Dlaczego [s]elekcja w USA nie ma żadnego znaczenia

(S)elekcja to tylko kolejny pakiet rozrywkowy, który ma cię rozproszyć, zaangażować i rozwścieczyć. Każdy moment wpadki, każda gafa, każde „szokujące odkrycie”, każdy „wyciek” bla bla bla, każdy „improwizowany telefon”, każdy wzruszający moment, wszystko to jest wymyślone w pokoju scenarzystów ku waszej delektacji.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

 

Dlaczego [s]elekcja w USA nie ma żadnego znaczenia

Pytano nas, dlaczego nie relacjonujemy szerzej wyborów w USA.

Odpowiedź jest prosta i wygląda następująco.

1. Nie ma prawdziwego wyboru i prawdziwej różnicy.

Oczywiście, że są różnice powierzchowne. Ale to tylko szminka i puder.

A może lepszą analogią byłaby „maska ​​karnawałowa”.

Albo łowcy dzieci w pożyczonych jaskrawych…

W każdym razie w przebraniu. Ich publiczny wizerunek to zastosowane maski z dopasowanymi wartościami, które mają przyciągnąć różne grupy demograficzne, tworzyć gotowe i bezsensowne fałszywe alternatywy oraz iluzję debaty, demokracji w działaniu – prawdziwy wybór.

Trump to szczery, pyskaty „nonkonformista”, którego celem jest przypodobanie się libertariańskiemu społeczeństwu, staroświeckim konserwatystom i ciemnogrodowi – tym, którzy „chcą odzyskać Amerykę”.

Do oferty dodano RFK jr., aby pozyskać sceptyków covid-19, którzy w przeciwnym razie mogliby samodzielnie myśleć.

Harris jest „przebudzona” [woke] w całym tym sprzecznym, dwuznacznym szaleństwie. Jest okropna, ale wizja Trumpa jest na tyle gorsza, że na wpół oszalała amerykańska „lewica” akceptuje jej oślizgłe ciało z pasją.

Ale, jak każdy, kto ma choć odrobinę rozumu i odwagę, by go użyć, wyraźnie widzi, że pod tymi groteskowymi małymi maskami kryją się tylko marionetki tego samego globalizmu – jak w przypadku niemal każdej postaci w polityce, komentatora, osobowości show-biznesu, jaką tylko można wymienić.

Niezależnie od tego, który tyłek zasiądzie na krześle w Gabinecie Owalnym, wynik będzie taki sam.

Tak samo jest TERAZ. Prosta kontynuacja tego, co ujawniło się w całej swojej surowej grozie w 2020r.

Jedyną niewielką różnicę mogą stanowić narracje medialne, które mają nami pokierować. A co prowadzi nas do…

2. Wasze głosy się nie liczą

Bo niby dlaczego uważacie inaczej?

Powiedzmy sobie jasno: oni kontrolują narrację, media, system finansowy, system edukacji, system opieki zdrowotnej i zaopatrzenie w żywność, ale sądzisz, że pozwolą ci kontrolować, kto jest PREZYDENTEM?

— Andrea Lynn (@andrealynn_rn2) 10 października 2024 r.

 

Bo widzicie, podczas gdy wszyscy kandydaci są marionetkami globalistów, pracującymi na rzecz tego samego celu, nadal nie możecie wybrać swojej preferowanej marionetki, ponieważ osoby kontrolujące narrację mają preferowaną historię, którą chcą opowiedzieć w danym momencie, i preferowaną marionetkę, która najlepiej nadaje się do służenia tej historii.

W 2020 roku najlepszym przykładem tej historii była jakaś wersja „Bidena” w Białym Domu.

Dlaczego? Dlaczego zniedołężniały, wyraźnie niesprawny, przerażający starzec był ich wybranym POTUS-em?

Cóż, dobre pytanie i jest mnóstwo miejsca do spekulacji na ten temat. Być może było to częścią trwającej próby zdyskredytowania i podważenia urzędu prezydenta USA, aby w pewnym momencie ten urząd zlikwidować. Albo może coś innego, albo kombinacja czynników.

Jedyne, co wiemy na pewno, to to, że był to pożądany wynik – ponieważ osoby odpowiedzialne za realizację programu poruszyły niebo i ziemię, aby upewnić się, że tak się stanie.

Naprawdę nie macie już wymówki, aby dłużej unikać tego faktu. Zostało to wam dokładnie wyjaśnione w 2020r., kiedy wybory zostały otwarcie sfałszowane, na waszych oczach w telewizjach głównego nurtu.

Historia została napisana. Biden miał trafić do Białego Domu – bez względu na to, ile osób głosowało przeciwko niemu.

I znów, nie dlatego, że Trump był lub jest jakimś niebezpiecznym głosem antyestablishmentowym, który powinnien zostać uciszony. On ewidentnie nie jest niczym takim. Jest kupionym i opłaconym globalistą, który chętnie promował kłamstwa o covidzie i równie chętnie będzie promował resztę Agendy 2030, bez względu na to, jakie puste obietnice złoży teraz.

Po prostu twórcy narracji mieli wybraną fabułę na kolejne 4 lata i fabułę tę najlepiej zrealizowano z marionetką Bidenem w Białym Domu, a nie marionetką Trumpem.

Która marionetka została wybrana najlepszym propagatorem agendy w 2024 roku?

Trudno powiedzieć. Może to pójść w dowolną stronę. Może nawet producenci tego dramatu jeszcze nie podjęli decyzji.

Czy to ma jakieś znaczenie, poza tym, że jest to ciekawostka?

Nie. Ani trochę.

Chodzi tylko o to, jakie twarze zobaczysz w telewizji w ciągu następnych kilku lat i jakie bzdury będą ci podawać jako wymówki/prowokacje.

Droga może wyglądać trochę inaczej, ale cel jest ten sam.

I to właśnie na tym miejscu powinniśmy się skupić – jeśli chcemy mieć jakąkolwiek szansę go uniknąć.

(S)elekcja to tylko kolejny pakiet rozrywkowy, który ma cię rozproszyć, zaangażować i rozwścieczyć. Każdy moment wpadki, każda gafa, każde „szokujące odkrycie”, każdy „wyciek” bla bla bla, każdy „improwizowany telefon”, każdy wzruszający moment, wszystko to jest wymyślone w pokoju scenarzystów ku waszej delektacji.

Podobnie jak wiele innych rzeczy, które nazywamy „wiadomościami”.

________________

Why the US (s)election doesn’t matter a damn, Catte Black, Oct 11, 2024

 

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!