Niedawno ukazała się autobiografia Lecha Jęczmyka zatytułowana “Światło i dźwięk – moje życie na różnych planetach” /nakładem Zysk i Ska, 2013/. Owe planety to: przedwojenna Bydgoszcz, okupacyjna Warszawa, stalinowska PRL, gomułkowska i gierkowska Polska, “Solidarność” i stan wojenny, a wreszcie III RP.
Znałam Lecha Jeczmyka, wybitnego tłumacza i wydawcę, z jego esejów z cyklu “Nowe średniowiecze”. Ukazały się one najpierw w dwu tomach w 2006 i 2011 roku /omawiane przeze mnie /TUTAJ/ i /TUTAJ//, a w zeszłym roku zebrano je w jeden tom. Wyłaniał sie z nich obraz autora jako niezłomnego katolika o zdecydowanych poglądach.
Jakież było moje zdziwienie, gdy z autobiografii dowiedziałam sie, iż od wiary katolickiej odszedł on w szkole w wieku 13 lat, zapisał się później do ZMP i działał w tej organizacji jeszcze na studiach aż do 1956 roku. Nawrócił się dopiero w 1984 r. pod wpływem nauk i męczeńskiej śmierci bł. Jerzego Popiełuszki. Lech Jęczmyk przez długie lata fascynował się kulturami Dalekiego Wschodu i buddyzmem zen. W swych wspomnieniach przytacza katechizm budo – drogi rycerza. Został też instruktorem judo.
Z tego co pisze Jęczmyk wynika, że dla jego pokolenie /rocznik 1936/ podstawowym doświadczenie historycznym był październik 1956 roku. Dowiadujemy się bardzo ciekawych rzeczy o tym wydarzeniu:
“Październik 1956 roku to była prawdziwa rewolucja” – stwierdza Jęczmyk. Potem sławi Lechosława Goździka, sekretarza KZ PZPR na Żeraniu:
“Lechosław Goździk był dobrym przykładem tego, że rewolucja październikowa 1956 roku była dziełem robotników i to robotników partyjnych. Prym wodziły podstawowe organizacjie partyjne i komitety zakładowe wielkich zakładów pracy. zeby cos zorganizowac, trzeba mieć doświadczenie. W Poznaniu przywódcą został Stanisław Matyja.jego doświadczenie polegało na tym, że kierował chórem kościelnym. Ale to nie chóry kościelne przewodziły wielkiemu ruchowi , tylko organizacje partyjne.”.
Przytacza też anegdotę o tym, jak podczas wielkiego wiecu studentów na Politechnice Warszawskiej, katolicy zgłosili rezolucję żądającą uwolnienia prymasa Wyszyńskiego. Nie spodobało się to komunistom z ZMP. Wtedy Goździk zaproponował swój tekst uchwały:
“W Polsce nikogo nie wolno więzić bez sądu, dlatego domagamy się natychmiastowego wypuszczenia z aresztu obywatela Wyszyńskiego”. Przeszło to jednogłośnie.
Autobiografia Jęczmyka potwierdza to, co pisałam w mojej notce “Beztroski komunizm” /TUTAJ/:
“Gdy jednak wspominam pozostałe 32 lata PRL to widzę, że w ponad połowie tego okresu było zupełnie inaczej. Nazywam te czasy “beztroskim komunizmem”.
Lata 1958-1967 to był czas gomułkowskiej “naszej małej stabilizacji”. To było moje późne dzieciństwo i wczesna młodość. Na co dzień nie mieliśmy wtedy wrażenia, iż cierpimy w okowach strasznego reżimu. Gomułka był nawet dość popularny jako ten, co “postawił się Ruskim”. (…)
Następnie zaczęła się epoka Gierka. I znowu komunistyczny przywódca zyskał sporą popularność, głosząc hasła typu “Budujemy drugą Polskę”, a ludzie zaczęli się uganiać za małymi fiatami i mieszkaniami w wielkiej płycie. Trwało to około 7 lat do 1978 roku, czyli do wyboru Jana Pawła II i słynnego sylwestra 1978/79, kiedy to nieco ostrzejsza zima skompromitowała raz na zawsze “propagandę sukcesu”. Wydarzenia 1976 roku obudziły wprawdzie część ludzi i powstały ROPCiO oraz KOR, a także Wolne Związki Zawodowe, lecz zasięg tych ruchów był niewielki.”.
U Jęczmyka można znaleźć sporo prawdy o PRL oraz III RP, a także wiele wspaniałych historii. Na zakończenie przytoczę tę o niejakim towarzyszu Kożuchu:
“Towarzysz Kożuch był człowiekiem czynu i namawiał mnie do założenia jakiejś tajnej organizacji.
-Niech to będzie towarzystwo miłośników jelenia – mówił.
Powiedziałem mu, że w każdej pięcioosobowej organizacji zaraz będzie dwóch albo i trzech agentów.
-Nie szkodzi – pouczył mnie towarzysz Kożuch.
-Każda tajna organizacja opiera się na szpiclach ( tak dawniej nazywano tajnych współpracowników), oni zawsze są chętni do pracy, mają czas i nie potrzebują pieniedzy, bo dostają je z innego źródła.”.
nie mogę się powstrzymać od śmiechu, dzięki!…./no i co byłby wart Legion bez Pani?/…idę se, pospać ze śmiechu…
Dobranoc
Czy to towarzysz Kożuch wywarł takie wrażenie?