Człowiek znów niebezpiecznie zbliżył się do Drzewa Poznania Dobra i Zła…
Ponad dwa lata temu jeździłem z moją Squaw na pewne zajęcia do Krakowa…trwały one cały rok, a spotkania były co tydzień…zostawiając ją na zajęciach miałem „obrzydliwie” dużo czasu, który wymuszał na mnie, żeby się czymśkolwiek zająć, łażenie po galeriach szybko mi się znudziło, wtedy jeszcze nie blogowałem, więc wymyśliłem sobie, że se co tydzień oglądnę jakiś film w którymś z kilku krakowskich multipleksów…tak, żeby zaczerpnąć high-kultura :), albo, żeby nie „schamieć”…niestety repertuar w cyfrowych multipleksach schodzi już teraz na dno, wtedy jeszcze tego nie odczułem, ale oglądając filmy lepsze i gorsze stanąłem w końcu pod ścianą…
Poszedłem na film pod tytułem „Istota”…film, jeśli mogę go opisać jest o młodych naukowcach (małżeństwie, duecie, parze, *niepotrzebne skreślić Clive’ie i Elsie), które prowadzi badania naukowe nad hybrydyzacją różnych gatunków …tzn. nad genetycznie tworzonymi hybrydami roślinno-zwierzęcymi, wszystko po to by polepszyć, lub bardziej pomóc ludziom w zwalczaniu chorób, lub tworzeniu narządów…cele szczytne, ale ludzka ciekawość doprowadziła w końcu do przerwania granic etyki, czyli do złączenia komórek ludzko-zwierzęcych w celu wychodowania nowej istoty…powstaje istota, która, ma skrzela, później okazuje się, że i skrzydła i ma niesamowity szybki przyrost, tzn kilkakrotnie szybciej się rozwija niż człowiek.
http://www.youtube.com/watch?v=SWDc69CJQ0A
Dren, bo tak nazwali tą istotę ci “naukowcy” powoli staje się nieobliczalna, miewa napady nieopanowanej agresji…fabuła filmu toczy się dalej, do czasu, kiedy Clive został niejako napastowany seksualnie przez Dren i o dziwo przystał na akt seksualny z tą istotą…tutaj miarka się przebrała, myślałem, że zwrócę spożytego wcześniej kebaba…normalnie wstałem i wyszedłem z sali…widownia (8 osób !!!) nie zareagowała…widziałem, że patrzyli z rozdziawionym “koparami” na ten jakże makabryczny i żałosny obraz…
Teraz po jakimś czasie, kiedy przeczytalem objawienia ks. Guido Bortoluzzi’ego (link…), wrócił mi obraz tego filmu…poszperałem trochę i poznałem zakończenie, choć niektórzy twierdzą, że pewnie będą następne części filmu, ale nie to jest sednem mojego posta…następstwem stosunku płciowego Clive’a z hybrydą jest przepoczwarzenie Dren w osobnika męskiego (obojniak) i kopulacja z Elsą, gdzie ta zachodzi w ciąże…przy czym pamiętając o tym, że hybryda Dren ma już kod genetyczny jednego z “naukowców” (bodajże Clive’a), gdyż powstała z połączenia jego genomu i genomu zwierzęcia…wizja-koszmar…zdało by się rzec…ktoś powie, to tylko film, dla jednych z dreszczem, dla innych głupi, jak but z lewej nogi…a ja drodzy Czytelnicy powiem Wam, że to jest już niemal ideologia, którą żałosna ludzkość chce wdrożyć w ramach “POZNANIA DOBRA I ZŁA”…
Wpółcześni “Frankensztajni”…
Dawniej myślałem, ze kino (iluzjon) ma służyć i służy jako rozrywka, dziś obserwując współczesne kino jestem pewny, że to cwane kreowanie rzeczywistości, ale w tym złym tego słowa znaczeniu…zobaczmy, jest coraz większa ilość filmów o przesłaniu mrocznym, wręcz satanistycznym, o przesłaniu homoseksualnym, traktujący homoseksualizm, jako “miłość” , o przesłaniu pornograficznym…ale wróćmy do filmu Istota.
