto i na kraj nasz cały. Jezus spojrzał się
łaskawie. Kiedy spostrzegłam życzliwość Jezusa, zaczęłam Go błagać o błogosławieństw. Wtem rzekł Jezus: Dla ciebie błogosławię krajowi całemu – i uczynił duży znak krzyża ręką nad Ojczyzna naszą. Radość wielka napełniła duszę moją widząc dobroć Boga. (Dz 39)
DUSZA UFAJĄCA PANU MA WIELKĄ SIŁĘ
W pewnej chwili powiedział mi Pan: – córko Moja, ufność i miłość twoja krępują sprawiedliwość Moja i nie mogę karać, bo mi przeszkadzasz. o, jak wielka ma siłę dusza pełna ufności. (Dz 198)
KARY BOŻE TEŻ SĄ ZNAKIEM MIŁOSIERDZIA
O Boże mój, nawet w karach, którymi dotykasz ziemię, widzę przepaść miłosierdzia Twojego, bo karząc nas tu na ziemi, uwalniasz nas od kary wiecznej. Ciesz się wszelki stworzenie, ponieważ ty jesteś bliższe Boga w Jego nieskończonym miłosierdziu niżeli niemowlę w sercu matki. O Boże, Któryś jest sama litością dla największych grzeszników, szczerze pokutujących; im większy grzesznik, tym ma większe prawo do miłosierdzia Bożego. (Dz 423)
ŚW. FAUSTYNA WIDZĄC MATKĘ BOŻĄ BOLESNĄ OSŁANIAJĄCĄ POLSKĘ PRZED KARAMI BOŻYMI, POMNAŻA SWOJE OFIARY W INTENCJI GRZESZNEJ OJCZYZNY
+ Wrzesień. – Pierwszy piątek. Wieczorem ujrzałam Matkę Bożą, z obnażoną piersią i zatkniętym mieczem, rzewnymi łzami płaczącą i zasłaniała nas przed straszną karą Bożą. Bóg chce nas dotknąć straszną karą, ale nie może, bo nas zasłania Matka Boża. Lęk straszny przeszedł przez moją duszę, modlę się nieustannie za Polskę, drogą mi Polskę, która jest tak 38
mało wdzięczna Matce Bożej. Gdyby nie Matka Boża, na mało by się przydały nasze zabiegi. Pomnożyłam swoje wysiłki modlitw i ofiar za drogą Ojczyznę, ale widzę, że jestem kroplą wobec fali zła. Jakże kropla może powstrzymać falę? O, tak. Sama z siebie kropla jest niczym, ale z Tobą Jezu, śmiało stawię czoło całej fali zła i nawet piekłu całemu, Twoja wszechmoc wszystko może. (Dz 686)
GRZESZNIKÓW
[Niech pokładają] nadzieję w miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść miłosierdzia Mojego. Córko Moja, pisz o Moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do Mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam, łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do Mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu Swoim. Napisz: nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi miłosierdzia Mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości Mojej…(Dz 1146)
POSAŁANNICTWEM ŚW. FAUSTYNY GŁOSZENIE MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
Kiedy raz zapytałam P. Jezusa, jak może znieść tyle występków i różnych zbrodni nie karze ich, odpowiedział mi Pan: – na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia, ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia Mego. Córko Moja, sekretarko Mojego miłosierdzia, nie tylko cię obowiązuje pisanie i głoszenie o Moim miłosierdziu, ale wypraszaj im łaskę, aby i oni uwielbili Moje miłosierdzie.(Dz 1160)
DLACZEGO ZBUNTOWANI ANIOŁOWIE OD RAZU ZOSTALI UKARANI?
