W czasie, gdy w Centrum Zdrowia Dziecka trwał strajk pielęgniarek, w mediach trwała licytacja. Jedni podawali dane o zarobkach strajkujących na poziomie czterech, sześciu, a spotkałem się nawet z tym, że dwunastu tysięcy złotych. Same pielęgniarki, w innych mediach (Twitter, Facebook), publikowały paski z wypłatami, z których wynikało, że ich zarobki nie przekraczają średniej krajowej. I to drugie wydaje mi się być bliższe prawdy, zwłaszcza, że pamiętam doskonale, że i wysokość zarobków lekarzy (czyli mojej grupy zawodowej) w środkach masowego przekazu była nieraz fałszowana w ten sposób, że do jej wysokości wliczano na przykład dyżury, które są zajęciem dodatkowym, pozaetatowym i należy przynajmniej poinformować odbiorcę informacji o tym, że o takich wynagrodzeniach, obejmujących noce, niedziele i święta, przekraczających normalny czas pracy, mówimy. Dla celów porównawczych uczciwsze jest niewątpliwie przeliczanie zarobków na jeden etat. Po drugie – z pierwszej ręki wiem, jakie są zarobki pielęgniarek w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Osiągnięcie wynagrodzenia przekraczającego średnią krajową wymaga pracy u dwóch pracodawców. W ten sposób omija się maksymalny czas pracy.
Gdybym miał spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy ten strajk był jakoś politycznie sterowany i kto nim sterował, muszę odpowiedzieć, że nie wiem. Ale wiem, że sytuacja pielęgniarek sprawia, że jest to środowisko, które bardzo łatwo namówić do strajku. I mam tu na myśli sytuacje materialną, ale także i to, jakich nakładów, jakich sił, a także jakiej odpowiedzialności się od pielęgniarek wymaga.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że do obecnej, kryzysowej sytuacji całego systemu ochrony zdrowia, przyczyniły sie kolejne rządy III RP, z rządem PO-PSL na czele. Ale konkretnie na to, co teraz dzieje się z pielęgniarkami, nie tylko w CZD, największy wpływ miał niesławnej pamięci minister Arułkowicz. On to, rozporządzeniem z grudnia 2012 roku, które weszło w życie w kwietniu 2014, umożliwił dyrektorom szpitali – dla celów redukcji kosztów – zmniejszenie ilości zatrudnionych pielęgniarek w przeliczeniu na liczbę chorych pozostających pod opieką oddziału! Oczywiście żaden dyrektor nie musiał zmniejszać ilości personelu średniego, ale w systemie ochrony zdrowia, który śmiało można by nazwać systemem zarządzania biedą, nie bardzo mieli oni jakieś wyjście. Powtórzę się, ale uważam, że działanie wszystkich zarządzających, na każdym szczeblu, od ministrów zdrowia, dyrektorów Narodowego Funduszu Zdrowia, urzędników samorządowych, na dyrektorach szpitali i kierownikach niższego szczebla skończywszy, to jedno wielkie permanentne spychanie biedy na niższy szczebel! Wszystkich ich rozlicza się z efektów pracy, jednocześnie wiążąc im ręce na plecach, ograniczeniami finansowymi. (Wiem co mówię, przez siedem lat byłem kierownikiem bloku operacyjnego!)
W polskich szpitalach, w celu lepszego wykorzystania sprzętu i łóżek szpitalnych oraz z chęci redukcji kosztów, naciska się na jak najkrótszy pobyt pacjenta w szpitalu. Przyjmuje się pacjentów tak, by jak najmniej było łóżek wolnych, bo to grozi ich likwidacją. W związku z tym personel, którego nie przybywa, a wręcz przeciwnie, ma pracy coraz więcej. Praca jest coraz trudniejsza, na granicy ryzyka. Żeby spłacić kredyt za samochód, czy mieszkanie, spora część personelu, w tym pielęgniarskiego, leci na łeb na szyję z jednej pracy do drugiej, co powoduje, że nieraz pielęgniarki są w pracy przez 24 godziny, potem 12 godzin przerwy i znów cała doba… Jak już wspomniałem, praca u więcej niż jednego pracodawcy pozwala na ominięcie przepisów o dozwolonym czasie pracy i koniecznych godzinach odpoczynku pomiędzy dyżurami.
W ten sposób może i wynagrodzenie z tych wszystkich etatów osiąga średnią krajową, może teoretycznie personelu dla zaspokojenia potrzeb pacjentów wystarcza, ale czy to naprawdę o to chodzi?
