Wybrałem się ostatnio na dni parę do wielkiego miasta.
Oto jakie mnie spotkały przygody.
.
Przygoda Pierwsza pt.: “Graffiti biznesowe”.
Idę sobie a tu nagle na murze taka informacja:
BOGACI NIE DOSTĄPIĄ KRÓLESTWA NIEBIESKIEGO.
Był też podpis:
JEZUS
A na ulicy następnej było dopowiedzenie:
PRZEMOCĄ JEST ŻYCIE ZA 1000 ZŁOTYCH.
Autor dopowiedzenia nieznany.
Przygoda Druga pt.: “Pozdrowienia z Odessy”.
.
W której spotkałem Pana Brata, z tytułowej Odessy.
Ja – Panie Barcie, będziemy jeszcze kiedy jak dawniej, od morza do morza?
Brat – [Brat jest postacią dużą, misiową, spokojną, bardziej nawet jowialną, po moim pytaniu oczy mu się zaświeciły, a ciemno już było co spotęgowało dramaturgię odpowiedzi, złapał się prawicą za serce, mocno, bo strój jego w tym miejscu utracił płynność swej powierzchni, wykrzyknął w te słowa] – Polacy, z wami zawsze, my tylko czekamy na znak!
Podpalił i moje oczy tym wyznaniem, płonęliśmy oba, choć reszta didaskaliów pozostała nadal ciemna.
Spytałem o coś jeszcze Brata mego.
Ja – Panie Bracie, lubisz Polskę i Polaków?
Brat – Tak, bo tylko wy ruskim mówice nie.
Oczywiście, poszukiwaczom nienawiści wszelakiej, pragnę śpisznie nadmienić, że rozmowa powyższa nie generowała nienawiści. Wręcz przeciwnie, miłość.
Przygoda Trzecia pt. “Znów będzie wielka”.
Podczas mego pobytu w wielkim mieście odchamiałem się setnie.
Dlatego przygoda trzecia potoczyła się w księgarni, w której zakupiłem książkę dzielnego Pana Sikory, historyka skrzydlatego. Przed zakupem, dzieło wnikliwe oglądałem. Grupka biegających młodocianych przeszkodziła mi. Jeden z nich, przymagnesował się do jednej z książek, reszta kompani na próżno go od niej odciągała. Za rękawy i słownie, namolnie. Zażurawiowałem co go tak mocarnie trzyma. Starzyński. Biografia Jego.
Ja – Nie myśl, że jesteś jeden.
On – [spokojnie i pewnie się uśmiechnął]
Ja – Wczoraj rozmwiałem z pewnym Ukraińcem [vide Przygoda Druga]. Oni są cały czas z nami. Czekają na nas.
Z księgarni wyszedłem cięższy o książkę w twardej oprawie, lecz błogi bo lżejszy o zmartwień ton parę.
Przygoda Czwarta pt. “[No już sam nie wiem]”.
Z wielkiego miasta do swego miasta wracałem komunikacją masową.
W komunikacji nie rozmawia się z kimś tylko z całą masą. Nie słucha się też nikogo tylko słucha się całej masy.
A więc:
On – Ja jestem ślązak. Mój dziadek bił się w powstaniach. Nie, nie lubię Polski. Byłem w Warszawie. Bez sensu miasto. A najgorsze są zagłębiowskie gorole. Powinno się spuścić na nich napalm a później beton. Nienawidzę ich. Każdego chcą sprzedać. Kiedyś w pięciu pobili mojego kolegę.
Gdy trasa chyliła się ku stacji ostatniej wstałem i poszedłem foteli pare dalej:
Ja – Mieszkam kilka kroków od granicy. Jesteś mi bratem. Jeśli będzie trzeba, oddam za Ciebie życie. A czasy idą takie, że nie wiadomo kto pierwszy.
On – Wypierdalaj bo nie mogę na ciebie patrzeć. Idź już. Bo ci przypierdole.
K O N I E C
Pięknie Pan pisze.
Pięknie Pan toleruje moje wyskoki.
Dziękuję.
Co Pan zrobił po tym “ataku”? Jak Pan spojrzał? Coś powiedział?
Panie Space. Pytanie zadał Pan zasadnicze i w punkcik. Zaram odpowiem.
W każdej przygodzie wystąpił atak. To w sumie ja atakowałem szczerym, prostym słowem. Oddawano mi sercem i nadzieją. Było dużo wrażeń i dynamiki. Ale przyznaję, ostatnia riposta była nowum. I nie tylko dlatego, że zrobiło mi się śmiertelnie smutno i troszkę niebezpiecznie. Zrobiło mi się pusto w sercu i głowie. No bo czemu tak? Takie miałem piękne wspomnienia z wcześniejszych dni, i nagle taka żaba.
Postanowiłem dojść do tego, skąd ta żaba się wzieła. Kto urządzał jej staw. Państwa również proszę o pomoc.
Przyznam, że w tamtej chwli skapitulowałem.
Spojrzałem głupią miną. Odpowiedziałem zatkaną ciszą. Bo i żaba była sporych gabarytów a i pojazd masowej komunikacji zaczynał ruszać. Pozostał niedosyt, krwi u żaby, a u mnie odpowiedzi na trylion nowych pytań. Po pierwsze się zacząłem zastanawiać, co by żaba odpowiedziała gdybyśmy się spotkali raz jeszcze i w innych okolicznościach. Dodam, że wtedy odpowiedź żaby była pod masową publiczkę – musiała trzymać żabi fason, być konsekwentna wobec chwilę wcześniej wygłoszonych przez siebie deklaracji. Ale faktycznie, co by było w okopach, gdy kiedyś siedzieć tam będziemy razem. Nad tym się zastanawiam.
Trapi mnie jeszcze co sobie o naszej wymianie uprzejmości pomyślała masa? Czy pomyślała?
A czy w ogóle warto o tym?
No takie przygody, Panie Space…
Podróże zaiste kształcą.
//Co Pan zrobił po tym „ataku”?//
Jeszcze jak widać nic, nie-zrobił! Ale “zrobi-zrobi,mały doktorat napsze” a potem-potem też i habi-biLitację w-temacie: “moje własne DEKlaracje dla bliżniego sweGo!
Trzeba czekać, czekać ćRpliwie. Czekać!Czekać ukażą się poruszającym drukiem lub na Y-Ti! …f-f forMie słtkiej-wiadomej.
Bedzie sie diaŁo X!
No tak, znam podobne sytuacje i wiem, że bardzo trudno zareagować inaczej. Można byłoby chociaż spojrzeć mu ze smutkiem w oczy i powiedzieć na odchodne, że strasznie, strasznie przykro… :(
Nie wiem… wydaje mi się, że tacy ludzie wchłonęli wiele zła i nie mając pomcy Bożej (z której sami rezygnują) – muszą to zło jakoś wypuścić na zewnątrz.
Inaczej gromadziliby je w nieskończoność, a na to nie mają siły.
Bardzo niebezpieczny stan. Można się tylko modlić i być przy nich, kiedy w tym kołowrocie zła upadną nadzy na kolana, gdy już nie będą mogli się osłaniać przed dobrem.
//Bardzo niebezpieczny stan. Można się tylko modlić i być przy nich, kiedy w tym kołowrocie zła upadną nadzy na kolana, gdy już nie będą mogli się osłaniać przed dobrem.//
Trzeba być ślepcem, aby nierozumieć, że “te stany” wynikają nie z jakiegoś “kołowrotu zła” ale, ale z tego, że DOBRO/DOBRO jest tylko w formie DEKLARACJI a nie Faktycznej POMOCY! Nie przyszło Ci to-to do główki? Pamiętasz “słonecznik”? Co z nim zrobiłeś ?
Też jak Polonia /wtedy/ zapytasz “skąd brać tę POMOC w/m swym?
Zamieniajcie dalej byty rzeczywiste na “duchowe”. SRajcie nadal notkami i pszeUczonumi teoriami.
Czy chcesz nas wyprowadzić z równowagi? Jeśli tak, to źleś trafił, albo skill nie ten… ;)
Brawo. A toś mi dowalił.
Pewnie – dobro jest tylko realne. Deklaratywne to jest najwyżej pojęcie dobra.
Ale zdrowy człowiek nie reaguje agresją na deklarację dobra.
Jest taki poziom demoralizacji, przy którym żadna Faktyczna POMOC nie pomaga. Albo inaczej – tą Faktyczną POMOCĄ okazuje się być kop w d.
//Jest taki poziom demoralizacji, przy którym żadna Faktyczna POMOC nie pomaga//
Powiedz TO – Jezusowi Chrystusowi=BOGU – to, powiedz. Co się dziwisz komuś co słyszy nieustanie TYLKO ……Deklaracje ?
Takiś mądry, że asz:
“Ale zdrowy człowiek nie reaguje agresją na deklarację dobra” . ????
Możesz mnie uznać za “demona-internetowego”, kopnąć też i w dupę,
KOP! Dobij, “wyprowadzony z równowagi”/no właśnie z “równowagi błogiej”,chamskiej i prostackiej durnoty młodego naukawca /.
KOP!
ERRATA.
Wiecie Państwo, przypomniała mi się jeszcze jedna przygoda!
Religijna. Kościelna może bardziej. A nawet jeszcze z wątkiem kulinarnym.
Proszę, nie traktujcie tego jako ekshibicjonizmu czy bigbrother’ostwa emocjonalnego, choć tak to wygląda…Ot, chciałem przedłożyć Wam, drodzy Czytelnicy, materiał do rozmyślań. Rónież, a może przede wszystkim nad moją głupotą…
Przygoda Piąta pt.: “Herbatka”
Podczas mego wojażowania przytrafiły mi się przykrości osobiste, z gatunku rodzinnych. W planach miałem więc wizytę w Kościele, co by skołatane serce i myśli uspokoić i rozwiązanie tego przykrego stanu znaleźć (co mi oczywiście zostało dane). Raptowne załamanie pogody przyspieszyło ten zamiar. Wpadłem do starożytnej świątyni. A konkretnie kolana złamałem w kaplicy gdzie wystawiony był Najświętszy Sakrament.
Potrzebujących zgromadziło się w tym miejscu więcej.
Był też jeden człowiek, bardziej od innych modlitwą ogarnięty. Do tego stopnia, że był zasnął biedak. Wyglądał na takiego, co to jeszcze wczoraj, albo i tego samego dnia miał wszystko i wszystkich i nagle stracił.
Nie stracił jednak snu dobrego. Nie stracił też tubalnego chrapu.
Nic to.
Ja w międzyczasie przemodliłem swoje.
Wstyd się przyznać, ale przystąpiłem potem do obmyślań nad aktulną doczesnością.
A nad nią, coraz donioślej górował miarowy chrap naszego biedaka.
Co robić?
Przy okazji zadania sobie tego pytania przypomniała mi się pewna inna przygoda. Rzecz arcyciekawa – miała miejsce w tym samym dokładnie miejscu a i w okolicznościach zbliżonych.
A było to tak.
Klęczałem wtedy nie sam. W duecie.
Jak my klęczeliśmy to w pewnym momencie, jedna kobieta przestała klęczeć, bo jak się to mówi – zadzwoniła jej komórka…
Pani odebrała, jeszcze będąc w tej kaplicy, a już wychodząc.
Dusza ze mną się współmodląca, dostała wielkiego ataku inkwizycyjnej furii.
Co za baba! Jak mogła! I jeszcze odebrała, w kościele, w kaplicy, przed Najświętszym Sakramentem!
Jak mogłem, jak okoliczności na to pozwalały, próbowałem gasić ten stos. Bez efektu. Raczej z efektem odwrotnym.
Czemu ja nie podpalałem tego stosu.
Przyjąłem zasadę jaką zawsze przyjmuję – wszelkiego możliwego wytłumaczenia.
W tym przypadku argumentowałem następująco.
Ta pani musiała odebrać ten telefon.
Bo.
Bo dzwoniła jej córka.
Ona tu przyszła, prosić Boga o łaskę, o dar życia, dla swej córki i swej wnuczki/swego wnuka.
Bo córka dzwoniła z porodówki. Bo właśnie dziś miała rodzić, a ciąża była zagrażona.
Proste.
No przecież to jest proste.
Się okazało i się okazuje, że tylko dla mnie.
Dla większości nie. I, że jestem idiotą.
No taka historia.
A teraz wracam do naszego rozmodlonego śpiocha.
Jak w przypadku pani z komórką, i w przypadku śpiocha sobie wymyśliłem trylion wymówek.
Ale.
Ale jednak nie przystoi.
I do tego jeszcze ta świątynna akustyka…
Trzeba działać.
Ale jak?
Tak po prostu obudzić, to w sumie też nie wypada. Sen, rzecz święta, w kościele jeszcze świętsza…Przepraszam, to już przesada oczywiście, już nie będę.
No więc dobra!
Obudzę. Ale jakoś tak milej…
I od tego momentu zacząłem rozmyślać – jak można kogoś obudzić milej…
Bingo!
Najmilej się obudzić gdy w pobliżu ma się herbatkę i można od razu jej zażyć.
Opatrzność inspirowała me rozkminki, bo naprzeciw kościoła umieściła cukiernię. Z herbatką, na wynos, a jakże.
No więc herbatkę wziąłem full wypas – z cukrem i cytrynką. Dorzuciłem jeszcze rogala tzw. świętomarcińskiego – po prawdzie to prodróba była, ale i tak istna atomowa bomba kaloryczna i smakowa.
Wracam.
Chyłkiem, co by wiernych smakołykami płynnymi i stałymi nie gorszyć.
Jest!
Jeszcze dycha! Znaczy chrapie…
Zanim zacząłem trząść śpiochem co by go obudzić, przykleiłem zawczasu uśmiech niewinny do mej facjaty. Przyznam się, że miałem mieszane wizje obudzonego. W pamięci mej bowiem, nagle, jaskrawie, wróciły opisy przebudzonych siłą misiów z bajek. Ktoś powie – głupiś, przecież to nie niedziedź tam chrapie na klęczkach. No nie wiem, może nie klęczy jak niedziedź, ale jak stado niedźwidzi chrapie!
Ja – [Cichutko, cichusieńko] Proszę pana.
Niedźwiedź, znaczy śpioch – Chrrrrr, chrrrr…!!!
Ja – [Tym razem tylko cichutko] Proszę pana, zasnęło się panu.
Śpioch – Chrrrr, chrrrr…!
Ja – [Śmielej, choć nadal z trwogą] Proszę pana, proszę wstać, mam dla pana pyszną herbatkę, że o rogalu nie wspomnę.
Śpioch – [Otwiera jedno oko, jakże miłe i przyjazne – jestem uratowany]
Ja – Przysnął pan sobie i pomyślałem, że miło panu będzie po obudzeniu wypić sobie herbatkę z cytrynką. Ale proszę, niech pan się posili już poza kościołem, bo tu nie wypada.
Przebudzony – [Przebudził się na dwoje, mokrych, dobrych oczu]
Napiszę Państwu jedno.
Życzę każdemu kto podaje komuś herbatkę, że o rogalu nie wspomnę, takich oczu w zamian.
Aha.
Po wyjściu z kościoła, ulewę wyłączyli, słońce zaświecili.
No weź tu i nie wierz w Boga…!
K O N I E C E R R A T Y
Nie działa! Trenuj dalej. Lewa trochę bardziej do góry… do góóóry je, do góryyy!
Ciebie to mogę przyjacielsko pacnąć.
Wierz mi, że kopnąłem jednego takiego i POMOGŁO mu. Kopnąłem z miłości.
Łatwiej było być dla niego miłym, ale to go pogrążało tylko.
Teraz jest między nami sztama jak nigdy w życiu.
Miłość – IMHO – poznaje się po tym, że wymaga ofiary.
To co łatwo przychodzi, może być tylko egoizmem albo przyzwyczajeniem, nawet jeśli jest komuś innemu miłe.
Dziękuję :) Prześliczna historia, dobry z Pana Braciszek… Nic nie umiem dodać więcej…
E tam. Dobre to te rogale były…
Sam se też kupiłem. Ale mój się okazał nie być już rogalem tym wypasionym z Poznania ale zidentyfikowałem toto jako francuskie z czekoladą. Ale też było pycha!
pozdrawiam cukierniczo!
Trafił Pan z pozdrowieniem w dziesiątkę, bo dziś akurat oglądałem z córką “Charliego w fabryce czekolady”. I ja pozdrawiam, z Bogiem!
“Ciebie to mogę przyjacielsko pacnąć.
Wierz mi, że kopnąłem jednego takiego i POMOGŁO mu. Kopnąłem z miłości.
Łatwiej było być dla niego miłym, ale to go pogrążało tylko.
Teraz jest między nami sztama jak nigdy w życiu.
Miłość – IMHO – poznaje się po tym, że wymaga ofiary.
To co łatwo przychodzi, może być tylko egoizmem albo przyzwyczajeniem, nawet jeśli jest komuś innemu miłe.”
Powieś to sobie nad łózkiem i czytaj do ostatnich dni Swoich.
Może, moze zrozumiesz co “napisałeś dla siebie”?
Prawda? Wyszło mi.
Cały problem w tym, by ulepić z tego każdą chwilę swojego życia.
I tu są schody, bo człowiek w terenie, kartka se wisi nad łóżkiem, a ma taką tajemną właściwość, że DYJABELNIE łatwo się zapomina.
Powieś to sobie nad łózkiem i czytaj do ostatnich dni Swoich.
Może, moze zrozumiesz co „napisałeś dla siebie”?
Asadow.
Czy możesz mi powiedzieć, co Tobą powoduje?
Człowiek to nie supermarket, w którym demokracja robi zakupy według swojego widzimisie.
To przedmiotowe traktowanie człowieka, nie jako osoby, ale oferty na giełdzie, albo gorzej. Zgodne z filozofią neolewicy.
Tak traktuje się konie, zagląda im się w zęby, przy tym ten który taksuje, przynajmniej zna się na swojej robocie.
Niektórzy mężczyźni tak traktują swoje żony, jak już niczego nie spodziewająca się ofiara powie w Kościele tak, na swoją zgubę. Niedojrzałemu mężczyźnie nie wolno dać najmniejszego skrawka władzy nad drugim człowiekiem, bo wykorzysta ją do niszczenia realizując swoje oczekiwania i idealistyczne mrzonki.
>”Powieś to sobie nad łózkiem i czytaj do ostatnich dni Swoich.
Może, moze zrozumiesz co „napisałeś dla siebie”?
Myślisz Circ, że powiesi, czy myślisz, że kiedyś zrozumie? Bo chyba naraz, to-nie? A może, może? Ludzie nas.Nieraz zadziwiają, to może ????
==========================
Aa jeśli chodzi o moderację itp, to myślę Circ, że jest najlepiej jak Asadow to robi swymi “nożyczkami”. Dlatego posłałem mu kiedyś “TEkFiatuszki” jak wprowadził “RademRad”. Co jak co, ale to zawsze lepiej przekonywać jednego “krawca” niż niż wielu jego “braci mlecznych”. Sama widzisz, weż i przekonaj se poznaNiaka ambitnego aby wyzbył sie-m swych amBicji (?). Nie dasz rady, przepisze Ci i książkę telefoniczną do internetu calutką, a stanie na swoim,poziomie. O tym drugim nie mówię, powinien se Hulajnogę inteligentną kupić i “słodko huuuuulaaaać beztrosko.
Dobrze ześ… JEST.
to jest godne powtórzenia znajomym Rosjanom. A i opowieść z kościoła nie zgorsza. Dołożę więc coś odwrotnego.