Dzień drugi. Kiedy rozważałam grzech aniołów i natychmiastową ich karę, zapytałam Jezusa, dlaczego aniołowie natychmiast po grzechu zostali ukarani? Usłyszałam głos: dla głębokiego poznania Boga, nikt z ludzi na ziemi nie ma takiego poznania Boga, chociażby był wielki święty, jakie ma anioł. Lecz dla mnie nędznej okazałeś się Boże miłosiernym i to tylekroć razy, nosisz mnie w łonie miłosierdzia Swego i zawsze mi przebaczasz, kiedy Cię błagać będę sercem skruszonym o przebaczenie.(Dz 1332)
DUSZE WYBRANE PODTRZYMUJĄ W ISTNIENIU ŚWIAT, JAK ŚW. FAUSTYNA POLSKĘ
Widziałam gniew Boży ciążący nad Polską. I teraz widzę, że jeśliby Bóg dotknął kraj nasz największymi karami, to byłoby to jeszcze Jego wielkie miłosierdzie. bo by nas mógł ukarać wiecznym zniszczeniem za tak wielkie występki. Struchlałam cała, jak mi Pan choć trochę uchylił zasłony. Teraz widzę wyraźnie, że dusze wybrane podtrzymują w istnieniu świat, aby się dopełniła miara.(Dz 1533)
PAN JEZUS WYSŁAŁ ŚW. FAUSTYNĘ, BY PRZYPOMNIAŁA ŚWIATU JEGO MIŁOSIERDZIE
Dziś usłyszałam słowa: w Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć przytulając ją do Swego miłosiernego Serca. Kar używam kiedy mnie sami zmuszają do tego, ręka Moja niechętnie bierze za miecz sprawiedliwości; przed dniem sprawiedliwości posyłam dzień miłosierdzia. Odpowiedziałam: O mój Jezu, Ty Sam przemawiaj do dusz, bo moje słowa są bez znaczenia. (Dz 1588)
NIESKOŃCZONA DOBROĆ BOŻA W STWORZENIU LUDZI
Boże, Któryś z miłosierdzia Swego powołać raczył z nicości do bytu rodzaj ludzki. Z hojnością go obdarzyłeś naturą i łaską. Lecz dobroci Twojej, jakby to nie dosyć. – Ty Panie w miłosierdziu Swoim dajesz nam, życie wiekuiste. Przypuszczasz nas do Swego szczęścia wiekuistego i dajesz nam udział w Swym życiu wewnętrznym, a czynisz to jedynie z miłosierdzia Swego. Tak nas darzysz łaską Swoją, jedynie dlatego, żeś dobry i pełen miłości. Nie byliśmy Ci potrzebni wcale do szczęścia Twego, ale Ty Panie, chcesz się podzielić własnym szczęściem z nami. Lecz podczas próby nie wytrwał człowiek; mógłbyś go ukarać, jak Aniołów wiecznym odrzuceniem, ale tu wystąpiło miłosierdzie Twoje i wzruszyły się wnętrzności Twoje litością wielką i przyrzekłeś Sam naprawić nasze zbawienie. Jest to niepojęta przepaść Twojej litości, żeś nas nie ukarał, jak na to zasłużyliśmy; niech będzie uwielbione miłosierdzie Twoje o Panie; całe wieki wysławiać je będziemy. I zdumieli się Aniołowie nad wielkością miłosierdzia, któreś okazał ludziom. . .(Dz 1743)
>żydzi wierzą w okrutnego, niesprawiedliwego, sadystycznego, starotestamentowego boga, który losowo zsyła na ludzi plagi
nie znam sie na zydach kompletnie. wlasciwie gdyby nie chrzescijanstwo, mogliby dla mnie byc i papuasami, eskimosami itp. na jakiej podstawie pan twierdzi, to cos pan powiedzial? pytam, bo mnie to zaciekawilo.
dzieki. z tego wszystkiego wynika, ze konieczna i wystarczajaca jest prawdziwa modlitwa. prawdziwy zwiazek z bogiem. prawdziwe mu zawierzenie. prawdziwe swiadectwo o nim. nie wynika z tego, ze bog jest sadysta karzacym, bo jest lasy na modlitwy. odwrotnie. on jest, ty sie wyksztalcasz. a sposob podany.
To nie są żadne żydowskie badania. To jest realna ocena jak Polacy dali się upodlić i ubezwłasnowolnić za błyskotki od 1989 roku. Gdzie Pan wtedy był ?
Uważam, że przesadza Pan. Jest Pan przeraźliwie monotematyczny i schematyczny. Nigdy jeszcze nie było tak intensywnej propagandy. Omawialiśmy nie raz już ten wątek. Zbyt łatwo wrzuca Pan wszystkich do jednego wora.
Powstanie Warszawskie było częścią planu Burza, a on był rezultatem pomylenia interesu polskiego z interesem fałszywych sojuszników. Byliśmy już sprzedani przez USA i Wielką Brytanię Sowietom. Wyrosłem na kulcie bohaterstwa tych chłopaków i zawsze będę czcić ich heroizm, lecz jest aspekt wojskowy i wątek braku broni.
Cytat: “aspekt wojskowy i wątek braku broni”…to sprawa drugoplanowa i to prawda ale nadrzędną sprawą jest chęć oddania życia za Ojczyznę. Polactwo nie myśli tymi kategoriami. A jakimi myśli to napisałem powyżej…
Drogi Panie z takimi Polakami, to nie byłoby Rzeczypospolitej jako mocarstwa europejskiego. Sprawą nadrzędną jest zabić wroga i samemu nie dać się zabić. Nie będę już rozmawiał na ten temat, bo robimy to pod wpisem o wychowaniu, a rozwijanie innych wątków jest trollowaniem
A konkretnie jaką herezję napisałem?
Żydzie wierzą, że Torze zawarte są autentyczne, historyczne fakty. Z nich wynika, że ich bóg postępował okrutnie, niesprawiedliwie i sadystycznie zsyłając na ludzi losowo plagi i katastrofy.