Jakiś czas temu w radiowej Trójce, pani Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska z Kancelarii Prezydenta powiedziała, że system ochrony zdrowia, w którym celem był zysk, nie sprawdził się.
Nie sprawdził się, bo takiego systemu nie było!
Placówki ochrony zdrowia nie działały w celu uzyskania zysku, tylko w celu przetrwania! Oczywiście były i są od tego wyjątki, na przykład kardiochirurgia, ale to osobna kwestia. W sytuacji, w której znajduje się większość podmiotów działających w ochronie zdrowia, nie chodzi wcale o maksymalizowanie zysku, tylko o minimalizowanie strat. Z powodu ograniczenia ilości znajdujących się w systemie pieniędzy, oraz przede wszystkim z powodu monopolistycznych praktyk Narodowego Funduszu Zdrowia mówienie, że system rynkowy się nie sprawdził, jest śmiechu warte! Zasad rynkowych w większej części systemu nie było, nie ma i nie zanosi się, żeby zaistniały!
Dla mnie najbardziej przerażające jest to, że w otoczeniu prezydenta i na najwyższych szczeblach władzy, nikt nie rozumie istoty problemu. Albo nikt nie ma odwagi, by wreszcie nazwać rzeczy po imieniu! Nikt nie zaproponuje oczywistego rozwiązania, czyli rzetelnej wyceny procedur i zbilansowania koszyka świadczeń gwarantowanych z budżetem. Postulowanie systemu działania typu “non-profit”, dla placówek ochrony zdrowia, których kierownictwo musi na wolnym rynku zakupić konieczne dla działania szpitala środki trwałe, materiały eksploatacyjne, usługi i media, jest skrajnie nieodpowiedzialne! Wobec otwartych granic nikt nie powstrzyma pielęgniarek ani lekarzy przed masowym wyjeżdżaniem za granicę.
Jeżeli państwo polskie, w porównaniu z większością Europy, przeznacza na leczenie jednego chorego – zgodnie z danymi OECD – trzy, lub czterokrotnie mniej pieniędzy i to w przeliczeniu na siłę nabywczą pieniądza, to co jest bardziej prawdopodobne, czy to, że my płacimy za mało, czy to, że Niemcy, Norwegowie, albo Szwajcarzy 75% nakładów marnują?
Kolejni urzędnicy wmawiają nam, że najpierw trzeba “uszczelnić system”, a potem go dopiero reformować i dofinansować.
No to, Szanowni Urzędnicy, powiedzcie to matkom dzieci (nie)leczonych w Centrum Zdrowia Dziecka. Niech jeszcze trochę poczekają!
Lech Mucha
Tekst ukazał się drukiem w tygodniku Polska Niepodległa
______________________________________________________________________________________________________________
Fot. / Polska Agencja Prasowa / Tomasz Gzell
Treść porozumienia (fragmenty)
Pracodawca od dnia 1 sierpnia 2016 zwiększa miesięczne wynagrodzenie zasadnicze brutto pielęgniarek i położnych o 300 złotych (słownie trzysta złotych) w przeliczeniu na pełny etat, a także zwiększy się dodatek za pracę w następujące dni w roku: pierwszy i drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, pierwszy i drugi dzień świąt Wielkanocnych, Nowy Rok.
________________________________________________________________________
Sejm uchwalił NOWĄ USTAWĘ o działalności leczniczej.
Zakłada ona zakaz przekształcania szpitali w spółki.
W kwestii organizacji ochrony zdrowia PiS się definitywnie myli…
Wystarczy bardzo prosta arytmetyka, by zrozumieć, jak powinna być zorganizowana służba zdrowia.
Jest:
1. System pomocy społecznej – koszt A
2. NFZ i całe piony nadzoru “bezpłatnej” służby zdrowia w ministerstwach, NIKu itd. – koszt B
3. Możliwość uprawiania korupcji (kierownictwo szpitali zarządza pieniędzmi, których dopływ bardzo pośrednio zależy od pacjentów i jakości usług) – koszt C
4. Rzeczywiste koszty leczenia – koszt D
5. Straty zwiazane z brakiem profilaktyki – koszt E
Przy rynkowym systemie opieki zdrowotnej pozostają koszty:
A i D, koszt E pozostaje, jednak może zostać wyeliminowany, a przynajmniej radykalnie zmniejszony za pomocą programów edukacyjnych, które w dłuższej perspektywie czasowej obniżają także koszt D. Na razie jednak poprzestańmy na tym, co jest i może być praktycznie natychmiastowo:
A + D + E < A + B + C + D + E
Oczywiście.