Poszperałem sobię na tą okoliczność i znalazłem artykuł na portalu stopklatka.pl, który wyraźnie wskazał, że film Istota, to cała ideologia hybrydyzacji, to nie tylko taki tam se thriller, oczywiście reżyser Vincenzo Natali bardzo długo się przygotowywał do tego filmu od strony naukowej, tłumacząc, że chciał perfekcyjnie podejść do tematu, ale kto przez 10 lat drąży temat, aby powstał film…to trochę za dużo czasu, niemniej wkleję wypowiedź reżysera, która według mnie jest dowodem na to, że ludzkość przygotowywana jest na okoliczność hybrydyzacji ludzko-zwierzęcej i wydaje mi się, że zawsze przed jakimiś spektakularnymi majstrowaniami naukowców zawsze wcześniej jest przygotowywana długoterminowa propaganda (w tym wypadku kina), aby dla ludzi nie było to szokiem..myślę, że tak to działa.
Oto fragment, który mogę powiedzieć bardzo mnie wprawił w niepokój..
W ciągu dziesięciu lat, jakie zajęło Nataliemu doprowadzenie do zdjęć, rozwój w dziedzinie genetyki sprawił, że główna idea jego dramatu z zmieniła się w naukowy fakt. „Kiedy napisałem po raz pierwszy ten scenariusz w 1995 roku, ludzie nie rozmawiali o klonowaniu. W 1997 roku świat usłyszał o Dolly, sklonowanej owcy, a potem w 2001 został opracowany ludzki genom, co pokazuje, jak wiele czasu zajęło mi zrobienie tego filmu”. Prawda, jaka ukazała się wraz z rozwojem wypadków, była dziwniejsza niż jakakolwiek fikcja, którą Natali mógł wymyślić. „Trzymałem się jak najbliżej prawdziwej nauki, bo nie było powodu, żeby w tej sferze wymyślać coś nieprawdziwego,” wyjaśnia Natali. Ponieważ Istota jest dramatem, a nie filmem dokumentalnym, w specyficznych obszarach fakty są naciągane w kierunku fikcji; na przykład żeby powstała Dolly, trzeba było setek prób, podczas gdy Clive’owi i Elsie udało się to znacznie szybciej. Ich technika splatania nie jest prawdziwa, ale według genetyka George’a S. Charamesa, który wziął urlop z pracy w Centrum Genetyki Raka, w Laboratorium Bapat Instytutu Badawczego Samuela Lunenfelda przy szpitalu Mount Sinai w Toronto, aby zostać konsultantem przy realizacji filmu – jest to technika możliwa. Coś takiego jak ‘B.E.T.I.’ – Biomechanical Extrautero Thermal Incubator – w tej chwili nie istnieje, ale w przyszłości może powstać. Na podstawowym poziomie faktów nic w Istocie nie jest niemożliwe. Przyglądając się bliżej teorii stojącej za przepisem, według którego została stworzona Dren, ogromna większość (90%) ludzkiego genomu (gdyby połączyć łańcuchy DNA wszystkich komórek człowieka razem, z łatwością rozciągnęłyby się na odległość z Ziemi do Księżyca) zawiera informacje zgromadzone podczas procesu ewolucji, które pozostają jednak sekwencjami niekodującymi. Do nich odnosi się używana niekiedy mylna nazwa „śmieciowe DNA”. Nie wiedząc, do czego może ono służyć, nie sposób przewidzieć, czy kontrolować rezultaty splatania razem różnych DNA. Czysto naukowe wyjaśnienie przypadku Dren mówi, że jest ona końcowym rezultatem pobrania DNA różnych gatunków, w tym ludzkiego, i sporządzenia z nich pierwotnej zupy. Odpowiedź nauk społecznych głosi, że Dren jest czymś więcej niż suma części składających się na nią. „Wszystko, co się wiąże z Dren, to jakby biologiczny Gestalt i w jakiś sposób pomieszanie różnych składników przypadkowo wyzwala genetyczny rozwój, którego Elsa i Clive nie mogli przewidzieć,” zauważa Natali. „Ludzie prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy, że tworzenie ludzko-zwierzęcych chimer ma obecnie miejsce na całym świecie. Gdy nauka będzie w stanie rozwiązać takie kwestie, jak immunologia międzygatunkowa, czy etyczne bariery związane z procedurami, będziemy niedaleko od tego, by Istota stała się rzeczywistością,” zauważa Charames. Tutaj (link…) do tego artykułu, który według mnie jest dziwny jak na portal recenzujący filmy.
Wstrząsające jest to zdanie :„Ludzie prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy, że tworzenie ludzko-zwierzęcych chimer ma obecnie miejsce na całym świecie.”