Tu jeden Dobry Człowiek zrobił przejrzyste zestawienie:
Poruszyciel
17 kwietnia 2020 godz. 11:27 – w odpowiedzi do: GPS 20:53
Poruszyciel
18 kwietnia 2020 godz. 21:47 – w odpowiedzi do: GPS 20:01
Poruszyciel
19 kwietnia 2020 godz. 16:26 – w odpowiedzi do: GPS 01:47
Nawet w:
GPS
19 kwietnia 2020 godz. 21:48 – w odpowiedzi do: DelfInn 21:01
bluźnisz Pan pisząc “Z nich wynika, że ich bóg postępował okrutnie, niesprawiedliwie i sadystycznie zsyłając na ludzi losowo plagi i katastrofy.”
Ich Bóg to Bóg. Bóg Ojciec. I Duch Święty i wymieniony kilka razy w ST o czym pisał wielokrotnie i mówił ks. prof. Waldemar Chrostowski. I Syn Boży pod rożnymi tytułami tamże w ST.
Człowieku opamiętaj się. Dzisiaj jest Niedziela Miłosierdzia Bożego, więc skorzystaj z szansy do nawrócenia i zaprzestania wypisywania kolejnych bluźnierstw i herezji. Jeszcze dwie godziny masz.
Komunikat techniczny. Nie dopuściłem do dwóch komentarzy Kwala i Delfina. Delfina za knajacki język i za ad personam. Proszę Panów o przerwanie tej nawalanki, pod tym postem.
przeciez to byl cytat. a jezyk calkiem polski i nie knajacki w kontekscie wypowiedzi. co ty, zakon tu montujesz? opanuj sie czlowieku.
hm… jak to szlo? bo ta wladza, ktora masz jest dana z gory. no… ja bym sie bal :), ale tobie to zajelo jeno godzinke…
to jest tryb edycji. znikly guziory. czaary jakies :) wkleje linka, moze przejdze
http://delfin.neon24.pl/post/96612,cywilizacja-polska
Pan wyciął z kontekstu moją wypowiedź. Ja nie twierdzę, że Bóg zsyła na ludzi plagi losowo, postępując tym samym okrutnie, niesprawiedliwie i sadystycznie, ja tylko twierdzę, że tak uważają ci, którzy rozumieją Torę dosłownie, jako historyczną relację. Moim zdaniem bluźnią ci, którzy uważają, że Bóg do dziś ludzi karze zsyłając katastrofy. Bluźnią ci, którzy uważają, że Bóg powoduje kalectwo dziecka za grzechy matki. Jeśli Pan tak uważa, to Pan bluźni i powinien się Pan opamiętać.
Niemniej te bluźnierstwa są tu nie na temat, bo nijak nie dowodzą tego, że należy dzieci wychowywać poprzez bicie ich, co Pan zaleca. Pan zaleca niemoralne metody wychowawcze. Kary i nagrody jako metoda wychowawcza uszkadzają dziecku mózg i powodują duże szkody psychiczne, co jest naukowo dowiedzione i kompletnie nie ma znaczenia, w jakiego Boga się wierzy rodzic, czy okrutnego i szalonego, czy dobrego i sprawiedliwego.
Ten komentarz jest nie na temat – to jakieś pomylenie notek. Jak ma on związek z wychowaniem dzieci?
Ks. Krzysztof Różański w tym artykule: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2009/Przewodnik-Katolicki-30-2009/Wiara-i-Kosciol/Kara-boska napisał dokładnie, identycznie wszystko tak jak i ja uważam i powyżej pisałem w komentarzach. Jeśli moje twierdzenia to bluźnierstwo i herezja, to również temu księdzu należy to samo zarzucić, gdy pisze: “Nie mogę się nadziwić pewności siebie tych, którzy po klęskach żywiołowych i kataklizmach cywilizacyjnych orzekają od razu, że to kara Boża. (…) W moim przekonaniu doszukiwanie się kary Bożej w wydarzeniach życia doczesnego jest zwyczajnym nadużyciem, wyrazem pychy, pozostającej z dala od ewangelicznej drogi miłości i wyniosłości w duchu faryzeusza (…)”.
“Miał trzy siostry urodzone z tej samej matki, i rzecz jasna z tego samego ojca. Matka jego zmarła, kiedy miał 9 lat. Wkrótce ojciec powtórnie ożenił się i urodziła się jeszcze jedna siostra przyrodnia. Ponieważ miał cztery siostry często później wspominał, że bywał rozpieszczany. Z drugiej strony często wymagano od niego więcej, niż od dziewczynek. Wspominał takie to wydarzenie z bardzo dziecinnych lat, w którym musiał przyznać się do tego, że jak mówił „był psotny”. Pewnego dnia pozbierał wszystkie lalki swoich sióstr, rozpruł je i wyrzucił. To wywołało oburzenie wszystkich sióstr. Natomiast kiedy ojciec z pasem zbliżał się, żeby go ukarać, wtedy wszystkie dziewczynki osłoniły go własnymi sukienkami, spódnicami, nie pozwalając go bić. Od tamtej pory nabrał wielkiego szacunku dla swoich sióstr, nigdy więcej nie psuł im lalek, i powiedział, że „zrozumiał przedziwną naturę kobiety, która jest gotowa dostąpić jakiejś krzywdy, a mimo to jej miłość jest silniejsza niż to poczucie krzywdy”. To wspominał kardynał Wyszyński później przez całe życie, zatem musiało to być dla niego wydarzenie bardzo ważne.”