Mój dobry znajomy ze Śląska mieszkał w 10piętrowym bloku. Wraz z żoną żyli sobie przytulnie i spokojnie, bez problemów finansowych, bez dzieci. Inaczej widziałem świat niż znajomy, inaczej pojmowałem ludzi, lecz nie przeszkadzało mi to w byciu znajomym.
Otóż znajomy, powiedzmy Grzesiek miał pewien problem egzystencjalny, a był nim zamieszkiwanie wysokiego pietra. Aby na tak wysokie piętro się dostać nieodzowna była winda. Wchodząc do bloku każdy gość i mieszkaniec miał do wyboru dwie pięknie odremontowane windy. Każda z lustrem i nierdzewnym okuciem wnętrza. Jedna większa inna mniejsza. Wszystko pięknie jeśli na dworze ciepło. Gdy jednak przychodzi słota i chłód w windach zadomawiają się bezdomni. Bezlitośnie przepędzani przez mieszkańców bloku. Pewnego razu złość i smród windy obsranej przez dzikiego lokatora wywołał u Grześka obezwładniający atak agresji. Delikatnie pisząc bezdomny wylądował na mrozie poza blokiem mieszkalnym, poturbowany tułał się od klatki do klatki szukając noclegu choćby ze szczurami.
Minęło kilka tygodni. Grześ lubił podjeżdżać wypaśną furą pod blok, ale nagle zauważył że mu turbo nie wkręca, potem zaś koniecznością stała się wizyta u mechanika. Turbina do wymiany, a w baku ropa zmieszana była z cuchnącą wodą. Powód – nie zamknięty wlew paliwa, i ktoś złośliwie nasikał mu do baku.
Naprawa kosztowała kilka tysięcy złotych.
Napiszę Państwu jedno.
Życzę każdemu kto podaje komuś herbatkę, że o rogalu nie wspomnę, takich oczu w zamian.
takie oczy to coś więcej niż możemy dostać za rogala i herbatkę.
pozdrawiam
właśnie dlatego napisałem, że każdemu życzę takiej bezgranicznej nawiązki…
Panie Norwidzie. Pańskie opowiadanie ciekawe bardzo. Ale nie potrafię złapać puenty. Proszę Pana o pomoc. Dziękuję.
Droga Pani Circ.
Tylko niektóre kobiety nie kłamią przed ołtarzem.
Ja jestem przyzwyczajona, że koniec dialogu polega na tym, że obie strony staną w jednej prawdzie. Na końcu ma być 2xTAK dla prawdy.
To bardzo proste, zostawił nam to Jezus i tak ta cywilizacja czyniła zawsze.
Do tego ojcowie i matki wychowywały dzieci by zgodziły się na prawdę, – w razie oporu był klaps, a w razie pokory marchewka po to, by ta metoda utrwaliła się na całe życie, bez bylejakości. Jeśli ktoś przy okazji ktoś kogoś obraził, miał przeprosić, by stanęło na zgodzie. Jak dziecko nie rozumiało, mówiło mu się, że teraz ma przyjąć a zrozumie później, stąd potem łatwo było mu przyjąć wiarę i szacunek dla Kościoła, których nie rozumie, by potwierdziło mu się w doświadczeniu później.
U nas w domu było tak, że jeśli ktoś przyszedł sam i przyznał się do winy, nie było kary, bo prawda była najważniejsza i wspólna wszystkim.
Potem uczyła tego szkoła i studia.
W głowie mi się nie mieści, że można kręcić, albo olać prawdę dla świętego spokoju. Każdemu winno na tym zależeć, bo jego umysł od tego zależy.
Wielki katolicki terapeuta od spraw rodziny, Albisetti pisze w swoich książkach, że jeśli kobieta w małżeństwie zachowuje się żle, odpowiada za to zawsze brak miłości po stronie męża. Kochana kobieta zawsze służy mężowi i dzieciom. Miłość ma iść od strony męża, bo kobieta jednego czego potrzebuje to miłości i niczego więcej- to dla niech chleb i sens. Mężczyzna bez miłości kobiety da sobie radę, a ona dla jego miłości nawet go nie kochając będzie mu służyć.
Albisetti pisze, że widział wiele szczęśliwych rodzin bez miłości kobiety do męża, ale ani jednej szczęśliwej bez miłości męża do żony.
To się częściowo zgadza z tym, co radzi Św. Paweł.
Ale czy Twój wielki terapeuta nie wspomina też, że brak szacunku ze strony żony bywa czasem powodem wygaśnięcia miłości męża?
A przeczytałeś uważnie św. Pawła, czy znów pobieżnie i wybiórczo?
Co u męża zasługuje na szacunek?
No. Skoro mąż chce szacunku, to już wie na czym zasadza się ta zdolność.
Czy nadal nie rozumie?
Czy cokolwiek warta dla zony jest miłość pyszałka, łotra, lenia rozmiłowanego w sobie i świętym spokoju, tyrana, obłudnika, przewrotnika bezbożnego i mającego Słowo za nic, tego co latami nie chodzi do spowiedzi, bo przecież nie grzeszy, wszystko wie najlepiej i nie potrzebuje się udoskonalać codzień?
Doświadczenie całego życia pokazało mi tysiące razy, że olbrzymia większość mężczyzn ma o kobiecie takie mniemanie, jakby ona była mężczyzną w ciele kobiety, tzn. uważają, że kobieta potrzebuje jednego rodzaju miłości, tego, jak oni ją pojmują to znaczy zmysłowo, co oznacza zaspokojenie instynktu i ewentualnie uczuć, czyli próżności. Jednym słowem uważają, że jak zrobić kobiecie dobrze i powiedzieć miłe słowo, to jej wystarczy. Ileż rubasznych męskich dowcipów opartych jest na TEJ filozofii i przekonaniu?
Chyba nie ma kobiety, szczególnie tej, która długo była ładna i powabna, by tysiące razy nie natknęła się na takie traktowanie u wielu mężczyzn, począwszy od swojego męża, poprzez przyjaciół i nieznajomych.
Jest też taki mit, że pomiędzy mężczyzną a kobietą nie może być przyjaźni( bo wiadomo, że zawsze wejdzie interes (seks)]. I rzeczywiście, odkąd cywilizacja odeszła od Boga w kierunku użycia drugiego człowieka, staje się to coraz trudniejsze, ale nie tak było od początku. Sw. Teresa z Avila przyjaźniła się ze św. Janem od Krzyża, była między nimi nawet duchowa miłość. Ze wspomnień dziadków znamy mnóstwo takich przypadków, które dziś są rzadkością.
Pani Circ.
Proszę wybaczyć ale wypisuje Pani niestworzone rzeczy.
Funduję Pani nagrodę, jeśli znajdzie Pani dzisiaj kobietę, w wieku rozrodczym, która będzie taka, jak z Pani obrazków.
Ja wiem, są Takie. Problemik polega na tym, w jakiej ilości…
A czy chłopy takie są, no takie obrazkowe?
Tak, twierdzę, że chłopy jeszcze się nawet uchowały. Twierdzi tak też te pare Kobiet, które też się uchowały w swej kobiecości.
Chłopy nadal piją i wieszają się z miłości.
Pani Circ.
Pani najlepiej powinna wiedzieć, że atak dzisiejszego kusego poszedł na Was. Jakby nie było, to Wy macie łona. Dlatego jesteście celem.
I niestety, ale poległyście.
Porobiło się ostatnimi czasy dużo niemiłych widoków.
Po ulicach chadzają rurkowicze, japonkowcy. Tą zgrozę jeszcze można zdzierżyć, choć hadko na to patrzeć.
Ale największe podłości świata tego się gorszą, gdy widzą współczesną (anty)kobietę.
Tak, to już ewidentnie sprawy eschatologiczne.
P.S.
Żeby nie było, że się zawziąłem.
Wy nawet nie wiecie jak wielką pustkę zostawiacie po prawdziwych Was. O to mamy żal śmiertelny.
Gdzie byłeś Adamie, jak wąż kusił Ewę?
Żebro wyrwały, jabłko zerwały i jeszcze cały czas o wszystko prestensje!
Oj Ewcie, jak my Was kochamy niestety.
Niech Pan otworzy na chybił-trafił
http://archiwum.voxdomini.pl/mp3/pelan_mp3.html
Niech Pani otworzy serce na ludzi na chybił-trafił.
ślepak.
Niestety Panie karolku, jako idealista nie zna się Pan na rzeczach.
Na rzeczach troche.
Na Kobietach więcej niestety.
Dodałaś coś od siebie do Św. Pawła i wyszła nieprawda.
Jego wezwanie jest bezwarukowe, zarówno dla mężów, jak i dla żon.
Czytałeś ze zrozumieniem?
Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, 23 bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła:
Część dla kobiet mówi o hierarchii Prawdy (nauki)
Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie
Część dla mężczyzn jest o hierarchii miłości.
Zona potrzebuje od męża kierownictwa prawdy, bo jej rozum nie umie wybrać co ważne nad mniej ważnym, bo ona myśli sercem, a w sercu jest wiele ważnych rzeczy naraz. Ona może wspierać inicjatywy i cele męża i być pomocna, o ile jest posłuszna. Wtedy cele się nie rozjeżdzają.
By żona była posłuszna, mąż musi okazywać jej miłość, bo jej serce potrzebuje tego paliwa, wtedy jej wola jest uległa bez wątpliwości, a ciało poddane.
Posłuszeństwo po stronie zony i miłość po stronie męża.
Posłuszeństwo warunkowane jest miłością.
Albisetti za Biblią mówi, że żony o ile mają miłość męża, nigdy nie wypowiadają posłuszeństwa. Powołuje się też na rozległe badania.
Hybrydyzujesz prawdę.
[audio src="http://archiwum.voxdomini.pl/mp3/pelanowski/2009/08a%20-%201A-REKOLEKCJE%20-%20O.%20Pelanowski-%205-IV-2009.mp3" /]
Pękniesz a nie znajdziesz tego u Św. Pawła. To czysta Circ, bez żadnych obcych domieszek.
Chyba gość mieszkał i badał sprawę na księżycu.
Wystarczy, że odpowiesz sobie na pytanie, co się dzieje, kiedy żona jest nieposłuszna, albo mąż nie miłuje żony.
W tym jest wzajemne warunkowanie. Biblia mówi krótko, resztę można wymedytować.
Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. 1 Kor 6, 12
Kto jest nieposłuszny Prawdzie Objawionej, staje się niewolnikiem grzechu.
Z tego wynika warunkowanie.
//Gdzie byłeś Adamie, jak wąż kusił Ewę?//
“Miałem już dosyć jej ciągłego gadania i poszedłem przypomnieć sobie, co to znaczy cisza.” ;)
//Ja jestem przyzwyczajona, że koniec dialogu polega na tym, że obie strony staną w jednej prawdzie. Na końcu ma być 2xTAK dla prawdy.//
W świetle tego chyba jeszcze nie doszliśmy do porozumienia, bo miałem zrobić rachunek Pani sumienia wobec Bernardowej nauki. Trochę brak mi czasu i ochoty, ale tylko to pierwsze jest ważne. A co Pani na to? Czy oczekuje tego ode mnie, czy uważa, że może być tak, jak jest, czy cel swój osiągnęła, czy nie?
//Miłość ma iść od strony męża//
Jaka ma być ta miłość? Jak ją opisać? Czym ma się wyrażać? Czy może Pani streścić rozumem, nie odsyłając do Albisettiego?
//Posłuszeństwo po stronie zony i miłość po stronie męża.
Posłuszeństwo warunkowane jest miłością.//
Wygląda na to, że Święty Kościół Katolicki ma na to jednak inną wykładnię. Inaczej, dlaczego przy ślubowaniu, nie mówiłby mąż “ślubuję ci miłość”, a żona “ślubuję posłuszeństwo”?
A ty osiągnąłeś swój cel?
Miłość to serdeczna uwaga.
Miłość męża to uwaga nastawiona na żonę, a miłość żony to posłuszeństwo takiemu mężowi.
Panie Space! Bracie mój Współmęczony!
Moim celem było, aby się (również) Pani zastanowiła jeszcze raz nad pokorą, pychą i zbadała, czy aby nie przejawia tej pierwszej zbyt rzadko a tej drugiej zbyt często, by uznawać się za autorytet, wobec którego jesteśmy niżsi w hierarchii i mamy “się słuchać”. Jeśli się Pani szczerze i głęboko zastanowiła, to osiągnąłem swój cel. Przy okazji osiągnąłem też inne cele, które uważam za wartościowe.
widać z tego, nie kocha nas Pani
trudno
Panie Space.
Igra Pan.
Jakby co, to świeczkę zapalę.
pozdrawiam Pana, póki Pan jeszcze żyw
Co Pani rozumie przez przymiotnik “serdeczny”?
Ja przerabiam Bernarda na sobie od dobrych kilku lat, prawie znam go na pamięć. Znajdź sobie kogoś innego do namawiania, a najlepiej namyślaj się nad sobą.
Kiedy powiedziałam o sobie, że uważam się za autorytet i że trzeba mnie słuchać?
Możesz wyrażać się i myśleć precyzyjniej i popierać twierdzenia cytatami, jak przystało na człowieka wykształconego?
Zawsze możesz wykazać mi, że się mylę, zamiast wygłaszać ogólniki, w dodatku nieprawdziwe.
Dyskutujesz z własnymi tezami, w dodatku błędnymi? Proszę bardzo, ale mnie w to nie mieszaj.
Serdeczny oznacza nastawienie ducha-rozumu i dobrej woli ku dobru drugiej osoby aż do gotowości ofiary z siebie. Serdeczny to potoczność, która oznacza poruszenie uczuć ciała (odczucie), które pojawia się w następstwie postawy dobrej woli. Takie odczucie ciała działa szybciej niż pojedynczy akt świadomej woli rozumu, jest wyćwiczone wychowaniem i nazywa się zdolnością do miłości, w odróżnieniu od niezdolności, która w prawie kanonicznym jest główną przeszkodą zawarcia związku.
Z czego to widać mianowicie?
http://archiwum.voxdomini.pl/mp3/pelan_mp3.html
Niesamowity jest O. Pelanowski.
Space,serdeczny – jak dla Ciebie, to: ser-deczny, czyli taki “mały serek” /deko serka, chevrotin, fromage, gruyère, petit-suisse/
Z fr. la petit mały, nisk mały, młody niski, podły.
No-bo chyba-nie: “La Petite Mort”
A dla Circ: a dla Citc TO!..Aive la petite différence
( niech żyje ta drobna różnica płci ;)))
//Znajdź sobie kogoś innego do namawiania, a najlepiej namyślaj się nad sobą.//
Co to ma znaczyć i czemu to służy?
//Kiedy powiedziałam o sobie, że uważam się za autorytet i że trzeba mnie słuchać?//
Nie przypominam sobie, żeby bezpośrednio coś takiego Pani powiedziała, ale można było odebrać Pani stwierdzenia jako tego wyraźne sugestie. Przede wszystkim jednak zachowywała się Pani tak, jakby uznawała siebie za niekwestionowany autorytet, a objawiało się to w tym, że uzewnętrzniała Pani swój punkt widzenia na wiele spraw otwarcie wbrew woli osób, o których mówiła, tak, że chcąc-nie chcąc trzeba Jej było słuchać – a ściślej: czytać. Robiła to Pani, zarazem pomawiając jedne osoby i obrażając inne, unosząc się i klnąc. To nie był piękny przykład. Patrz – sprawa Prażynki, chociażby.
//Możesz wyrażać się i myśleć precyzyjniej i popierać twierdzenia cytatami, jak przystało na człowieka wykształconego?//
Wyżej.
//Dyskutujesz z własnymi tezami, w dodatku błędnymi?//
Nie. Odpowiadam Pani na pytanie.
//Proszę bardzo, ale mnie w to nie mieszaj.//
Jeśli zadaje Pani pytanie, a ja na nie odpowiadam, a oboje rozumiemy, że odpowiedź dotyczy Pani, to jak to zrealizować?
Przy okazji dziękuję za udzielone odpowiedzi.
Ależ nie. Wydaje mi się raczej, że okazuję Pani Izie serdeczną uwagę! (no może jeszcze nie do końca wytrenowaną)
//….. okazuję Pani Izie serdeczną uwagę! (no może jeszcze nie do końca wytrenowaną)//
Tak, trenuj,trenuj:”lewa wyżej!wyżej!”
A z Prażynką, to Circ, też miała rację, niestety, miała też!
Żeby rozmawiać o Prawdzie, obie osoby muszą być tak samo uprawnione w dyskusji. Nie może być tak, że Pani od innych wymaga więcej niż od siebie. Zbeształa mnie Pani za nieudzielenie odpowiedzi na jedno pytanie (raczej retoryczne). Po tym fakcie zadałem Pani kilka pytań, na które nie udzieliła Pani odpowiedzi. Inną miarę Pani przyłożyła do siebie, inną do mnie. To nieuczciwe. Albo oznacza ślepotę na pewną prawdę, albo złą wolę. Kłaniają się komar i wielbłąd, belka w oku i uczeni w piśmie.
Naukowo? Cytaty? Proszę bardzo:
TUTAJ:
“No ale jeśli ołtarz ważniejszy w liturgii, to dlaczego małą literą? A Ofiara zawsze wielką?”
http://www.ekspedyt.org/grzesiekz/2013/04/02/10359_sobor-watykanski-ii-obrona.html
TUTAJ:
“Czy nie ma tu sprzeczności? Jeśli chciałem, aby przyłożyła Pani miarę do siebie, a zastosowałem taką metodę, którą uznałem za skuteczną z uwagi na Panią i innych, to czy jest sprawiedliwie nazwać to obłudą?”
TUTAJ:
“Cóż jest w tym obłudnego? A zatem Pani, jeśli uważa, że notka jest atakiem, że jest obłudna, że jest niesprawiedliwa, niech tego dowiedzie! W świetle tego rozumowania, czy ma Pani prawo oskarżać mnie o obłudę?”
TUTAJ:
“A dlaczego przestępstwem jest mówić co innego niż się myśli? Albo czy zawsze musimy mówić wszystko, co myślimy?”
TUTAJ:
“Czy więc także i Jezusowi zarzucisz „To oznacza wewnętrzne usprzecznienie, fałsz, a to konsekwencja pychy, czyli braku pokory która zawsze mierzy się bliskością prawdy”?”
A TUTAJ: siebie Pani stawia jako autorytet, mający prawo do decydowania, co wystarczy, a co nie w tekście św. Bernarda do badania sumień:
//Nie potrzebujemy. To co na Glorii całkowicie wystarczy.//
WSZYSTKO TUTAJ:
http://www.ekspedyt.org/space/2013/03/21/9494_pycha.html
Pani Circ.
Mam dla Pani sprawę. Co Pani myśli o tym wynalazku?:
http://www.kazdystudent.pl/m/onas.html
Niby wszystko pięknie ładnie ale…:
no to albo albo…
Przypadkiem na to wlazłem, klikło mi się na reklamę. Dużo się takich rzeczy ostatnio porobiło. O ja pierdykam.
//Miłość męża to uwaga nastawiona na żonę, a miłość żony to posłuszeństwo takiemu mężowi.//
Dlaczego więc ślubujemy miłość aż do śmierci? Zgodnie z Pani określeniem, żona ślubuje tym samym posłuszeństwo aż do śmierci. Ale w Kościele NIE mówi się “ślubuję ci miłość, jeśli ty będziesz mnie miłować, tak jak należy”. Ślubuje się BEZWARUNKOWO, a nie “takiemu mężowi”.