No tak, można tak domniemywać, skoro reżyser filmu tak twierdzi, to pewnie zgłębił i ten temat, skoro tak długo i bez pośpiechu przygotowywał się do kręcenia tego filmu.
Ale są i fakty…w 2006 r. naukowcy z King College London oraz z University of Newcastle-upon-Tyne zwrócili się do Brytyjskiej Komisji ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka (HEFA) z wnioskiem o wydanie zgody na tworzenie w celach badawczych zarodków ludzko-zwierzęcych (chodziło o badania nad komórkami macierzystymi powstałymi z połączenia komórek ludzkich z krowimi).
Naukowcy próbują stworzyć mieszane komórki macierzyste, poprzez wprowadzenie do komórki zwierzęcej, z której usunięto uprzednio jądro – DNA komórki ludzkiej. Celem tego zabiegu jest produkcja embrionalnych komórek macierzystych, które są zdolne do nieograniczonej liczby podziałów i dostosowywania się do innych komórek. W ten sposób pozyskane komórki macierzyste naukowcy chcą wykorzystać do odbudowy zniszczonych tkanek, a przez to – do leczenia choroby Alzheimera, Parkinsona, czy zawału serca. Powstałe w wyniku eksperymentów zarodki hybrydowe mają być niszczone po 14 dniach od ich uzyskania (link…).
A przecież można robić to etycznie i nie wbrew naturze wykorzystując komórki macierzyste z własnego ciała (link…).
Czyż to szanowni Państwo nie przypomina współczesnych doktorów Mengele ? A wszystko podlane sosem troski o zdrowie ludzkości. Człowiek majstrujący przy genach w swojej pysze znów niebezpiecznie zbliża się do Drzewa Poznania Dobra I Zła…znów chce poprawiać Boga, znów wszystko chce zrobić po swojemu i w ten sposób znów przyjdzie zagłada na ludzkość…zwiastuny już są, skoro sodomici wychodzą już na ulice i szczycą się swoimi zboczeniami…naukowcy są zboczeni na punkcie swojej wiedzy…jeśli ludzkość nie powstrzyma współczesnych Frankenstein’ów, to kres ludzkiej cywilizacji będzie bliższy niż nam się wydaje…
Jest taka podstawowa różnica między człowiekiem a zwierzęciem, że dusza zwierzęca jest śmiertelna a dusza ludzka nieśmiertelna. Jako chrześcijanie dobrze to wiemy. Może właśnie dlatego chrześcijanie są dziś tak bardzo zwalczani po mordowanie ich.
(W świetle powyższego, “objawienia” ks. Guido Bortoluzzi’ego to brednie. Żadna genetyka nie jest bowiem w stanie ingerować w ludzką duchowość. Tą mamy wprost od Boga).
Człowiek jest na czas życia ziemskiego materialno-cielesno-duchowy. Jednak człowiek “genetyczny” ma tylko wymiar materialno-cielesny, zwierzęcy, z duszą śmiertelną. To w tą formę “genetyczną” “ubiera się” na czas życia ziemskiego człowiek duchowy. Może ten człowiek “genetyczny” być nawet bardzo do człowieka podobny, jednak nie dajmy się nabrać: to zwierzę. Pozostanie zawsze pozbawione życia duchowego, w tym uczuć wyższych, uczuć po ludzku dojrzałych. Pozostanie poza możliwością wchodzenia w duchowe relacje z Bogiem.
Aktualnie popularna jest produkcja żywności genetycznie modyfikowanej metodą mieszania w genach. Te rośliny już wydostają się do natury i mieszają już “naturalnie” z naturalnymi. Natura tu się nie jest w stanie obronić.
Normalnie, kiedy pojawiają się w naturze jakieś anomalia, natura odpowiada czy to organizmem je pasożytującym, albo pozbawieniem ich zdolności rozrodczych.
Tutaj tego nie ma. Organizmy “genetyczne” mają i zaprogramowaną odporność i dużą siłę rozrodczą. Nie dajmy się nabrać – organizmy “genetyczne” to superchwasty. W ich otoczeniu organizmy naturalne wyginą. A wraz z nimi wyginie i naturalny świat zwierzęcy. Jeden mały błąd “inżynierów” i całe życie na ziemi wyginie.