Ks. Waldemar Chrostowski
Konferencje biblijne 1998/99 — 2005/2006
To znów dowód anegdotyczny, a zatem nic nie warty gdy się uzasadnia ogólne tezy, niemniej przykład ten moje tezy potwierdza.
Bardziej by jeszcze potwierdziło Pańskie tezy 20 kijów na gołą d….
Koniec idiotycznej dyskusji z mojej strony.
Jednym z wielu fatalnych skutków eksplozji “edukacyjnej” w ciągu ostatnich 30 lat jest zintensyfikowana produkcja ogromnej ilości ugniecionych przez SYSTEM idiotów z ambicjami, kompletnie pozbawionych samokrytycyzmu i pokory.
W ich biednych,zamulonych mózgach (G.K.Chesterton) roztrząsają rzeczy, do których ich przyrodzone zdolności zupełnie nie przystają przeto za pomocą “inteligencji nabytej”, wpojonej w trakcie “studiów” usiłują formułować własne opinie (“opinie”) niezmiennie apodyktyczne i słuszne.
Nie zalecam pisać idiotycznie, lepiej jest pisać merytorycznie.
Nie rozumiem skąd akurat te 30 lat. Tak się dzieje od co najmniej 75 lat…
Bardzo celna i trafna ocena. Podzielam w pełni. Dodał bym tylko jeszcze, że jak jednemu czy drogiemu debilowi to powiesz to cię bardzo zbeszta…Spotykam takich codziennie. Ja to nazywam “Szpagatowa Inteligencja”.
Niech Pan nie udaje, że nie wie skąd te 30 lat. Ale ma Pan rację, to dzieje się od 75 lat…
@CL masz u mnie pojechane.
A spojrzyj Pan, że wychowanie to jest proces. Nie można kogoś wychować, bo jest mały, a jak skończył osiemnastkę, to już basta i do tyry i w świat i se radź sam. No to tak nie działa. Obecnie wychowuje dwóch 40-letnich Ukraińców plus kilku Polaków, co jest drogą przez mękę, bo strasznie kochają domy swego dzieciństwa, więc kiedy im mówić, że to czy tamto jest jednak niedobre – dla nich i dla otoczenia – to się boksują. zamiast sie skupić na sobie. zatem, raczej dzielmy się wiedzą i doświadczeniem, bo tak właśnie czynią ludzie wielcy, zaś ludzkie pokurcze, godne litości i troski nie potrafią wyjsc poza kartke papieru wlasnego ego. to ich przerasta. wymagaja dlugotrwałych akcji wydobywczych. w tym postu i modlitwy, ale i doczesnej orki na ugorze.
10/10
Wprawdzie nie na temat o WYCHOWANIU ale chciałem odpowiedzieć Panu GPS. Żydzi to naród wymyślony – jak pisze Shlomo Sand. To plemię najpodlejsze z podłych, bez etyki i z podwójną moralnością, plemię bezwzględne i pozbawione skrupułów, szczerze wierzące, że są stworzeni do władzy nad światem. Naród żydowski jako taki nigdy nie istniał tylko został wymyślony przez ciemnych rabinów, którzy ubzdurali sobie, że Bóg ich wybrał do naprawy i przewodzenia światu. Kłamstwo to jako talmudyczna bzdura powtarzane jest na całym świecie aż po dziś dzień. Żydzi to naród wiecznych tułaczy, oszustów i złodziei. To naród mącicieli, intrygantów i zdrajców…a jak trzeba to i morderców !
Pan jestes jakiś syjonista. Nas, Polaków, Żydzi kompletnie nie obchodzą ;) Mamy swoje problemy.
Antysemita, tak ale nie syjonista. Poza tym jest odwrotnie nż Pan pisze, to żydzi interesują się Polakami…
cbdu
Pan już któryś raz wkleja te śmieci. Ja bym je najchętniej wrzucił do kosza, ale CzarnaLimuzyna dał Panu jakiś niezrozumiały dla mnie immunitet, więc jestem zmuszony te śmieci skomentować.
1. Wierzy Pan jakiemuś Żydowi, a nie Kościołowi katolickiemu. Bazuje Pan zatem na żydowskich wymysłach, zamiast na prawdzie głoszonej przez Kościół.
