Wygląda na to, że zbliża się koniec Unii Europejskiej w kształcie jaki znamy. Wygrane przez eurosceptyków referendum, jest tylko kolejnym tego objawem. To, co najbardziej rzuca mi się w oczy, to bezradność europejskich elit w obliczu sytuacji, która przecież nie powinna być dla nich zaskoczeniem. To zupełna niezdolność eurokratów do skutecznego sprawowania władzy. Reakcja na wydarzenia, które miały miejsce ostatnio, jest tego wyraźnym dowodem. Po zamachach terrorystycznych w Belgii, wysoka przedstawicielka Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, Federica Mogherini, na konferencji prasowej płakała rzewnymi łzami! I była to symptomatyczna dla klasy eurokratów reakcja na zagrożenie. Potrafią w takiej sytuacji tylko popłakać! Przeczołgać demokratycznie wybrane władze krajów takich jak Polska, czy Węgry, to wszystko co leży w ich możliwościach. Na terroryzm islamski potrafią zareagować tylko łzami!
Jak na zamachy zareagowała Komisja Europejska – propozycją ograniczenia europejczykom dostępu do broni! Co ma być ich odpowiedzią na ostrzeżenie, jakiego udzielili eurokratom Brytyjczycy? Jeszcze ściślejsza integracja! Po referendum w sprawie Brexitu, w dzień po ogłoszeniu wyników, zwołano posiedzenie ministrów spraw zagranicznych państw założycieli – czyli Niemiec, Francji, Włoch, Belgii Holandii i Luksemurga.
(Przede wszystkim uważam, że natychmiastową odpowiedzią polityków “nowej unii”, powinno być ostentacyjne zwołanie kontrspotkania. Polska, Czechy, Węgry, a także przedstawiciele wszystkich chętnych państw członków Unii, powinni byli zostać zaproszeni do którejś ze stolic środkowoeuropejskich i zaproponować swoje sposoby rozwiązania problemów, które oczywiście dawno powinny być przygotowane.)
Przecież nie ulga wątpliwości, że możliwość takiego, a nie innego wyniku referendum, powinna była zostać wzięta pod uwagę i omówiona już dawno. Powinny być przygotowane oświadczenia, powinny były zostać zwołane, nie jakieś nonsensowne ekskluzywne narady, tylko konferencja prasowa najwyższych urzędników unijnych, na której wyjaśnili by oni odbiorcom, czego można się spodziewać w związku z taką, a nie inną decyzją Brytyjczyków. To w jakimś stopniu uspokoiło by giełdy i rynki walutowe. A tymczasem najważniejsi urzędnicy unijni zachowują się tak, jakby nadal nie mogli uwierzyć w to co się stało.
Jak ci sami ludzie, którzy nie potrafili zareagować na tak przewidywalną możliwość, jak wynik referendum, mogą sprawnie poradzić sobie z realnymi i śmiertelnymi zagrożeniami, takimi jak terroryzm, czy masowy napływ imigrantów? Jak będą w stanie zareagować na potencjalne przyszłe zagrożenia, których nie da się przewidzieć, skoro tak głupio reagują na dający się przewidzieć, jeden z zaledwie dwóch możliwych, wynik referendum!?
Towarzystwo wzajemnej adoracji, jakim jest eurokracja unijna, ludzie, którzy sami się wybierają, sami pomiędzy siebie dzielą różne synekury i sowicie wynagradzane stanowiska, nie mają najmniejszej szansy oprzeć się działaniom polityków z prawdziwego zdarzenia, na przykład Putinowi, Sorosowi, administracji amerykańskiej, czy Chińczykom – nawet, gdyby chcieli! A nie chcą, bo w swym oderwaniu od rzeczywistości sami pewnie uwierzyli w swoją mądrość i skuteczność.
Brak bezpośredniego demokratycznego mandatu, brak władzy pochodzącej z bezpośrednich wyborów sprawia, że cały ten gmach, jakim jest Unia, musi się zawalić! Nie ma bowiem demokratycznych i co najważniejsze szybkich metod na pozbycie się nieudaczników i całej tej klasy próżniaczej, która Unią kieruje. W normalnej demokracji, która nie jest wcale najskuteczniejszym z możliwych sposobów organizacji życia politycznego, w przewidywalnym okresie czasu i dzięki demokratycznym sposobom, można nieudaczników pozbawić władzy, lub zmusić ich do ustąpienia. Konia z rzędem temu, kto sprawi, że do dymisji podadzą się takie tuzy unijnej demokracji, jak Juncker, czy Tusk! Albo, że ich następcy będą mądrzejsi!
