Temat homomałżeństw nazywanych dla niepoznaki “związkami partnerskimi” wraca jak bumerang. Z braku możliwości zmiany Konstytucji ideolodzy Palikota musieli wymyślić coś innego, żeby zmusić to durne, zacofane społeczeństwo do światłej nowoczesności.
Zanim zacznę, muszę przypomnieć kilka podstawowych definicji.
Przywilej1. «prawo do korzystania ze szczególnych względów w jakimś zakresie» [źródło]
Prawo4. «uprawnienia przysługujące komuś zgodnie z obowiązującymi przepisami» [źródło]
Małżeństwo
1. «związek kobiety i mężczyzny usankcjonowany prawnie»
2. «para małżeńska: mąż i żona»
[źródło]
W tym tekście mówiąc o prawie do czegoś będę mówił o uprawnieniach wynikających z obowiązujących zasad społecznych lub praw człowieka.
W sumie to nie bardzo rozumiem logikę zwolenników związków partnerskich. Ludzie, którzy nie chcą zawierać małżeństwa, zazwyczaj po prostu nie chcą wstępować w związek ani wiązać się w żaden sposób. Tymczasem Palikot i jego trupa zachowują się tak, jakby ludzie nie chcieli wstępować w małżeństwo, bo to podły i zacofany wymysł Kościoła. A jak się w małżeństwie uprości procedury i nazwie je inaczej, to już nie będzie podły wymysł kościoła i ludzie będą wtedy zawierać małżeństwa. Ktoś chyba ma tendencje do mierzenia innych swoją miarką. Jakie krasnoludki uniemożliwiają Palikotowi i SLD wprowadzenie odpowiedniego oświadczenia składanego w odpowiednim urzędzie, uprawniającego konkretną osobę do decyzji odnośnie stanu zdrowia czy też do dziedziczenia to naprawdę nie wiem.
No ale wtedy zniknąłby cały smaczek: udawanie małżeństwa. Prawda?
Swoją drogą nie pojmuję jak można porównywać hitlerowców dyskryminujących Żydów do konserwatystów stwierdzających, że państwo nie ma interesu wspierać związków partnerskich. W pierwszym wypadku chodzi odbieranie ludziom praw, z prawem do życia włącznie. W drugim wypadku mowa o nowych przywilejach, które zwolennicy związków partnerskich nieudolnie próbują przedstawić tak jakby to były oczywiste prawa.
Postawmy sprawę jasno. Małżeństwo nie jest prawem. Jest przywilejem. A to z tego prostego powodu, że związek dwojga ludzi przecież nie musi być usankcjonowany prawnie by istnieć. Nie jest tak, że brak związku małżeńskiego uniemożliwia ludziom bycie razem. Inaczej oznaczałoby to, że ludzie są ze sobą tylko dla przywilejów jakie mają jako małżeństwo, co jest bzdurą całkowitą.
Państwo uznaje specjalny status małżeństwa jako trwałego związku kobiety i mężczyzny i nadaje temu konkretnemu związkowi pewne przywileje z kilku podstawowych powodów. Po pierwsze taki związek tworzy optymalne warunki do wychowania potomstwa. Małżeństwo jako stały związek daje względne poczucie bezpieczeństwa, które sprzyja podejmowaniu decyzji o staraniu się o potomka nawet jeśli oznaczałoby to poważne obciążenie domowego budżetu. Jeśli nawet para nie może mieć biologicznych dzieci, nadal może jakieś adoptować. Poza tym dzięki takiemu związkowi oboje zyskują osobę, która może im pomagać w razie jakiegoś poważnego wypadku i państwo nie będzie musiało tyle przeznaczać na opłacenie opiekunki. Trwały charakter związku gwarantuje, że nie rozpadnie się on łatwo. Nie jest tak, że po prostu dwoje ludzi się pokłóci, jedno trzaśnie drzwiami i to wszystko. To umożliwia branie przez małżeństwo na siebie ciężarów finansowych, jakie w przypadku każdej innej formy związku byłyby zbyt ryzykowne.