2. Teza “żydzi to naród wymyślony” oznacza, że takiego narodu w rzeczywistości nie ma. Za chwilę pisze Pan, że “Żydzi to naród wiecznych tułaczy”, co oznacza, że taki naród istnieje, na dodatek od zawsze. Pan głosi sprzeczności, a ponieważ już zwracałem Panu na to uwagę wcześniej, można śmiało powiedzieć, że Pan uparcie i świadomie spamuje tymi kłamstwami.
3. Mówienie, że ktoś jest Żydem z narodu zdrajców i morderców, a jednocześnie, że takiego narodu nie ma, świadczy o Pana poważnych deficytach intelektualnych i/lub deficytach moralnych.
Nawet tacy autorzy jak Wildecki nie kwestionują istnienia narodu żydowskiego, bo w przeciwieństwie do Pana mają poukładane w głowie, ale Pan woli wierzyć jakiemuś Shlomo Sand, że tego narodu nie ma i spamować na temat tego nieistniejącego narodu swoje smrody po forach internetowych.
Powtarzam pytanie DelfInna: Dla kogo Pan pracuje?
Doprecyzuję, Panie Kwal: Dla polactwa, czy żydostwa?
Bo Polacy nie dadzą sobie mącić w głowach Pańską obrzydliwą propagandą.
Jest demokracja, każdy jest wolny i Pan nie musi czytać moich śmieci. Jeżeli Pan skomentował to znaczy że Pan czytał…ale czy Pan ma rację w tym komentarzu ? Shlomo Sand to rzeczywiście żyd, ale nie jakiś tam proszę Pana. Proszę poczytać. Norman Filkenstein to również żyd, archeolog, myślę, że Pan nigdy o nich nawet nie słyszał…
Cytat: “Bazuje Pan zatem na żydowskich wymysłach, zamiast na prawdzie głoszonej przez Kościół”. To nieprawda. Jezus Chrystus powiedział: “Wy macie diabła za ojca…jak Jezus tak powiedział to tak jest. Obaj wymienieni przeze mnie tylko to potwierdzają swoimi badaniami…
Cytat: “Teza „żydzi to naród wymyślony” oznacza, że takiego narodu w rzeczywistości nie ma”…bo nie ma proszę Pana. Proszę się nie obrazić ale bzdury plotą również współcześni hierarchowie kościelni. Judea, Samaria i Galilea to są ziemie w czasach Chrystusa a ludność współczesna jemu to dzisiejsi Palestyńczycy. Współcześni żydzi to Chazarowie, ale proszę wybaczyć nie będę się to rozpisywał – postudiować proszę.
Cytowanemu przez Pana Wildeckiemu przeciwstawię Stanisława Staszica “Stanisław Staszic a Kwestia Żydowska”, Ks. Justyna Pranajtisa “Chrześcijanin w Talmudzie”, Izraela Szahaka “Żydowskie Dzieje i Religia”, Feliksa Konecznego “Cywilizacja Żydowska”, Henrego Forda “Międzynarodowy Żyd, Waldemara Chrostowskiego “Prawda Chrystus, Judaizm” i na samym końcu Przedsiębiorstwo Holokaust wymienionego wyżej Normana Filkensteina.
Odnoszę wrażenie, że jest Pan albo Filozofem albo Osobą Duchowną bo tylko te dwie osoby błąd uważają za swój przywilej…
I jeszcze to ! Ja pracuje dla siebie i swojej Rodziny od 1983 roku…powinno to Panu wystarczyć. Pracuję dla Polski, ale dla Polski tej prawdziwej nie tej wyimaginowanej i wirtualnej którą między innymi wtłacza do głów PIS, nasz czołowy Judaista Pan Gadecki, Pan Polak i tow. Nycz…
I dalej: Proszę Pana !W takim stadium upodlenia w jakim znaleźli się dzisiaj Polacy, nie są w stanie określić i odróznić kto im mąci…
My, Polacy i katolicy, naszych kapłanów tytułujemy “ksiądz”, nie “pan”. Być może polactwo i żydostwo inaczej postępuje bo ma ku temu swoje powody, nie wiem, nie jestem specjalistą.
Jeśli jest Pan lepszy, proszę określić, kto Panu namącił w głowie?
No brawo! Gdyby nie pierwsze zdanie. To tutaj sie Pan wylozyl, wiec wszystkie encklopedie – ktore doskonale znamy i wlasnie je tutaj wdrazamy – ktore Pan przytoczyl sa funta klakow warte wobec braku swiadectwa wlasnego. My tu sie gromadzimy nie aby sobie popisac, no moze czasem, ale by sie wspierac wzajemnie. Wspierac w Kosciele. Wiec nawet jesli tu czy tam, a nawet na Stolicy Piotrowej zasiada szatan, sluchamy go, bo sluchamy Boga. Tego Jedynego. Tego staronowotestamentowego. Jesteśmy w Chrystusie. Patrzymy z Krzyża. Wierzymy z Grobu. Kochamy z Nieba.
