Założeniem programu 500+ jest pomoc dla rodziców i opiekunów dzieci. Twierdzenie, że trzeba pomóc tym, którzy mają więcej niż jedno dziecko, albo bardzo mało zarabiają, albo opiekują się dziećmi niepełnosprawnymi jest jak najbardziej słuszne. Oczywiście, można się spierać co do formy i wysokości tej pomocy, pewnie lepiej by było dać rodzicom lepiej zarobić, ale niezaprzeczalną zaletą obecnego systemu jest jego natychmiastowość. Praktycznie od razu dało się zaobserwować pozytywne efekty tej pomocy.
Przyjrzyjmy się dokładniej jak to zostało zrobione i jakie przyniosło skutki?
Co zrobili rządzący, kiedy doszli do wniosku, moim zdaniem słusznego, że dzieciom i ich rodzicom trzeba pomóc?
Rozdali rodzicom i opiekunom dzieci pieniądze!
To, że pieniądze trafiły bezpośrednio do rodziców ma kluczowe znaczenie! Dzięki temu rodzice, którzy bez najmniejszych wątpliwości wiedzą lepiej niż urzędnicy państwowi i wszelkiej maści eksperci, czego ich dzieciom najbardziej brakuje, mogą tymi pieniędzmi gospodarować, wedle własnego uznania. Byli tacy, którzy kupili ubrania, inni słodycze, a jeszcze inni hulajnogę. Część wydała je na pierwsze w życiu dzieci wakacje nad Bałtykiem, albo w Tatrach. Niektórzy kupili sobie auto, dzięki czemu będą jeździć do pracy i zarabiać. Będą też tacy, którzy większość przepiją, ale nie zmienia to faktów. Nie zmienia to tego, że w większości, w znacznej większości, pieniądze zostaną wydane z dużym pożytkiem dla dzieci! Będzie tak dlatego, że o sposobie ich wydania zadecydują ci, którzy wiedzą najlepiej jak to zrobić! Zdecydowana większość rodziców kocha swe dzieci i wszystko robi dla ich dobra.
Zdecydowana większość rodziców, jak będzie miała pieniądze, to wyda je dla dobra swoich dzieci!
To jest dość oczywiste, ale znacznie ważniejsze jest to, czego przy tej okazji NIE zrobiono.
Otóż planując program 500+ nie znacjonalizowano przemysłu, a to oznacza, że to rodzice decydują gdzie trafią pieniądze, czy do firm prywatnych, czy państwowych! Nie stworzono “państwowego systemu domów wczasowych”, mających wyłączne prawo do obsługi rodzin wielodzietnych w ramach programu 500+! Nie zaistniała na szczęście “centralna sieć dealerów samochodów używanych” przeznaczona dla tych, którzy właśnie tak zdecydowali się spożytkować pieniądze z programu! Nie było potrzeby stworzenia “wojewódzkich map potrzeb dziecięcych”, koordynowanych przez wojewodów, z możliwością dopłacenia do nich przez samorządy! Mówiąc o konieczności pomocy, nie zanegowano istnienia wolnego rynku. Wszystko doskonale reguluje się samo, dla dobra znacznej większości dzieci, a wszelkie próby manipulowania przy tym systemie, w celu jakiejś poprawy, tylko pogorszyły by sprawę!
Tworząc podstawy reformy systemu ochrony zdrowia, rządzący przyjęli – zapewne – równie piękne założenia. Tak jak na szczęściu dzieci, zależy im pewnie na zdrowiu Polaków. A jednak w obu tych sprawach, obok podobieństw występują rażące różnice i to właśnie te różnice sprawią, że w odróżnieniu od programu 500+, reforma ochrony zdrowia przyniesie skutki odwrotne do zamierzonych.
Niezależnie od ilości środków, które z naszych podatków trafią na leczenie, niezależnie od tego, czy je wyodrębnimy bezpośrednio z budżetu, czy stanie się to w dowolny inny sposób, jeśli urzędnik zamiast pacjenta będzie decydował gdzie trafią pieniądze na jego leczenie, skończy się to peerelem, niezależnie od zaklęć, erystycznych wygibasów i semantycznych sztuczek ministra Radziwiłła. Sytuacja w której urzędnik decyduje za człowieka, w jaki sposób spożytkować pieniądze na jego leczenie, jest kwintesencją socjalizmu! I tylko dla zupełnej jasności dodam, że jeśli minister zdrowia tę patologiczną sytuację uzasadnia tym, że w całej Europie tak jest, to należy mu przypomnieć, że:
– po pierwsze: tak się składa, że cała Europa tkwi akurat w szponach socjalizmu i tylko dlatego się jeszcze nie wywaliła, że jest bogata i ma kapitał, z którego może opłacać swoje lewicowe fanaberie,
– po drugie: w całej, albo przynajmniej w prawie całej Europie pacjenci do leczenia w jakiś sposób i w różnym stopniu dopłacają z własnej kieszeni, co ma dla regulacji systemu niebagatelne znaczenie,
– po trzecie: nie jest prawdą, że w całej Europie panuje aż do tego stopnia posunięty system socjalistyczny, jaki szykuje nam PIS bo, żeby nie szukać daleko, w sąsiednich Niemczech istnieje tak zwany system Bismarcka, z licznymi ubezpieczalniami i współistnieniem podmiotów prywatnych i państwowych, i wreszcie,
– po czwarte, zdecydowana większość krajów Europy wydaje na ochronę zdrowia zdecydowanie więcej pieniędzy niż my.
