„Pakt na rzecz przyszłości” czyli jak zdominować masy

Język jest bezpośredni i jednoznaczny: „Rada Bezpieczeństwa poinformuje wszystkie kraje, że jej cierpliwość dotycząca populacji dobiegła końca” i że „wszystkie kraje mają coroczne kwoty do ZREDUKOWANIA” – kwoty, które będą egzekwowane poprzez „selektywne lub całkowite embargo na kredyty, artykuły handlowe, w tym żywność i lekarstwa, lub siłą militarną, gdy będzie to konieczne”.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

 

Jak zdominować masy

Nowy „Pakt na rzecz przyszłości” ONZ i jego echa dawnych planów elit

Najnowsza wersja Paktu na rzecz Przyszłości [Pact for the Future], zaprezentowana 27 sierpnia, ma niesamowite cechy podobieństwa do „zalecanych działań w zakresie zarządzania środowiskiem” promowanych przez Global Challenges Foundation. To nie przypadek, biorąc pod uwagę skłonność Fundacji do promowania marki zrównoważonego rozwoju, która służy interesom potężnych kosztem marginalizowanych.

Pakt, którego przyjęcie zaplanowano na Szczycie Przyszłości 22 września [Summit of the Future], to klasa mistrzowska alarmistycznej retoryki, ostrzegająca przed „głęboką globalną transformacją” oraz „katastrofalnymi i egzystencjalnymi ryzykami”, które grożą wepchnięciem ludzkości w „przyszłość nieustannego kryzysu i załamania”.

Ale nie dajmy się zwieść apokaliptycznemu językowi – to tylko próba dalszego utrwalania status quo. Autorzy Paktu chcieliby, abyśmy uwierzyli, że „wybory, których dokonujemy” są głównymi czynnikami tych egzystencjalnych ryzyk, wygodnie pomijając rolę systemowych niesprawiedliwości i chciwego dążenia do zysku, które leżą u podstaw naszego obecnego porządku gospodarczego.

„Straszne cierpienie”, którego doświadczają „inni ludzie”, nie jest zjawiskiem naturalnym, lecz bezpośrednim skutkiem neoliberalnej polityki narzuconej nam przez te same elity, które teraz twierdzą, że są naszymi zbawcami.

Proponowana przez Pakt „korekta kursu” to nic więcej niż listek figowy, mający na celu ukrycie faktu, że jedyną „przyszłością nieustannego kryzysu i załamania”, której powinniśmy się obawiać, jest ta, która nieuchronnie nastąpi w wyniku ciągłej dominacji tych samych struktur władzy, które zaprowadziły nas nad tę przepaść.

Apel Organizacji Narodów Zjednoczonych o unowocześnienie globalnego systemu zarządzania, rzekomo w celu zabezpieczenia interesów obecnych i przyszłych pokoleń, jest kolejną próbą konsolidacji władzy i narzucenia drakońskiego reżimu kontroli.

Proponowane „zarządzanie złożonymi globalnymi wstrząsami” to eufemizm określający dalszą erozję suwerenności narodowej i narzucanie uniwersalnego rozwiązania problemów świata, dyktowanego przez tych samych niewybieralnych biurokratów, którzy doprowadzili nas na skraj katastrofy.

Nie jest przypadkiem, że przyjęcie tych nowych ram zarządzania ma nastąpić dokładnie 33 lata po tym, jak na konferencji w Des Moines ogłoszono niesławną „Inicjatywę na rzecz Karty Ziemi Eco-92” [“Initiative for Eco-92 Earth Charter”].

Dokument ten, sporządzony przez Sekretariat Klubów Cobdena ds Porządku Światowego [Cobden Clubs Secretariat for World Order], obnaża prawdziwe intencje globalnych elit: narzucenie reżimu kontroli populacji egzekwowanego przez Radę Bezpieczeństwa przy pomocy połączenia przymusu ekonomicznego i siły militarnej.