Sursum corda hodie!
Cytat: “a nawet na Stolicy Piotrowej zasiada szatan, słuchamy go, bo słuchamy Boga….
Panie Delflinn niech Pan po prostu przestanie pierzyć. Chyba Pan coś golnął dzisiaj mocniejszego. Czy Pan wie co Pan pisze ?
Wolność polega na tym, że Pan wybiera i Pan wie kogo Pan ma słuchać, Pan wybiera zło albo dobro, Szatana albo Boga…Nie można słuchać szatana i jednocześnie słuchać Boga…
Nic dziwnego, że w Polsce najbardziej rozwijająca się chorobą jest schizofrenia inaczej rozdwojenie jaźni.
A dlaczego moderator wyciął mój kometarz do Pana Poruszyciela ? Nieładnie…Pan Poruszyciel trochę przejrzał by na oczy !
@Kwal
Skasowałem Pana komentarz, bo szkaluje Pan w nim już nie tylko Polaków, ale naszych pasterzy. Jeżeli Pan spróbuje to powtórzyć, zostanie Panu na stałe odebrana możliwość wypowiadania się na tym portalu. Może Pan ewentualnie zabiegać u Naczelnego, aby odebrał mi te uprawnienia, z których teraz korzystam.
Każda część tego zdania jest prawdziwa i prawdziwe jest w całości. O co Ci chodzi, jesteś w stanie wyartykułować?
Twoje zaś zdanie:
to śmierdzące na paresek bluźnierstwo więc … spierdalaj stąd i nie mąć.
Trzeba pielęgnować pokój serca i Moją Miłość Miłosierną wobec zagubionych braci. Błogosławić i oddawać Mi każdego. Bardzo troszczyć się i wspomagać kapłanów, bo piekło całe rzuciło się na nich.
ALP Alicja Lenczewska
Pan Sarmata się uspokoi, ok?
Proszę Pana ja nikogo nie szkaluję, bo jestem dobrze wychowany. Ja tylko bronię swoich racji (słusznych zresztą) i je uzasadniam. Piszę prawdę a ponieważ prawda zawsze jest gorsząca i bolesna to trudno…
Prosił bym Pana o odesłanie cofniętego komentarza na mojego maila, którego Pan ma. Pozdrawiam
K.w.
Mówienie o Polakach polactwo jest szkalowaniem Polaków. Mówienie o kapłanach “pan” i “pastuchy” jest szkalowaniem kapłanów. Być może był Pan dobrze wychowywany przez polactwo i żydostwo, nie wiem, nie jestem specjalistą, ale z polskiego i katolickiego punktu widzenia nie wygląda to na dobre wychowanie.
To dowodzi, że ma Pan namieszane w głowie i w sercu. Sprzeczności, które wyżej Panu wypunktowałem, nie są prawdą, lecz wszystkie są z gruntu fałszem. Gorszące dla innych są Pana kłamstwa i obelżywe nazewnictwo pod adresem Polaków i kapłanów Kościoła katolickiego.
Proszę mi odesłać tego posta…
Post by się Panu przydał, ale nie ten z kosza. Nie świadczymy takich usług.
To niech sobie go Pan zabierze i czasami poczyta…przyda się. O ! Już mam ten post…
Skoro
to co Poruszyciel sądzi o tym (jestem ciekawy, to nie wygłupy):
– tu Dzieci śpiewają zdrajcom Kościoła Pieśń na czas zarazy:
– tu zaś ks. dr Piotr Natanek … i wszystko staje się zrozumiałe, jasne i czytelne:
Te dzieci nie śpiewają nigdzie o kapłanach “pan”, ani “pastuchy”, ani “zdrajcy”. To Kwal tytułuje kapłanów “pan” i “pastuchy”, a Sarmata naszych biskupów nazywa “zdrajcami”. Sądzę, że obaj Panowie możecie uczyć się od tych dzieci. Nie ma konieczności zgadzania się ze wszystkim, co mówią biskupi, również nie musimy zgadzać się z tym, co mówi ks. Natanek, ale im wszystkim należy się szacunek ze względu na to, że są wyświęconymi kapłanami i ze względu na urzędy, jakie sprawują w Kościele katolickim.
Skoro wszystko dla Sarmaty jest już zrozumiałe i jasne to mój komentarz jest zbędny ;-)
Shlomo Sand mówił przede wszystkim o tym “narodzie, który mieszka aktualnie w Izraelu, w tym na ziemiach kupowanych przez siebie. Są to Chazarzy, głównie z terenów aktualnej Rosji. Oni nie mają genetycznie i historycznie nic wspólnego z historycznymi żydami. Natomiast naród żydowski jest pojęciem historycznym. To ten właśnie naród posiadał kiedyś nawet dwa państwa.
Dzisiejsi Żydzi w większości są nam obcy cywilizacyjnie, kulturowo i religijnie. Moim zdaniem nie powinni mieszkać w Polsce. Reszta jest niepotrzebnym biciem piany.
