Z zegarkiem w ręku 15 minut. Tyle zajęła cała procedura. Prośba o kanonizację i pozytywna odpowiedź papieża. Żadnej prezentacji sylwetek świętych, jakiegoś pokazu multimedialnego, który by je przybliżył, nic. Potem tylko dość zwykła msza święta.
Najbardziej uroczystym momentem tej ostatniej było odśpiewanie przez kapłana Ewangelii po grecku. Homilia papieża podobała mi się – krótka i treściwa. Jednak uważam, iż coraz bardziej przesadza on w swym zamiłowaniu do skromności. Niechęć do nadmiernej pompy i celebry jest zrozumiała, ale uważam, że wyjątkowe okazje powinny mieć wyjątkową formę. “Decorum” czasem jest konieczne.
Doszło do tego, iż organizatorów ceremonii zaczęli wyręczać księża sprawozdawcy, omawiający /podczas śpiewów i rozdawania komunii/ dokonania Jana XXIII i Jana Pawła II. Nie pojmuję też, dlaczego kazano pielgrzymom pochować flagi i transparenty. Czyżby ideałem był szary tłum?
Moje krytyczne uwagi nie dotyczą oczywiście samego faktu kanonizacji /o epokowym znaczeniu/, ale wyłącznie oprawy uroczystości, która moim zdaniem, pomniejszyła jej wagę.
Homilia Papieża Franiszka
W centrum dzisiejszej niedzieli wieńczącej oktawę Wielkanocy, a którą Jan Paweł II zechciał poświęcić Miłosierdziu Bożemu, znajdują się chwalebne rany Jezusa Zmartwychwstałego.
Pokazał je już po raz pierwszy, gdy ukazał się apostołom, wieczorem tego samego dnia po szabacie, w dniu Zmartwychwstania. Ale tamtego wieczoru, tak jak słyszeliśmy, nie było Tomasza i gdy inni powiedzieli mu, że widzieli Pana, odpowiedział, że jeżeli nie zobaczy i nie dotknie tych ran, nie uwierzy. Osiem dni później Jezus ukazał się ponownie w Wieczerniku, pośród uczniów i był tam również Tomasz. Zwrócił się wówczas do Niego i poprosił, by dotknął Jego ran. Wówczas ten szczery człowiek, przyzwyczajony do osobistego sprawdzania, uklęknął przed Jezusem i powiedział: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28).
Rany Jezusa są zgorszeniem dla wiary, ale są również sprawdzaniem wiary. Dlatego w ciele Chrystusa Zmartwychwstałego rany nie zanikają, lecz pozostają, gdyż rany te są trwałym znakiem miłości Boga do nas i są niezbędne, by wierzyć Bogu. Nie po to, by wierzyć, że Bóg istnieje, ale aby wierzyć, że Bóg jest miłością, miłosierdziem i wiernością. Święty Piotr, cytując Izajasza, pisze do chrześcijan: „Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni” (1 P 2, 24; por. Iz 53, 5).
Św. Jan XXIII i św. Jan Paweł II mieli odwagę oglądania ran Jezusa, dotykania Jego zranionych rąk i Jego przebitego boku. Nie wstydzili się ciała Chrystusa, nie gorszyli się Nim, Jego krzyżem. Nie wstydzili się ciała swego brata (por. Iz 58, 7), ponieważ w każdej osobie cierpiącej dostrzegali Jezusa. Byli to dwaj ludzie mężni, pełni parezji i szczerości Ducha Świętego, złożyli Kościołowi i światu świadectwo dobroci Boga i Jego miłosierdzia.
Byli kapłanami, biskupami i Papieżami XX wieku. Poznali jego tragedie, ale nie byli nimi przytłoczeni. Silniejszy był w nich Bóg, silniejsza była w nich wiara w Jezusa Chrystusa, Odkupiciela człowieka i Pana historii; silniejsze było w nich miłosierdzie Boga, które objawia się w tych pięciu ranach; silniejsza była macierzyńska bliskość Maryi.
W tych dwóch ludziach kontemplujących rany Chrystusa i świadkach Jego miłosierdzia była żywa nadzieja wraz z radością niewymowną i pełną chwały (1 P 1, 3-8). Nadzieja i radość, jaką zmartwychwstały Chrystus daje swoim uczniom i których nic i nikt nie może ich pozbawić. Paschalna nadzieja i radość, przeszedłszy przez tygiel odarcia z szat, ogołocenia, bliskości z grzesznikami aż do końca, aż do mdłości z powodu goryczy tego kielicha. Oto są nadzieja i radość, jaką dwaj święci Papieże otrzymali w darze od zmartwychwstałego Pana i z kolei przekazali obficie ludowi Bożemu, otrzymując za to nagrodę wieczną.
