Panem et circenses! Chleba i igrzysk – a Sposoby WYBORU.
– Zacznę jednak nie od chleba, lecz od circenses . Może trafię z argumentami na przykład do tych, którym sen z powiek spędza kontuzja Lewandowskiego, czy forma Milika, a mniej – miliardy Drzewieckiego, rabunki Mosssadu (via np. Bagsik) czy rozliczenia finanso-we jako przyczyna śmierci Dębskiego. Ledwo cichutko wspomnę o wyprzedaży lasów czy kopalin.
Emocjonujemy się, gdy chłopcy Antigi przerżną dwa sety po dwóch zwycięskich i w wyniku muszą grać tie-break. Gdy wygrają go, jak dziś 16:14, to krzyczymy „Polska wygrała !!!”. A przecież to tylko kilkunastu chłopaków, zawodowców – i wygrało ten mecz „jele- jele”.
Zwycięstwo jest jednak całkowite.
I to my z dumą wypinamy chudą pierś kibica.
Gdy tenisistka wygra super- tie-break na przykład 23:21, to nikt jej nie liczy sumy ma-łych punktów, by uznać zwycięstwo. WYGRAŁA. Przeszła tym do następnej rundy.
Zwycięstwo jest całkowite.
Gdy w decydującym (o czymś tam) meczu piłki ręcznej jest 30:30 i pozostaje jeszcze 20 sekund do końca, to entuzjazmujemy się, gdy nasz trener tak sprytnie zarządzi, by w ostat-niej sekundzie nasz strzelił decydująca bramkę.
Zwycięstwo jest całkowite.
Gdy w piłce kopanej , np. w mistrzostwach świata, po 120 minutach jest remis, to rzuty karne są właściwie loterią, nie odzwierciedlają zaś lat treningów, kosztów transferów czy wielkich umiejętności technicznych.
Ale Zwycięstwo jest całkowite.
Pomijam tu łapówki dla zblatterowanych sędziów czy fryzjerów, też łapówki wręczane przez szejków czy dyktatorów. Ledwo wspomnimy o miliardach zrabowanych przez rządy – budowniczych stadionów, czy wzięte przez stacje/sitwy telewizyjne. Tylko te ostatnie nie bu-dzą skrajnego niesmaku – „przecież to circenses” – odwieczny narkotyk, od tysiącleci odwra-cający uwagę proli od pustego brzucha. W Bizancjum kroniki opisują krwawe rozruchy z dziesiątkami tysięcy ofiar, gdy w wyścigu rydwanów zwyciężyli niebiescy, a nie zieloni.
To też było pożądane – bo po rozruchach ludziom już sił ani zorganizowania nie stało, by wywalczyć chleb, czyli dobrobyt.
W ćwierćwiecze oszukanych wyborów z czerwca 1989 przejdźmy więc do chleba.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyliśmy, co nam podają pod nazwą „demokracja”: Na przykład „niedźwiedź” z Wałęsą jako pewność zostania posłem, geremkowe „pacta sunt se-rvanda” jako argument, by zmienić ordynację w czasie trwania wyborów.. „Lista rządowa”, czyli partyjna, skreślona przez wyborców w całości, na krzyż. „Tak nie można”, powiedziano nam, więc zmieniono na taką, w której komuchy dostały swe 50 miejsc, ustalonych w tajnych umowach oficerów ze swoimi agentami i zdrajcami Polski.
Czyli – jest to jeden z dowodów, że komuchy zachowały swą realną władzę [„infor-macja”, GRU..] . Bo atrapy władzy, czyli sejm, będą odtąd spętane sojuszami partyjek, koali-cjami, intrygami, no i wolą oficerów prowadzących, starszych braci i braciΔ z lóż.
Ułożono taki sposób dobierania ludzików do sejmu, by nie mogło być ZWYCIĘZCY. Do tego nie dopuścimy, bo, o zgrozo!!- prawdziwy zwycięzca mógłby zacząć rządzić, decydo-wać. Karać zbrodniarzy itp.
Stąd te marionetki w sejmie, dobrane spośród aktorów, dziennikarzyn, socjologów lub osób zwyczajnie dotąd nie trudniących się porządną pracą zarobkową. One, nauczone już ob-sługi kalkulatorka, wyciągały go i ustalały, czy progi wyborcze mają wynosić 3, 5 czy 8 pro-cent. Widziałem to. Pojęcia o realiach rządzenia żadnego, bo i po co? Ważne decyzje i tak spłyną z góry, np, wraz z planem (narzuconym z lóż i grupy Sorosa) – wywłaszczenia Pola-ków, zwanym prześmiewczo „planem Balcerowicza”. Tak było z prywatyzacją, stoczniami, kopalniami i kopalinami, elektroniką, ziemią itp, itd.
A ciągle trąbiono, że wprowadzają reformy, „nowe procedury”. Czy procedurą można się najeść?
A dobrobyt – jak horyzont – ciągle był i jest przed nami.
Inscenizację wolności i dobrobytu zawsze mogli zrobić i przekonywująco ukazać wy-najęci dziennikarze i publicyści.
W sprawie chleba, czyli dobrobytu, sądzę, że większość Polaków zaakceptowałaby przywódcę (i jego grupę), który przedstawi sposób, jak uzyskać dobrobyt dla większości, czyli, jak eliminować czy zmniejszać tak nędzę, jak i kumulację ogromnych bogactw. Jak powstrzymać wypływ ogromnych dochodów, pieniędzy (z przemysłu, handlu) za granicę, jak powstrzymać bezkarność wymiaru sprawiedliwości. Jak powstrzymać deprawację dzieci, mło-dzieży, oraz sterowany rozpad rodziny.
To tylko przykłady.
Ale do takiej kontr-rewolucji niezbędna jest silna i zdecydowana władza, nie kom-promisy i parytety – mądrych z głupimi, tłustych z chudymi, uczciwych z rabusiami, normal-nych z rozpustnikami i zboczeńcami.
Bo pewne jest, że w takich parytetach zawsze zło zwycięży.
W sprawach władzy realnej, gdy chodzi o dobrobyt i zdrowie, głównie moralne, naro-du, to skuteczność władzy jest, to znaczy POWINNA BYĆ priorytetem.
Dlatego przy wyborze władzy konieczne jest, o wiele bardziej niż w igrzyskach, wyła-nianie zdecydowanego zwycięzcy.
W tym celu, jak daleko pamięć ludzka sięga, używano prostych, narzucających się sposobów.
Tam, gdzie zdecydowano, by władzę wybierać (a nie otrzymywać), zawsze był to taki sposób:
– Pierwszy (ten, co dostał najwięcej kresek, więc zapewne najlepszy) bierze całą wła-dzę, całą odpowiedzialność. First past the post. Pierwszy na mecie.
To jest podstawowy postulat Polaków.
====================
[O wiele więcej na ten i podobne tematy na mej stronie: www.dakowski.pl ]
Dodaj komentarz