A jeśli mąż jest leniem, pyszałkiem, to żona nie musi być już posłuszna we wszystkim. Może na przykład powiedzieć dzieciom, wbrew woli ojca, że ten zachowuje sie jak pyszałek (choć on sobie tego nie życzy – nieposłusznie). Może też (jeśli mąż leniwy i nie pracuje) nie zmywać garów tylko – powiedzmy – grać na giełdzie, żeby więcej pieniędzy było. Wówczas nie jest już posłuszna, ale MA MIŁOWAĆ MĘŻA, bo ślubowała aż do śmierci wobec Boga i Kościoła. Bezwarunkowo.
Bóg jest miłością. Nie można więc w skrócie powiedzieć, co to znaczy miłować, tak, jak nie można łatwo określić Boga, nie popadając w oczywistości. Chrystus potrzebował całego życia, żeby pokazać, co to znaczy w wymiarze ludzkim miłować. Kościół uczy się miłości od tysięcy lat. Miłość czasem oznacza posłuszeństwo, a czasem nieposłuszeństwo. Czasem oznacza pieszczotę a czasem – klapsa albo nawet – zadanie śmierci. Można jednak powiedzieć czym NIE JEST miłość – nie jest (między innymi) fałszem, obłudą, niesprawiedliwością i kłamstwem.
Czy stanął Pan kiedyś przed wyborem, czy zostać katolikiem, czy protestantem?
wystarczy króciótko – kłamstwem
przestań się kompromitować i kompromitować kobiety i mężczyzn, którzy widzą naturalne / te BOŻE? różnice w płciowości KOBIETY I MĘŻCZYZNY. One znaczą dla obu BYTÓW istotne różnice postrzegania świata /… Vive la petite différence
( niech żyje ta drobna różnica płci ;))).
Ty naprawdę jesteś “drobnySerek” w porównaniu z Circ. Ja też! Ale widzę, na swoje szczęście/”nieszczęście”, te subtelności o których pisze Circ/pod tą notka-też/. Staraj się Ją zrozumieć: “SerDeńko” /”la petite”/.
NO CHYBA,ze chcesz być kobieco-uległy /”jak-mężczyzna”, albo wszystko Ci zwisa”, wszystko Ci “jedno”?/
Nie nękaj, tylko konkretyzuj. Raczej nie dostrzegłeś meritum. Spróbuj jeszcze raz. Dobranoc.
Wtedy utraciłbym rytmikę ;) Pozdrowienia, dobranoc.
To Ty nękasz/siebie-tyradami słów własnych/. Prześpij się z problemem sam, przemyśl jeszcze raz swoje postępowanie. Wyjdą Ci konkrety /rano-same/.
Dobranoc
//Chrystus potrzebował całego życia, żeby pokazać, co to znaczy w wymiarze ludzkim miłować.//
To zależy jak na to patrzeć. W pewnym sensie potrzebował na to jednego popołudnia i wieczoru.
W Ewangelii jest wiele wskazówek, że miłość łączy się z ofiarą.
“Nie ma większej miłości, niż gdy ktoś oddaje swoje życie za przyjaciół”.
Zauważmy, że odkupienie ludzkości odbyło się – z woli Bożej – poprzez ofiarę, cierpienie. Tak, jakby nie było dla Boga innej drogi, aby urzeczywistnić Jego miłość do ludzi.
Oczywiście wskazuje to tylko na – być może najważniejszy – ale tylko jeden z aspektów miłości.
Mówienie czym miłość nie jest kiepsko ją definiuje. Mówisz – nie jest kłamstwem. A ja dodam – nie jest też prawdą.
W szafie z chemikaliami mojego ojca była jedna tajemniczna buteleczka z napisem: “nie toluen, nie H2O”. Do tej pory nie wiem, co to było :)
“Vive la petite différence”…….nie-patrz na tę “różnicę jak wszyscy, a wtedy, zrozumiesz “meritum” /i …Circ/ Nie-bądz prostakiem naukawym, lataj wysoko.
Zrób swój rachunek sumienia.
Serdeczności
O przepraszam, racja – rytm, rytm, rytm.
To strony protestanckie, co trudno odkryć, ale jakiś czas temu to wyśledziłam, bo mi dziecko przyniosło ulotkę do domu. Robią uderzenie na Polskę, od jakiegoś pół roku, duże pieniądze za tym stoją.
Jesteś szczególarzem, bo nie rozumiesz pryncypiów. Pryncypia są proste.
W Kościele przysięgamy miłość jako postawę woli. U kobiety ta postawa jest innego rodzaju niż u mężczyzny, z racji różnych natur.
Jeśli małżeństwo łamie naturę daną od Boga, jest krzyż.
Bóg jednak nie zamierzył cierpienia i krzyża, to człowiek nakłada go drugiemu, jeśli gwałci naturę i chce czynić drugiego na podobieństwo własnego widzimisie, dopasować raczej drugiego do swoich wad, niż formować siebie.
….pięknie to napisałaś; prościutko, klarownie, cierpliwie ……
Tak jak poprzednio. Myślisz że wystarcząjaco dla Spaca?
Ja myślę,jednak że będzie to następny powód-przyczynek do sporu z Tobą /zobaczymy/.
Tak masz rację Citc, świat prosty jest, a w “rodzaju ludzkim”,też – dwa zasadnicze, pryncypialne odróżnienia – są,TYLKO! No i ich owoce, też dwojakie, też, ludzkiego rodzaj.
Idę po fajki. Myślę co napisać dla DelfInn’A- bo zawisło między nami na ciekawej kwestii a wygląda na “hamo-porozumienie”/inaczej/
Miłego Dnia Wszystkim
Próbowałam umieścić notkę, ale moje wpisy są moderowane, czyli czekają na decyzję władz.
Możesz mi powiedzieć, czego tak boi się ta władza?
To niejest domnie pytanie Droga Circ.
Zauważyłem je już wcześniej, u Ciebie.Adres nie ten /podałaś/.
A władzia- władzia, jak każda ziemska, boi się PRAWDY, ona ją oślepia itd /dł€ugie “To-itd-jest”. Sama wiesz.
Nieewangeliczny sposób załatwiania spraw
[audio src="http://archiwum.voxdomini.pl/mp3/pelanowski/2009/08d-4D-REKOLEKCJE-APelanowski-8-IV-2009.mp3" /]
Też byłem ciemiężony. Ale nadszedł kiedyś piękny dzień gdy mnie odciemiężono.
Także sursum corda!
//W pewnym sensie potrzebował na to jednego popołudnia i wieczoru.//
Gdyby tak było, przyszedłby na jedno popołudnie i wieczór jedynie. Najpierw Miłość objawia się jako bezbronne Dzieciątko, później jako człowiek żyjący tak, jak my, kiedy Go nie widać, a przecież działa. W końcu przychodzi w mocy działania otwarcie wśród ludzi, żeby później zostać przez nich opuszczonym, zresztą .. “znamy” historię :)
Kiedy wymieniam to, co miłością nie jest, a dotyczy działań ludzkich to w tym celu, aby podkreślić, że tam, gdzie pojawiają się te rzeczy, miłość nie jest w pełnym działaniu.
To, co Pani mówi, nic nie zmienia w tym, że nasza postawa woli w sensie miłości ma być bezwarunkowa, bo jest ślubowana przed Bogiem na całe życie. Ja nigdzie nie mówiłem, że mężczyzna ma realizować miłość tak samo jak kobieta lub odwrotnie. Wręcz sugerowałem coś przeciwnego.
Miłość ślubowana przed Bogiem na całe życie jest bezwarunkowa, niezależna od krzyża, który jest zawsze, a nie tak, że jeden człowiek go drugiemu musi nałożyć. Zawsze jest krzyż, bo jest ciało, które chce czegoś innego i szatan, który kusi. Zawsze żona się starzeje, a jej ciało przestaje być tak piękne jak w młodości, podobnie mąż. Ale oboje mają być wierni, choć impulsy ciała zadają ból. Są i inne krzyże w małżeństwie. Bóg nie zamierzył krzyża, ale go dopuszcza. Taki jest ten świat.
Jest wyraźne wskazanie, że oddalenie Żony jest niedopuszczalne, chyba że w wypadku cudzołóstwa, jeśli małżeństwo było nieważne. Jeśli ma być sprawiedliwie, odwrotnie jest chyba podobnie. Rozwód ważnego małżeństwa jest niedopuszczalny. Ślubowali miłość i mają miłować, a jak nie miłuje którykolwiek, niezależnie, co czyni drugi, to jest grzech i może być ciężki, bo złamane śluby. Jeśli jest Bóg w życiu człowieka, to on wie, co zrobić z taką jednostronną miłością, wie po co dopuszcza ten krzyż.
Pani nie wyciągnęła swojej lekcji! Wpuszcza jednym uchem, by drugim wypuścić, jak jej co nie pasuje. Tu pouczenie:
http://space.nowyekran.pl/post/61801,doroslosc-malzenstwo-wychowanie-pospolu-i-w-samotnosci-wiek-30-50-lat-ksiazka-z-1926-r
Nic nie zmienia w teorii, ale w praktyce jest tak, że kobieta nawet nie kochając, czyni uczynki miłości w rodzinie,(gotuje, sprząta, służy wszystkim, a nawet bierze na siebie obowiązki mężczyzny, jeśli ten niedomaga funkcjonalnie) bo taka jest jej natura w którą wyposażył ją Bóg. Mężczyzna zaś nie kochając żony staje się potworem bardziej lub mniej, ale przede wszystkim niszczy świętość służby po stronie żony, bo ona staje się służbą złu, egoizmowi co ogromnie boli i najczęściej doprowadza kobiety do obłędu, czasem do świętości.
Proszę odnosić się do meritum bez osobistych wycieczek, młodzieńcze.
Skoro ‘będziecie jednym ciałem i duchem” to jest warunkowanie, bo jeśli jeden członek choruje, chore jest całe ciało. Miłość mężczyzny jest więc konieczna.
Serce potrzebuje dobrej Głowy.
To jest cholernie ważne.
Chrześcijanin nie czerpie siły do miłowania bliźnich z ich postawy, ale z Boga.
Udane małżeństwo wymaga harmonii i pracy po obu stronach, a jednocześnie – każdy mężczyzna i kobieta – są wezwani do miłości bezwarunkowej, ofiarnej.
Teoria, że wszystko zależy od mężczyzny jest sprzeczna z całym nauczaniem KK i bezpośrednio – z Nowym Testamentem.
Coś się nie zgadza z tymi stwierdzeniami przypisywanymi Albisettiemu, bo skoro kobieta “nie kochając” spełnia “uczynki miłości” – to do jakiej definicji miłości to możemy odnieść?
Miłości – uczucia, namiętności, pragnienia drugiej osoby.
Miłosc jako postawa dobrej woli wyraża się właśnie przez “uczynki miłości”. Zakładając tę definicję znajdujemy w słowach włoskiego terpeuty sprzeczność.
I widzi Pan, Panie Space.
Odmłodniejemy przy tych dyskusjach, dzięki Pani Circ…
Pani Circ.
Potężny, donośny ton osobisty pobrzmiewa w Pani wypowiedziach o małżeństwie.
Proszę się krygować póki jeszcze czas.
Proszę nie dziękować.
to doradzałem ja – samiec wredny rosochaty
//znajdujemy w słowach włoskiego terpeuty sprzeczność//
Tak, to niby paradox ale zawsze taki “stan paradoxu” jest dla odkrycia PRAWDY / naszego odkrycia/ to takie “Coś”-ta “sprzeczność-paradox” jak POTRZEBA jest ZAMÓWIENIEM na WYNALAZEK /nasz wynalazek-tego kto widzi tę “potrzebę”/ Sami musmy się z tym uporać, sami zrobić Ten Krok, sami ODKRYĆ ISTOTĘ Sprawy.
Napisałem to DelfInn’owi u Poloni.
Paradox /TEN/poprzedza zawsze odkrywaną Prawdę. Kto to przeżył-nażył – ten wie, zna to swym odczuciem, wręcz.
Zapomniałem napisać Delfinowi /tam/; że niema żadnego podziału-“myślenia”, na myślenie /jakieś/…niewyraźne i wyraźne.
Myślenie jest TYLKO NIEWYRAżNE, językiem-systemem-bytu-danego!
To myślenie “wyrażne” jest już TRANSLACJĄ /zawsze,różnego stopnia, “niewyraźnego-myślenia” /. Ot co.
To dlatego “prostaBabcia” może zagłębiać się w PRAWDZIE, bez JEJ-Prawdy” tej werbalizacji. Werbalizacja jest do Komunikacji bytów, a nie do komunikacji w BYCIE-wewnątrz bytu. Tam jest język-bytu-wewnętrzny, i wystarczający-podstawowy-bytowi.
pozdrówko
Tak, czytałem. To prawda – bardzo kluczowa obserwacja.
Tylko ja tu mam na myśli paradoks, który nie bierze się z rzeczywistości od STWÓRCY, ale z błędnej interpretacji lódzkich sądów.
Tak czy inaczej – zawsze warto dobrze pomyśleć, jak się spotyka jakiś paradoks – w końcu Einstein był ponoć kiepski z matmy, a Nobla dostał właśnie za to, że się nie bał – i “wmyślał” w te ‘dysonanse poznawcze’.
“nierób jaj”A.said. Ja mówię, ze jak pojawia się coś na kształt “paradox’u i sprzecznoścci i dysonansu poznawczego” to-to jesteśmy zawsze blisko/bliziutko POZNANIA/odkrycia/ PRAWDY. Wielu ludzi wtedy zawraca, głupieje. A to jest ZNAK ze Prawda – jej poznanie jest tuż-tuż. Potrzeba dać tylko z siebie “krok”/nasz musi być, nasz!/
Znasz algorytmy Alszulera? Dotyczą rozwiązywania zadań wynalazczych. Wiesz co jest jego zasługą? Alszuler nazwał “to” wprost: “Zniesienie “sprzeczności technologicznej”/ tej bariery !/ jest równoznaczne z dokonaniem WYNALAZKU”.
Proste?
niema paradoxów od STWÓRCY. Paradoxy są nasze/bytu/
Jakie jaja? Czytałem kiedyś “Algorytm wynalazku”. Faktycznie wszystko, co tam było sprowadza się do “Zniesienia sprzeczności”.
Widzisz, co mi zgrzyta w tym zdaniu: rozumiem je tak, jakby ten czas wynikał z “Jego ograniczonej prędkości miłowania”.
Tak, zgadzam się – całe życie Chrystusa było miłością, ale to raczej my, ludzie – potrzebowaliśmy czasu od Jego przyjścia na świat w stajence po wniebowstąpienie, aby coś z tych godzin ofiary na krzyżu zrozumieć.
Chodzi mi też o przykład dobrego łotra – któremu wystarczyły jego ostatnie chwile, by z tej miłości zdać egzamin.
To ogólnik nie mający podstaw w Ewangelii. Gdyby tak było, nie byłoby nakazu miłości bliźniego-każdy czerpałby tylko z Boga. Istota Bożej hierarchii przejawia się w rodzinie, jak w królestwie. Mąż jako Głowa czerpie z miłości Boga, daje żonie, a żona dzieciom. Oczywiście w ułomnej rodzinie, żona będzie się zwracać do Boga ze wszystkim i modlić o męża, ale będzie jej bardzo trudno. Praktycznie wygląda to tak, że zły, niedbały i egoistyczny mąż stawia niewłaściwe cele, czyni błąd za błędem,czyni nieporządek, chaos, kobieta czuje się pogubiona w swojej służbie, bo ona stworzona jest do WSPÓŁpracy, nie do decydowania o wszystkim, lub poprawiania męża. Ponadto kiedy ona widzi, że on się nie modli, lub żle czyni i jej wiara może wygasnąć, bo zona wpatrzona jest w męża z natury. On jest w domu pośrednikiem Łaski.
W którym miejscu? Matka Boża służyła mężczyznom. To św. Józef miał sny od Boga, nie ona. „Oto ojciec twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie.” (Łk 2, 48) Pierwszeństwo daje ojcu. To nie mój wymysł, gdybyś słuchał w necie kazań i homilii O. Pelanowskiego, ks. Pawlukiewicza, ks. Dziewieckiego to byś to wiedział wszystko.
To miłość ofiarna, którą Bóg włożył w naturę kobiety nieusuwalnie. Ona będzie więc służyć za darmo, bez żadnej satysfakcji. Inaczej jej życie traci sens, inaczej kobieta wpadłaby w obłęd, jak mężczyzna bez pracy.
Ona chce służyć i największym jej szczęściem jest, jak ma za to wdzięczność, ale jak nie ma, służy nieszczęśliwa. Kobieta nigdy nie żyje dla siebie, musi zyć dla kogoś, przeciwnie niż mężczyzna.
Od 21 min, 45 sek.
O róznicach.
Od 50 min 10 sek.
”Mężczyzna ma być Głową kobiety tak jak Chrystus jest Głową Kościoła. Jezus jest naszym Panem, ale to On nam umywał nogi. Ty mężczyzno masz być Panem kobiety, ale tak jak Jezus masz jej umyć nogi”
Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. 16 A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: “Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; 17 ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz”.
18 Potem Pan Bóg rzekł: “Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc“. 19 Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę “istota żywa”. 20 I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.
21 Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. 22 Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, 23 mężczyzna powiedział:
“Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!
Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”.
24 Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.
25 Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu.
Puenta (point’a) to przeciwstawienie rwania kłosów w sabat, czy wyciągania owcy z dołu w który wpadnie w ten dzień, przeciw legalizmowi.
W swojej erracie opisał Pan zdarzenie w domu modlitwy (kościele) w którym legalistycznie powinien Pan chrapiącego śpiocha wynieść/wyrzucić za drzwi. Nie godzi się bowiem takie zachowanie, ale czy godzi się w sabat dobrze czynić czy źle? Ten akt miłosierdzia i przestąpienia zwyczaju katolickiego – wniesienie pokarmu i napojów do świątyni to przecież nic innego jak rwanie kłosów. Ale “cokolwiek najmniejszemu uczynicie – mnieście uczynili”, rzekł Jezus. Nawet jeśli legalizm mówi inaczej, nawet jeśli obyczaj potępia chrapiącego bezdomnego. Więc i owe oczy patrzące dziękczynnie za dobroduszność oddają nic innego jak BŁOGOSŁAWIEŃSTWO człowieka który odwdzięczyć się niema jak. Dobro bowiem czynimy nie oczekując zapłaty, ale i aniołowie nastawiają ucha na słowa apostołów Chrystusowych. Dlatego moją przeciwstawną opowieścią chciałem pokazać co się dzieje gdy zamiast miłosierdzia wyrażamy pogardę, odrzucenie, poniżenie dla bezdomnego. Można bowiem bezdomnego pobić połamać mu nogi i ręce za to że nasrał do windy, że w niej śmierdzi 2 tygodniowym brudem, potem i co sobie jeszcze wymyślicie. Ale jakaż zemsta za pogardę wobec upodlonego człowieka? Ten na którego splunąć nie warto nasikał do baku, w przypływie złośliwości i zemsty zniszczył pracę agresora, porządnego mieszkańca bloku.
Czymże więc jest takie traktowanie bezdomnych jak nie katowaniem człowieka który został stworzony na wzór i podobieństwo Boga? Dla mnie to czysty materializm który zamyka drogę naprawy państwa jak i społeczności “porządnych” ludzi. Dlatego właśnie świadectwo jest metodą na zmianę sytuacji państwa, narodu, lokalnej społeczności, naszej kultury, religii.