Więc państwo nie robi nic złego nadając małżeństwom przywileje. To po prostu forma uznania wagi instytucji małżeństwa dla państwa i społeczeństwa.
Nie trzeba nikogo chyba przekonywać, że związki partnerskie i związki homoseksualne nie są aż tak trwałe. Nie ma w tym przypadku takiego poczucia bezpieczeństwa, dzieci z konkubinatów prawie zawsze tracą kontakt z którymś z rodziców, gdyż rozpadnięcie się takiego związku jest najczęściej tylko kwestią czasu. Ewentualne wyjątki od tej reguły są bardzo rzadkie i niczego nie zmieniają. Efektem są sprawy o alimenty, konieczność szczególnego przyglądania się takim związkom czy dzieci mają dobre warunki, nie raz ściganie ojca dzieci migającego się od łożenia na dzieci. Konkubinaty nie mogą brać na siebie poważnych obciążeń finansowych, tak jak małżeństwa. Nie da się również ukryć, że w konkubinatach przemoc i patologie występują kilkakrotnie częściej niż w małżeństwach. [źródło] Rzecz jasna można powiedzieć, że to skutek rozpadania się małżeństw oraz rzadszego ich zawierania. Tylko, że hiszpański IPR nie mówił o większej ilości przemocy w wolnych związkach, tylko o częstszym występowaniu. Jeśli więc twierdzić, że tylko ludzie mający skłonności do przemocy przestali zawierać małżeństwa to tym bardziej nie należy wolnych związków wspierać.
Oczywiście te wszystkie argumenty mają charakter drugorzędny. Prawo nie musi takich rzeczy brać pod uwagę. Musi natomiast być zgodne z wolą większości społeczeństwa. Ustawa o związkach partnerskich ustanawiać ma nową formę prawnego związku dwojga ludzi. To pierwszy raz gdy miałaby istnieć inna forma związku sankcjonowanego prawnie niż małżeństwo. I pomimo tak wielkiej wagi problemu nawet nie przyszło nikomu do głowy zapytać o to wyborców w referendum.
System polityczny w Polsce trudno nawet nazwać demokracją. Właściwie nie ma sensu mówienie o szansach na mandat poselski w przypadku człowieka niezwiązanego z żadną partią choćby czysto formalnie. Co więcej same partie nie są rządzone demokratycznie. O wszystkim w nich decyduje prezes, który sobie dobiera grono zauszników na wysokich stanowiskach. Jeśli ktoś kwestionuje zdanie prezesa i nie ma sporej grupy kolesi, która by go poparła, ma duże szanse zostania wyrzuconym pod dowolnym pretekstem. W ten sposób głosowania w Sejmie nie są wiarygodne z samego założenia. Partia wie przecież, kto jak zagłosował bo przecież każdy każdemu patrzy na ręce. Niepokorni zostają ukarani. Na dokładkę prezes może zarządzić dyscyplinę partyjną, która jest już gwałtem na demokracji. Posłowie nie reprezentują więc wyborców tylko reprezentują zdanie swojego prezesa. Muszą, o ile nie mają w partii wystarczającej siły by zagrozić prezesowi lub pozycji partii.
Konstytucja mówi jasno, że suwerenem jest Naród. Czyli z założenia wszelkie ustanawiane przepisy mają sens tylko przy założeniu poparcia suwerena. I dobrze. Sejm bowiem może posłankę Grodzką powołać na wicemarszałka, tylko co z tego jeśli i tak większość Polaków będzie ją nazywać dziwadłem i nie uważać ją wcale za wicemarszałka? Można ogłosić parę pedałów „związkiem partnerskim” tylko co z tego jeśli i tak większość ludzi będzie ich traktować jako dwóch zboczeńców? Jedynym wyjściem dla takich ludzi byłoby uciec jak najdalej od społeczeństwa. Inaczej i tak ich prawa nie będą szanowane. I nic tu nie pomogą ani żadne ustawy, ani sądy, ani rząd, ani Policja czy prokuratura. Wszystkich Polaków nie podadzą do sądu.
