Cześć kościołów – ks. Kazimierz Naskręcki

Ks. Kazimierz Naskręcki: Dekalog. Krótkie nauki o przykazaniach [PDF]

Cześć kościołów

„Dom mój dom modlitwy jest, a wyście go uczynili jaskinią zbójców”. (Łk. 19, 46).

Kiedy patrzymy na Chrystusa Pana, obcującego z największymi nawet grzesznikami, uderza nas dziwna względem nich łaskawość i miłosierdzie. Lecz ten słodki Baranek zapala się gniewem, kiedy idzie o zniewagę Domu Bożego, i własną ręką wypędza świętokradców, którzy się w nim sprawowali nagannie. Jeśli się głębiej zastanowimy, sami odgadniemy przyczynę Tego.

Chciał Pan Jezus okazać żydom, że kościół to dom Jego, i że On jest Panem w kościele, to jest Bogiem.

Nie gniewał się tak Pan Jezus na innych grzeszników i grzesznice, ale ich mile przyjmował, by ich nie odstraszyć; a gniewał się na tych, co znieważali kupiectwem kościół, bo pogardzali przybytkiem Bożym, a przez to w pogardę podawali całą świętą religję. A jeśli się tak gniewał o ubliżanie świątyni Salomonowej, jakże się musi gniewać za ubliżanie kościołom, w których On sam we własnej Osobie mieszkać raczy. W nauce przeto dzisiejszej poznajmy pobudki tej czci, jakiej religja wymaga dla kościołów swoich.

„Kościół Boży święty jest”. (1 Kor. 3, 17), powiada św. Paweł, a to dlatego, że Jezus Chrystus odnawia tu każdego dnia dla dobra dusz naszych, to, co zdziałał niegdyś, przychodząc na świat. Każdodziennie w tych gmachach materjalnych Jezus Chrystus oświeca człowieka, dając mu wiarę, naprawia człowieka, dając mu nadzieję, uświęca człowieka, łącząc się z nim przez miłość.

I.

A naprzód w kościołach naszych Jezus Chrystus oświeca człowieka, dając mu wiarę.

Jakąż czcią przenikniony zostaje wędrownik, gdy (pobożną ciekawością prowadzony na Wschód) przebiega miejsca, które niegdyś zaznaczone były obecnością Zbawiciela! Z jak głębokiem wzruszeniem postępuje śladami, jakie na ziemi zostawił Bóg, który się stał człowiekiem! Tu na tem wzgórzu, jednego dnia, otoczony uczniami i rzeszą ludu, Syn Marji miał pamiętną naukę, której pierwsze słowa były: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo niebieskie”. Tu, w domu Zacheusza publikanina, nauczał możnych, jak mają dóbr swych używać i myśleć o zdaniu sprawy, skoro czas tego przyjdzie. U tego źródła rozmawiał z grzeszną Samarytanką, i duszę jej napełnił wiarą i żalem. Na tym kamieniu siedział, gdy małe dziatki do Niego się zbliżyły i odebrały pierwszą naukę o Królestwie niebieskiem.

Tak, bracia drodzy! to, czego Jezus Chrystus nie czyni już teraz w Judei, czyni to każdego dnia w kościołach, które ludzie wznieśli ku Jego chwale; i oto dlaczego religja wymaga dla tych przybytków świętego poszanowania i czci głębokiej. Tak jest! każdego dnia Jezus Chrystus naucza w kościołach naszych; a na Jego głos światło napełnia umysły, wiara pojęcie rozjaśnia. Tutaj ona wiara Boska, wlana w duszę chrześcijanina w dniu jego odrodzenia się, w chwili Chrztu św., jest rozwijana, pielęgnowana, ożywiana przez pracowników ewangelicznych. Tutaj Zbawiciel, otoczony jak niegdyś dziatkami, przybiera, mówiąc do nich, mowę dziecinnego wieku, i z cierpliwością i dobrocią tłumaczy im pierwsze nauki Ewangelji.

Tutaj Zbawiciel ogłasza słowa Swoje dorosłym, naucza ich świętych prawd, i wskazuje drogę, wiodącą do Nieba. Z wysokości świętej mównicy, jak ze szczytu góry Synaj, rozlega się głos Boga, osłoniętego słabością i nędzą sługi swego, ale rzeczywiście przemawiającego jego ustami.

Ach! bracia moi! Kochajmy ten dom Boży, gdzie pozostaje tyle pamiątek z naszego dziecięctwa; czcijmy to miejsce, w którem wiara swoje wyroki ogłasza; szanujmy przybytek prawdy. Wszak jej odgłos rzadko się dziś daje słyszeć na święcie: nie ma ona innego schronienia nad dom Tego, od którego pochodzi, którego jest słowem; szanujmy jej mieszkanie, i miejmy dla domu prawdy nieco tej czci głębokiej, jaką niewierny oddaje przybytkom błędu. Bo cóż widzimy?