Wszystko co napisałem wpisuje się w jedno zdanie, które tak roztropnie swoimi słowami wyraziła IBF:
“brzemiona jedni drugich noście”
Mam nadzieję, że Bóg jest po to, by kochać. Nie by katować. Panowie… >:)
Żadnego nakazu nie jesteśmy spełnić bez Bożej pomocy.
“Kto uwierzy we mnie, będzie miał życie wieczne” – a przecież wiara jest łaską.
Jak zatem Bóg może domagać się naszej wiary, skoro sam jej nam udziela przez Ducha Świętego?
Dlaczego Jezus mówi o miłowaniu nieprzyjaciół? Bo w oczywisty sposób nie będzie ono nigdy odbiciem postawy drugiej strony. Zawsze będzie aktem bezinteresownym.
O to mi chodzi, że mamy kochać bliźnich (w tym: żona – męża i odwrotnie) – przez wzgląd na Boga, a nie – wzajemność naszych relacji.
Właśnie taka darmowa służba daje największą radość – i to przez Boga.
Nie wystarczy unieść swój krzyż – trzeba go jeszcze pokochać.
6 Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. 7 Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg. 8 A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki 9 według tego, co jest napisane:
Rozproszył, dał ubogim,
sprawiedliwość Jego trwa na wieki.
Tak, ale nie można czynić Boga w najmniejszym stopniu odpowiedzialnym za naszą wiarę, bo łaska przychodzi wraz z naszym jej pragnieniem. Bez pragnienia, otwarcia woli, nie ma łaski, choć są wyjątki, które nie czynią reguły.
Nie usprawiedliwia tym zła, daje tylko złym pomoc doczesną- dobra wola wobec nieprzyjaciół może skruszyć ich złe serca. To pokazuje właśnie współdziałanie, czyli współzależność we wspólnocie jaką jest rodzina. Czynimy to ze względu na Boga, ale i człowieka i wspólnotę, bo świat duchowy i ziemski jest nierozdzielny, jest też współzależny. Jest więc współzależność relacji-jeden drugiemu może nieść Boga, lub demona.
”Nikt do dobra nie może być przymuszony” co sam powiedziałeś cytując- wyciągnij z tego wniosek, jak chodzi o władzę. To samo tyczy się rodziny- nie ma przymusu, jest dobrowolność, co nie usprawiedliwia nakładania drugiemu krzyża i patrzeniu z satysfakcją, jak ktoś go niesie.
Drugi człowiek może tylko powiedzieć prawdę, licząc, że dotrze, lub milczeć, lub się oddalić, ale nigdy przymuszać do dobra, bo każdy ma wolny wybór.
Jest ekonomia zbawienia, czyli pewien interes prawdy i dobra, stąd płynie pasja. Bez tego pozostaje letniość, ewentualnie wyrozumowanie – obłuda.
Panie Norwidzie.
Dziękuję za odpowiedź!
Pełna zgoda, pięknie napisane.
Ja jeszcze dodam, że ja nie liczyłem na wdzięczność czy te piękne oczy, które dostałem.
Wręcz przeciwnie.
Szykowałem się na agresje – ze strony tego człowieka i również wchodziła w grę agresja osób trzecich. Skończyło się szczęśliwie.
Pańskie opowiadanie bardzo przykre.
Po wielokroć.
To jest dowód na to, jak bardzo szybko zło się nakręca, potęguje.
Wystarczy żeby ktoś jeden się znalazł i w takie szprychy zła wsadził choćby patyczek dobra. Od razu ten piekielny rower może się nie zatrzyma ale przynajmniej będzie słychać, że jedzie…Może kto inny zauważy i dołoży swoje dobro. Jak się znajdzie wielu to w końcu zatrzymają całkowicie.
I jeszcze inaczej.
Trzeba zatrzymywać złe rowery ale po pierwsze winniśmy jeździć na swoich, dobrych…Tego nie robimy, bądź robimy mało.
Przykre acz prawdziwe są Pańskie znaki cudzysłowia przy słwowie porządni ludzie.
Tak właśnie jest. I o tym mówił Chrystus.
Że nie sztuka być miłym tylko dla przyjaciół czy rodziny.
Każdy ma taką wymówkę. Jestem dobry dla żonki i dzieci a reszta może mnie już nie obchodzić. To jest do szpiku ludzkie.
To, że właśnie na tą kwestię Chrystus zwrócił uwagę jest głównym dowodem na to, że był i jest Bogiem. Człowiek tego nie mógł wymyśleć.
Mało tego.
Proszę zobaczyć jak się kanalizuje potrzebę, przebłyski chęci pójścia za Chrystusem.
Orkiestry świąteczne się robi.
Raz się w roku zapłaci i luzik przez cały rok.
Płacę kasę, nic nie muszę robić, nie muszę na nikogo patrzeć, dotykać, wąchać. To jest erzac.
Nie uwierzy Pan ale dziś właśnie, może ze trzy godziny temu odbyłem bardzo ważną rozmowę z bardzo dla mnie ważną i bardzo mi bliską osobą. Właśnie na te tematy.
Sprawdza przysłowie – syty nie zrozumie głodnego. Nigdy.
I nawet jak dzisiejszy syty kiedyś był głodny. Szybko zapomni jak to było. On dzisiaj ma i tylko to się liczy.
Zbliża się wielka tragedia.
Przed wojną ludzie żyli Wiarą. Było skromnie, przecież większość populacji żyła w trudnych warunkach. I tacy ludzie nagle byli rzuceni w wojnę. I przetrwali.
To teraz wyobraź Pan sobie, Panie Cyprianie, jak dzisiejsze tłumy z tesco wyglądać będą w kanałach?
Nie będzie już płaczu i zgrzytania, bo i łez zabraknie i zębów już dawno nie mamy.
Εσχατολογία
Panie Asadowie.
Ja już wszystko rozumiem. Ale żeby Pani Circ była na czerwono to jednak nie przystoi.
Poważnie. Przecież to zaczyna tracić sens jak sobie takie rzeczy zaczynamy robić.
Jeśli ma Pan jakieś zastrzeżenia dotyczące regulaminu lub swój autorski pomysł na formułę portalu, bardzo proszę o maila.
Panie Asadowie.
Wie Pan, że nie o to mi chodzi.
Mam Pan okropną rolę do wypełnienia. Bowiem co by Pan nie zrobił to będzie źle…
Ale tak sobie pomyślałem, że z Pani Circ nie jest żaden kalisz czy inny kwas żeby była oznakowana na czerwono a Jej wypowiedzi w izolatce trzymać. No mimo wszystko i mając nawet wszystko w pamięci to jednak się nie godzi. A wogóle to Pani Circ jest kobietą, to popierwsze. I tak nie wolno.
Weźmie się obrazi i nie wróci już na amen. Ja już tęsknię.
Jak zwykle proszę o przymknięcie surowego oka na szczerą formę mej wypowiedzi…
Czy mógłby Pan przypomnieć, o co chodziło w Pańskiej notce pod tytułem “Po co?”?
Bo wydaje mi się, że ma to silny związek z Pana obecnymi pytaniami/wnioskami/ocenami.
Tak ma Pan rację.
Jestem niekonsekwentny.
A może niepamiętliwy. A może tak mam, że szybko zapominam o tym co było złe.
I ja i wszyscy widzą, że Pani Circ jest jaka jest. I trzeba się chyba z tym pogodzić, polubić to.
Każdy z nas jest jaki jest.
I absolutnie proszę mi nie wmawiać, że nie jestem za tym, abyśmy nie starali się być lepszymi itp., itd.
Ale jak zaczynamy przesadzać z wymyślaniem i egezekwowaniem regulaminów to ostatecznie zostaniemy sami na pustyni.
Może to będzie zbyt na wyrost, trudno.
Ja nas porównuję do rodziny. Możemy się nawzajem upominać, przekomarzać, kłócić nawet. No ale dziwnie tak jakoś jak nagle wujkowi czy siostrze powiemy wypad – z tobą już nie gadamy. Trzeba wszystko jakoś przepracować, ale cały czas razem.
Nota bene Pani Circ kiedyś tak wypaliła – szkoda na ciebie czasu…Przeceiż to jest zbrodnia, to jest antychrześcijaństwo. Mam nadzieję, że może sobie dzięki temu mojemu gardłowaniu o tym, trochę o tym pomyślała. No ludzie, jak można w ten sposób powiedzieć komuś.
Zdaję sobie z tego sprawę, że ja tylko mam taką naturę. Że się może i wścieknę ale na chwilę. Na długo nie lubię i nie umiem. No może to i źle. Niefrasobliwie, szkodliwie.
Te całe moje niegdysiejsze jęki i żale zawsze były o to, żebyśmy się wzajemnie nie rugowali, ale starali się się kleić. To paradoks, że inkwizycyjne zapędy Pani Circ skierowały się ostatecznie przeciwko Niej samej. Głupio wyszło.
Pani Asadowie.
To miejsce było, jest i będzie wartością.
Ale proszę zobaczyć, że się kurczymy. Ruch coraz mniejszy.
I pocieszanie się ciągle tym, że stawiamy na jakość a nie na ilość jest smutnym pocieszeniem. Owszem, dążymy do ideału ale nikt z nas ideałem nie jest. To jest prosta droga to samounicestwienia wspólnoty. Lepiej się wspierać i wybaczać sobie potknięcia i błędy.
Ja się ciągle dziwię i żal mi jest, że Pani Kossobor i Pan Janusz i inni odeszli, i nie ma Ich już z nami. No bez przesady. Co Oni takiego złego zrobili? Domyślam się, że Panu mogli zajść za skórę. No ale od razu się tak przecinać. Żal i tyle. To, że i Oni po odejściu nie elegancko wypowiadają się o Legionie też nie powinno być dla Nich powodem do dumy…
I to błędne koło się zamyka, i się kręci. I po co tak.
Przecież to wszystko to jest wypisz wymaluj ta historia Pana Norwida.
No przecież tak nasze życia wyglądają. Każdy ch na swój strój. Bez sensu to wszystko. Pozabijamy się i tyle bedzie.
Panie karolu. Pilnujmy naprawdę precyzji wypowiedzi i jej realizmu- Asadow jęczał, że gdybym była moderatorem, to bym wszystkich wycięła- to oszczerstwo na podstawie jego domniemań, które nic wspólnego z prawdą nie mają, jak często zresztą, bo od początku jestem za brakiem moderacji jakiejkolwiek, co wielokrotnie powtarzam chyba do ściany ( jeśli już, to ciąć wyjątkowo drastyczne/blużniercze treści).
Jezus powiedział do Piotra “Precz szatanie”. Asadow by go zaraz zbanował, a Pan by powiedział, że to nie chrześcijaństwo. I to są zapędy inkwizycyjne, nie to co ja robię.
Mam prawo nie rozmawiać z demonem w człowieku, natenczas kiedy on w niego wszedł. I nikt mnie nie może z tego rozliczać,ani kazać się tłumaczyć, bo wtedy nie zachowuje się po chrześcijańsku, ale po stalinowsku. Każdy z nas jest dorosły, przynajmniej powinien być i admin nie jest od nikogo doroślejszy, a gdyby był, rozumiałby, że nie ogranicza się drugiemu wolności. Chrześcijaństwo to wolność i odpowiedzialność, czyli każdy broni się sam. To chore, że inkwizytor wchodzi z nożyczkami pomiędzy bułkę z zakąskę, w dodatku z zawiązanymi oczami. Tak to portal uschnie zaraz.
Człowiek fechtuje się w prawdzie i czasem padają trupy, ale to jest konieczne, bo bez ćwiczenia nie ma mistrza.
Asadow chce mistrzów tworzyć regułkami i nożyczkami, jakieś zapóźnione zapędy ojcowskie.
W jednej części zdania pisze Pan że odeszli, a w drugiej sugeruje, że ich wyrzuciłem.
Przypominam, że główną osią konfliktu z “Klubem dyletantów” było zachowanie Circ.
Najwięcej osób odeszło – o ile pamiętam – kiedy napisałem, że uważam że jej zarzuty były merytoryczne, a sama była atakowana personalnie (co podtrzymuję).
Jedynym kryterium dopuszczającym do “obywatelstwa” na naszym portalu jest dobra wola. Napisałem Izie, że wystarczy mi jej deklaracja, że postara się przestrzegać kilku punktów, które są w istocie eksplikacją naszego regulaminu i wskazówkami jak unikać zachowań nazywanych trollingiem. Odpisała, że to zamach na jej suwerenność.
Podam tutaj te punkty, żeby nie myślał Pan, że wymyśliłem jakieś szykany:
Jeśli dla Izy jest to ograniczeniem suwerenności, to rozumiem, że planuje postępowanie w sposób niezgodny z tymi punktami.
Może jestem faktycznie baranem, ale w mojej logice nie da się tego pogodzić z dobrą wolą.
Albo źle się wyraziłem, albo źle mnie zrozumiałaś. Mogłem jęczeć, że wyrzucisz stąd wszystkich, w sensie – zniechęcisz do czytania/blogowania.
No to kamień z serca. Te wszystkie agresywne zachowania, to nie do nas, ale do demonów które w nas włażą. Szkoda tylko, że noszą nasze imiona i nazwiska, wredne uzurpatory…
Ile ja mam lat? 5? Jestem Twoją córką może? Punkty możesz we własnym domu pisać.
Pytałam cię- czym mierzysz ”wynoszenie się nad innych”?
Czym ”nie szukanie na siłę błędów”?
Czy to jest przedszkole? W każdej chwili możesz komuś zarzucić, że szuka ”na siłę”. Jesteśmy dorośli i wolni i obowiązuje nas prawda, nie własne zdanie, o ile nie pokrywa się z prawdą.
Jak ktoś obraża się za ‘barana’ w dodatku powiedzianego żartem ( a nawet gdyby i nie) to tylko świadczy o jego wewnętrznej wrażliwości na swoim punkcie. To nie może jednak być objęte jakimiś regułami, bo to jest infantylne jak ideologia komusza. Nie swiadczy to w każdym razie o dobrej lub złej woli. O dobrej woli świadczy trwanie w przy temacie i szukanie lepszego rozumienia prawdy. Mnożenie reguł i przepisów prawa pogorszy tylko sprawę i ośmieszy autora.
No właśnie, gdy ktoś je wykaże, nie tylko kiedy mu się wydaje, że wykazał, bo na razie utykamy na rozumieniu pojęć i słowa pisanego.
Powiedziałeś dokładnie- ”circ jest moderatorem, miej nas Panie w swojej opiece.” Potem ogłosiłeś na kohorcie uroczyście, że odbierasz mi moderację, kiedy ja i tak nic nie moderowałam, nawet nie wiem jak to się robi, bo jestem moderacji całkowicie przeciwna.
Czy Tobie nie jest wstyd, że co do mnie ciągle się mylisz? Nie daje ci to do myślenia, że może czegoś nie rozumiesz, jesteś niesprawiedliwy, że mijasz się z prawdą? Bawisz się w jakiś wymyślony świat science fiction, co go masz w głowie. Możesz to robić, ale eksperymentuj może na psach, nie ludziach.
Twoje komenty ukazują się natychmiast, moje są moderowane, by nikt ich nie zobaczył, o ile cię kompromitują.
To jest wg. ciebie chrześcijaństwo. I ty który miłujesz tylko siebie pouczasz o miłości bliżniego?
Naprawdę twoje demony noszą twoje nazwisko? Zabroń im.
No i w koło Macieju.
Panie Asadowie.
Ja do Pana nie mam pretensji bo niby jak? W Pańskim cyrku skaczemy. Ot tak sobie ino wzdycham.
Pani Circ.
Stado tygrysów potulniejsze od Pani.
Pani jest niesamowita.
Teraz Pani wymyśliła, że wali i walić Pani będzie w nas bo nie w nas tylko w demony Pani wali. Brawo! Pacjenci denaci ale choroba ubita też na trupa.
No i że się Pani fechtować uczy.
Pani wybaczy ale mi moje flaki miłe. Niech się Pani uczy na młodych brzózkach a nie na żywych ludziach. Choćby z demonami w środku ale zawsze.
Pani Circ.
Nie wiem co i jak już pisać do Pani.
Czy Panią kiedykolwiek Ojciec wziął na kolano. Bo mi się coś wydaje, że nie.
Niech się Pani zatrzyma kiedykolwiek. Choć na chwilę.
Przepraszam, że to napiszę, ale Pani postępowanie nie licuje z kobiecą naturą.
Ja rozumiem furię, nawet świętą furię. Ale furię pernamentną?
Pani w tzw. real’u też taka jest? Zawsze Pani taka była?
P.S.
Ja też jestem za zniesieniem cenzury. Zostawić tylko taką techniczną, wycinającą barbary.
Panie karolku. Wiele razy proponowałam, by nie chodził Pan za mną jak cielę, a przynajmniej nie zechciewał komentować każdego komentarza, tylko ten, kiedy ma Pan do powiedzenia coś istotnego. To nie, Pan musi chodzić i dawać upust jałowemu gadulstwu.
Jeśli boli Pana to co piszę, to znaczy, że Bóg dopuścił mój miecz na Pańskiego demona gadulstwa, a że cierpisz Pan solidarnie ze swoimi demonami i litujesz się nad nimi, to już ja nic nie poradzę, ale wspólnota na tym traci- zauważ Pan. Więc albo uszczęśliwiamy ludzi, albo demony- wybieraj Pan na starość. Ja przynajmniej nie mam zamiaru miecza opuszczać, bo mam prawo nie zyczyć sobie walki z demonami. Męczy mnie to, bo też już stara jestem.
Permanentne jest więc Pańskie gadulstwo w stosunku do mnie. Innym może to nie przeszkadza, ale mnie tak. Niech więc prowadza Pan swojego demona za kimś innym na żerowisko.
Czy dokładnie się Pan spowiada?
ÓSME PRZYKAZANIE BOŻE
….
16. Mówiłem bezmyślnie, głupio (gadulstwo)…
Tak to właśnie jesteśmy wspólnotą grzechów, nie tylko wspólnotą miłości.
Jesteśmy od tego, by drugiego pouczyć, jeśli oślepł.
Tak więc moja ‘furia’ przeciwko Pana gadulstwu.
Mogę sie powstrzymać, ale biorę wtedy Pański grzech na swoje sumienie i odpowiem za niego, skoro już uparł się Pan, by mi stać na drodze i skoro widzę i rozeznaję.
Moje własne – sumieniem. W przpadku cudzego – wszelki osąd osoby jest przejawem stawiania siebie wyżej. Tako i zabranianie komuś wypowiedzi. Świadome ignorowanie pytań.
Jeszcze jest takie;
Słowem nie da się zmusić, można tylko przekonywać, ale już władzą zamykania ust tak.
Czy różni się osąd osoby od pouczenia braterskiego?
Tylko moderacja ma tu władzę zabraniać, czyli zamykać usta, wycinać, cenzurować.. Uczestnicy nie mają takiej władzy.
Kiedy ktoś zadaje mi 10 pytań pod rząd, mam prawo to ominąć, bo nosi znamiona trollingu, lub włączenia się demona.
Stawia się jedno, dwa istotne pytania, by nie osaczać drugiego. Wielość i nagromadzenie pytań świadczy o pomieszaniu i złej woli pytającego, o utracie panowania nad sobą.
Jeszcze jedno. O grzechu prywatnym pouczamy prywatnie, o publicznym, publicznie.
Skąd taki nakaz?
