W mediach piszą na ogól o brutalnych, siłowych metodach, wysadzaniu bankomatów, kradzieży całości urządzeń lub używaniu łomu. Spory katalog rozmaitych metod można znaleźć {TUTAJ (link is external)}. Dlatego też zdumiała mnie informacja pióra Marka Gładysza, którą przeczytałam pięć dni temu [4.04.2018] w portalu RMF24.pl {TUTAJ (link is external)} “19-latek sprawcą “informatycznego napadu”. Jego plecak szybko wypełniły banknoty”. Dowiedziałam się, że:
“Zamieszanie w centrum Paryża wywołał 19-letni mołdawski haker z plecakiem wypełnionym gotówką. Francuska policja schwytała go, kiedy bez żadnej karty debetowej czy kredytowej wypłacał z bankomatu nieograniczoną liczbę banknotów.
Policję wezwał świadek, który widział 19-latka podłączającego laptopa do bankomatu, który następnie przez kilkadziesiąt minut wydawał bez przerwy gotówkę.
Kiedy funkcjonariusze przybyli na miejsce, niewielki plecak hakera był już wypełniony banknotami o łącznej wartości 21 260 euro.”.
W cytowanym na wstępie artykule nie było mowy o czymś takim. W portalu Komputerswiat.pl znalazłam tekst “Vabank 3.0: Jak hakerzy atakują bankomaty” {TUTAJ (link is external)}. Oto jego fragment;
“w wielu urządzeniach sejf jest wprawdzie maksymalnie chroniony, ale już dostępu do hardware’u peceta bronią tylko zwykłe zamki. Zdjęcie przedniej osłony na ogół nie stanowi dla przestępców najmniejszego problemu. W ten sposób zyskują bezpośredni dostęp do takich interfejsów, jak łącze USB albo napęd CD. Przez nie mogą zmanipulować bankomat. W środowisku hakerskim ten sposób postępowania jest dobrze znany jako jackpotting.”.
Prawdziwą kopalnią wiedzy na temat informatycznych metod okradania bankomatów okazał się jednak portal Niebezpiecznik.pl . Okazało się, że ów Mołdawianin nie wymyślił niczego nowego. Już w 2015 roku krakowska policja poszukiwała faceta, który okradł kilka bankomatów przy pomocy jakiegoś urządzenia elektronicznego {TUTAJ (link is external)}. W innym artykule z Niebezpiecznik.pl czytamy:
“Badacze Kasperskiego przeanalizowali wewnętrzną komunikację bankomatu na poziomie sygnałów elektrycznych. Ustalili, że pomiędzy modułami urządzenia nie było żadnego uwierzytelniania. Wpinając się więc do jednej części bankomatu można było wysłać komendę do innej.
Głupio jest stać przy bankomacie z laptopem, zatem badacze zbudowali mały komputer wysyłający komendę do wydawania pieniędzy. Sprzęt kosztował 15 dolarów, a więc mniej niż dobra wiertarka. Składał się z płytki prototypowej, kontrolera Atmega, kilku kondensatorów, przejściówki i 9-woltowej baterii.
Sprzęt sprawdził się w czasie testów na bankomacie. Jedynym mankamentem było to, że komputer czasami się restartował po wykryciu niezależnego działania podajnika. Nie było to jednak wystarczające do powstrzymania ataku. Najwyżej wydłużało procedurę.
Dodajmy, że zatrzymano domniemanego sprawcę jednego z takich ataków. On nie bawił się w mikrokomputer i użył po prostu laptopa podłączanego do bankomatu przewodem przez wywierconą dziurę.” {TUTAJ (link is external)}.
W portalu tym można też znaleźć ciekawy wywiad z serwisantem bankomatów {TUTAJ (link is external)} oraz opis – jak okraść bankomat przy pomocy widelca {TUTAJ (link is external)}. Po zapoznaniu się z tym wszystkim nasunęła mi się następująca refleksja: Stale narzekamy na brak innowacyjności w naszej gospodarce. Przestępcy nie mają z tym jednak najmniejszych problemów. Są kreatywni i twórczy, czasem zabawni [widelec]. Czemu w legalnej działalności tak nie jest?
Dodaj komentarz