Moje pretensje wobec hierarchów Kościoła Katolickiego w Polsce

184158_020205HP10_34

Z polskim Kościołem dzieje się coś niedobrego. Nie, nie dlatego, że jest obrzydliwie i bezpardonowo ostrzeliwany ze strony lewicowo-liberalnych mediów. Nie dlatego, że się nie reformuje i cytat z tamtej strony: “nie rozumie zmieniającego się świata”. Nawet nie dlatego, że w dobie europejskiej sekularyzacji traci swoich wiernych. Uważam, że z polskim Kościołem dzieje się coś niedobrego, bo pod wpływem otaczającego nas zła, coraz bardziej odchodzi od nauki Jezusa Chrystusa, odchodzi od głoszenia miłości wobec bliźniego, nie walczy już tak żarliwie o godność osoby ludzkiej. Odchodzi, bo chce się dopasować do dzisiejszych realiów, chce zostać na siłę zagłaskany przez pomocników szatana na Ziemi, których celem jest zniszczenie wiary w Boga. Odchodzi, bo część jego przedstawicieli to konformiści i chciwcy bądź po prostu tacy jak my, grzesznicy. Czy warto zawierać pakty o nieagresji z diabłem? Przecież Kościół od samego początku istnienia, ze swojej natury był nonkonformistyczny, a przez to mówiąc dzisiejszym językiem “niepoprawny politycznie” i “nietolerancyjny” wobec grzechu.

Upadająca na naszych oczach cywilizacja zachodnioeuropejska postanowiła nie oszczędzać również Polski. Choć u nas sekularyzacja działa z opóźnionym zapłonem, mamy tę przewagę, że łatwo jest przewidzieć dokąd będziemy zmierzać. Możemy chociaż podjąć próbę ratowania naszej kultury, tradycji, państwowości i wiary. Niestety, polski Kościół, który zapisał cudowna kartę w latach PRL, zatracił ducha w walce ze złem. Po 1989 roku wielu się pomyliło. Nie było “końca historii”, nie było “obalenia komuny”. Zło powróciło i to w jeszcze gorszym wcieleniu, bo podstępem, pod płaszczykiem dobra. Jak z nim walczyć, skoro część hierarchów mówi dziś wprost językiem funkcjonariuszy lewackiego totalitaryzmu.

Jednym z objawionych prawd wiary religii poprawności politycznej jest stwierdzenie, że “Kościół nie ma prawa mieszać się do polityki”. I część hierarchów oraz kapłanów tej presji ulega powtarzając, nierzadko z ambony te brednie. Kościół ma nie tylko prawo, ale i obowiązek “mieszać się do polityki” zawsze wtedy, kiedy jest łamana godność człowieka. Do polityki mieszał się Jezus Chrystus, mieszali się Apostołowie, mieszało się wielu Papieży z Janem Pawłem II na czele. I te same, lewicowo-liberalne, czy psuedochrześcijańskie media pokroju “Tygodnika Powszechnego” nie krytykują tych postaci za to, że się do polityki mieszali, wręcz przeciwnie. Jan Paweł II jest chwalony przez wszystkich za to, że pośrednio doprowadził do transformacji ustrojowej w Polsce. Dlaczego zatem pseudoelity stosują podwójną moralność wobec tych przedstawicieli Kościoła, którzy dzisiaj walczą z patologiami życia politycznego? Proszę się zastanowić nad aberracją tej tezy o żądanej “apolityczności” Kościoła. Szczególnie w takim kontekście, gdy “otwarty” ksiądz Sowa może się do polityki mieszać krytykując “reżim IV RP”, a ksiądz Rydzyk krytykujący “reżim Tuska” nie może. Fakt, Kościół nie powinien piastować stanowisk świeckiego państwa, ale ma święte prawo i wręcz obowiązek wypowiadać się na tematy polityczne. Bo polityka ma wpływ na życie człowieka.