Po owocach;
Zanim weźmiesz nożyczki, pomyśl o owocach.
//Uważa Pan, że cały kontekst i Pańska kondycja intelektualna uprawnia Pana do ferowania takich wyroków bez komentarza? Przyszedł Pan tu na pogaduszki?
Może na NE się Pan lepiej odnajdzie, albo na onecie?//
Posiadając umiejętność mówienia żmijowym językiem, można kogoś tak upokorzyć, że skuteczniej zamknie się mu usta niż za pomocą narzędzi moderacyjnych.
Cytat z ostatniej przygody Pana Karola. No cóż najtrudniej kochać nieprzejednanych zapalczywców. Pozostaje tylko modlitwa za nich, oby Bóg skruszył im serca, bo zło nie z zewnątrz pochodzi, ale z głębi serca.
Panie Karolu ma Pan niesamowity zmysł obserwacyjny i potrafi Pan to przekazać.
Współczesne niewolnictwo.
KS. HENRYK KRZYSTECZKO
XI. SPOWIEDŹ DZISIAJ
W XX w. na praktykę spowiedzi wpłynęła sakramentalizacja dzieci, która stała się we współczesnej epoce centralnym miejscem zaangażowania pastoralnego. Wcześniej nie kładziono nacisku na spowiadanie dzieci. I tak na przykład stare statuty galicyjskie (Quimper 1710) nie przewidywały spowiedzi dzieci przed pierwszą komunią, przed wiekiem dwunastu lat. Dopiero papież Pius X zalecił spowiedź dzieci ze względów pedagogicznych, czemu dał wyraz w swoim dekrecie Quam Singulari z sierpnia 1910 r. o Komunii św. dzieci. Odtąd pojawiają się pytania z okazji wizytacji pasterskiej: czy dzieci są regularnie spowiadane co miesiąc29.
W ostatnich latach znacznie rozwinęła się sprawa dziecka w kontekście całej rodziny.
Wpłynęło to w poważnym stopniu zarówno na treść, jak i formę spowiedzi. Przedmiotem zainteresowania duszpasterskiego stała się mała grupa, mająca swój pierwowzór w rodzinie.
Małe grupy powstały przy parafii. W grupie też zaczęto zajmować się spowiedzią.
Przygotowanie do spowiedzi jak i samo jej sprawowanie także odbywało się co
pewien czas w grupie. Zaczęto też zastanawiać się nad pomocą grupy w przeprowadzaniu rachunku sumienia. Te doświadczenia i inne, jak również refleksja nad początkami praktyki pokutnej przyczyniły się do tego, że w nowych Obrzędach pojednania (Ordo paenitentiae), zatwierdzonych przez Pawła VI 12 grudnia 1973 r„ obok indywidualnego obrzędu pojednania, wymienia się wspólne nabożeństwo pokutne z wyznaniem i rozgrzeszeniem indywidualnym oraz wspólne nabożeństwo pokutne z ogólnym wyznaniem i absołucją generalną.
Nie oznacza to odchodzenia od indywidualnego wyznania, ale jest to próba nadania
spowiedzi bardziej społecznego znaczenia. Ponieważ sam grzech ma charakter społeczny – jest krzywdą wyrządzoną wspólnocie, do której się należy – stąd też jego „naprawa” powinna również obejmować wspólnotę. Penitent ma się pojednać z nią, prosić o przebaczenie.
Z drugiej strony wspólnota ponosi także odpowiedzialność za grzech swojego członka, a więc też powinna mu pomóc w nawróceniu.
Oprócz pomocy ze strony grupy, pomoc może okazać również indywidualna rozmowa
z osobą zaufaną, a zarazem kompetentną. W tym momencie jest tutaj pewna analogia do spowiedzi mniszej. Do mnichów przychodzili ludzie, choć mnisi początkowo nie byli kapłanami. Potem okazało się, że właśnie ich metody spotykania się z ludźmi były pomocne dla sprawowania sakramentu pokuty. Dzisiaj podobną rolę odgrywają przynajmniej niektórzy psychoterapeuci, do których udają się ludzie w trudnościach życiowych.
Nowe światło na spowiedź rzuca też doświadczenie nowych ruchów w Kościele, gdzie
przygotowanie do spowiedzi, jak również i jej sprawowanie połączone jest niejednokrotnie z silnym przeżyciem. I tak na przykład 131 kapłanów na Pierwszym Narodowym Zgromadzeniu Kapłanów Charyzmatycznej Odnowy w Steubenville w 1975 r. dało świadectwo o spowiedzi. Stwierdzili, że spowiadający się zostali obdarowani głębokimi przeżyciami. Stwierdzili ponadto uzdrowienia uraz, goryczy, migreny, bólu głowy, depresji, chorobliwego poczucia winy, nienawiści, chronicznego samozaspokojenia i przymusowego homoseksualizmu. To uzdrowienie było możliwe, bo spowiednicy i spowiadający się wspólnie poszukiwali źródeł grzeszności w indywidualnym życiu i następnie modlili się o uzdrowienie mocą Ducha Świętego i Miłości Pana30.
29 M. Lagrée, La confession dans les visites pastorales et les statuas synodaux bretons aux XIXe et XXe
siècles, w: Pratiques de la confession (pr. zbior.), Paris 1983, s. 247.
30 M. S can la n, dz. cyt., s. 60.
http://www.wtl.us.edu.pl/e107_plugins/wtl_ssht/index.php?numer=29&str=323-334
Przeniesienie, kolejna zmiana tematu i cały czas niezgodnie z tematem notki. Jak to się nazywa?
Krzysztof Osuch SJ
Zmijowy język, czyli rozdwojony jest obłudą, czyli dwuznacznością, kiedy wewnętrzna treść jest sprzeczna z widzialną warstwą tekstu, co usprzecznia prawdę.
Przykładem takiej mowy są podstępne pytania faryzeuszy o zgodność działania Jezusa z zydowską literą prawa, po tym, jak powiedział, że nie przyniósł znieść prawa, lecz go wypełnić, np;- Czy wolno uzdrawiać w szabat, na co On odpowiada o wole, który wpadł do studni. Nie jest tu wypełniona litera prawa( reguła-min), ale zasada, czyli cel.
Wskaż w moim tekście, że podskórne znaczenie jest inne niż jawna treść, że w tekście jest usprzeczniające pęknięcie i że moje skarcenie swawoli Pana karolka nie służy wspólnocie, czyli celowi. Inaczej znów interpretujesz po swojemu, niezgodnie z rzeczywistością, czyli stosujesz oszczerstwo, ponadto przedkładasz regułki nad zasadę, ‘dobro’ Pana karolka nad dobro wspólnoty, oraz żle pojmujesz moje intencje (najlepiej się za to w ogóle nie bierz, bo nie masz do tego talentu).
To przeczytaj od początku i powiedz który z rozmówców pisze zgodnie z tematem notki. Też widzisz na jedno oko?
I w ogóle, CO jest tematem notki? W tytule wpisano ‘Przygody’.
Piszę do Ciebie, nie ma tu innych rozmówców. Chociaż to również dotyczy innych.
Jeśli nie wiesz co jest tematem notki, to po co zabierasz głos?
Rady dla gromady, Ciebie nie dotyczą?
Jak zwykle wybierasz z kontekstu, to co Ci pasuje, by upokorzyć rozmówcę. Nie próbuj w stosunku do mnie, bo dobrze wiesz, że jest to działanie skazane na niepowodzenie.
Wierzyć – jak to łatwo powiedzieć; ks. Michał Olszewski SCJ “Credo”
I właśnie Pan Karol w swojej notce napisał, co to znaczy wierzyć i jak przez pryzmat wiary postrzegać siebie i otaczający nas świat. Tylko tyle i aż tyle.
Amedeo Minghi – Un uomo venuto da lontano (Videoclip Ufficiale)
Z dalekich stron przybył człowiek, w jego oczach falujące łany zbóż. Choć w sercu nosił Oświęcimia wiatr, to pisał wiersze o miłości, miłości, co rodzi się w ludzkich sercach do każdego człowieka. Z dalekich stron przybył człowiek, ściskał ból i książkę w dłoni. Ktoś strzelił i ja tego dnia płakałem, Lecz cały świat przy nim trwał: tego dnia świat odnalazł swe serce, … prawda nie umiera. (…)
My Pokolenie JPII – dużo Nam dano, więcej od Nas będzie wymagane.
Miałem na myśli jadowitość, czyli zadawanie wielkiego bólu, mimo pozornie – niewielkiego zranienia.
Według mnie ono gorszy, niszczy wspólnotę. Trudno bardziej ‘nie służyć dobru czegoś’ – niż niszcząc to coś.
Próbowało się… ale faktycznie my dwoje trollujemy tu na potęgę. A Pan Karol cierpliwy, mógłby tupnąć i nas przegnać.
Myślę, że tematem notki jest spotkanie. Zauważyłem, że ten arcyważny moment ludzkiego życia fascynuje naszego Gospodarza – i słusznie, bo tylko w spotkaniu mogą zrealizować się wszelkie nakazy Ewangelii lub ich zaprzeczenie.
To sposób Pana karola. Wszyscy mają mieć taki sam sposób? Są sposoby na wiarę? Jakieś modele, style?
Mamy naśladować Jezusa, czy Pana karola?
Niech każdy będzie sobą, nie ma dwóch takich samych ludzi, nie ma nic pod sznurek. Obowiązują tylko zasady (nie reguły!) które są niezmienne, choć sposoby ich realizacji różne. Rozmawiamy o zasadach które realizują się poprzez różne charyzmaty, sposoby, kultury, temperamenty, wszystkie zmierzają jednak do Jednego Boga, na Jego chwałę.
Ja np nie wiem jak zachowałabym się wobec chrapiącego w kościele, pewnie bym go zostawiła, by się wyspał, skoro go anioł nie obudził, ani Matka Boża. Wolno mi, czy nie?
Ogólnie rozmawiamy o sposobach rozumienia wiary i sposobach postępowania wobec bliźnich w różnych sytuacjach.
Na pewno zamykanie ust nie jest chrześcijaństwem.
Inka oberwała za upublicznienie rozmowy z sigmą na skrzynce, na czym straciła sigma, bo jeśli rozmawiam prywatnie, winnam mówić to, czego nie wstydziłabym się powiedzieć publicznie, inaczej mam rozdwojony język.
I tak wejście z nożyczkami zawsze blikuje jakąś Bożą inicjatywę w celu pouczenia o wadzie, grzechu.
Nie cierpię obłudy, rozdwojonego języka, tchórzostwa, namawiania się za plecami, bo to wali w każdą wspólnotę i jej czystość, przeważnie w Ósme przykazanie. Z tym faryzejskim postępowaniem walczył Jezus, obnażał go za każdym razem.
Już rozmowa w kohorcie technicznej czy kogoś zmoderować, jest nieczysta.
Takie sprawy winno mówić się bezpośrednio do osoby, by go pierwsze pouczyć wiele razy i wysłuchać, co ma na swoją obronę i przeważnie w każdym przypadku sprawa się wyjaśnia na korzyść ofiary.
Np. Pan karolek ma mnóstwo wad i jest upierdliwy, ale jego cnoty przewyższają jego wady i w pewnym sensie usprawiedliwiają, co nie znaczy, że raz na czas nie należy go słowem przywołać do porządku kiedy się w nim demon rozbryka.
Nie trollujemy, a Pan karolek jest szczęśliwy, bo sprowokował wiele uwag na ważne tematy i ruch w interesie. Może w końcu się udzielać do wypęku, bo jest tu Gospodarzem.
Treścią terminu ”wężowy język’ nie jest zadawanie bólu, ale obłuda względem prawdy. Błędnie więc rozumiesz to pojęcie.
Za Rachunkiem Sumienia;
Gorszy i niszczy wspólnotę lekceważnie grzechu i prawdy. Wspólnota jest tylko w prawdzie. Wspólnota oparta na obłudzie, czy kremówkowym chrześcijaństwie jest wspólnotą grzechu i szybko się rozpadnie.
Prawda jest wymagająca, precyzyjna, nie unikająca ”bólu”, nie obłudna i wężowa i zbudowana na piasku przyjemności, nie skale prawdy.
Jeszcze jedno. Jesteś za brakiem narzędzia takiego jak PW.
Nie narzędzia są złe, ale sposób korzystanie z nich.
To też ci się myli. Chcesz zaprowadzić jakąś techniczną równość- to ideologiczny błąd.
Nie wolno moderować narzędziami wolnej woli. Każdy człowiek jest suwerenny, a każda ziemska władza o ile nie jest TYLKO służbą drugiemu jest grzesznym nadużyciem wolności drugiego, tym samym miłości i prawdy.
Jezus był przeciwnikiem każdej moderacji, nawet jak kazał złej władzy płacić podatki, co nie było usprawiedliwieniem zła, za które władza odpowie na sądzie Bożym.
Przeczytałem, jak wyglądał początek dyskusji pod tą notką i kto pisał w temacie. Komentatorzy chronologicznie:
* Asadow – w temacie notki do p.Karola
* Space – w temacie notki do p.Karola
* Tfur – zmienia temat, szydzi z autora
* Circ – nie na temat, osobiste wycieczki
* Norwid – w temacie notki do p.Karola
Tematem notki są prawdziwe sytuacje i wydarzenia opisane przez p. Karola, które zbiorczo, trafnie zatytułował “Przygody”, bo takie rzeczy go właśnie spotkały. Mam nadzieję, że Pani Redaktor już teraz wie, co jest tematem.
Rację ma Asadow, zwracając uwagę Pani Redaktor Circ na upokarzające słowa kierowane do rozmówców, nazywając to wprost żmijowym językiem, bo Pani Redaktor wypiera się tego i stosuje podwójną miarę w ocenie siebie i innych. Rację ma p.Judyta, zwracając uwagę na kolejną zmianę tematu, za co zostaje niesprawiedliwie nazwana jako widząca na jedno oko (to Pani Redaktor Circ nie widzi tematu notki i komentarzy w temacie notki). To jest właśnie żmijowy język Pani Redaktor, gdy obraża i zmienia temat, a jednocześnie zadaje takie pytania: “kiedy obrażałam, zmieniałam temat, …”.
Właściwie nie powinienem się odzywać, bo dostałem zakaz odzywania się do Pani Redaktor za co grozi mi ban, ale widząc butę, niesprawiedliwość i postępującą destrukcję, łamię ten zakaz. Gdy napastnik nie reaguje na słowa, nadal atakuje, krzywdzi, trzeba go obezwładnić.
Pytanie:
Odpowiedź:
A to w jakim celu:
Tak po prostu, umniejszenie dyskutanta, skrytykowanie notki, której się nie czytało rozpoczynając dyskusję; cofnięcie się do historii, by pokazać, że “ja cicha i pokorna” jestem gnębiona tak jak inni (konieczny przykład) przez administrację portalu, a jedyne czego pragnę to:
I obnażą cały czas, tylko ci co to widzieć powinni nie widzą, bo nienawiść zaślepia.
Jezus też mówił:
“Słuchajcie faryzeuszy, ale nie czyńcie tak jak oni, bo na innych narzucają ciężary, których sami nie dźwigają.”
Izo, czy Ty jesteś najbliższa pełnego zrozumienia prawdy ze wszystkich osób na tym portalu?
Pytam, bo zastanawia mnie ten podział “ja – wy”, który wprowadzasz.
Zastanawia mnie jeszcze, jak przy Twojej przenikliwości możesz pisać tak odległe od prawdy rzeczy, jak to, że Cię moderuję, bo boję się prawdy?
I ponawiam pytanie: skąd wziełaś taką regułę:
“o grzechu prywatnym pouczamy prywatnie, o publicznym, publicznie.” ?
To tylko trzy pytania. Nie będę zadawać następnych, jeśli nie odpowiesz, abyś nie czuła się osaczona.
Czy ty nie widzisz, że to pytanie jest faryzejskie? Takie pytania zadawali Jezusowi faryzeusze. Czy ty myślisz, że ktokolwiek może odpowiedzieć na tak podstępne, nieuczciwe i prowokatorskie pytanie?
Nie masz wstydu.
…………….
Ponawiam odpowiedź;
http://www.wtl.us.edu.pl/e107_plugins/wtl_ssht/index.php?numer=29&str=323-334
Twoja odpowiedź jest mocno subiektywnym prywatnym zdaniem, bez odniesienia się do prawdy obiektywnej. Jest właściwie bezpodstawnym oszczerstwem. Wiesz ile razy ukrócałam plotkarstwo telefoniczne i drugoobiegowe faryzejskie oceny, np. te tyczące rozwodów czy ocen prywatnego życia, na co zapala mi się zawsze czerwona lampka. Nie cierpię też wyciągania informacji, co jest nachalne.
‘Umniejszanie dyskutanta” to subiektywne i oszczercze uogólnienie pokazujące kompleks tego co mówi, niż obiektywną prawdę o kimś. Nikt nie może mieć dowodów na to, że ktoś kogoś chce umniejszyć, czy uwiększyć, niech więc milczy, jeśli ma tylko takie ‘argumenty’. Jeśli rozmawiamy o prawdzie, można tylko mówić o umniejszaniu prawdy. Wykaż, że fałszuję prawdę.
Gdzie z mojego tekstu wynika, że udaję ‘cichą i pokorną”? W którym miejscu? Cichość polega na tym, by nie mówić słow niepotrzebnych i raczej milczeć, niż bełkotać. A pokora jest tylko wiernością prawdzie i obowiązkami wynikającymi z prawdy- dawania świadectwa, pouczania o prawdzie, prostowania fałszu.
Mylisz pokorę z uczuciem fałszywej skromności, jak Asadow rozdwojony( wężowy) język z ”bólem” uczuć, nie z dwoistością przekazu, czyli fałszem.
Mieszanie uczuć ciała z pojęciami biblijnymi tyczącymi ducha prawdy to jakaś plaga sentymentalizmu zaprowadzona przez cywilizację przyjemności i użycia. Chrześcijaństwo kremówkowo serialowe.
Mówię o tym, że moderacja to świństwo wyjątkowo diabelskie, mówię ogólnie o wszystkich, o tutejszej regule. Za przykład stawiam to, że TERAZ np. każdy mój post jest moderowany, czyli ukazuje się po uzyskaniu akceptacji Asadowa, czym stawia się w pozycji Boga, bo może. Gdyby nie mógł, zaraz by spokorniał. Dlatego nie traktuję Legionu docelowo dopóki będzie tu rządziło totalniactwo.. Już więcej piszę na Frondzie niż tutaj. Tu jest duszno.
A jak prof. Guz definiuje Miłość?
I jak ty rozumiesz miłość?
A mnie właśnie zastanawia, dlaczego moderujesz. Jaka ogólna zasada ci przyświeca, jakie masz biblijne podstawy ku temu, lub katechizmowe i jaką legitymację do tego (ludzką czy Boską), by stawać nad drugim człowiekiem i zamykać mu usta, jako jego Pan, sędzia i wykonawca wyroków.
– Kościół od swego początku nauczał, że nie wolno mieszać dobra i zła, prawdy i fałszu, tchórzostwa i heroizmu. Naucza też, że grzechy prywatne wyznaje się i odpokutowuje prywatnie, a za grzechy publiczne należy publicznie przeprosić i zadośćuczynić. -kard. Józef Glemp.
http://jmichalik.episkopat.pl/wypowiedzi/4211.1,Abp_Michalik_o_sprawie_abp_Wielgusa_etyka_jest_jedna_dla_wszystkich.html
Faryzeusze chcieli skazać Jezusa i się go pozbyć, a ja chcę pomóc Ci zobaczyć coś bardzo ważnego.