Koleją ewidentną wadą systemu jest to, że realna władza spoczywa w rękach polityków najsilniejszych członków Unii, którzy odpowiadając przed swoim elektoratem, realizują cele swoich własnych wyborców! Z gębami pełnymi oskarżeń o nacjonalizm, kierowanych do Polaków, czy Węgrów, przywódcy Niemiec, czy Francji, realizują swoje własne cele, w dodatku najczęściej bardzo krótkowzroczne i głupie!
Społeczeństwo może stworzyć trwałą strukturę państwową, bądź trwałą unię, jeśli łączy je wspólna historia, tradycja, wspólne interesy i najlepiej wspólne zasady etyczne, jeszcze lepiej wynikające ze wspólnych przekonań religijnych. Im więcej wspólnego – tym więcej szans na sukces. Europa jako całość nie spełnia w zasadzie żadnego z tych warunków. Ale ponieważ u sterów władzy zarówno samej Unii jak i dużych państw, znajdują się lewicowe oszołomy, ludzie normalnie głupi – szans na powodzenie nie widać.
Na koniec jak zwykle poświęcę chwilę na zastanowienie, jak my Polacy powinniśmy się w tej sytuacji zachować. To co dzieje się w Europie i na świecie wymaga mądrych i długofalowych działań. Pomysłów, reakcji i posunięć obliczonych nie na miesiące, ani nawet lata, ale na dziesięciolecia. Nasze powodzenie zależeć będzie przede wszystkim od umiejętności zbudowania trwałych politycznych sojuszy z naszymi najbliższymi sąsiadami z południa i z północy, ale też na umiejętności wykorzystania szansy na współpracę gospodarczą z Chinami.
Takie działania obliczone na długie lata wymagają przede wszystkim uzgodnienia wspólnych celów działania, pomiędzy większością sił politycznych. Tak zwana opozycja totalna, Platforma Obywatelska, Nowoczesna, KOD, PSL, są jak sądzę nieuleczalnie chore na nienawiść do PiSu i niezdolne do żadnego kompromisu ani porozumienia. Ale na szczęście na nich świat polityczny w Polsce się nie kończy. Opozycję totalną należy zignorować i zacząć budować normalny system demokratyczny z siłami politycznymi, zdolnymi uzgodnić zadania, cele i sposoby realizacji polityki zagranicznej, dla dobra Polski i Polaków!
Lech Mucha
Tekst ukazał się drukiem w tygodniku Polska Niepodległa
______________________________________________________________________________________________________________
Fot. Spotkanie ministrów spraw zagranicznych sześciu krajów UE / PAP/EPA / KAY NIETFELD
Uważam, że PIS nie jest w stanie tego zrobić, a dodatkowo nie chce spróbować porozumieć się z innymi środowiskami.
Nie potrafi również ignorować, bo się przejmuje, co tamci napaskudzą w swoich mediach, a poza tym rodzi się pytanie czy zdrajców należy ignorować. Według mnie są to osobnicy, którzy będą współpracować z każdym w celu osiągnięcia korzyści materialnych kosztem Polaków. Dla takich ludzi nie powinno być miejsca w sferze politycznej i publicznej.
Czym jest unia posteuropejska napisałem pod koniec wpisu: tutaj
To nie PiS ma zbudować opozycję która nie jest totalna tylko normalna. Ona musi się pojawić na scenie politycznej niejako sama. Też uważam że PiS ma niską zdolnosc do współpracy z innymi srodowiskami. Ale uważam na podstawie 8 lat obserwacji że potrafi być o niebo lepszą – co nie znaczy idealną – opozycją w stosunku do opozycji totalnej. Zgadzam się tu z Ziemkiewiczem że trzeba zdążyć zbudować normalną opozycję by gdy PiS będzie oddawać kiedyś władzę nie trafiła w ręce Kodomitów.