Kiedy wyznawca Islamu zostaje w kornej postawie śród meczetu, nie śmiejąc oczu prawie podnieść; chrześcijanin tymczasem, dziecię światłości, przychodzi nieuszanowaniem i lekkomyślnością znieważać Zbawiciela, który go odkupił. Kiedy zaślepiony mieszkaniec brzegów Gangesu stoi u drzwi pagody swojej nieruchomy, jak posąg jego boga; my, naród święty, wybrany lud, przynosimy w pośrodek świątyń naszych, najwystępniejsze zapomnienie, najbezczelniejszą wzgardę wszelkiej religji. Bracia moi! przyjdzie ostateczny dzień, w którym staną obok chrześcijan ci biedni niewolnicy, których zły duch okutych trzyma w ciemniach śmierci; zaprawdę powiadam wam, oni będą naszymi sędziami!

II.

Powtóre, w kościołach naszych Jezus Chrystus naprawia człowieka, dając mu nadzieję.

Tak On postępował, kiedy, oświadczając, że jest posłany od Ojca na ocalenie zbłąkanych owieczek domu Izraela; przyjmował z dobrocią tak rozrzewniającą, i celnika, którego w apostoła zamienił; i jawnogrzesznicę, której łzom błogosławił, i małżonkę niewierną, której błędy przebaczył. Zamiast onych gorzkich wyrzutów grzesznikom, jakie nierozważna żarliwość kładła w usta faryzeuszów, nasz Zbawca miał dla serc słabych tylko słowa łagodności i pokoju; zamiast owych przekleństw, które ciskał na głowę występnych kapłanów Starego Zakonu, Jezus błogosławił syna marnotrawnego, skruszonego żalem; a na Jego głos, nadzieja odradzała się w duszach uschłych od bojaźni.

Podobnież Chrystus czyni każdego dnia w kościołach naszych; kiedy człowiek dał się uwieść złemu, kiedy zerwał przymierze z Bogiem swoim, kiedy się pogrążył w nieprawościach, rozpacz wtedy duszę jego nawiedza, zgryzota sumienia ściga go wszędzie, piekło on nosi w swem sercu. Bóg tak chciał, ażeby przywołać do Siebie winowajcę, i jest to jeszcze dowód Jego dobroci, że „niemasz pokoju dla bezbożnych”; ale trzeba, żeby się owa męczarnia skończyła, trzeba, ażeby nadzieja, ów anioł niebieski, zstąpiła i przyszła zlać na to serce trochę balsamu, pociechy trochę, i tu właśnie, ażeby uczynić nam kościoły nasze święte droższemi jeszcze i szacowniejszemi, Bóg raczył je wybrać za zwykłe miejsce miłosierdzia Swego.

Ach, bracia drodzy! nadaremno przebiegacie świat, dla odzyskania pokoju, dla odrodzenia się ku nadziei. Nie znajdziecie tego dobra, którego szuka serce wasze, śród zgiełku świata; nie tam nadzieja was czeka. Nie znajdziecie jej także w milczeniu samotności; głos zgryzoty sumienia miesza spokojność pustyni; nie tam nadzieja was oczekuje!

Ale przyjdźcie do tej świątyni; którąście może odwiedzali dla tego, aby ją znieważać przez zbrodnicze nieuszanowanie; tu Jezus Chrystus da wam, czego żądacie, a łaska Jego przywróci wam życie, przywracając nadzieję. W kościołach naszych jest trybunał, z którego, w nagrodę wyznania, częstokroć trudnego, ale koniecznego, Jezus Chrystus udziela żałującej duszy pocieszenia i pokoju, jaki ona postradała. Tu zasiada Bóg, który słucha winowajcę i jemu przebacza. Któż wypowiedzieć zdoła, jak niewysłowioną pociechę odbiera grzesznik, który usłyszy z ust Zbawiciela Swego one tak słodkie słowa: „Synu mój, ufaj! idź w pokoju, grzechy twoje są odpuszczone”. Wstępując w progi świątyni, był pełen złości, odrzuconym; ale wszechmocne słowo Boże wielką sprawiło odmianę! ów zły człowiek stał się dziecięciem błogosławieństwa; ów odrzucony jest teraz wybranym Pańskim; ów szatan jest aniołem.

O! święty domie Boga mojego! w twoich to murach cud spełnionym został; na twojem łonie spotkały się miłosierdzie i sprawiedliwość; a jam, niestety! nie myślał o tem!