Pisze Pan “schyłek czasów”. A co jeśli Bóg się wstrzyma z zapowiadanym czasem apokalipsy ? Jeśli da nam dobitnie zasmakować naszej wolnej woli tak pokracznie i nieodpowiedzialnie dziś używanej przez wielu i to tych najbardziej wpływowych (najsilniejsze chwasty), aż przyjdzie czas otrzeźwienia i walki o to do czego powołał nas Pan ?
Jasne, że wszystko w tej chwili zmierza ku temu, że wąska klasa-rasa faszystowskich globalistycznych panów odseparuje się od reszty ludności świata, a resztę zniewolonej ludności wymiesza z masowo produkowanymi hybrydami ludzko-zwierzęcymi, które jako “doborowe” wytworzą “nowego człowieka”.
“Człowieka” bez wolnej woli i ludzkiej godności dziecka Bożego, “człowieka” już z człowieczeństwem nie mającego nic wspólnego, jedynie z co inteligentniejszymi zadowolonymi, że ich “pancerna brzoza” nie upolowała, czy “seryjny samobójca” nie dopadł, zadowolonymi z codziennej dawki narkotyku nademocjonalnego korzyści na “tu i teraz”, narkotyków nieodpowiedzialnej swawoli i radości luzackiej, a rozchichranej, oczywiście w przerwach wyniszczającej, niewolniczej, zwierzęcej harówki.
Witam… po pierwsze zwierze nie ma duszy, ani nawet śmiertelnej (żadnej) jeśli można przyrównać, to raczej instynkt, który jest mu potrzebny w życiu…
Jeśli Bóg, jak pisze w Piśmie św ulepił człowieka z prochu ziemi, to znaczy, że posłużył się tym co sam stworzył….naturą, więc wszystkimi pierwiastkami dostępnymi w świecie materialnym, a które zawiera ciało ludzkie, mamy człowieka genetycznego, ale, żeby tchnąć w niego Ducha, musiałbyć to człowiek doskonały, a nie zwierze, wiec tym sposobem mamy Synów Bożych ..nie wydaje mi się , że objawienia ks. to brednie…oczywiście genetyka nie ma wpływu na duchowośc bespośrednio, ale w jakimś jednak stopniu ma, gdyż jeśli człowiek zniszczy świątynie Ducha św, jakim jest ciało, tego zniszczy BÓG, wiec jeśli człowiek zezwierzęci swoje ciało, to niestety i zezwierzęci ducha, a bardziej go straci…tutaj nie ma nieścisłosci…na okres życia ziemskiego człowieka materia i duch przenikają się nawzajem…
pisze Pani
“A co jeśli Bóg się wstrzyma z zapowiadanym czasem apokalipsy ? Jeśli da nam dobitnie zasmakować naszej wolnej woli tak pokracznie i nieodpowiedzialnie dziś używanej przez wielu i to tych najbardziej wpływowych”
…tak, Bóg dał każdemu wolną wolę, a więc także i niejako “prawo” do samozniszczenia, przyrzekł, że potopu już nie będzie, ale to On jest Panem historii, więc ufność jak najbardziej wskazana, być może przybliży armageddon, aby wytracić znów zezwierzęcone (według swej woli) jednostki…ale my wiemy, że ziemia nie jest naszym domem i dla nas nie jest to jakąś sensacją, gdyż wiemy, że wszystko i tak przeminie …pozdrawiam niepoprawnie
> po pierwsze zwierze nie ma duszy, ani nawet śmiertelnej (żadnej) jeśli można przyrównać, to raczej instynkt, który jest mu potrzebny w życiu…
http://www.fronda.pl/blogi/jak-amen-w-pacierzu/czego-nie-wiedzial-sw-tomasz-z-akwinu-czyli-o-zamieszaniu-w-sprawie-duszy-slow-kilka,7869.html
http://www.apologetyka.piusx.org.pl/artykul228_Istnieja__dusze__zwierzece
http://malygosc.pl/doc/1107790.Madre-jak-zwierze
ZB
PS Aha… :)
„Zwierzęta nigdy nie marnują czasu, dzieląc doświadczenie życiowe na małe kawałeczki i myśląc o tych wszystkich kawałeczkach, które straciły. Cały zakres wszechświata wyraża się dla nich jako rzeczy, które a) nadają się do kopulacji, b) nadają się do jedzenia, c) należy przed nimi uciekać i d) kamienie. (…) Typowe zwierzę, na przykład, nigdy nie próbuje jednocześnie chodzić i żuć gumę”.”