Przejdźmy do roku 1981 w którym moim zdaniem Kościół w Polsce zaczął schodzić z dobrej ścieżki. Po śmierci Prymasa Tysiąclecia, Kardynała Stefana Wyszyńskiego, jego następca Kardynał Józef Glemp nie był już tak charyzmatyczny, jak jego poprzednicy. Nie sprostał tak wysoko podniesionej poprzeczce walki ze złem, którą zawiesili Hlond, Sapieha, Wyszyński czy Wojtyła. Od 1981 roku polski Kościół miał się nie wychylać. Miał nie być “polityczny”, miał nie mówić głośno o zbrodniach Stanu Wojennego. Przekonał się o tym błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko, który nie był delikatnie mówiąc pupilem ówczesnego Prymasa. Księdzu Jerzemu groziło wydalenie z kraju do Rzymu za zbyt śmiałe nawiązywanie do polityki w swoich kazaniach.

Przejdźmy do 1989 i przemian Okrągłego Stołu. Konformistyczna część Solidarności upojona, także w sensie dosłownym przez PZPR-owskich aparatczyków, poszła na pakt z szatanem. Oczywiście, można było zrozumieć tamte realia i traktowac ten pakt jako chwilowy, taktyczny. W sytuacji gdy nie wiadomo było, jak długo będzie istniał Związek Sowiecki, choć część autonomii była uznawana za sukces, nawet kosztem miękkiego lądowania komunistów i braku dekomunizacji. Co się jednak wydarzyło podczas tych tajemniczych rokowań, że gdy później reżim moskiewski upadł, gdy cała Europa Środkowo-Wschodnia odzyskała niepodległość, nie postanowiono rozliczyć zbrodni komunizmu? I jaka była w tym rola uczestnika Okrągłego Stołu-Kościoła? Czy miłość do nieprzyjaciół  polega na tym, że komunistyczni kaci nie zostali rozliczeni za swoje zbrodnie, że się nawet wzbogacili rabując cały majątek narodowy Polaków i ich samych skazując na wegetację? Czy za tę miłość ktoś nie zapłacił, choćby taką monetą jaką była Komisja Majątkowa? Instytucja ważna i potrzeba, ale wiemy, że nie obeszło się i bez przekrętów z nią związanych na których zarabiali nie tylko kościelni, ale też na zasadzie wzajemności postkomunistyczni agenci.

W III RP hierarchia kościelna w Polsce przestała być z ludem Bożym, a zaczęła być, wzorem najgorszych czasów z władzą świecką, bo to się bardziej opłacało. Najlepszym tego dowodem był “deal” zawarty między państwem a Kościołem przed referendum w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej. Dziś z perpektywy czasu wiemy, że akcesja do wspólnoty europejskiej przyniosła naszej Ojczyźnie totalną katastrofę gospodarczo-społeczną. A jak walczono o akcesję ponad 10 lat temu? Postkomunistyczny rząd Leszka Millera obawiał się, czy kompletnie nieaktywne obywatelsko społeczeństwo stawi się na referendum w konstytucyjnym 50% ogółu, tak aby Polska mogła wejść do Unii. Postanowiono, że do tego celu użyje się Kościoła, poprzez jego zwykłe przekupienie. W rezultacie Kościół zachęcał wiernych do udziału w referendum i głosowaniu na “tak”, a w zamian za tę przysługę państwo zaczęło opłacać lekcje religii w szkołach.

Kolejny epizod z czasów III RP, który przejdzie do haniebnej historii polskiego Kościoła to wydarzenia pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, mające miejsce tuż po katastrofie smoleńskiej. Polski Kościół podporządkował się pijanej chołocie, która w amoku przypominającym czasy Rewolucji Francuskiej postanowiła pozbyć się krzyża z miejsca publicznego. Archidiecezja Warszawska nie zrobiła nic, aby się temu przeciwstawić, wręcz przeciwnie, chciała sama ten krzyż usunąć rękoma swoich kapłanów. Co jeszcze bardziej żenujące, dokonało się to po “kompromisie” z władzą państwową, która nie życzyła sobie symbolu chrześcijaństwa pod pałacem prezydenckim. O jakim kompromisie jest tu mowa, skoro nie zapytano o zdanie najbardziej zainteresowanych, czyli wiernych? Lewica dziś chce usunięcia krzyża z miejsca publicznego, Kościół wykonuje jej rozkazy. Jutro lewica zacznie ściągac krzyże z grobów i kościołów, potem zacznie je podpalać.