Myślę, że jeśli to pytanie odbierasz jako podstępne, nieuczciwe i prowokatorskie, to w odpowiedzi na nie, która przychodzi Ci do głowy – musi być coś takiego, co Ciebie samą niepokoi. I zostawmy to, nie odpowiadaj, bo sam wykazałem brak powściągliwości i umiarkowania stawiąjąc je tutaj. Przepraszam.
Ad. “XI. SPOWIEDŹ DZISIAJ” – ale tam chodzi o to, że każdy grzech ma charakter społeczny, bo czy tego chcemy, czy nie – uderza we wspólnotę, a także ona ponosi za niego w jakimś stopniu odpowiedzialność.
Ks. Krzysteczko pisze, że zadośćuczynienie powinno obejmować wspólnotę, ale nie ma u niego zalecenia publicznego pouczania.
„Odłóżmy na bok refleksje na temat zewnętrznych wrogów wspólnoty wierzących. Zawsze byli, są i będą aż do prześladowania Kościoła, ale kiedy stajemy do prawdziwej pokuty, trzeba uderzyć się we własne piersi. W sercu człowieka, na dnie duszy jest coś co woła o uzdrowienie” – wyjaśnił biskup i dodał: „Trzeba pokory i mądrości wewnętrznej, by ubrać się w szaty pokutne, publicznego i prywatnego przyznania się do grzechu”.
Bp Zadarko powtórzył za Benedyktem XVI, że wróg Kościoła grasuje wewnątrz wspólnoty wierzących, żerując na słabej wierze, a często i na zabobonie. „Laicyzm, czyli pogański styl życia karmi się naszą obojętnością, lenistwem duchowym, zobojętnieniem, lekkomyślnością i tym wygrywa. Trudno tu mieć pretensje do świata, tego co jest na zewnątrz. Trzeba się uderzyć we własne piersi” – apelował biskup.
http://ekai.pl/diecezje/koszalinsko-kolobrzeska/x51646/zewnetrzny-wrog-kosciola-nie-jest-naszym-najwiekszym-zmartwieniem/
Tutaj – pełna zgoda, ale to jest odwrotne postawienie sprawy.
Wyznać, odpokutować i zadośćuczynić, a nie – pouczać publicznie.
Może być tak, że publiczne pouczanie jest usprawiedliwione, np. jeśli ktoś (np. polityk) nie dopuszcza nikogo do siebie albo ignoruje głosy prywatne, to można go pouczyć np. pisząc artykuł.
Boże mniej nad Nią litość.
Najbardziej podoba mi się Twój obiektywizm w przypisywaniu negatywnych cech jednostce. Istotnie jest to prawda obiektywna.
Pisanie o sobie jest tylko przykładem, a że przy okazji padnie parę inwektyw, to w ramach dochodzenia do prawdy.
Wyjdź na powietrze, piękna pogoda, wszystko zaczyna kwitnąć.
To już Fronda nie jest we władaniu masonów i hasbary?
Do reszty się nie odnoszę, bo kolejka górska i gwałtowne zmiany akcji to nie mój sposób dyskusji.
Na dnie serca obsunęły Ci się płyty tektoniczne, tracisz równowagę.
Wiesz dobrze, że takie twory jak ten portal można łatwo zniszczyć słowami.
Z Twojego zachowania i słów wynika, że istnienie blogowiska nie jest dla Ciebe żadną wartością, że liczy się dla Ciebie tylko możliwość dotarcia do poszczególnych blogerów i formowania ich. Wiesz też, że Twoja metoda “rozmowy” rozbija grupy w których jesteś. Nie zauważyłaś tego?
Włożyłem, choć może tego nie widać ogrom pracy w to miejsce a w dodatku przyszli inni i ta moja praca stała się tylko kroplą w jeziorze.
Twoja pipetka z cyjankiem może całe to jezioro zatruć, a Ty – “wolna i niczym nie skrępowana, pójdziesz gdzieś indziej walczyć z mitami na temat katolicyzmu”.
Dlaczego nie czytasz tego co przytaczasz? Przeczytaj uważnie i powoli. Mocno się nad tym zastanów. Naprawianie świata zaczyna się od siebie.
Przestań szukać wrogów, bo największego hodujesz we własnym sercu.
Pokaż mi więc czystą prawdę, nie jej własne interpretacje skażone subiektywizmem i błędnym rozumieniem pojęć.
Owszem, jest. Nie chodzi o to, by publicznie wyznawać grzechy prywatne, ale o to, by wspólnie w grupie zastanawiać się nad rozumieniem Ewangelii i nauki Kościoła o grzechu, by człowiek sam zobaczył grzechy z których wcześniej nie zdawał sobie sprawy, był ich nieświadomy z powodu błędnego rozumienia Pisma. Np. dziś dowiedziałeś się przypadkiem, że rozdwojony język dotyczy błędnej, dwoistej interpretacji prawdy, spłaszczanie jej do wymiaru regułek, którym mamy być rzekomo wierni. Dotąd myślałeś, że węzowy/żmijowy język rozpoznaje się po tym, że sprawia ból. Gdyby tak było, trzeba by zakazać prawdy, bo prawda ta żywa, jest zaskakująca i przeważnie boli, bo obnaża jakieś nasze nawyki z których nie chcemy widzieć i z nich zrezygnować i zafałszowaliśmy sobie prawdę, by je usprawiedliwić, by ich nie widziało sumienie i nie reagowało bólem na grzech. To była dla ciebie bardzo wygodna interpretacja, bo legitymizowała twoje nożyczki- co zaboli, to ciach, bo wężowe. A teraz jaki sens mają twoje nożyczki i posługiwanie się zdaniami typu;- To znaczy, że wybieram najgorszą możliwą interpretację czyjejś wypowiedzi, aby potępić ją i jej autora.
Nie ma wielości interpretacji prawdy. W ogóle nie ma żadnych interpretacji. Albo coś jest prawdą, albo nie. Nie ma więc wyboru.
Nie możesz sobie wybrać interpretacji pojęć według własnego widzimisie, ani nikt nie może tego zrobić, bo jest kanon katolicki i należy go znać.
I tego wszystkiego dotyczą słowa ks. Krzysteczko oparte nie na własnym widzimisie, ale na ‘obrzędach pojednania” zatwierdzonych przez papieży.
//* Tfur – zmienia temat, szydzi z autora//
jestem nauczony od dziecka nazywać sprawy “po-imieniu”, wiec i tym razem tak będzie:
Zważ, swoim “rouzumkiem”- tajemnoczy “smutasie”, że Panu Karolowi już powiedziałem wszystko /moze w trybie o którym piszejsz/ już wcześniej, co miałem nieprzyjemnego do powiedzenia Panu KarolowiJozefowi. Tyczyło się to do jego awatara. Karol się tym nie przejął zbytnio, zapewne ma inny /szlachetny cel/ i dale ma awatar -jaki ma. No i brawo! Niech tak trzyma. Pozdrawiam Pana Karola serdecznie. Czy czuje się Pan wyszydzany, Panie Karolu? Tu pod tą notką przeze mnie? Chyba nie? Pan jest inteligentny i docekliwy, pełen chęci poznania czystej. Awatar jaki Pan wybrał, nie dziwi mnie już , wprost przeciwnie – ciesze się, że na Pan tę odwagę i niech Pan tak TRZYMA.
To co pisałem tutaj, było głównie do Spaca, jego doktoratu itd. Dziwię się Poruszycielowi, że się “poruszył” znowu. Znowu nie jest w stanie odczytać należycie i ze zrozumieniem czytać. Chyba nie jest Pan kretynem ? Przepraszam / jak co/ kretynów.
Circ niema żadnego cyjanku! Ona ma PRAWDĘ, widzi ją i chce nas Prawdą obdarować. Tak ma ! Tak trzymaj Circ!
Musi boleć,musi- tak to jest. Macie “dysonans poznawczy, widzicie PARADOX – w tym co mówi i pisze Circ, i jak postępuje? To bardzo dobrze, jesteście o krok od PRAWDY. A Ty Asadow – rób co uważasz za stosowne, ale myśl i daj/dawaj się przekonać, innym racami. TEŻ!
Co martwicie się o frekwencję,tutaj ? Dajcie spokój portal jest wspaniały. To co się dzieje, to normalny proces regulacji, skaczą ekstrema frekwencji. Tak to jest zawsze, spoko.
Z niektórymi ludźmi nie warto rozmawiać, bo oni przytoczą tysiąc argumentów, cytatów itd. ale nie będzie z nimi prawdy, tylko wiedza, bo oni osobiście tak odgrodzili się od prawdy, że mogą ją tylko naśladować i nic więcej, a to nie jest Prawda, nie ma w tym Ducha św. po prostu.
Nie mają oni mocy odmiany serc i umysłów, są bezpłodni, a ich mowa jest martwa.
Należy ich pozostawić z własnymi przekonaniami. Oni sami się na nich kiedyś zawiodą, jak przyjdzie czas, a może będą oszukiwać się do śmierci, tego nikt nie wie.
Do Ciebie to mówiłam.
Oj, mocno kręcisz tym kotem za ogon.
Wiem co znaczy rozdwojony język i wytłumaczyłem, co miałem na myśli pisząc o wężowym języku. To, że prawda często boli nie znaczy, że zadając komuś ból dochodzi się do niej. Chyba, że zadaje się go sobie samemu.
No właśnie. A ja pisałem o wypowiedziach. Nasz język nie jest precyzyjny. Dlatego zawsze można czyjeś słowa zinterpretować tak, żeby było się do czego przyczepić.
Cieszę się, że Circ ma wiernego fana, ale PRAWDY, to ona nie ma (na własność, w pudełku po kakao).
Zbliża się do niej częściej może i bliżej niż ktokolwiek inny.
Tylko jak widzi piękną barrakudę, to może nie dostrzega wieloryba, który za nią przepływa? Pokora to między innymi zdawanie sobie sprawy, że poznajemy na tyle, na ile nam Duch Święty pozwoli. Prawda jest poszukiwalna ale nie – znajdywalna (nie cała).
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.
Szanowni Państwo.
Żałuję, że teraz dopiero mogę ponownie włączyć się do naszej dyskusji.
A pod moją nieobecność jakże pięknie się rozwinęła. Bardzo pięknie!
Tyle ważnych słów zostało napisane, tyle ciekawych, nowych spojrzeń. Wspaniale.
Za chwil Parę odpowiem dokładniej na parę komentarzy.
Teraz pozwólcie, że pozostawię Wam jedynie te podziękowania i gratulacje.
Jesteś pewna, ze do mnie?
Dlaczego Ty zawsze potrzebujesz drugiej osoby, by powiedzieć sobie, to co powinnaś usłyszeć w cichości własnego serca?
Pani Circ.
No niestety, ale zgadzam się z Pani diagnozą. Tak, jest tem gadułą. I to jest chyba nieuleczalna choroba. Pocieszam się, że wielu z nas na nią cierpi. Skoro nie można tej przypadłości wyleczyć, staram się nią polubić…
Pani Judyto.
Dziękuję za dobre słowo. Ale jakiś nadwyczajnych zasług dla siebie się raczaj w tym wszystkim nie doszukuję. Ot, byłem, widziałem i starałem się w możliwie prosty, reporterski sposób to opisać.
W punkcik!
Dołączyła Pani do dużego grona mądrych osób, które zwracają mi taką uwagę.
Jak zwykle Pani łaskawość dla mnie jest zbyt wielka i chyba jednak na nią nie zasługuję.
O tak! Jestem za. Dziękuję, że tylko słowem a nie pałką czy ołowianą kulką.
Już to widzę. Ile razy zadałeś sobie ból? Skąd wiedziałeś czego dotknąć by bolało, skoro grzech oślepia? Nie oszukuj się teoretyku.
Mów o sobie. Nie łączę się tu z Tobą w bólu.
Panie Poruszycielu.
Pana jak zwykle i jak zawsze miło się czyta.
Wyczuwa się w Pańskich wypowiedziach ścisły umysł Autora.
Cenna to umiejętność.
dziękujemy
Pan Asadow może robić co Mu się żywnie podoba, bo portal jest Jego własnością.
Możemy oceniać Jego działania. Ale zawsze miejmy na uwadze, że jest On w beznadziejnie trudnej sytuacji – to co zrobi będzie zawsze w myśl prawidłowości: tak źle, tak nie dobrze.
Więc miejmy więcej zrozumienia i uszanowania. No mimo wszystko.
No to Pani wypaliła. Terlik się Pani bardziej podoba niż dzielny Pan Asadow?!
No w sumie de gustibus… ale mimo wszystko obciach…
Kolejny klasyk z Pani stajni złotych myśli…
Nie ma co. Trzyma Pani poziom.
To jest o miłości Bożej,nie ludzkiej, NIEODDZIELONEJ OD ODWIECZNEJ PRAWDY z którą jest Jednym.
Poznajemy po części, ale to nie znaczy, że mamy nie rozmawiać o prawdzie i że ten kto ma więcej ma milczeć i ulegać szantażowi tych, którzy mają mniej i rywalizują zamiast się współweselić, a jak odkryć ich intencje, czują się śmiertelnie ugodzeni.
Wolę osoby, z którymi się dobrze rozumiem, ale z braku takich, tylko czynię swoją powinność.
Ty nie wiesz co ja POWINNAM w cichości własnego serca.. Nigdzie nie wynika to z mojej mowy. Moje serce zresztą mam całkowicie na wierzchu, jak i umysł i intencje. Doprawdy nikomu nie zostawiam pola do domysłów, a Bóg lepiej mnie zna niż ja sama.
Już Pan sobie wygodnie założył, że nie da się jej wyleczyć.
Pan i tak siebie lubi, ale chodzi też trochę o innych.
Acha. Jeszcze jedno.
Pani Circ.
Wspomniała Pani o tym, ale nie umiałem tego znaleźć teraz.
Mianowicie uważa Pani, że tego Śpiocha w kościele lepiej było nie budzić, skoro aniele Go utulili.
Tak. Ja też tak myślałem, identycznie.
Dlatego też wykombinowałem tą herbatkę, że o rogalu nie wspomnę. Żeby Jego i anieli jakoś udobruchać…
I jednak przyznaję, że do takiego kroku zmusił mnie również “czynnik społeczny, stadny”.
Bowiem nie każdy z nas ma tak szerokie pojęcie o tych sprawach (o czym wspominałem) i większość wiary mogła być tym chrapaniem po prostu zgorszona.
A ostatecznie to pomyślałem jakiego ja bym sobie życzył rozwiązania, gdybym to ja chrapał. Tak, to było kluczowe rozmyślanie.
P.S.
Pani wybaczy, że zanudzam, że gadułuję. Ale aż się wyrywam, że przy okazji rozstrząsania tych moich przygód podpytać Panią raz kolejny o Pani przygodę. No gdy Pani ofiarowała schronienie bezdomnemu. To jest dopiero kosmiczna przygoda!
Proszę o tym nam opowiedziedzieć. Jak to było. To będzie dopiero historia i prawdziwa wartość w naszych rozmowach.
Dziękuję.
Czyżby? Prześledź w spokoju swoje wpisy.
Jak każdego z nas.
To dlaczego ciągle innych podejrzewasz o zgoła co innego. Jeżeli masz czyste serce (tak rozumiem serce na wierzchu), to skąd te podejrzenia. To dlaczego nie prowadzisz dyskusji, tylko atakujesz. Przeskakujesz z tematu na temat, odwracając przy tym kota ogonem.
Dlaczego podejrzewasz innych o złe intencje?
W czasach, kiedy w kościołach nie było jeszcze prądu organista potrzebował pomocnika, który depcząc drewnianą dźwignię pompował powietrze do miechów, stąd dostarczane następnie do piszczałek. To deptanie nazywano „kalikowaniem”, a depczącego określano mianem „kalikanta”.
– To co, ostatnią Mszę dzisiaj gramy i do domu! – zagadnął pomocnik organistę w zacnym kościele.
– Jak to gramy? – oburzył się mistrz klawiatury. – Jak to gramy? Ja gram!
Zaczęła się Msza. Próżno organista przebiega palcami po klawiaturze. Organy milczą. Nawet mdły podmuch powietrza nie dociera do piszczałek, więc trudno oczekiwać, że wydadzą jakikolwiek dźwięk. By ratować resztki honoru intonuje pieśń, która kościół śpiewa a capella. Zaraz też biegnie do pomocnika ukrytego za ściana piszczałek. Kalikant siedzi z założonymi rękami.
– Przepraszam – organista wyciąga rękę na zgodę. Podczas kolejnej pieśni organy swym dźwiękiem wprawiają mury zacnego kościoła w drżenie.
Faryzeusze miotają w stronę Jezusa stek oskarżeń. Nie jest nam potrzebny, sami sobie poradzimy – myślą. Głupcy. Wszak sami z siebie nie wydadzą nawet lichego dźwięku. Dopiero tchnienie Jezusa budzi wprawiającą w drżenie melodię.
No Pani Circ.
Przyzna Pani, że identyko konkluzję mógłbym napisać Pani.
Staram się polubić drobne niedoskonałości swoje ale przede wszystkim u innych.
Ale nie w takim trubie, że – o fajnie, jesteśmy niefajni i szlus.
Nie, przepracować to wszystko. Tak, ja jestem i inni bywają niefajni ale miejmy tego świadomość, starajmy się do zminimalizować. Ale w trakcie tej walki nie odrzucajmy i nie przekreślajmy siebie na wzajem.
Ps. A tak w ogóle nie zrozumiałaś tego wpisu, albo nie chcesz zrozumieć, bo by zabolało, a to ma prawo każdego zaboleć, tylko nie Ciebie.
Jesteś bardzo hojna. Napisałem o tym, że zadawanie innym bólu nie jest drogą do pozanania prawdy, ale pominęłaś główną myśl, by skupić się na niewielkim błędzie.
Rzeczywiście – sami sobie nie zadajemy bólu, ale otwieramy się na niego w sakramencie pokuty. Albo wtedy, gdy prosimy kogoś o szczerą radę czy ocenę naszego postępowania.
Grzech oślepia i dlatego modlimy się o światło Ducha Świętego przed rachunkiem sumienia.
Zadawanie bólu innym nie zbliża jednak do prawdy tego, kto ten ból sprawia.
Najcześćiej też zamyka na prawdę, tego komu ból się zadaje.
Zwróć uwagę, że w Ewangelii Chrystus z własnej inicjatywy – nigdy nie zwraca sie do kogoś indywidualnie, z jakąś bolesną prawdą. Chyba, że jako prorok.
Zatem nie wiesz co mówisz. A ja nie wiem, czy to dobre usprawiedliwienie.
Nikogo nie podejrzewam, łączę tylko fakty- jak nie mam pewności co do wniosków, mówię, że to tylko hipoteza, a jak mam pewność, mówię z pewnością i podpieram cytatami.
Z Twojego poziomu tak widać, bo nie odróżniasz. Tymczasem jest inaczej, nie atakuję, ale pokazuję i przeważnie mam bardzo dobre owoce, często po czasie, ale prawie zawsze, bo wiem kogo się tknąć i gdzie przyłożyć lewar.
Wiem to o sobie, i Bóg to widzi. Tyle ci powiem, choć zaryzykowałam o dwa zdania za dużo, ale może ku nauce, a może ku zebraniu cięgów, nie szkodzi.
Wyborna anegdota…
Pani Circ. Ale jednak tak ostro i bez skrupułów Gospodarza rugać nie wypada.