Język jest bezpośredni i jednoznaczny: „Rada Bezpieczeństwa poinformuje wszystkie kraje, że jej cierpliwość dotycząca populacji dobiegła końca” i że „wszystkie kraje mają coroczne kwoty do ZREDUKOWANIA” – kwoty, które będą egzekwowane poprzez „selektywne lub całkowite embargo na kredyty, artykuły handlowe, w tym żywność i lekarstwa, lub siłą militarną, gdy będzie to konieczne”.

Nie jest to recepta na zrównoważony rozwój czy ochronę środowiska, ale projekt totalitarnego porządku świata, w którym prawa i wolności jednostek są podporządkowane kaprysom samozwańczej elity.

Fakt, że dokument ten rozesłano w ramach przygotowań do konferencji ONZ w Rio de Janeiro w 1992r. poświęconej środowisku, przypomina, że ​​program kontroli populacji i globalnego zarządzania był realizowany od dawna – i że najnowsza wersja tego programu, Pakt na rzecz Przyszłości, jest jedynie najnowszą odsłoną trwającej od dziesięcioleci kampanii mającej na celu narzucenie ludzkości dystopijnej przyszłości.

Prawdziwe intencje globalnej elity zostały obnażone w tym mrożącym krew w żyłach dokumencie. Rada Bezpieczeństwa, zdominowana przez główne anglosaskie mocarstwa, przejęłaby absolutną władzę nad wszystkimi krajami, dyktując kwoty populacji i egzekwując je poprzez duszenie ekonomiczne, siłę militarną lub wszelkie inne środki uznane za konieczne. Pojęcie suwerenności narodowej zostałoby zredukowane do osobliwego reliktu minionej epoki, ponieważ Rada Bezpieczeństwa zapewnia o swojej „pełnej jurysdykcji prawnej, wojskowej i gospodarczej” nad każdym regionem świata.

Ale to nie wszystko – Rada Bezpieczeństwa przejęłaby również kontrolę nad wszystkimi zasobami naturalnymi, w tym zlewniami [watersheds] i wielkimi lasami, które miałyby być eksploatowane i chronione dla dobra Głównych Mocarstw. To nic innego jak plan globalnej kleptokracji, w której zasoby wielu są rabowane, aby wzbogacić nielicznych. Dokumenty ujawniają światopogląd, w którym silni robią, co chcą, a słabi cierpią, co muszą.

Zasłona tajemnicy została podniesiona, bardzo nieznacznie, nad Cobden Clubs, dzięki think tankowi, który propagował ideologię brytyjskiego „anglosaskiego systemu rasowego”. Ujawniony dokument, dzięki uprzejmości pomysłowego towarzysza konsultanta biznesowego George’a W. Hunta, rzucił światło na prawdziwą naturę tego elitarnego zgromadzenia. Treść tego dokumentu jest ważnym przypomnieniem, że dążenie do władzy i kontroli nie zna granic, nawet granic przyzwoitości i moralności.

Podejrzane podobieństwa między przemyśleniami Klubów Cobdena a niedawnymi propozycjami Global Challenges Foundation, Poczdamskiego Instytutu Badań nad Skutkami Klimatu i Uniwersytetu Narodów Zjednoczonych stanowią brutalne ostrzeżenie, że im bardziej coś się zmienia, tym bardziej wszystko pozostaje takie samo.

Liczba ludności na świecie wzrosła z 5,4 miliarda do 8,2 miliarda od 1991r., a mimo to rozwiązania oferowane przez tych samozwańczych strażników planety są wręcz drakońskie. Zaczyna się prawdziwa walka, a rzeczywiste intencje tych organizacji zostały obnażone.

Wspólna propozycja tych organizacji to popis nowomowy, cyniczny eksperyment mający na celu zmianę wizerunku starego przejęcia władzy na dobroczynną próbę „ochrony” ludzkości.