Tymczasem co poniektórzy posłowie chyba o tym zapomnieli. Zwłaszcza posłowie PO i Ruchu Palikota. Wydają się uważać za nauczycieli i mistrzów, których rolą jest zmusić durne, zacofane społeczeństwo do likwidacji tego, co grupka kretynów od Palikota postrzega jako nieuzasadnione tabu. Nawet im nie przyjdzie do głowy zapytać ludzi w referendum. Bo doskonale wiedzą, że przegraliby.
Ci ludzie nie są dla mnie posłami. Są podłymi zdrajcami, knującymi spisek przeciwko woli swojego suwerena. Uważają się za lepszych i mądrzejszych i z premedytacją zamierzają odebrać wyborcom ich prawo do posiadania własnego zdania. Zamiast zajmować się reprezentowaniem własnych wyborców i pamiętać, że wyborcy innych posłów mają inne zdanie – ci ludzie myślą tylko o tym jak obejść demokrację i sądowym terrorem wymusić na suwerenie zmianę zdania.
Gdyby posłowie postulujący związki partnerskie uchwalili referendum i w nim wygrali, nie sprzeciwiałbym się. Mam własne zdanie, ale respektuję wolę większości. Nic takiego jednak nie ma miejsca. Posłowie Ruchu Palikota otwarcie deklarują, że chcą zmusić społeczeństwo do zmiany społecznych zasad. Nie mają zamiaru respektować zdania Polaków, obchodzi ich tylko ich skrzywiona wizja świata i to, jak tylnymi drzwiami wcisnąć ją w obręb prawa.
To jest przewrócenie pojęć. To nie społeczeństwo istnieje dla prawa. To prawo istnieje dla społeczeństwa. Dlatego palikociarnia może sobie napisać na kartce papieru że dwóch zboczeńców tworzy normalny związek sankcjonowany prawnie, a dla ludzi i tak to będzie para obcych sobie facetów z jakimkolwiek związkiem czy małżeństwem nie mająca nic wspólnego.
Kradzież i morderstwo nie dlatego są zbrodnią, że w prawie tak pisze. Są zbrodnią, ponieważ takie w tym kraju obowiązują społeczne zasady. Prawo pojawiło się po to, by te zasady wprowadzać życie bez konieczności linczowania złodziei i morderców.
BTW informacja dla zainteresowanych. Na Nowym Ekranie skasowałem wpisy. Postowanie na portalu którego właściciel (Opara) rzuca takie ciężkie oskarżenia na blogerów, których szanuję i na dodatek kłamie jest poniżej mojej godności.
Próbowałem zażądać usunięcia bloga ale mail administracyjny nie działa.
Na Niepoprawnych już mnie nie ma. Zostałem zbanowany przez administratora Maxa. Za to że szantażowanie mnie banem z byle powodu bo “jakieś 90% użytkowników i tak to pochwali” nazwałem postępowaniem niegodnym administratora.
Co do NE – sądzę, że podjąłeś zbyt pochopną decyzję. Mamy tam na razie słowo przeciw słowu.
Chociaż i moje sympatia jest po stronie ŁŁ i osób, które razem z nim przeciwstawiły się Oparze.
Moje wieloletnie życiowe doświadczenie mówi mi, że sympatia zaciemnia obraz. Antypatia, zresztą, też.
A jeśli chodzi o obecne zmiany w naszym społeczeństwie dotyczące , zachowań, jeszcze niedawno uważanych za dewiacje…..
Cóż…
Widocznie czarne może być białe… i odwrotnie.
Nie. To nie jest kwestia słowa przeciwko słowu.
FAKT 1:
Opara twierdzi, że właścicielem domeny nowyekran.pl była od początku (od jej zarejestrowania) spółka Nowy Ekran S.A.
FAKT 2:
Domena nowyekran.pl została zarejestrowana 14 stycznia 2011 na osobę indywidualną.