Jest jeszcze sprawa całkiem świeża dotycząca intronizacji Jezusa Chrystusa i ustanowienie Go Królem Polski. W liście episkopatu do wiernych wydanym pod koniec poprzedniego roku usłyszeliśmy, że jest to szkodliwe(!), gdyż Królestwo Jezusa nie pochodzi z tego Świata. Ja jestem pewien, że bardziej w tym liście chodziło o podporządkowanie się salonowi i władzy, które na intronizację zareagowałby wręcz histerycznie. Tym Światem i tym krajem ma rządzić człowiek, pieniądz i chciwość. Nie ma w nim żadnego miejsca na Chrystusa, nawet jeśli miałby być Królem jedynie w sensie symbolicznym. Takie wydarzenie byłoby dobrym impulsem dla narodu, tak jak dobrym impulsem była koronacja Matki Boskiej, czy 1000-lecie chrztu. Polski Kościół wolił jednak stulić ogon przed salonem. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.

O co jeszcze bym się przyczepił. Wprawdzie obrzydza mnie agresywny antyklerykalizm wywodzący się Urbanowskiego “Nie”, kontynuowany dziś przez Tomasza Lisa, ale nie da się ukryć, że Kościół nierzadko podrzuca im do tego paliwa. Czy istnieje problem nadmiernego bogactwa księży i hierarchów? Nie da się ukryć, że tak, choć gwoli sprawiedliwości warto by było częściej podkreślać, że istnieje też problem biedy wśród księży, szczególnie w małych ośrodkach, gminach. Polskie parafie dzielą się zatem na te “biedne” i “bogate”. Wiem, że wielu księży aż przebiera nogami, aby dostać “awans” na “bogatą” parafię, a część się zżyma na to, że dostali “biedną”. Czy zatem bogactwo powinno być celem duchownego? Osobiście uważam, że księża powinni być godnie wynagradzani, bo tak jak każdy, wykonują ciężką pracę. Nie mam też pretensji o to, że jeżdżą samochodami, bo dzisiaj prawie każdy go ma. Ale szczerze, mam dwuznaczne uczucia, gdy widzę przysłowiową “czarną Octavię” przed parafią. A nie są to rzadkie przypadki. Pytam wtedy sam siebie, czy to nie jest już lekka przesada, czy to nie jest już luksus na którego mało kogo stać, czy nie warto by było tych kilka tysięcy złotych przeznaczyć na potrzeby mieszkańców parafii, którym tak wiele brakuje?

Czerwono-różowy salon oskarża też księży o pedofilię. Fakt faktem, że jest to działanie celowe, mające podwazyć autorytet Kościoła. Przecież tyle samo pedofilii, jeśli nie więcej jest w innych “branżach”, które mają kontakty z dziećmi. Nauczyciele, wychowawcy, wuefiści. Ale pedofile są też na pewno wśród lekarzy, inżynierów, prawników, pracowników korporacji, policjantów, czy wśród każdej innej profesji. Jednak żadna z tych grup nie cieszy się taką samą złą sławą jak księża. Przeciwnikom Kościoła udało się wtłoczyć w społeczeństwo zero-jedynkową kalkę, która mówi o tym, że każdy ksiądz to pedofil. Mimo wszystko jednak, Kościół powinien w bardziej zdecydowany sposób walczyć z pedofilią wśród księży, najlepiej automatyczną ekskomuniką.