– Terry Pratchett, “Równoumagicznienie”
PPS Nie cierpię Pratchetta :)
Błąd rozumowania. Wszystko, co od Boga pochodzi, każde stworzenie już jest doskonałe w swojej kategorii, w swoim bycie duchowym. Nie tylko człowiek, bo mamy też aniołów, zwierzęta i rośliny. Na ludzkie stworzenie uformowane według wymogów jego “genetyczności” zstępuje Duch Święty Pan i Ożywiciel powodując jego powołanie do życia lub nie zstępuje, czyniąc akt prokreacyjny martwym.
Mt 5, 45 “On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”.
Duch Ożywiciel działa nie tylko z dobrymi i sprawiedliwymi. Ba, “słońce Jego” wschodzi i nad zwierzętami, i roślinami. Bo wszystkie mają w sobie obraz swojego Stwórcy, wszystkie do Niego przynależą i ich natura tego nie kwestionuje.
Wszelkie ludzkie zabiegi nienaturalnego mieszania w genach to tylko analogia do wprowadzania do swojego serca, w którym mieszka Bóg 100%, dodatku duchów obcych, czy ogólniej ducha świata.
Mamy J 14,30: “… nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie”.
“Tego świata”, a więc razem ze zwierzętami, z ich zwierzęcym życiem ich śmiertelnej duszy. Zwierzętami, które już w raju Bóg nakazał człowiekowi czynić sobie poddanymi (Rdz 1, 28). Poddanymi, a więc wyraźnie odseparowanymi, wyraźnie porzędnymi.
Oto czystość, doskonałość duchowa Synów Bożych to istota tego: “Nie ma on jednak nic swego we Mnie”. To nie rzeczywistość z jakiejś naszej zamierzchłej przeszłości, ale nasza aktualna codzienność. To o taką doskonałość, taką cnotę, taką czystość (Nie ma on nic swego we mnie) jako Synowie Boży walczymy dziś.
To walka o nasze człowieczeństwo.
Godność dzieci Bożych jest godnością cnotliwą. Człowiek odstępując od życia cnotliwego, również życia cnót wiary, nadziei i miłości, nawet jeszcze nie mówiąc o wejściu w grzech, nie tylko wyrzeka się swojej ludzkiej godności – on w sensie duchowym w ogóle rozpoczyna przestawanie być człowiekiem.
Wszelki infekcje ducha świata to zanieczyszczenia mojego ducha, które otwierają moje serce na grzech, grzech się przekłada na śmiertelność mojej duszy, na moje stawanie się zwierzęciem o podobieństwie zewnętrznym do człowieka.
To, że ludzie przekazują potomstwu skażenie grzechem pierworodnym to nie sprawa genetyczna, a duch konsekwencji, współuczestnictwa w skutkach grzechu kogoś, od kogo przyjęliśmy korzyść z jego grzechu. Kiedy mój wujek nakradnie (i sprawa mu się przedawni, że mu nikt tego nie odbierze), a później mi to przekaże w spadku, nie będę miał grzechu, gdy go przyjmę, lecz będę miał obowiązek zadośćuczynienia poszkodowanym i przywrócenia sprawiedliwości. To samo będzie ciągnęło się i po moich spadkobiercach, i ich spadkobiercach niezależnie od więzów genetycznych.
Otóż jest: to nie ta kolejność. Najpierw serce. Najpierw duch walki o swoje człowieczeństwo dojrzałe. Żeby popełnić coś złego człowiek najpierw się wyrzeka ducha Syna Bożego, ducha nieśmiertelnego, później godności swojej cielesności. “Wy się nie martwcie, żeśmy zubożeli. Gdy mamy Boga, mamy wszystko” (film “Skrzypek na dachu”). Zezwierzęcenie ciała to już konsekwencja.
Również “udoskonalenie” ciała jest bałwochwalstwem i pychą sięgającą nieba. Jakąś “drogą na skróty” do doskonałości. Nawet jak osiągnie coś pożądanego na tej drodze to zapewne kosztem ruiny wielu wielu innych elementów swojego człowieczeństwa tak w życiu indywidualnym, jak i wspólnotowym.
Przyjęcie pańskiej kolejności sugeruje możliwość układania sobie życia bez Boga
pisze Pani
Pan.
