Tak zabawnie sformułował kiedyś kluczowe rozumienie postu pewien kapłan na rekolekcjach dla młodzieży.
Post, choć dotyczy naszej fizyczności, wszak odmawiamy sobie jedzenia, czasem też napoju, istotnie odnosi się do naszego ducha. Poprzez postne ćwiczenia ciała, trenujemy naszego ducha, by nie ulegał pokusie, by był trzeźwy i gotowy na przyjście Pana, by nie był gnuśny i ociężały wskutek obżarstwa, by – dalej mówi Pismo – nie obrosnąć tłuszczem potraw wybornych i nie stracić czujności. Czy to się sprawdza? Czy umiemy pościć? Czy pościć to znaczy chodzić głodnym?
Znajoma mówi: ja nie mogę pościć, bo jak jestem głodna, to jestem wściekła i nieprzyjemna dla bliźnich, więc z miłości do nich nie poszczę, by komuś nie powiedzieć „na głodzie” czegoś niemiłego. Hm, czy to ma sens? Może to jest właśnie okazja do trenowania naszych skłonności, by kogoś WŁAŚNIE NIE ugryźć, gdy odczuwam dyskomfort trawienny z powodu obniżenia kalorii pokarmowych? Może to jest okazja na zdobycie zasługi. Może wtedy właśnie podejmę ogromny – jak dla mnie – wysiłek bycia uprzejmym, miłym, troskliwym, gdy brzęczy mi w kiszkach… Wstrzemięźliwość w Poście ma być początkiem zmian na lepsze. To nie chodzi o to, że sobie w Środę poposzczę, bo tak Kościół nakazuje, a potem dojem to, co nie zjadłem, i dam upust swej pożądliwości. Post wiążę się z ofiarą, można wzbudzić intencję.
Poniżej pewna anegdota, która przyjęta w odpowiednim kluczu zrozumienia pomoże nam odkryć, czym jest naprawdę Post i że dotyczy on bardziej ducha niż ciała.
Pewien jezuita podążał misyjnym szlakiem gdzieś na wschodnich terenach Kazachstanu. Został zaproszony na ubogą plebanię, był akurat 2. piątek Wielkiego Postu. Misjonarz oczekiwał na obiad, który miał być tego dnia jego pierwszym posiłkiem, rzecz więc jasna, ze był głodny, ale nie okazywał zniecierpliwienia dla księdza, który nie mając kucharki, sam krzątał się wokół skromnej fajerki z garnkami. Potrawa w końcu była gotowa. Proboszcz położył na talerzu misjonarza okazałe, choć nieco przypalone, udko kurczaka i polał je obficie śmietanowym sosem i upstrzył suszoną pietruszką.
– Ależ księże proboszczu, dziś jest piątek, czy wy nie pościcie? Proszę mi podać rybę.
– Drogi ojcze, proszę nie marudzić, tylko jeść, co waści dali. Tutaj ryba to potrawa bogatych, biedni jedzą kurczaki.
Tutaj ryba to potrawa bogatych, biedni jedzą kurczaki.
Tu też.
PS thx :)
No to nie jedzcie tych kurczaków bo panom rośnie od nich biust a paniom broda. ;-)
post, szeroko rozumiany, to świetny życiowy trening, zwłaszcza pokory i rozwoju ducha.
w rodzinie tradycyjnie żartujemy przy okazji wszelkich świąt i postów, właśnie by nie napychać się i nie chorować z obżarstwa :)