Choć państwo powinno troszczyć się o tych, którzy nie mogą sami zapewnić sobie leczenia, choć powinno skonstruować system na miarę dwudziestego pierwszego wieku gwarantujący, że ludzie nie będą umierać z braku środków na leczenie, jednak nie może wszystkim sterować centralnie i we wszystkim decydować za obywateli. Zasada ta jest tym słuszniejsza, im liczniejsze jest społeczeństwo. System centralnie sterowany od biedy może się sprawdzić w krajach o liczebności Estonii, ale na pewno nie w Polsce!
Napisałem powyżej, że zdecydowana większość rodziców kocha swe dzieci i wszystko robi dla ich dobra. Niewątpliwie zdecydowana większość ludzi ceni sobie swoje zdrowie i jeśli tylko będzie miała za co, zadba o nie należycie. Sama!
Zaś wszystkim tym, którzy uparcie twierdzą, że na ochronie zdrowia nikt nie powinien zarabiać polecam uwadze to, że podobny nonsens można by powiedzieć również o pomocy dla dzieci. Dałoby się by stwierdzić, że “nie można zarabiać na biedzie dzieci”, i tym samym pogrzebać program 500+ pod stertą urzędniczych nonsensów i górą administracyjnych absurdów dokładnie tak, jak to się stanie z ochroną zdrowia!
Reasumując uważam, że program reformy ochrony zdrowia proponowany przez PiS, jeśli chodzi o skuteczność, znajduje się na przeciwnym biegunie w stosunku do programu 500+ i dokładnie odwrotne skutki przyniesie.
Ktoś się założy? Może pan minister Radziwiłł?
Lech Mucha
Tekst ukazał się w tygodniku Polska Niepodległa.
______________________________________________________________________________________________________________
Fot. Jacek Turczyk / źródło: PAP
4 sposoby wydawania pieniędzy
Jak zauważył nieżyjący już amerykański noblista Milton Friedman, mamy cztery sposoby wydawania pieniędzy.
Pierwszy – kiedy wydajemy własne pieniądze na siebie samych. Wydajemy oszczędnie, a przede wszystkim – celowo, bo doskonale własne potrzeby znamy.
Sposób drugi – kiedy wydajemy własne pieniądze na kogoś innego. Nadal wydajemy oszczędnie, ale już nie tak celowo, bo potrzeb tego innego człowieka nie znamy tak dobrze, jak własnych.
Sposób trzeci – gdy wydajemy cudze pieniądze na nas samych. Nie liczymy się wtedy z kosztami, ale przynajmniej wydajemy celowo.
I wreszcie sposób czwarty – gdy wydajemy cudze pieniądze na kogoś innego; ani oszczędnie, ani celowo, zwłaszcza gdy tych „innych” jest 38 milionów.
Państwo wydaje pieniądze w sposób trzeci i czwarty – bo nigdy nie ma własnych, tylko zawsze „cudze” tzn. – podatkowe.
Wydaje w sposób trzeci na tzw. własne potrzeby państwa, a więc dziedziny, których wspólnym mianownikiem jest przemoc: wojna i siły zbrojne, bezpieczeństwo wewnętrzne, wymiar sprawiedliwości, polityka zagraniczna, no i administracja konieczna do zarządzania tymi sektorami.
Trzeci sposób obejmuje około 20 procent wydatków państwowych.
Reszta wydatków dokonywana jest w sposób czwarty – najbardziej i nieuchronnie marnotrawczy. Reforma polegałaby zatem na likwidacji czwartego sposobu wydawania pieniędzy i przesunięcia ich do sposobu pierwszego – kiedy każdy wydaje swoje na siebie.
Krótko mówiąc, państwo nie powinno odbierać obywatelom pieniędzy, pod pretekstem, że demoralizuje ich dzieci za pomocą „studiów genderowych”, czy, że ich leczy za pośrednictwem NFZ. Skutkiem takiej reformy byłoby odwrócenie obecnych proporcji, kiedy państwo odbiera rodzinom ponad 80 procent dochodów i z tego finansuje im później różne „darmowe” świadczenia. Państwo nie zabierałoby więcej, jak 20 procent dochodów, pozostawiając 80 proc, w dyspozycji obywateli, którzy dzięki temu sami by sobie finansowali edukację dzieci i ochronę zdrowia. Niewątpliwie oni by na tym zyskali, natomiast Umiłowani Przywódcy straciliby złotą żyłę, dzięki której tak się w naszym nieszczęśliwym kraju rozpanoszyli.
Stanisław Michalkiewicz/O czterech sposobach/Nasz Dziennik
No i tak to właśnie jest. Tak to jest!