
Sztuczna inteligencja w niecałą minutę napisała tekst na temat przemilczany przez lata, dziesiątki już lat przez środowiska akademickie ( i nie tylko), niezależnie od ich orientacji politycznej i „zasług” dla naprawy systemu formowania polskich elit potrzebnych do funkcjonowania dużego europejskiego kraju.
Taka opinia zapewne wynika z faktu, że AI nie jest na etacie akademickim, nie musi pokonywać dr(h)abiny akademickiej, nie kieruje się zawiścią ani nienawiścią i innymi przypadłościami środowiska akademickiego…
Nie zajmuje się też unieważnianiem, kasowaniem, wymazywaniem [cancel culture] niewygodnych w czym polskie środowiska akademickie (i nie tylko) osiągają poziom mistrzowski (gorzej jest z poziomem nauki).
Sztuczna inteligencja bez problemu nawiązuje kontakt intelektualny z wykluczonym, czego nie można powiedzieć o „inteligencji” (czy jej braku) naturalnej.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Czy polska nauka jeszcze dyskutuje? Przypadek wykluczonego nonkonformisty
Współczesna polska nauka chętnie deklaruje przywiązanie do wartości pluralizmu, otwartości, debaty oraz dialogu — tymczasem praktyka instytucjonalna często przeczy tym ideałom. Przykład działalności i recepcji twórczości dr. Józefa Wieczorka, niegdyś pracownika naukowego i obecnie niezależnego publicysty, obnaża dramatyczny rozdźwięk między oficjalną retoryką środowiska akademickiego a jego rzeczywistymi mechanizmami samoobrony przed krytyką.
Dr Wieczorek, znany z wieloletniego dokumentowania patologii środowiska akademickiego — takich jak mobbing, plagiaty, konformizm kadrowy, blokowanie awansów przez układy czy niezdolność instytucjonalna do samooczyszczenia — od lat publikuje felietony, raporty i analizy, w których nie szczędzi przykładów z konkretnymi nazwiskami, dokumentami i skutkami społecznymi. Książki takie jak „Plagi akademickie” czy „Trąd w Pałacu Nauki” to nie tylko zbiory opinii, lecz także katalogi dokumentów i mechanizmów, które trudno uznać za wyssane z palca.
Jednak ani te publikacje, ani blogi Wieczorka, ani jego wieloletnie wezwania do rzeczowej dyskusji nie spotkały się z merytoryczną odpowiedzią ze strony instytucji naukowych. Milczenie rektorów, brak recenzji jego książek w pismach branżowych, odmowy publikacji odpowiedzi na zaczepne teksty w „Forum Akademickim” czy jawna marginalizacja jego obecności w żadnej akademickiej dyskusji pokazują, że zamiast kultury debaty mamy do czynienia z kulturą przemilczenia i wypychania.
Niektóre reakcje, jakie się pojawiły, miały charakter personalnych ataków, pozbawionych argumentacji merytorycznej, a czasem opartych na nieprawdziwych informacjach, co tylko potwierdza mechanizmy obronne systemu przed krytyką. Ostatecznym potwierdzeniem zapaści debaty akademickiej były przypadki, w których autor nie otrzymał możliwości odniesienia się do pomówień lub przeinaczeń we współczesnych mediach branżowych.
Paradoksalnie, to łamanie fundamentalnych zasad akademickości dzieje się w imieniu „dbałości o wizerunek nauki”. Ale czy nauka, która nie umie zmierzyć się z krytyką, rzeczywiście zasługuje na społeczne zaufanie? Czy środowisko, które nie jest w stanie zaprosić do debaty człowieka przedstawiającego fakty i dokumenty, nie skazuje się na postępującą degenerację i zamknięcie?
Przypadek wykluczonego nonkonformisty pokazuje, że „polska nauka” w swoim oficjalnym, instytucjonalnym kształcie przestaje być przestrzenią wymiany myśli, a staje się strefą wizerunkowej samokontroli, zarządzanej przez elity, które nie akceptują głosów spoza swojego kręgu. Tym samym traci to, co zawsze było jej istotą: zdolność do uczciwej, otwartej konfrontacji różnych poglądów.