Koncepcja „globalnych dóbr wspólnych”, niegdyś szlachetna idea, została przejęta, aby uzasadnić zbiorowe zarządzanie samym powietrzem, którym oddychamy, wodą, którą pijemy i ziemią, którą zamieszkujemy. Atmosfera, hydrosfera, biosfera, litosfera i kriosfera mają być zarządzane, kontrolowane i podlegać dyktatowi grupy samozwańczych elit. Pytanie brzmi, kto decyduje, co stanowi „niebezpieczny punkt krytyczny” i kto będzie beneficjentem tego wielkiego eksperymentu w globalnym zarządzaniu?

Syreni śpiew globalnego zarządzania wabi, obiecując harmonijną symfonię regulacji i kontroli, a wszystko w imię ochrony „wspólnoty planetarnej”. Ale jeśli zajrzymy pod powierzchnię, prawdziwe intencje tego wielkiego projektu staną się oczywiste.

Proponowana „zagnieżdżona” struktura zarządzania, z jej wieloma warstwami regulacji i nadzoru w wykonaniu globalnego organu zarządzającego, jest po prostu planem totalitarnego reżimu. Rozdrobnienie suwerenności narodowej, odizolowane podejścia do ochrony środowiska, mają zostać zastąpione monolitycznym, uniwersalnym rozwiązaniem, dyktowanym przez samozwańczą elitę.

A kim są architekci tego wielkiego projektu? Global Challenges Foundation, założona przez miliardera i finansistę László Szombatfalvy’ego, której deklarowanym celem jest opracowanie „ulepszonych globalnych modeli podejmowania decyzji”. Ulepszonych, to znaczy dla dobra globalnej elity, a nie mas.

Proponowane rozwiązanie tego sfabrykowanego „problemu” „przeludnienia” jest przerażającym przykładem totalitarnego impulsu w działaniu. Nowy globalny traktat, w którym kraje są zmuszone do ustalania celów populacyjnych co pół dekady i planu ich osiągnięcia, to nic innego jak przepis na inżynierię demograficzną w skali globalnej.

Echa eugeniki i kontroli społecznej są ogłuszające i należy zadać pytanie: kto decyduje, kto ma żyć, kto umrzeć, a kto się rozmnażać? Odpowiedzią są oczywiście samozwańczy strażnicy planety, którzy nie cofną się przed niczym, aby narzucić ludzkości swoją wypaczoną wizję.

Global Challenges Foundation wydaje się być koniem trojańskim o wiele bardziej podstępnego planu. Flirty Szombatfalvy’ego z prezydentem Klubu Rzymskiego Andersem Wijkmanem i jego hojność wobec Overpopulation Project zdradzają głęboko zakorzenione powinowactwo do światopoglądu Malthusa. Jest to filozofia, która postrzega ludzkość jako plagę na ziemi i dąży do narzucenia drakońskich kontroli wzrostu populacji.

Niepokojący rezonans między poglądami Szombatfalvy’ego a poglądami „Brytyjskich Patriotów Rasowych” i „żyjących fundatorów woli wielkiego Cecila Rhodesa” jest czymś więcej niż zbiegiem okoliczności. „Inicjatywa na rzecz Karty Ziemi Eco-92” tego ostatniego jest donośnym wezwaniem do Nowego Porządku Świata, w którym „Główne Mocarstwa w Radzie Bezpieczeństwa” dyktowałyby warunki globalnego zarządzania. To przepis na globalną oligarchię, w której interesy nielicznych potężnych byłyby najważniejsze.

Zaangażowanie Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) i jego amerykańskiego odpowiednika, Rady Stosunków Zagranicznych (CFR), dodaje tej narracji kolejną warstwę złożoności.

Te organizacje, zrodzone z Ruchu Okrągłego Stołu [Round Table Movement], zostały zaprojektowane, aby wspierać imperialne ambicje Cecila Rhodesa i brytyjskiej elity. Ich ostateczny cel, światowa federacja narodów, jest eufemizmem dla globalnego imperium, z osią anglo-amerykańską na czele.