FAKT 3:
Spółka Nowy Ekran S.A. została zarejestrowana w KRS dnia 19 maja 2011. A więc prawie CZTERY MIESIĄCE po zarejestrowaniu domeny Nowy Ekran przez Łazarza.
FAKT 4:
Firma NetArt czyli portal Nazwa.pl daje 40 dni na ponowny wykup domeny w razie gdyby właściciel o tym zapomniał. Spółka Nowy Ekran nie mogła więc domeny wykupić na skutek braku jej opłacenia jak twierdzą GPS.65 i Szczurbiurowy. Musiało dojść do transferu domeny.
Spółka Nowy Ekran by udokumentować zgodne z prawem przejęcie domeny powinna się wylegitymować dokumentem przekazania domeny podpisanym przez Łazarza. Takiego dokumentu do tej pory nie przedstawiono.
FAKT 5:
Wbrew twierdzeniom Opary posiadanie tytułu prasowego “Ekran” nie daje temu panu automatycznie praw własności domeny nowyekran.pl – te prawa musi dopiero przyznać sąd.
FAKT 6:
Wbrew twierdzeniom Grabowskiego i Opary fakt posiadania faktury stwierdza tylko OPŁACANIE domeny, a nie prawa własności do niej. Łazarz wyraźnie pisał, że spółka Nowy Ekran była zobowiązana do opłacania domeny w zamian za prawo do korzystania z niej.
Sytuacja jest co najmniej dziwna.
Ładowałbyś kasę w przedsięwzięcie, mając świadomość, że internetowy adres tego przedsięwzięcia nie należy do Ciebie?
Dlaczego akurat po dwóch latach po wykupieniu przez ŁŁ domeny dzieją się takie rzeczy.
Dla mnie jedno jest jasne: ŁŁ (Oparę pomijam, bo to oczywiste) nie był z nami, blogerami do końca uczciwy. Co kombinował – nie wiem.
Ale coś jest nie tak.
Bardzo bym się cieszyła, gdyby moja podejrzliwość była nieuzasadniona.
grazss
Posted Luty 6, 2013 at 12:55 AM
słowo przeciwko słowu ?
http://www.ekspedyt.org/circ/2013/02/04/1773_dlaczego-zawalono-nowy-ekran-czyli-zgnile-jajo-karkoszki.html
zostałem skasowany na NE…. trochę
Ja blog Łazarza najpierw na Salonie24, a potem na Nowym Ekranie czytałem od ładnych paru lat i mam do niego wielki szacunek. To jest bardzo bystry facet i blogosfera naprawdę wiele mu zawdzięcza. Napisał bardzo wiele ciekawych wpisów i nigdy się nie patyczkował.
Raz nawet Palikot mu groził przez prawników procesem XD
To, że Łazarz miał domenę najpewniej było dla samego Łazarza formą zabezpieczenia. Przecież całe przedsięwzięcie było pomysłu właśnie Łazarza a poza tym Łazarz nie był głupi, miał świadomość podejmowanego ryzyka. Słuchaj, te wszystkie plotki o Oparze nie spływały po Łazarzu jak po kaczce, on jest na to za mądry. Dlatego zapewne powstał układ – Opara trzyma kasę, ale Łazarz trzyma domenę. I obaj mają argumenty w garści.
Dlaczego akurat teraz, po dwóch latach? Mam swoje przypuszczenia. Po pierwsze Opara zapewne liczył, że uda mu się “zmiękczyć” Łazarza i z czasem zrobi z portalem co sam będzie chciał. I jakiś tam niewydarzony bloger mu nie skoczy. Ale się pomylił. Łazarz ustąpił tylko w paru kwestiach (idę o zakład że Areapag był pomysłem Opary). Ale w tych najważniejszych nie dał się przekabacić.