…tak, Bóg dał każdemu wolną wolę, a więc także i niejako „prawo” do samozniszczenia
Widzę w tym zdaniu zastrzeżenia co do “prawa” – i “niejako”, i cudzysłów, co oznacza votum separatum, ale to nie to, czego bym oczekiwał. Brak od razu walki z taką postawą, a za to bierne przyjęcie “biedy” do jej “klepania”, dostosowywanie się, do tego, do czego nasze człowieczeństwo dojrzałe nam nie pozwala, oswajanie siebie i czytelników z ewidentnym złem nazywania prawem czegoś, co jest WIELKIM BEZPRAWIEM, co jest “prawem kaduka”, co jest wielkim urągowiskiem z samej istoty prawa z jego powoływania przez sprawiedliwość i dla służby sprawiedliwości tak jako Bożej, jak i jako ludzkiej wartości wyższego rzędu.
W całej tej dzisiejszej genetyce jest mentalność Judasza, co to chciał jakiegoś “kościoła niedzielopalmowego”, “kościoła słodziutkiego i luzacko radosnego, pysznego i chciejskiego”, “kościoła (na dzisiejsze kategorie) “pozytywnie myślącego” w sposób satanistyczno New Age- owski”, z bogiem od spełniania życzeń, choćby pasożytniczych, niemoralnych, a nawet sprzecznych logicznie, z człowiekiem – nadbogiem i z ukrytym szatanem – nadczłowiekiem (w odpowiedniej definicji).
Mentalność Judasza szantażysty, który przez fakty dokonane chciał wymusić na samym Bogu działania które on sam definiował jako dobre.
Oto jest całe zło doświadczeń genetycznych: człowiek wciąż nie umie definiować dobra i zła tak jak są naprawdę, tak jak widzi je Bóg, a już próbuje przemeblowywać Boży świat “na swój strój”.
Można to czytać na dwa sposoby: “według swej woli” tych “jednostek”, albo Boga.
Jeżeli Boga, to błąd. Raczej chodziłoby o dopust Boży, dopuszczenie by człowiek wszedł w grzech i od razu poniósł jego konsekwencje.
Jeżeli “jednostek”, to też błąd. Podpuszczony, skuszony podszeptami szatańskimi człowiek wcale nie chce wchodzić w zezwierzęcenie. On chce być duchowo jak Bóg – i wszechmocny, i potężny, i …bezkarny. On najpierw detronizuje w swoim sercu Boga, a później sam zasiada na zwolnionym tronie (szatanowi oddając pokłon). Zezwierzęcenie to skutek, tak jak kac to skutek nadmiernego picia.
Poraża obojętność Autora tych słów na najistotniejsze sprawy naszego życia. Póki żyjemy na tej ziemi pozostajemy ludźmi, nie duchami, mamy ludzkie powołania, decyzje, poskładane obietnice, a przede wszystkim uczucia swojej wolnej i świadomej woli, mamy więzi z innymi ludźmi w ich człowieczeństwie, w ich wrażliwości.
To obojętność zupełnie przeciwna postawie Abrahama, który walczył (w modlitwie) z Bogiem o Sodomę, żeby Bóg jej nie zniszczył, bo mogą tam być ludzie sprawiedliwi, choćby dziesięciu).
Poraża, bo armageddon nie jest jeszcze naszą rzeczywistością, nasz czas jeszcze nie minął, i wciąż mamy możliwość walki – walki chociażby o mnożenie liczby sprawiedliwych. Szatan tylko czeka na ręce opuszczone.
Wciąż mamy możliwość walki przeciw wrogom sprawiedliwości i prawości, i przeciw wrogom całego ładu Bożego. Wciąż mamy możliwości dokonywania zwycięstw dla królestwa Bożego – póki jesteśmy ŻYWYMI ludźmi wciąż trwają nasze posłannictwa, misje i powołania.
/Poraża, bo armageddon nie jest jeszcze naszą rzeczywistością, nasz czas jeszcze nie minął, i wciąż mamy możliwość walki/
taak, co więcej to nasze główne powołanie i czas na określenie się, walkę. to wielka łaska a jest ona nawet paradoksalnie w tym, że nie znamy daty końca (bo jaką byśmy mieli zasługę znając, kiedy kres?). od nagłej, niespodziewanej śmierci znaczyło: byśmy byli zawsze przygotowani. jak jakiś kruk zakracze, że jutro tez jest dzień, to można rozdeptać