Dziwne są również słowa potępiające księdza Isakowicza-Zaleskiego, który według niektórych hierarchów miałby szkodzić Kościołowi informując o byłych Tajnych Współpracownikach SB wśród księży, czy demaskować lobby homoseksualne wśród duchowieństwa. Ksiądz Isakowicz nie szkodzi, a pomaga, domagając się oddzielenia ziarna od plew. Wiemy, że Kościół wielokrotnie tuszował sprawy pedofilii, byłych TW, afery finansowe, homoseksualizm czy alkoholizm poszczególnych księży. I jeśli przykładnie nie ukarał tych duchownych, którzy złamali zasady wiary, to pomówienia Lisa i Urbana, choć złośliwe, kłamliwe i obrzydliwe, w pewnym małym procencie są zgodne z prawdą. A przynajmniej nie można ich łatwo zbyć, gdyż Kościół nie zawsze bezwględnie walczył z wszystkimi patologiami, jakie go toczą.

Polski Kościół w końcu nie walczy tak stanowczo z obecną władzą, która w bardzo jaskrawy sposób szkodzi Polsce, Polakom i samemu Kościołowi. Starsi mają niskie emerytury i katastrofalny stan służby zdrowia. Młodsi musza uciekać za granicę, jeśli marzą o domu, rodzinie i dzieciach. Coraz bardziej promuje się antyrodzinny model społeczeństwa, który dopuszcza zabijanie nienarodzonych dzieci na życzenie i adopcję najmłodszych przez pary homoseksualne. Odrzuca się naturę, sugerując, że płeć jest sprawą indywidualnego wyboru. Jeśli już część Kościoła z tym walczy, to jest ona oskarżana o “nienawiść” i “polityczność”. Nie mam pretensji o to, że Kościół jest “polityczny” ale o to, że jest za mało “polityczny”. Fakt, wtedy narazi się ośrodkom władzy i modernizatorom moralnym jeszcze bardziej. Ale celem Kościoła nie powinno być dążenie do akceptacji jego działań, nie powinny być publiczne pieniądze przekazywane przez władzę, tylko bezkompromisowa walka ze złem.

Robi to między innymi Ojciec Tadeusz Rydzyk, dlatego tak bezczelnie jest atakowany. Ataki ze strony lewicowo-liberalnych ośrodków zła można zrozumieć, ale jakim cudem redemptorysta z Torunia jest pomawiany przez niektórych hierarchów Kościelnych? Tego już doprawdy nie można zrozumieć, to się nie mieści w głowie. Zarówno odważny Ojciec Rydzyk, jak i część hierarchów z Episkopatu, czy wielu bezimiennych księży jednak na straży miłości nadal stoi, tak dla pocieszenia dodam. W polskim Kościele, oprócz oportunistów jest cała masa prawych i niepokornych przedstawicieli. I dobrze, bo Kościół z natury rzeczy musi być niepokorny. Nawoływał to tego przecież sam Jezus Chrystus, czego dowody można znaleźć poniżej.

 

“Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”.

“Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary” ?

“Jak trudno jest bogatym wejść do Królestwa Bożego.(…) Dzieci, jakże trudno wejść do Królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”.

“Nie możecie służyć Bogu i Mamonie! Nikt nie może służyć dwóm panom”.

“Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie serce twoje”.

“Po ich owocach ich poznacie”.

“Pokażcie mi monetę podatkową! (…) Czyj jest ten obraz i napis? (…) Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga”.

“Strzeżcie się fałszywych proroków”.

“Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem waszym”.

“Wilki w owczej skórze”.

“Zaprawdę, powiadam wam: celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego”. (Do przedstawicieli ówczesnej elity).

 

Źródło cytatów: http://pl.wikiquote.org/wiki/Jezus_Chrystus

Źródło grafiki: http://info.wiara.pl/files/09/09/17/184158_020205HP10_34.jpg

 

O autorze: Migorr

Jestem równolatkiem tworu zwanego "Trzecią Rzeczpospolitą". Moje marzenie: Aby jej kres, którego konsekwencją będzie budowa Wolnej Polski nastąpił jeszcze za mojego życia.