Pan zachowuje się jakby objadł się szaleju.
Rzeczowo napisane i argumentacja przekonujaca. Pełna zgoda. Niech Pan to da przeczytać PORUSZYCIELOWI. To samo mu dzisiaj napisałem ale mnie wyciął…
A co do tego ma szalej ?
Wydaje mi się,że nie różnimy się zasadniczo z Poruszycielem poglądami w tych sprawach, a Jego zarzuty dotyczą czegoś innego. Tak jak już powiedziałem kiedyś jest to wpis o wychowaniu, a nie o Żydach lub żydach, dlatego nie chcę tu zabierać głosu i apelowałem o to do Delfina i Pana.
Panie Limuzyna w tych historycznych czasach o których Pan pisze nie było żydów tylko Judejczycy. Wyraz żyd nie był znany…na pewno Pan to wie.
Słowo „Żyd” jest bezprawne i nie powinno być w ogóle używane.
Słowo to zostało wymyślone na potrzeby legalizacji fałszywego narodu wybranego. Angielskie słowo ‚Jew’ pojawia się w przekładach dopiero po 1775 roku. Nie mogła pozostać nazwa ‚Judejczyk’ tylko musiano zrobić słowo ‚Żyd’ Bo Judejczyk odnosi się do określonej lokalizacji geograficznej (aktualna Palestyna). Aby zalegalizować ‚żydów’ jako naród wybrany stworzono termin ponadpaństwowy.
Dobra. Koniec z żydami.
Abp Jan Paweł Lenga znacznie gorzej ich nazywa, więc chyba – nie ma w tym co mówię – nic złego.
Dla sprostowania dodam tylko, że nie “Sarmata naszych biskupów nazywa „zdrajcami”.” tylko “Sarmata niektórych naszych biskupów nazywa zdrajcami” zaś wyświecenie zobowiązuje kapłana do posłuszeństwa i miłości Chrystusa nieskończenie bardziej niż zwykłego, nędznego robaka, proch tej ziemi, Sarmatę.
@Kwal
Pan może pracuje/-ował w cyrku? Bo tylko tam widziałem odważniaków drażniących dwa lwy naraz. :))
A tak poważnie.
Poznał Pan poglądy dyskutantów, my poznaliśmy pańskie i wiemy kto czym pachnie. Będzie łatwiej nam wszystkim się później porozumieć. Proszę nie pałować administracji. Trzeźwi są.
Ponieważ dyskusja zaszła na żydów, to o wychowaniu proponuję dyskutować pod moją następną notką na ten temat: https://ekspedyt.org/2020/04/21/kary-i-nagrody-w-wychowaniu-dzieci/
Fragment “o dwóch lwach” z opowiadania “Arkadiusz-fantasta”, z tomiku Tajemnica Żółtej Willi i inne opowiadania – Józefa Mackiewicza
– Już ja wiem zawsze co ja robię. A jak rąbałem choinkę, to jeszcze pytasz mnie: „po co?”… On pyta: „po co?!” Analfabeta. ..
Miałem wprawdzie ukończone siedem klas gimnazjalnych, ale nie zareplikowałem słowem.
— Wszystko to dobrze — wtrącił chmurnie Kozyrew — a co powiemy, że Maxima naszego straciliśmy?
– Już to mnie zostaw – odparł Arkadiusz. – Już ja tam… wytłumaczę.
I nikt nie miał wątpliwości, że Iwanienko potrafi, po powrocie do szwadronu, odpowiednio przedstawić sprawę. Lubiłem go, a służyliśmy razem, aż…
W tej chwili szybkie kroki dały się słyszeć na korytarzu więziennym. Opowiadający urwał w pół zdania, nadsłuchiwał, ale nie przestał się uśmiechać do swych myśli. Pomyślałem, że tego uśmiechu może się nauczył od Arkadiusza. Gdy kroki oddaliły się, zacichły, spytałem:
– A co z nim się stało?
– Z Arkadiuszem Iwanienko? Wyżył całą wojnę, choć była krwawsza od aktualnej. Ale nie wytrzymał nowej władzy. Fantazja go jak zawsze poniosła, i za tę fantazję został rozstrzelany. Cóż chcesz, dzisiaj przecie fantazję ludziom odebrano. Pozostał tylko regulamin.
– Jakaż to była znowu fantazja?