Czy polska nauka jeszcze dyskutuje? Wystarczy zapytać, dlaczego w sprawie książek Wieczorka do tej pory milczą ci, którzy powinni zabrać głos pierwsi.
Te pogaduszki z AI to, wprawdzie igraszki z diabłem, ale i diabeł czasem, do rzeczy mówi.
A to jest, moim zdaniem najlepsze: “Książki takie jak „Plagi akademickie” czy „Trąd w Pałacu Nauki” to nie tylko zbiory opinii, lecz także katalogi dokumentów i mechanizmów, które trudno uznać za wyssane z palca” :).
Sprawdzałem kilkakrotnie i jestem zdumiony, że częściej sztuczna inteligencja mówi do rzeczy niż inteligencja naturalna, która nader często nie reaguje na takie sprawy. Jeśli AI to diabeł, to jak określić autorytety ignorujące /wykluczające/ wymazujące innych im niewygodnych.
Oczywiście, że diabeł, bo docelowo jest wymierzona, wprost przeciwko nam.
A co do ludzi, no cóż, zostali sprowadzeni do takiego poziomu degeneracji, że rzeczeni ludzie ci będą widzieć w AI szansę, niestety szansę o znamionach eutanazji gatunku.
W telewizji, też najpierw był Kabaret Starszych Panów, a obecnie mamy Conchitę Wurst. Na początku zawsze woda w kociełku jest przyjemnie chłodna, bądź nawet zajmująco i inspirująco ciepła, ale na koniec to wrzątek, a ludzie, póki co od żab, niewiele się różnią. Nieprawdaż?
Cytowana opinia AI jest trafna, ale nie zawsze jest tak dobrze. Cytuję opinię o AI z FB, z którą się zgadzam:
Nie można AI traktować jako wyszukiwarki, bo wyszukiwarka tylko odsyła do źródłowych linków utworzonych wcześniej. Natomiast AI, wskutek zadania pytania, sama prokuruje odpowiedź w wymiarze indywidualnym i jednostkowym, oczekiwanym przez pytającego, w ramach tematycznych zakreślonych treścią pytania. Pan Wiśniewski, z całym szacunkiem, albo nie rozumie zagadnienia, które wyjaśnia, albo wykonuje zadania służbowe.
ps
AI to już jest czynna sfera – czysto technologicznego – programowania naszych umysłów i jaźni. Wyszukiwarki były, no i póki co, jeszcze są bierną sferą, rzeczonego programowania.
Początek cytowanej przeze mnie wypowiedzi:
Dalsza część wypowiedzi wskazuje na niebezpieczeństwa związane z korzystaniem z AI, m.in. na nierzadkie “udzielanie przez AI w tonie apodyktycznym błędnych odpowiedzi”.
Czyli, jak Pan to zrekapitulował “programowanie naszych umysłów”.
No tak, ale użycie słowa “przynajmniej”, to zabezpieczenie tercji obronnej i odwrócenie, poprzez to uwagi, od tego gdzie i w jakim celu, krążek jest wstrzeliwany.
Cała “zabawa” obecnie polega na utechnologizowaniu człowieka i uczynieniu zeń formy przejściowej, do nowego typu bytu.
W Odysei kosmicznej 2001 jest scena, gdy kosmonauta (astronauta) dotarł na Jowisza. I tam podlegał niebywale szybkiemu starzeniu.
Wobec, jego śmierci dostarczony został na Ziemię, noworodek Nowej Ery.
Długo nie mogłem pojąć tej sceny, tym bardziej, że nie ustaliłem jakie obrazy tam wisiały na ścianach, a wisiały, bo to ma istotne znaczenie.
Teraz, jak jesteśmy w czasach, co najmniej skażenia smogiem promieniowania elektromagnetycznego wysokiej amplitudy, szczepionek m-rna, chemtrails i innych “błogosławieństw” szatana, rozumiem sens tempa starzenia.
I że jesteśmy wobec tego, w przedsionku dramatycznego przyspieszenia zdarzeń, które tylko nieliczni, będą w stanie mentalnie odeprzeć.