Obyśmy odtąd lepiej byli świadomi wielkich dzieł, jakie Pan tu wykonywa, i obyśmy zdołali przez skruchę zatrzeć nawet wspomnienie niewierności względem Kościoła, jakie może niejednemu serce wyrzuca…

III.

Kościoły nasze nie tylko są szkołą wiary, i przytułkiem nadziei; są one jeszcze tronem i świątynią miłości; na ołtarzach naszych, podczas ofiary tajemniczej, Miłość sama, zniżając wysokość niebios, przychodzi poświęcać się za słabe swe stworzenie.

Jeżeli starożytni tak wielką cześć chowali dla miejsc, w których Pan raczył się niekiedy ukazać, jeżeli z wdzięcznością potomkom swym wskazywali ołtarz z darnia, wzniesiony na tem miejscu, gdzie Jego stopy spoczęły; — jakąż cześć winniśmy mieć my dla tych świętych przybytków, w których każdego dnia dopełnia się ofiara miłosierdzia? Dla tej nowej Kawalerji, gdzie każdego dnia rozlewa się krew Miłości wcielonej?

Niedość tego! Jezus na górze Kalwarji raz się tylko ukazał; kościoły zaś nasze wybrał Sobie za miejsce pobytu zwykłego, — ołtarze nasze za stałe Swe mieszkanie. Ażeby zadość uczynić miłości Swojej, zamknął się w więzieniu dobrowolnem, a stąd widzi nasze potrzeby, słucha próśb naszych, daje ulgę cierpieniom naszym. Tu jest ten Bóg, którego niebiosa ogarnąć nie mogą, któremu aniołowie w niebiesiech cześć oddają ze drżeniem, a my, biedne i wątłe stworzenia, mieliżbyśmy Go znieważać naszem niegodnem zachowaniem?

Lecz i to nie wszystko! bo w kościołach naszych, Miłość jeszcze się nam udziela, w cudownem połączeniu się, uświęca serca nasze, i, iż tak rzekę, ubóstwia dusze nasze; tutaj nasz Zbawiciel, ponawiając wszystkie cuda, jakie dobroć Jego uczyniła niegdyś, daje na posiłek swoim dzieciom przedziwne Ciało Swoje i nieoszacowaną Krew Swoją; tu Jego miłość zastawiła dla nas stół, u którego poznaliśmy, ile nas ukochał! tutaj nasza manna, tu zdrój błogosławieństw!

Jakże więc drogim powinien być dla nas ten święty przybytek, jakiem synowskiem sercem winniśmy go ukochać, jak, przez uczucie wdzięczności, szanować to miejsce, gdzie Bóg założył tron Swojej miłości.

Historyk żydowski Filo opowiada, że pierwszych wieków chrześcijanie w Aleksandrji taką czcią byli przejęci dla kościołów, że nawet od kaszlu się wstrzymywali, by nie przerywać uroczystej ciszy. A dzisiaj, ze smutkiem wyznać musimy, że zniewaga domu Bożego jest to nasz grzech codzienny, który stal się poniekąd dobrego tonu oznaką.

Jedni wchodzą do kościoła w złej intencji, aby tylko oczy swoje napaść widokiem piękności ludzkiej, lub na siebie uwagę zwrócić! Inni tak się boją poniżyć swojej mniemanej wielkości przez uchylenie kolan, jakby Boga uważali za równego sobie, jakby dawali poznać, że przyjściem do świątyni wyświadczają Mu łaskę! Inni jeszcze myśli i serce zaprzątują najbrzydszemi przedmiotami, rozmawiają, śmieją się, żartują, oglądają się na wszystkie strony, szukając tego, czego nie zgubili, a ani jednego pacierza uczciwie nie zmówią…

*

*                      *

Będziemyż i nadal trwali lekkomyślnie w tym grzechu? Patrzmy, moi drodzy, abyśmy miary złości nie przepełnili, aby na nas nie spełniły się słowa św. Pawła: „Ktoby zgwałcił kościół Boży, zatraci go Bóg”. (1 Kor. 3, 17).

Połóżmy więc koniec znieważaniu domu Bożego, i, jako owoc zbawienny dzisiejszej nauki, postanówmy odtąd zachowywać się w kościele z największą czcią i bojaźnią, z gorącem nabożeństwem i skupieniem ducha, z najgłębszą skruchą i upokorzeniem! aby wierny i niewierny, wszedłszy do naszych kościołów, czuł w nich obecność Boga prawdziwego; bo: „prawdziwie Pan jest na tem miejscu… Nie jest tu nic innego, jedno dom Boży, a brama Niebieska”. (1 Mojż. 28, 16 — 17).

Amen.

O autorze: Poruszyciel

Stworzony na podobieństwo. Rozum i Wiara. Prawda i Miłość. Wolność i Godność. Bóg, Honor, Ojczyzna! Sprawiedliwość.