O!
Proszę zauważyć i docenić taki fakt.
Oświadczyła Pani, że na frodzie jest fajniej tu głupiej.
Tak?!
A dałaby Pani radę Terlikowi napisać choćby słówko i dostałaby Pani odpowiedź?!
A tutaj Pani zwraca się do dzielnego Pana Asadowa często gęsto w niewybrednych epitetach i cały czas On gada z Panią, jak równy z równym.
Czy to nie jest cenna właściwość tego miejsca?
Bardzo słusznie – dokładnie tak.
Ja jednak nie chcę by organy które wspólnie z gromadą czeladników zbudowałem posłużyły wyrośniętemu bobasowi, który poznaje prawdę o działaniu wszelkich zabawek demontując ich mechanizmy za pomoca śrubokręta, młotka i ew. piły mechanicznej.
Chciałbym, aby te organy zgarały dla chwały Bożej i pożytku jak najliczniejszej rzeszy wiernych.
Panie Karolu, nie dam się popsuć ale to nie ładnie tak wodzić na pokuszenie.
Jestem administrantem, pastuchem bajtów, miernotą blogerską, a pan Terlikowski – znanym publicystą, co to i w telewizorze występuje nieraz.
Gdzie mi tam do niego.
I cóż moja odpowiedź warta, skoro nie jestem jakimś mędrcem, możnym ani doradcą polityków.
Circ może mnie baranować do woli i bez Legionu :)
A w ogóle tutaj to Pan jest gospodarzem i to bardzo cierpliwym, za co pokornie dziękuję.
My z Judytą w takim razie jesteśmy na poziomie.
Tym samym. Marnym – chyba?
No nie tylko z mojego poziomu.
Już Ci pisałam, nie wysilaj się nie jesteś w stanie mnie dotknąć. Każdą próbę uderzenia przyjmuję z pokorą, bo jestem niczym i choć bym nie wiem ile da z siebie to i tak nie spłacę (bo nikt z nas nie jest w stanie) Bogu długu za ten dar Miłości i za wszystko co od Niego otrzymuję. Wszystko od Niego pochodzi i wszystko Jemu oddaję, bo należę tylko do Niego.
Panie Asadowie.
Bardzo proszę mnie z kolei nie rozklejać…och!…
Główna myśl jest błędna, bo przewrocona. Nie mówię, ze moim celem jest zadawanie bólu, mówię, że prawda boli zawsze, o ile jest dobrze przyłożona, jak wata z wodą utlenioną na ranę.
Teoretycznie, a praktycznie wiele sobie zostawiamy nigdy tego nie tykając, bo hodujemy błędne pojęcia. Gdybyśmy codzień czytali Biblię i robili rachunek sumienia, to tak, ale tego nie robimy i wtedy przychodzi nam z pomocą, a czasem ze sraczką bliźni.
O naprawdę? Ile razy w życiu prosiłeś bliźniego o ocenę własnego postępowania? Masz w ogóle takiego bliźniego? Bo ja nie mam się kogo poradzić, nawet o kierownika duchowego mi trudno, bo co trafię na księdza, on sam potrzebuje pomocy.
Ale co ty tak walczysz by nie bolało? Skoro to nieprawda, to nie boli, a skoro prawda, to chyba dobrze, że boli. Oby tylko takie bóle miał człowiek.
Ponadto myślisz, że jak kogoś wycinasz, to go nie boli? Boli, bo ciemna niesprawiedliwość boli bardziej niż zasłużona kara, tyle, że tu boli dusza, a tam ego.
Pani Izabelo, napisałem maila. Pozdrowienia w Chrystusie.
Ale to tak wygląda. Zauważyłem, że często wbijasz takie szpileczki, z których nic dobrego nie wynika. Których jedynym celem jest by zabolało.
A tu sama sobie odpowiedziałaś:
– Boli, bo ciemna niesprawiedliwość boli bardziej niż zasłużona kara.
Ja tam nie siedzę dla Terlika, jak i tu dla Asadowa. Wybieram takie miejsca, gdzie widzę więcej możliwości dla jednego celu, którym jest szczere i głębokie nawrócenie Polaków. Jest mało umiejętnych katolików z powołaniem do ewangelizacji i nie szkodzi, bo mała grupka wystarczy, chodzi jednak o to, by każdy z nich nawrócił choć jednego, najlepiej młodego, a ta grupka będzie 2 razy większa. Może tyle Bogu wystarczy, kto wie?
Chodzi mi o prawdziwe nawrócenia, takie z piorunem z nieba, nie fałszywe i mam kilka fantastycznych sukcesów, aż się sama dziwię, co z tego wyszło, a czego nie przewidywałam, bo włożyłam mało, a są z tego gigantyczne owoce, np. jeden student załozył stowarzyszenie wspólnotowe i setki innych nawrócił, a może tysiące, bo to się rozszerza ja koła na wodzie. W innym wypadku nawróciłam rodziców dziecka, a ono jest już ministrantem i robi robotę z następnymi. Albo takiego jednego, co był buddystą 20 lat, a teraz kazania proboszczowi pisze i pomaga zakonom i nawraca urzędników w biurze, nie powiem jakim. To Bóg tak zagospodarował to wszystko. I jednego Sędziego Sądu Najwyższego, i masona i jego dzieci. Takie są moje przygody Panie karolku. Sama bym tego nie wymyśliła. Powiem też, że dość łatwo mi szło przeważnie, choć masonowi 15 lat poświęciłam.
Za każdym razem jednak wiem, że tu warto, a tu nie wiem i nie jestem w stanie wiedzieć. Nie jestem jakaś swięta, czy inna niż wszyscy, ale zaparłam się na tę misję, bo nie widzę innego, lepszego wyjścia dla Polski.
[ a o bezdomnym nie będę, bo nie wypada traktować kogoś tak przedmiotowo i zdradzać jego sekretów. Było z nim sporo dziwności i kłopotów, np. miałam gości, a ten RM na full i na środku kuchni na kolana koronkę na głos odmawiać, takie ostentacje robił, albo wieszał mi po domu święte obrazy w bardzo złotych ramach, na głównych i widocznych miejscach- dobrze, że na mnie trafiło i nie jestem przywiązana do różnicy między kiczem a dziełem sztuki i rozumiem czyjąś odrębnosć, choć mnie to wkurzało na maksa, bo jakby nie było jestem artystą i mam wyczuloną wrażliwość którą musiałam gasić, dla człowieka, (który w dodatku się kłócił, że nie ma we mnie szacunku dla świętości) ale już tłumaczenie dzieciom było trudniejsze. Znosił też mnóstwo pudeł, paczek i worków. Pół pokoju tym zawalił i jeszcze chował po szafach, do dziś znajduję. Już ma mieszkanie w każdym razie, ale bywa, bywa… Dzięki niemu jednak mówię od tamtego czasu koronkę, prawie codzień.]]
Jak idziesz z Bogiem, musisz porzucić wszelkie chcenia, bo nie będzie tak jak ty chcesz, na pewno. Możesz mieć najpiękniejsze organy i nikt na nich nie zagra, a ty jesteś marnym organistą, właściwie nie nauczyłeś się nawet solfeża.
Ludzie to nie przedmioty by ich włączać w swoje chcenia.
Znów zadałeś pytanie, którego nie powinieneś nikomu zadać, nawet sobie, bo nie ma na nie odpowiedzi, bo nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że po twojej stronie jest mniej rozumienia prawdy, a po mojej trochę więcej, więc ja ciebie bardziej rozumiem, a ty mnie mniej, choć i tego nie powinno się mówić, bo to niczemu nie służy, ale skoro jestem prowokowana, odpowiadam półgębkiem.
Nawet najlepszy kierownik duchowy ci tego nie powie, choćby dokładnie widział w którym miejscu stoisz. Najwyżej da ci wskazówkę tyczącą najbliższego ci szczebla drabiny. Jak jesteś ciekaw, sam się zbadaj, – kup dzieła Sw. Jana od krzyża i czytaj, a zobaczysz w którym miejscu drogi jesteś.
Jakakolwiek moja odpowiedź na to pytanie, świadczyłaby przeciwko mnie.
Czy to ty zastawiasz te sidła, czy demon w Tobie?
Pozwól, że nie będę rozmawiała z Tobą o sprawach ducha.
To tak wygląda z twojego okna. Bez względu na to jak coś wygląda, mamy Pismo Swięte i Katechizm, św. Tomasza, Augustyna i całą naukę Kościoła.
I tego się trzymajmy, inaczej zboczymy z drogi w kierunku kosmicznych bąbli, a tam nic nie ma, tylko stado demonów.
Proszę więcej nie nękać mnie Prażynką. To się robi chore, poświęciłam jej 99% za dużo czasu i wyrobiłam sobie zdanie, w którym ostatnio się jeszcze bardziej utwierdziłam, kiedy poznałam kulisy tej działalności.
Nie, tu już pojechałaś Lutrem i wpadłaś w sprzeczność. Idę z Bogiem, bo chcę z Nim iść, chcę Jego miłości i chcę dać Mu z wdzięcznością moją miłość, więc nie mogę porzucić wszelkie chcenia, bo przestanę być osobą. Mamy odrzucić nie wszelkie chcenia, ale chcenia oderwane od Bożego porządku.
Gdyby Asadow porzucił kiedyś chęć utworzenia tego portalu, nie mogłabyś mu tutaj napisać, co on musi. Gdybyś Ty porzuciła chęć pisania komentarzy to one nie pojawiałyby się na stronie, a jednak pojawiają się, więc swoich chceń nie porzucasz, a drugiemu mówisz “musisz porzucić”.
Pisałabym gdzie indziej. Net jest wielki.
Z doświadczenia wiem, że ludzkie ‘chcę’ nic nie znaczy o ile nie jest złaczone z wolą Boga i zdania nie zmienię. Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi tam gdzie On chce. Przywiązujesz zbyt wielką wagę do swojego ‘chcę’, wydaje ci się, że masz nad czymkolwiek władzę.
Zboczenie z tematu. Nieważne, że walę Ciebie kamieniem w czerep, bo masz Pismo Święte i doktorów Kościoła i tego się trzymaj.
No dobra, a jak to wygląda z Twojego okna? Co popycha Cię do mówienia komuś, że nie jest godny, by z Tobą rozmawiać, że osiągnął kres swojego rozwoju, albo wyrażania oceny wobec osoby, którą mało znasz, że stosuje wyjątkowo prymitywne porównania?
@Circ i Poruszyciel
Ja rozumiem, że Izie chodzi o to, by nie przywiązywać się do swojego chcenia, a nie by go całkiem nie mieć. Mówicie praktycznie to samo.
Tylko przeraża mnie, że jeśli by Was zostawić samym sobie, moglibyście sobie dreptać w kółko przez 58 następnych komentarzy, Poruszyciel chcąc wykazać błąd Circ, a Circ – nie chcąc się do niego przyznać.
Izo – Twoje mówienie o tym, że powinenem się wyzbyć wszelkiego chcenia jest dla mnie równie stosowne, jak gdyby złodziej przyłapany na gorącym uczynku mówił mi o potrzebie wyzbycia się przywiązania do dóbr materialnych.
Jeśli nie uznajesz prawdziwości mojej oceny Twego niszczycielskiego wpływu, to w każdym razie musisz uznać, że prawdziwie tak uważam. Z mojego okna wyglądało to tak, że rąbałaś średnio wyrośnięte drzewko, a kiedy zawołałem, że przecież ma tu wyrosnąć las, odpowiadasz: “jeśli ten las ma być na chwałę Bożą, musisz się wyzbyć wszelkiego chcenia”. Dobra – ja przyjmę z pokorą, jeśli spali go piorun lub Pan ześle plagę korników, ale Ty – bądź łaskawa schować swoją siekierę. Tak to widzę i to mną powoduje – odpowiadając na Twe pytanie z 17 kwietnia 2013 godz. 09:34
Witam
Dziękuję ..za przypomnienie!
To miłe …,,należeć do Niego!
WZRASAĆ w POKORZE….to jak…rozmawiać …MIŁOŚCIĄ !
….nie prowokować ..a przyjąć..baty na …Siebie…hmmmm…to
…takie…Polskie,Ludzkie….i Boże ..dziekuje!..pozdr.
Czy może to Pani udowodnić?
Przyszła Pani tu na pogaduszki?
Może na NE się Pani lepiej odnajdzie, albo na onecie?
//…* ale PRAWDY, to ona nie ma (na własność, w pudełku po kakao).//
BO tak i jest (jak sam stwierdzasz – pięknie;): “Pokora to między innymi zdawanie sobie sprawy, że poznajemy na tyle, na ile nam Duch Święty pozwoli”.
Mówisz:
//Prawda jest poszukiwalna ale nie – znajdywalna (nie cała).//
I tak, i nie! (“paradox”;?)
Tak-szukamy prawdy zawsze, staramy się, staramy. Zakładamy, często swą utrzciwą staranność w tych poszukiwaniach. Ale sam wiesz………
Nie-bo, prawda jest jednak ….ZNAJDYWALNA! Zapytasz kiedy?
Ano wtedy, tak się zdarza że, Kryteria Pana Boga=ABSOLUTNE, KRYTERIA zgadzają się z naszymi kryteriami(z-bytu, naszego). Wtedy jest tak, wtedy to się zdarza(nam)Dotykać i widzieć te PRAWDĘ!
Pan Bóg niema takich problemów- Jemu Prawda zawsze jest PRAWDĄ. To nam zdarza się nieraz/tylko/ “dotknąć” PRAWDY=BOGA. To my mamy problemy z PRAWDĄ – nieraz całe życie, żyjemy w kłamstwie i cząstkach prawdy, jak ślepi gadamy o kolorach. Jak ślepi, nie-chcemy słuchać widzących, że te kolory-jednak SĄ. Taka natura człowieka, -jak sam nie “pomaca” to nieuwierzy. Ot co.
Czy ja jestem Circ “fan-y”?
Może i jestem – al’e ZBANOWANY!
;)
Tłuczecie Tą Circ, jak pliką o ścianą, gracie sobie. To, Ją ..i bronię, Jak będą KarolkaJ. “bili-tłukli”(co-to Go niby tu … wyszydzam? jak twierdzi Poruszyciel-co ze Spackiem “w jednych butach chodzi”) to też, będę Jozefka bronił. Pazurkami!
A wiec: PRAWDY się niema, PRAWDY się >>> DOZNAJE. zaledwie JĄ muska nieraz: co widać wyraźnie na Twoim obrazku, czyli w momencie styku BODŹCA-SYGNAŁU(zewnętrznego) systemowi=bytowi z własnym SUMIENIEM = sprzężeniem zwrotnym systemu. Tam na wejściu się to konfrontuje i ścieraSię, ta BOGA_PRAWDAabsolutna z prawdąBytu (każdego).
All’e -to “kosmicznyBąbelJest”(bąbelek;)! Ten system-byt, modelowy (?)
Nakłuć se-bąbla…chcesz? Otwórz lepiej/puszkę pandory/
No i popatrz Asadow, kto by przypuszczał, że taka noTeczka, Pana Karolka, chyba napisana takSePyk-Pyk,… stanie się takim “poletkiem dochodzenia PRAWDY absolutnej?
Niezbadane Są Wyroki……*!
Nie wiem co, ale rozpoznaję po owocach, że nie jest złe. Spowiednicy też nie wykryli niczego niepokojącego, choć nieraz powiększam nawet swoje grzechy, bo wydają mi się ciągle zbyt łagodni i myślę, że może coś zatajam, albo niedoważam. Nawet do Kapucynów poszłam kilka razy, bo Franciszkanie wydawali misie zbyt litościwi. Byłam też u egzorcysty, bo Górzyński mnie zawlókł twierdząc, że jestem opętana, 100-letni O. Eugeniusz zatopił się w moich oczach, jakby mnie chciał przetrzymać i przeniknąć ( kiedy Górzyński mnie lżył za grzechy języka) i w końcu się uśmiechnął i powiedział filuternie z ognikami wesołości w oczach ”A ja tej Pani wszystko wybaczam”. No to mi ulżyło, że diabła na stałe nie mam.
Nic se więc nie robię z Waszych ucisków, bo nikt tak nie potrafi mnie uciskać, podejrzewać i oskarżać, jak ja sama siebie, choćby się nie wiem jak napiął.
Ponadto mam inne znaki- insane mnie rozumie, i Łotr, a ich sobie bardzo cenię. Ale jak i oni wymiękną, to trudno. Człowiek przyzwyczaił się już do żołnierki.
Chcenie możesz mieć tylko do siebie i nie wiązać chcenia z innymi ludźmi, bo nie są twoimi sprzętami, a Ty nie jesteś żadnym królem by im kazać, ani prorokiem by im planować przyszłość.
Widzisz, jak inni tworzą świetne portale od początku, np. Grześ.
I są puste, choć on może sobie chcieć młodego lasu. Ludzie to nie drzewa w Twoim lesie. I może to sobie weź zapamiętaj i pozbądź się w końcu mrzonek i bąbli. Człowiek, to istota Boża, nie Twoja.
Ja np. pójdę stąd, bo już postanowiłam, tak mnie wkurzyła Twoja buta, ślepota i totalniactwo, i towarzystwa tutaj. I kto ci zostanie i co? W końcu wszyscy sobie pójdą, bo nie ma tu życia. Chcesz formatować ludzi wedle swojego widzimisie, na jakichś mdłych i cukierkowych religiantów?
To nie jest katolicym. Katolicyzm to klasztory kontemplacyjne plus wieczna burza i ruch na powierzchni zjawisk, nic tu nie jest dwa razy takie samo, nie ma żadnej powtarzalności.
Siekierę to ty dzierżysz w dłoni, i jakie masz owoce?
Na pewno. Na NE było mi całkiem dobrze, jak to na pustyni, gdzie przechodnie szukają wody- sporo misie tam udało.
Zamierzam tam wrócić.
Zgadza się, mógłby Pan, ale chodzi o to, że grzechu nie wolno polubić, bo spowiedź jest niewazna. Grzech się spowiada, za grzech żałuje, co nie ma wpływu na lubienie siebie, ale nie za grzech siebie lubimy, tylko mimo grzechu.
Nie przekreślam ludzi, ale nie jestem na tyle pyszna, by uważać, że każdego mogę zmienić, albo mu pomóc. Mogę tylko tyle, by dać mu szansę, jak sam przyjdzie z dobrą wolą, a kiedy przyjdzie ze złą, niech jego demony nie liczą, że mnie zajmą i wkręcą. Każdy dostaje i tak kapitał początkowy, jak go zmarnuje, ma zero na koncie. Taka jest ekonomia ducha i roztropność.
Proszę wybaczyć, ale nie jestem idealistką, ale realistką. Idealizm to pycha, już Niemcy się na tym przejechali. Pora chyba wyciągnąć wnioski, by prof. Guz nie musiał się powtarzać. Należy się mu szacunek i uwaga.
Czy Ty myślisz, że wszyscy chcą jakos formatować innych?
Ja chcę tylko służyć miejscu, w którym ludzie się mogą dzielić tym, co dobre.
Widzisz, co dzieje się z mediami. Może tylko internet zostanie, a może wrócimy do sitodruku i gazetek roznoszonych za pazuchą. Prawdziwe wiadomości – jak to co robi Reign, Elig, Jacek, refleksje nie pisane na zamówienie – jak Insane i Pokutujący, ważne teksty religijne – własne – jak Polonii lub przyniesione przez Judytę, DelFinna, Space’a – to dla mnie jest dobre formatowanie – jeśli już musimy używac tej nazwy. I takie opowiadania jak w tej notce – świadectwa z własnego życia.