– Po prawdzie kradziona, jak wiele, z zasłyszanych dowcipów. Był taki wyświechtany szmonces o Żydzie przebranym w skórę lwa w mohylowskim cyrku. A że Lejba Bronsztajn-Trocki przezwał się Lew, więc Arkadiusz dorobił sobie niewinne opowiadanko, właśnie w czasie, gdy zaczęto likwidować „trockizm” i powszechnie o nim była mowa. „Ja jego – powiadał – Trockiego świetnie znałem! Można powiedzieć, że mój kolega. Raz, po rewolucji, w Mohylewie, gdy bieda przycisnęła, zaszedłem aż do cyrku szukać pracy. Właśnie lwy pozdychały z głodu, więc mówi mi dyrektor: «Dobrze, możesz zarobić; włożysz skórę lwa i wyjdziesz na czworakach na arenę. Dostaniesz od seansu funt chleba i pięć funtów kartofli*. Ma się rozumieć, wyszedłem i ogonem jeszcze macham, jak żywy. Wtem z drugiej strony wypuścili drugiego lwa, ale takiego nieudolnego! Spojrzałem i od razu spostrzegłem, że w dziurach na oczy szkła ćwikierów błyskają. Myślę więc: «Ehe»… Zary-czałem strasznie i ogon do góry. A tamten przysiadł od razu z przerażenia i zadku nie może od piasku oderwać. Wtedy żal mi się go zrobiło, podchodzę wolno i szeptam: «Nie bojś». Zrazu nie mógł przyjść do siebie, ale później zmiarkował, odetchnął, ucieszył się i wyciąga łapę: «Liowa – pyta cichutko – wy toże iż Mogiliowa?» Uścisnęliśmy sobie łapy, a tu widownia brawo bić zaczęła, bo myślano, że takie lwy uczone. Od tego właśnie czasu (Arkadiusz lubował się zawsze w konkluzjach) Trocki przybrał sobie imię Lwa”. Kawał był stary, a w przeróbce Arkadiusza jeszcze głupszy, ale ludzie w GPU nastali nowi, dowcipów tych ani pamiętali, ani się na nich rozumieli, a zresztą, jak to mówiono: nie-do-dowcipów było! W ten sposób oskarżono Arkadiusza Iwanienkę, że spotykał się tajnie z Trockim w Mohylewie, odbierając od niego szczegółowe instrukcje szpiegowsko-dywersyjne, przekazywane przez wywiad niemiecki pod kryptonimem „cyrk”. Był też sądzony.
– I co? Przyznał się?
– A cóż mógł innego zrobić!
Wiadomości (Londyn) 1952 nr 2 (302), 13 stycznia
Bardzo wymowne, co? ;-)
Aliuzje zrozumiałem. Dziękuję. Ale nie wiedziałem, że Lwy to takie tchórzliwe zwierzątka…skąd miałem wiedzieć ? Teraz już wiem…
Powtórzę: trzeźwi. Przepełnieni świadomością strategii i koniecznością przyjmowania wymuszeń ze strony taktyki.
Widzę, że jest Pan prawdziwym znawcą Mackiewicza. Ma Pan pod ręką stosowny fragment na każdą okazję.
Jednak sugerowałbym nie sprawdzać czy miejscowe Lwy są przebierane. Coś mi się wydaje, że ryczą nie po próżnicy… :))
dig deeper, flyboy
wroc i przeczytaj jeszcze raz. i jeszcze raz. i jeszcze. jesli nie rozumiesz slow przytoczonych, bo to tez byl cytat, bo ja zasadniczo juz nie odrozniam co mowie od siebie a co cytuje, co jest normalne, ale przez wiekszosc, ktora czyni tak samo, niezauwazalne, spytaj. grzecznie. wszak to watek o wychowaniu. i lepiej zeby takim zostal, w przeciwnym razie grozi nam kolejny ;)
najbardziej to sie modle za nasza furke odlaczona, co to reza wpisy bez opamietania, zupelnie jakby jexdzila po wlasnym ugorze. nijak nie idzie przetlumaczyc, ze to dzierzawa, a on jeno ma cieciowac jak pan bog przykazal. jak mi sie zdaje, ktos go okrutnie oszukal, a gdy mu to mowic to mu sie pogarsza, a pacz pan, jeszcze 10 lat temu taki fajny przygód był. ech…
apelowalem – gratuluje poczucia humoru :)))
masakra…
odwrotnie. plus sprzecznosc, bo jak tak to robak niechaj nie wazy sie ryczec na swiete szaty i stopy, ktore wybranego niosa. ilu z nich sarmata opamietal osobiscie? a jak zadnego, to taki farbowany sarmata. blogowa akwarela. jeszcze raz powtorze moze – nie mowimy tego, czego nie doswiadczylismy. tak bowiem czynia zydy rozmaite i inni idealisci. i jeszcze raz, i jeszcze raz. i jeszcze, zechce wezwac do przezycia tego wezwania i pozdrowienia:
SURSUM CORDA!
wez i sie wmysl. zostalo ci kilka lat, kilka tygodni, kilka chwil, ten moment. hodie!
no nie! wiedzialem!… ech… i za jakie grzechy? ;))))
pozdrawiam
ps wiem ze sie napracowales, ale czy ty wiesz ile my bedzimy musieli przy tym tyrac?! wstydu nie masz ni litosci, panie grzesiu :)))