Tą nadzieją i tą radością żyła pierwsza wspólnota wierzących w Jerozolimie, o której mówią nam Dzieje Apostolskie (por. 2, 42-47), które słyszeliśmy podczas drugiego czytania. Jest to wspólnota, w której żyje się tym, co najistotniejsze z Ewangelii, to znaczy miłością, miłosierdziem, w prostocie i braterstwie.
Taki obraz Kościoła miał przed sobą Sobór Watykański II. Jan XXIII i Jan Paweł II współpracowali z Duchem Świętym, aby odnowić i dostosować Kościół do jego pierwotnego obrazu, który nadali mu święci w ciągu wieków. Nie zapominajmy, że to właśnie święci prowadzą Kościół naprzód i sprawiają, że się rozwija. Zwołując Sobór, św. Jan XXIII okazał taktowne posłuszeństwo Duchowi Świętemu, dał się Jemu prowadzić i był dla Kościoła pasterzem, przewodnikiem, który sam był prowadzony. Prowadzony przez Ducha Świętego. To była jego wielka posługa dla kościoła. Dlatego lubię myśleć o nim jako o Papieżu posłusznym Duchowi Świętemu.
W tej posłudze ludowi Bożemu Jan Paweł II był Papieżem rodziny. Kiedyś sam tak powiedział, że chciałby zostać zapamiętany jako Papież rodziny. Chętnie to podkreślam w czasie, gdy przeżywamy proces synodalny o rodzinie i z rodzinami, proces, któremu na pewno On z Nieba towarzyszy i go wspiera.
Niech ci obaj nowi święci pasterze ludu Bożego wstawiają się za Kościołem, aby w ciągu tych dwóch lat procesu synodalnego był on uległy Duchowi Świętemu w posłudze duszpasterskiej dla rodziny. Niech obaj nas nauczą, byśmy nie gorszyli się ranami Chrystusa, abyśmy wnikali w tajemnicę Bożego Miłosierdzia, które zawsze żywi nadzieję, zawsze przebacza, bo zawsze miłuje.
Szanowna Pani Elig.
Ja się na kanonizacji nie zawiodłem, bo jej… nie oglądałem. Od początku było wiadomo, że nie będzie tam żadnych fajerwerków, pokazów laserowych i przelotu F-16 nad Bazyliką Św. Piotra. Czytając teraz wiem, że zabrakło nawet polskich flag, jak choćby na wzruszającej ceremonii pogrzebowej Jana Pawła.
Słyszałem tylko, że całość trwała 5 minut. I po krzyku.
Byłem w tym czasie na Mszy Świętej, odmówiłem z okazji kanonizacji Koronkę do Bożego Miłosierdzia, duchowo łączyłem się z Watykanem.
Mszę kanonizacyjną widziałem w TV i wydała mi się bardzo uroczysta z należytą oprawą. Moją uwagę przyciągały także wielkie i liczne flagi, więc trochę mnie Pani zaskoczyła tym nakazem schowania flag.
Zabroniłam kiedyś wypowiadać się dzieciom na temat smaku posiłku, zarówno ganić jak chwalić, wystarczy ‘dziękuję’ na końcu, i życie pokazuje że to było dobre.
Flagi były przed uroczystością i po uroczystości. Podczas samej kanonizacji organizatorzy polecili je zwinąć. Wyraźnie mówili o tym księża sprawozdawcy.
Polacy czasem unoszą się dumą własnej polskości albo z tego, że jakiś Polak był lub jest dobry i sławny, ale poza chwilowym uniesieniem niewiele z tego w ich życiu wynika. Może to był zamysł Papieża, żebyśmy nie robili z tego jakiegoś interesu – nawet duchowego. Święty jest Świętym, ale czy nasza radość byłaby czystsza i pełniejsza, gdyby było więcej pompy? Jak miałaby nie być czysta, to lepiej przygasić, coby się ludzie zastanowili. W TESCO był specjalny dział “kanonizacja”. Wszelkiej maści gadżety. Tym co się nakupili mogło być łyso – i dobrze.
A zatem mamy Świętego Jana Pawła Wielkiego… Alleluja!