Po drugie Opara najwidoczniej liczył na to, że zacznie zarabiać na prasowej wersji Nowego Ekranu ale coś mu nie wyszło. Musiał więc zacząć zarabiać na portalu. A to wymagałoby upodobnienia NE formułą do Salonu24 – na co nigdy by nie poszedł Łazarz. Więc Opara zdecydował się pozbyć się Łazarza, przejąć portal i rozpieprzyć spółkę w drzazgi.
I póki co wygląda na to, ze mu się udało.
Dlaczego Opara tak po prostu na chama przejął domenę? Normalnie musiałby wytoczyć Łazarzowi proces o prawa do domeny, proces potrwałby co najmniej rok a pewnie i dłużej. I nie jest powiedziane, że Opara by wygrał. Byłaby to niewygodna sytuacja bo to Opara by musiał udowadniać, że on ma rację.
Teraz sytuacja się odwróciła. Opara po prostu korzysta z domeny i to Łazarz musi Oparze udowadniać bezprawne działanie. A sądy jakie mamy to wiemy wszyscy, więc temu sędziemu się posmaruje, z tamtym adwokatem się pogada i jakoś będzie – a przynajmniej tak na pewno sądzi Opara.
W normalnym kraju by się pewnie nie ośmielił na takie jawne olewanie prawa, ale to nie jest normalny kraj.
@rip LunarBird CLH
Posted Luty 6, 2013 at 1:29 AM
LunarBirdzie, czy zgodzisz się, że pozwolić komuś budować swoją markę w oparciu o posiadaną przez Ciebie domenę, to tak, jakby pozwolić komuś budować dom na Twojej działce wiedząc, że możesz w każdej chwili ją ogrodzić i uniemożliwić dostęp do budynku lub pobierać myto za przejazd?
Oczywiście, jeśli ta druga strona jest tego w pełni świadoma, to jej – być może szalony i głupi wybór. Mnie ciekawi jak było w tym przypadku.
Cenny tekst, wart przypomnienia. W nawiązaniu do niego offowo:
Wg mnie, “związki partnerskie” to kolejne pojęcie, jakie jasnogród zabrał nam, czy wypaczył (jak z tolerancją podmienioną/pomyloną z akceptacją). Dawno, dawno temu, pojęcie “związek partnerski” oznaczało jeden z rodzajów związków w małżeństwie (związek toksyczny, patriarchat, matriarchat, związek partnerski). Oznaczał normalne małżeństwo tj. męża i żonę traktujących się na wzajem jak równoprawnych partnerów, czyli z szacunkiem i po ludzku (w uproszczeniu). Dziś, gdy przez zapomnienie użyję tych słów w ich dawnym, poprawnym, właściwym znaczeniu, budzę zgorszenie. Smutne:(
Wobec powyższego stwierdzenia (o podmianie słów) dobrze, że zacząłeś od definicji. Niech słowa znaczą to co znaczą a nie to, co se ktoś tam namota.
w wielu krajach i tak w związkach nabywa się prawa np. do dziedziczenia, podziału majątku itp. więc faktycznie legalizacja spec-ustawą służy pokazaniu, że nie ma dyskryminacji. może też chodzić o dumę homo oraz PIENIĄDZE- wiadomo, że para gejów ma większą kasę niż rodzina a jeśli jeszcze wytargują ulgi podatkowe?
@Asadow
Co do tego dlaczego Łazarz się w ogóle godził na współpracę z Oparą – zapewne uznał, że udostępnianie prawdziwie wolnego portalu blogerskiego jest warte takiego ryzyka. Co by nie mówić Łazarz na całej sprawie z NE zyskał jedną ważną rzecz. Udowodnił, że jako redaktor naczelny jest za wolnością i naprawdę lepiej sobie z tym radzi niż choćby admini S24 czy Niepoprawnych.
@bez kropki & @night-rat
Dlatego też napisałem, że w całej sprawie homosiom wcale nie chodzi o jakieś łamanie praw ani też o wizyty w szpitalu czy dziedziczenie.
Chodzi o możliwość małpowania małżeństwa. Taki jest główny cel.
Tak jak napisałem w tytule – Jaś i Staś chcą się bawić w dom.