Rzeczy małe, rzeczy wielkie, Rzeczypospolite…
Maj to miesiąc najpiękniejszy w roku, chyba nikt nie zaprzeczy.
Czekamy na niego, przynajmniej ja… już od ponurego listopada, który zaczyna się Dniem Zmarłych i mnie osobiście kojarzy się ze śmiercią, kiedy patrzę jak drzewa gubią liście, obumierają…
Ale kiedy nadchodzi kwiecień, budzi się przyroda, mamy Święta Zmartwychwstania, pokonania śmierci, wiem, że zaraz po nich nadejdzie maj.
Zawsze jest piękny, nawet, kiedy pada, tak jak dzisiaj i wczoraj… i tak wiem, że za chwilę zazieleni się i zakwitnie, dając najlepsze świadectwo ciągłego odradzania. Tak się te rzeczy wielkie i małe przeplatają w maju.
Kwitnące kasztany, czyli znak, że zaczynają się matury, w tym roku już od poniedziałku. Zostaną zapamiętane przez dzisiejszych maturzystów, może jeszcze tego nie wiedzą, ale to są właśnie takie rzeczy małe, których nie sposób zapomnieć.
Na całym świecie, również Polsce, odprawiane są nabożeństwa maryjne.
Ukwiecone, przydrożne kapliczki, zwłaszcza w maju, przypominają, że to miesiąc Królowej Polski.
Cyt:
Warto wiedzieć, że król Jan II Kazimierz po złożeniu ślubów (1656 r.) w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej, z całą asystą udał się do kościoła jezuitów i tam w czasie nabożeństwa, które odprawił nuncjusz papieski – Vidoni, proklamował Maryję Królową Korony Polskiej. Tenże nuncjusz dodał do Litanii loretańskiej po raz pierwszy wezwanie: “Królowo Korony Polskiej módl się za nami”, które biskup i senatorowie powtórzyli z entuzjazmem trzykrotnie.
Ale dopiero papież Pius X dekretem z dnia 29 listopada 1908 r. zezwolił, aby to drogie Polakom wezwanie dołączono w Polsce do Litanii loretańskiej, a papież Benedykt XV włączył je oficjalnie w 1920 r
http://www.pijarzy.pl/?strona,doc,pol,glowna,221,0,1880,1,221,ant.html
Rzeczy wielkie, wspaniałe, często jednak i smutne miały miejsce w historii Polaków właśnie w maju.
13 maja 1981roku, w rocznicę objawień fatimskich, dokonano zamachu na papieża, Świętego dzisiaj, Jana Pawła II. „Kto inny strzelał, kto inny niósł kule” powiedział po odzyskaniu zdrowia.
2 tygodnie później, 28 maja straciliśmy najwspanialszego Prymasa Tysiąclecia,
Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Więziony od 25 września 1953 roku do 26 października 1956r, ten wspaniały patriota, potrafił przeciwstawić się nie tylko komunistycznej wówczas władzy, ale również walczyć o interesy polskie w Watykanie. Wynikiem jego starań było uznanie przez Watykan w 1972r. zachodnich granic Polski.
16 maja 1956 roku będąc wciąż jeszcze więziony w Komańczy, napisał tekst ślubów narodowych, które były odnowieniem królewskich ślubów lwowskich sprzed trzystu lat, dokonanych przez króla Jana Kazimierza w 1656 roku.
„Per Mariam ad Christum, ad Christum per Mariam!” tak zwykł często powtarzać …
Jak kochał nas wszystkich, zwłaszcza w chwilach trudnych, niech świadczą jego słowa wypowiedziane w grudniu 1970r:
Cyt:
A po tragicznych wypadkach na Wybrzeżu (1970 rok) Prymas Wyszyński wypowiedział wstrząsające słowa: „Wasz ból jest naszym wspólnym bólem. Gdybym mógł w poczuciu sprawiedliwości i ładu, wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to, co się ostatnio stało w Polsce, wziąłbym jak najchętniej … Bo w Narodzie musi być ofiara okupująca winy Narodu … Jakżebym chciał w tej chwili – gdyby ta ofiara przyjęta była – osłonić wszystkich przed bólem i przed męką”.
http://www.radiomaryja.pl/informacje/32-rocznica-smierci-ks-kard-stefana-wyszynskiego/
Ten zamach, wtedy w maju .. śmierć ukochanego Prymasa, ten maj 1981roku, nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to była zapowiedź jakiegoś ogromnego smutku, osamotnienia i niebezpieczeństwa dla Polski, przedsmak tego co nastąpiło kilka miesięcy potem, w grudniu…
Tak ten maj przeplata się wspomnieniami, również o jednym z największych wyczynów zbrojnych żołnierzy Rzeczpospolitej.
18 maja minie 70 lat od ich zwycięstwa pod Monte Cassino.
Takie krótkie wspomnienie ówczesnego korespondenta wojennego, pisarza Melchiora Wańkowicza:
Cyt:
– Weszliśmy na górę – opowiadał Wańkowicz. – Niebo było lazurowe, czysto włoskie, powietrze było ostre i tak przejrzyste, że nie używałem lornetki. Widziałem, jak pode mną z wielkim chrzęstem, tą starożytną drogą Via Apia, na której załamał się Hannibal, załamywali się wszyscy poprzednicy, posuwało się zwycięstwo, któremu przetarliśmy przejście my – Polacy
Przypominanie jak bardzo zostaliśmy zdradzeni, nigdy nie zaszkodzi, ale to już może w inne miesiące… Teheran to listopad, Jałta luty… itd…
Zdrada wielkich małych ludzi… To moje subiektywne zdanie, ale tak uważam.
Lepiej może nauczmy cieszyć się z rzeczy małych, przynajmniej dopóki mamy czas, dopóki historia znów nie wplącze nas w następne konflikty, niebezpieczeństwa wojny, których na chwilę obecną nie brakuje i toczy się blisko naszych granic, zbyt blisko…
Narzekając na deszczową pogodę, znalazłam w sieci nagranie 15 miesięcznej dziewczynki, która po raz pierwszy wychodzi na deszcz, ale… zamiast marudzić, nie przestaje się śmiać…
http://www.youtube.com/watch?v=PCRqNsRflHM
…no właśnie, z małych rzeczy powinniśmy się cieszyć i w każdym wieku…
…a my sprzeczamy się o pierdoły :))…tak to pewnie postrzega nasz Tata w Niebiosach…pozdrawiam niepoprawnie
Bardzo dziękuję za deszczową piosenkę Robercie :))
Deszcz jest też fajny..
Nawet na tym portalu trzeba prostować..
“… już od ponurego listopada, który zaczyna się Dniem Zmarłych i mnie osobiście kojarzy się ze śmiercią,….”
Listopad nie zaczyna się dniem zmarłych a Świętem Wszystkich Świętych- to radosne święto. Fakt, że listopad wprowadza w zadumę…zwłaszcza nastepny jego dzień poświęcony właśnie duszom zmarłych sprowadza myśli do kresu życia..ale wiara w życie wieczne nie może napawać smutkiem.
//ale wiara w życie wieczne nie może napawać smutkiem.//
Ale już tęsknota za nimi tak… przynajmniej ja tak mam.