Prawda, której się nie wlewa lewatywą, tylko się ją kładzie jak chleb, aby każdy kto zechce mógł wziąć.
My – blogerzy – możemy tylko rozłożyć swój kramik z pokarmem dla rozumu i duszy, a każdy musi się samemu formować.
Jeszcze zygzakujesz, ale jakoś tak spokojniej gadasz.
Służba nie polega na strzyżeniu ludzi do własnego, wyobrażonego formatu. Ludzie to żywioł, każdy jest inny i należy tę inność szanować, przede wszystkim osobowości.
Wymieniłeś 9 osób, troje z nich umieszcza teksty w całym necie, nie tylko tu, następnych troje to spore osobowości, fakt, a następnych troje bywają rzadko i miewają humory. Zadne z nich nie ma czasu na długie i ważne dyskusje z różnych powodów. Zresztą dyskusje są tu nieważne, bo nie dostajecie do poziomu.
Jest więc tylko trójeczka, które są lokomotywami i też bywają rzadko, nie bardzo ich do tego miejsca przywiązałeś, w dodatku robisz z Poruszycielem nieuzasadnione awantury przeciwko mnie o byle co, o pojęcie, zdanko i po tasiemcowej rozmowie okazuje się, że wasze argumenty były przedszkolne,nieistotne, błędne,urojone, czym rozbijacie spójność i zgodę, sprowadzacie dyskusje do poziomu przepychanek o bzdety i zwalacie na mnie. No bo jakie ty dziś miałeś ważne racje? Jakie ważne racje miał dziś lub kiedyś Poruszyciel?
Bardzo kruchy fundament portalu. A przecież na NE był na moim blogu ruch, mnóstwo ciekawych ludzi przychodziło, choć bywało, że space rozwalał kilka dyskusji pod rząd. I ty też, przez co ważne plany nie wychodziły, bo było gadanie o Prażynce, albo Mandze i wiadra pomyj na mnie. Szczerze mówiąc miałam was dość tam, a do Dyletantów nawet nie zaglądałam, bo i z czym i o czym?
Była też głupia inicjatywa jakiegoś BIKa, Kryśki, z góry skazana na przegraną z powodu głupoty caracajou, potem sprawa ze Sklepowiczem.
W takich razach mam poczucie bezsensu całego netu, bo co za pożytek do swirów pisać, wkładać serce w inicjatywy z góry skazane na niepowodzenie, bo nie z tymi ludźmi, rzucać swoje pasje i obowiązki w błoto, a też mam swoje zabawki;
Albo;
no wiesz, jak Circ mówi mi,,,,,,,,,,,,,,,ze jestem głupi, fajtłapa itp.
To ja Jej ….wierzę! Nikomu /poza Jednym Wyjątkiem/w to nie wierzę!
A Ty jak masz?
Formatowanie – formowanie na Człowieka – To KLUCZOWE !
co nam po wiedzy i książkach, dyskusjach pierdołach, nowych podręcznikach, i panelach. O kant rozbić te “psychologje-REfofmackie”. Te całą współczesną “szkołę-Kołem”! Sranie i przepisywanie wzajemne,sciaganie książek i teorii.
Kiedyś profesor i nauczyciel wiejski był skutecznieszy /i ten od wf i historii i geografi…etc) DLATEGO że FORMOWAŁ(!) człowieka. Nietrzeba było osobnych przedmiotów i książek wkładać uczniowi. Był człowiek – nauczyciel! Robiło się to nieustannie i bezustannie na kazdej lekcji i z każdego przedmiotu, kilkoma słowami “belfra”, starczało każdemu, jak był w rosterce. Teraz trzeba osobnych podręczników i “godzinek”, “nakładów” a nie wykładów?
Dlaczego nam “przyjaciele wymordowali” nauczycieli i księży ? Bo co, mieli napisać “podręcznikof” i gudzinek mieli mało”? Nie, bo byli ludźmi, niezłomnymi dla formowania Polaków. Teraz jest q* bo brak FORMOWANIA, co ważniejsze jest niż WIDZA!
O psychoLLoLożkach nie wspomnę ….bo wolałbym dentystki w szkołach.
Lepiej formują, choć bardziej….boleŚnie!
..nareszcie cos…dobrego..
..kładzie sie jak…chleb…
..aby każdy kto zechce….mógł wziąć !!
Dziekuje…za przypominanie..
Kto…zechce …niech sie poczestuje,nakarmi,nasyci
..a tu czasem …dostają ..PO..łapach!! Pozdr.
To ci się tylko tak wydaje, bo ten chleb jest lepszy na PCh, czy Frondzie, plus setki ciekawych stron katolickich, zakonnych, Opoka, itd.
Nie wystarczy rozłożyć kramiku, ludzie chcą żywego kontaktu z drugim, który ma coś do powiedzenia, wyjaśnienia, jest lustrem. Ludzie potrzebują kontaktu z żywymi ludzmi, pogadania, bo słuchają prof. Guza i nie rozumieją, czytają i nie umieją do siebie przyłożyć, nie wiedzą którą duchowość wybrać, itd. Dopiero w kontakcie to wszystko się realizuje, sprawdza, a do tego trzeba serca i głowy.
Masz tę głowę? Masz to serce na pewno, czy ci się tylko wydaje? Znasz się na ludziach? Nawet siebie nie znasz dobrze.
Mrzonki i tyle.
To już jest żmijowe gadanie w każdym znaczeniu.
Spory o znaczenie słów nie są takie ważne, ale Poruszycielowi chodziło o coś innego: że masz patologiczną niezdolność do przyznania komuś innemu racji, chyba, że zostaniesz przyparta do muru przez fachowca (i to rzadko, nawet wtedy). I tego dowiodła jego dyskusja z Tobą.
Twoje racje w niej były jeszcze bardziej “przedszkolne,nieistotne, błędne,urojone”, niż jego. I teraz masz czelność zwalać na nas, że rozbijamy spójność i zgodę??
Setki razy wypominasz brak wdzięczności i przeprosin za dyskusje (sic!) z Twoją czcigodną osobą, ale my z Poruszycielem nigdy nie doczekaliśmy się słowa przeprosin za nazwanie nas luterskimi heretykami.
Dość tego, wracaj sobie na NE, lub znajdź inne miejsce dostające do Twojego poziomu.
Zegnaj w takim razie.
Może nauczysz się czegoś na błędach, choć wątpię.
Władza psuje słabych.
To podwójnie smutno. I nie dobrze.
Dziękuję za odpowiedzi. Jakże piękne i budujące odpowiedzi!
Z tymi nawróceniami to można śmiało powiedzieć, że jest Pani Multinawracaczką…
Wspaniały dorobek, nie ma co. Nie jeden duchowny by się takich osiągnięć nie powstydził. Przykro dopowiadać, ale Oni dzisiaj zwykle kręcą liczniki w nawracaniu w drugą stronę…No niestety. Więc tym bardziej szczęście, że działają Takie osoby jak Pani.
A co do pana bezdomnego to dla mnie Pani wskakuje do extra ligi chrześcijaństwa. Bez kitu.
Jak ten PoruszycielSpaczki ma tu mnieć racje, to niech ma SOBIE i tobie TEŻ.
TApalajcie się z lewaTyWon.
pa
.
A żeby Pan wiedział, Panie Tfurze.
Owszem, pisałem pyk, pyk, ale się nagłówiłem przed napisaniem pyków sto.
A tak się szczęśliwie złożyło, że nośność, szerokość tych dykteryjek jest widać niemała.
A ten cały komentatorski huk serce me próżne raduje…przyznaję…
Jest Pani rozkoszna, Pani Circ.
Zupełnie serio to stwierdzam.
Tak właśnie! O to mi się rozchodziło. Tylko nie dobrałem tak dobrych słów jak Pani.
Dziękuję za to doprecyzowanie.
Niech mi Pan powie tylko, czy to PRAWDA wg Pana/to co napisał “Poruszający” tam wyżej: “Tfur – zmienia temat, szydzi z autora”. Znaczysie z Pana szydzę tu? Odczuł Pan To? Czy adwokat przesadził?
Ważne to dla mnie, jak mało kiedy.
Co nie?
Aż niepodobna! Serce się raduje maluczkim demonkom…
No Pani Circ.
Ucieka Pani od Pana Asadowa.
No a ja, a my, a reszta – kto z nami będzie?
Uf. Odrobiłem zaległości w odpowiadaniu. Była to wielka przyjemność.
Szanowni Państwo!
Nawet nie wiecie jak wielką sprawiliście mi radość, że możemy sobie tak pogadać.
Pan Bóg Wam zapłać!
Tu jest sprzeczność z tym, co Pani mówiła wcześniej:
//Mężczyzna zaś nie kochając żony staje się potworem bardziej lub mniej, ale przede wszystkim niszczy świętość służby po stronie żony, bo ona staje się służbą złu, egoizmowi co ogromnie boli i najczęściej doprowadza kobiety do obłędu, czasem do świętości.//
Jeśli mężczyzna nie kocha żony zgodnie z Pani definicją (“serdeczna uwaga”), ale jego celem są – podobnie jak u żony – “uczynki miłości w rodzinie” (budowanie domu, zakupy, praca w obejściu, na polu, dojenie krowy, naprawy), czyli służba wszystkim, całej rodzinie, a przede wszystkim dzieciom i przyszłym pokoleniom, to nie można mówić o “służbie złu, egoizmowi”. Dlatego pomyliła się Pani i reszta wywodu też jest w zwiazku z tym niespójna, brak wiążącej logiki.
//Proszę odnosić się do meritum bez osobistych wycieczek, młodzieńcze.//
Ależ to właśnie było – a może wciąż jest – meritum, proszę Panią :) A pouczenie nie było ode mnie tylko od księdza, którego sama Pani kilka razy pochwaliła.
//Skoro ‚będziecie jednym ciałem i duchem” to jest warunkowanie, bo jeśli jeden członek choruje, chore jest całe ciało. Miłość mężczyzny jest więc konieczna.
Serce potrzebuje dobrej Głowy.//
Z tego samego wynika identycznie odwrotność – również głowa bez serca jest upośledzona. A więc kobieta też ma miłować – bezwarunkowo. Nawet więcej – można powiedzieć, że to kobieta potrafi i ma prawdziwie miłować sercem swoim, ale to mężczyzna jest głową. Kobieta potrzebuje głowy. Ale mężczyzna, który jest rozumem i swoim rozumem działa z miłości, potrzebuje jeszcze miłości kobiecego serca, bo inaczej brak mu czegoś bardzo istotnego.
To mężczyzna koszmarnie cierpi bez miłości swej żony – bo duchowo. Bardziej wiec niż kobieta bez rozumu męża – bo ona tylko materialnie!
//Zakładając tę definicję znajdujemy w słowach włoskiego terpeuty sprzeczność.//
Albo Iza nam zdeformowała – raczej tak bym to widział.
//I widzi Pan, Panie Space.
Odmłodniejemy przy tych dyskusjach, dzięki Pani Circ…//
Ależ to bardzo miłe być nazwanym młodzieńcem w wieku 31 lat! :) To z pewnością komplement ;) A tak swoją drogą, doktorantki świeżo po studiach nie mówią mi “dzień dobry”, tylko “cześć”, nawet mnie nie znając, więc naprawdę jestem młodzieńcem!
Ale jak napisano w Księdze Mądrości:
//Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane.//
Czyńmy więc postępy, aby stać się starcami!
//Widzisz, co mi zgrzyta w tym zdaniu: rozumiem je tak, jakby ten czas wynikał z „Jego ograniczonej prędkości miłowania”.//
Chyba nie przyjmujesz, że mógłbym zakładać ograniczoność Boga w jakimkolwiek sensie? A jednak się ograniczył! Nie można więc żadnego Słowa wyrwać z kontekstu, całej Ewangelii MY (oczywiście!) potrzebujemy. A żeby ona powstała Jezus musiał nam całe życie poświęcić. Inaczej to byłaby sztuczka jakaś, oszustwo. Więc – w istocie – zgadzamy się :) A i Łotr też był Chrystusowi “potrzebny” ;)
//Kobieta nigdy nie żyje dla siebie, musi zyć dla kogoś, przeciwnie niż mężczyzna.//
Skąd to Pani wzięła? Jak to: mężczyzna może żyć tylko dla siebie? (Pomijając Raj.) Tego nie rozumiem…
Nawet w Raju:
Zwrócono uwage, że pierwszy raz, kiedy Bóg uznał, że dzieło jest niedokończone, powiedział “Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam.” Mężczyzna potrzebuje więc kobiety. Kiedy pojawia się ezer kenegdo, to już mężczyzna nie jest sam i nie może żyć dla siebie, a przecież taki był cel Boga, bo On wiedział jak będzie. Mężczyzna bez kobiety jest niepełny. Potrzebuje kobiety, by ją prowadzić, służyć jej, tak jak Chrystus prowadzi i służy Kościołowi. Nie może więc żyć tylko dla siebie, bo wówczas siebie wypacza. Nie naśladuje Chrystusa. Nie uzyskuje pełni. A zatem nie jest prawdą, że “Kobieta nigdy nie żyje dla siebie, musi zyć dla kogoś, przeciwnie niż mężczyzna”
Panie Space!
Jak raz, wczoraj, a dokładnie rzecz odliczając dzisiaj, podczas wczorajszej nocy…, dowiedziałem się od pewnego uroczego funkcjonariusza policji, że młodzież jest młodzieżą do 35 roku życia swego.
Powagę tej definicji potwierdził był ów funkcjonariusz czterema gwiazdkmi na pagonie, a w sumie to dwunastoma – wliczjąc pagon drugi i czapeczkę.
Czyli wszyscy i wszystko wskazują na to, że jakby Pan mocniej poszukał to może jeszcze znajdzie Pan w sobie mleczaki. No tak wychodzi…
P.S.
Marne to pocieszenia.
Po trzydziestce jest już z górki.
//Kiedy ktoś zadaje mi 10 pytań pod rząd, mam prawo to ominąć, bo nosi znamiona trollingu, lub włączenia się demona.
Stawia się jedno, dwa istotne pytania, by nie osaczać drugiego.//
Czy mówiła Pani o mnie? Domyślam się, że tak. Jedno pytanie było osobne i pod tą notką nie było żadnej nawałnicy pytań. Nie odpowiedziała Pani, a więc zignorowała Pani pytanie.
Seria pytań, o której pewnie Pani myśli, używając argumentów o “znamionach trollingu i włączenia się demona” była podzielona na 4 części. Dwie pytały dokładnie o to samo. Więc w sumie były 3 części i każdą z nich można skonsolidować w jedno zasadnicze pytanie. Każde było częścią dłuższej wypowiedzi i nadawały jej pewną formę literacką – przepraszam, że trenuję w dyskusji z Panią, ale jeszcze mi Pani nie zwróciła uwagi, że Ją to męczy, więc proszę nie mieć pretensji!
Ostatecznie, zasadniczo pytanie jest jedno i dobrze Pani wiedziała jakie: “Czy miała mnie Pani prawo nazywać obłudnikiem?” Cała wypowiedź była rozprawką, w której starałem się usprawiedliwić (już nie będę!).
Drugie istotne pytanie jest naprowadzające i brzmi: „Czy więc także i Jezusowi zarzucisz „To oznacza wewnętrzne usprzecznienie, fałsz, a to konsekwencja pychy, czyli braku pokory która zawsze mierzy się bliskością prawdy”?”
No dobrze, na dzisiaj skończę, żeby nie czuła się Pani osaczona.
Pozdrowienia w Chrystusie!
//Po trzydziestce jest już z górki.//
Wszystko Pan zniszczył… ;(
Dlatego właśnie mi to zdanie zgrzyta. Bo powiedzieć, że ktoś potrzebował aż dwa lata na opanowanie analizy matematycznej, to inaczej powiedzieć, że nie dał rady szybciej, z powodu przyczyn tkwiących w nim samym.
Gdybyś napisał, że ludzkość potrzebowała całego życia Chrystusa (i to bardziej w sensie duchowym, niż chronologicznym), aby pojąć “co to znaczy w wymiarze ludzkim miłować” – nie miałbym zastrzeżeń.
I jeszcze jedno: lekcja miłości miała swoją kulminację w krzyżu, dlatego uważam że to jedno popołudnie i wieczór wystarczyły. Gdyby przyszedł na świat dzień wcześniej i dał się ukrzyżować stanowiłoby to mniejszą różnicę, niż gdyby pokazywał czym jest miłowanie przez 30 lat swojego życia, ale odmówił w ostatniej chwili przyjęcia krzyża.
//Gdybyś napisał, że ludzkość potrzebowała całego życia Chrystusa (i to bardziej w sensie duchowym, niż chronologicznym), aby pojąć „co to znaczy w wymiarze ludzkim miłować”//
Niech więc tak będzie! Lepiej to ująłeś :)
//I jeszcze jedno: lekcja miłości miała swoją kulminację w krzyżu, dlatego uważam że to jedno popołudnie i wieczór wystarczyły.//
A co z łzami wylanymi przez Chrystusa nad Łazarzem? Nad całą ludzkością? Nie wiemy też dokładnie, co działo się piekle, do którego wstąpił. Nie wiemy, ile przecierpiał całym swoim sercem ranionym przez grzechy ludzkości, zanim cierpiał fizycznie na Krzyżu. Pamiętaj, że Bóg Wszechmogący, trwający w nieskończonym szczęściu, zamyka się w ciele ludzkim na trzydzieści parę lat. Wiemy, że to długo. Co prawda, tysiąc dni dla niego jak jeden dzień, ale nie w ciele ludzkim. On rzeczywiście przeżył życie każdego z nas, tylko że dużo lepiej. Mamy prawo wierzyć, że Jego poświęcenie i Jego miara, nawet wtedy, gdy nikt nie patrzył, była taka jak w Kaanie. No i nie możliwa byłaby ta kulminacja bez uwertury i “środka”, bo to jest pewna całość nierozerwalna. Nie jakaś “Boża sztuczka”.
Ale w gruncie rzeczy chyba sie rozumiemy – oczywiście robił to wszystko dla nas, a nie dla siebie, więc to my potrzebowaliśmy, nic Jemu tu nie chciałem ując. No a skoro w najważniejszym się zgadzamy, to czy aż tak bardzo istotna jest ta nasza dyskusja? :)
Pełna zgoda.
Zniszeni my som wszyscy jednako.
Czy chcemy czy nie chcemy, wkraczamy Bracie w erę prostamolu…
Litości!
Poudawajmy, że zatrzymaliśmy się na jakieś 30 lat w rozwoju (?) fizycznym.
Aha – już na serio: przpomniało mi się jak ks. Wacław mówił, że jednym z filarów pokoju Bożego w człowieku jest akceptacja swojego zdrowia (lub jego braku); wieku, dolegliwości.
Jest nad czym pracować…
ale czy ja coś mówię…
I tak nie zbliżył się Pan nawet odrobinę do mojej ciotki, która podczas spaceru powrotnego po sprzątaniu grobów, zaczęła się głośno zastanawiać, czy dałoby się metodą ekschumacji i “kompresji” szczątków zrobić w którymś z naszych rodzinnych – miejsce dla mnie.
Miałem wtedy 14 lat…
Wot zapobiegliwość…
No to Ciocia zmusiła czternastolatka do solidego myślenia o sprawach nieuniknionych.
Powinszować Takiej Cioci…!