Pogląd, że te organizacje są jedynie łagodnymi think tankami, zaangażowanymi w promowanie globalnej współpracy, jest śmieszną fikcją. W rzeczywistości są one instrumentami elity władzy w aksamitnych rękawiczkach, zdeterminowanymi, by kształtować świat według swoich wyobrażeń.

Jak napisał Carroll Quigley, historyk CFR i profesor Uniwersytetu Georgetown w Tragedy and Hope [Tragedia i Nadzieja]:

„Główne cele tej rozbudowanej, półtajnej organizacji były w dużej mierze godne pochwały: koordynowanie międzynarodowych działań i opinii całego anglojęzycznego świata w jedną całość (co w dużej mierze, to akurat prawda, byłoby poglądami grupy londyńskiej), praca na rzecz utrzymania pokoju, pomoc zacofanym, kolonialnym i słabo rozwiniętym obszarom w dążeniu do stabilizacji, porządku prawnego i dobrobytu na zasadach nieco podobnych do tych nauczanych w Oksfordzie i na Uniwersytecie Londyńskim”.

Odseparowany świat elity władzy to kraina paradoksów, gdzie „uprzejmi i kulturalni gentlemani” z zamiłowaniem do lepszych rzeczy w życiu, skrywają makiaweliczne zacięcie. Ukazywanie tych osób przez Quigleya jako „bardzo zainteresowanych wolnością wypowiedzi mniejszości i rządami prawa dla wszystkich” jest mistrzowskim niedopowiedzeniem, ponieważ to właśnie ta fasada życzliwości skrywa ich prawdziwe intencje. Ich pragnienie anonimowości jest jednak wymownym wskaźnikiem dwulicowości ich wysiłków.

Stimson Center, kluczowy gracz w przygotowaniach do Szczytu Przyszłości, jest prawdziwym ośrodkiem władzy, a jego założyciele, Barry Blechman i Michael Krepon, są członkami CFR.

Henry Stimson, patron ośrodka, był wiernym działaczem CFR, a jego kadencja na stanowisku Sekretarza Wojny USA w czasie II wojny światowej jedynie podkreśla ogromny wpływ tej organizacji na kuluary władzy.

Przykładem jest kumoterski [incestuous] związek CFR z think tankiem Trilateral Commission [Komisja Trójstronna], założonym przez Davida Rockefellera. Każdy przewodniczący CFR od czasów Rockefellera był członkiem TriCom, prawdziwych drzwi obrotowych dla szarych eminencji władzy.

Obecny przewodniczący CFR, David Rubenstein, jest doskonałym przykładem tego zjawiska, pełniąc podwójną rolę jako przewodniczący Carlyle Group i członek zarządu Światowego Forum Ekonomicznego. Ta ostatnia organizacja, główny oficjalny front działań tych grup, jest prawdziwą izbą rozrachunkową dla globalnej agendy elity władzy. Sieć wpływów, które łączą te podmioty, tworzą złożoną pajęczynę władzy, mającą na celu omotanie i manipulowanie globalną polityką.

Czwarty World Wilderness Congress, spotkanie elit władzy w 1987r., było objawieniem dla George’a W. Hunta, wolontariusza, który natknął się na grupę wpływowych osób, za wszelką cenę pragnących przekształcić świat według własnych wyobrażeń.

Konferencja była prawdziwym „who is who” Komisji Trójstronnej, z udziałem takich luminarzy jak David Rockefeller, Edmond de Rothschild i Maurice Strong. Obecność prezesa MFW Michela Camdessusa i prezesa Banku Światowego Barbera B. Conable’a Jr. tylko podkreśliła powagę wydarzenia.

Gdy Hunt przysłuchiwał się dyskusjom, uderzył go cynizm i bezduszność uczestników. Wypowiedzi kanadyjskiego bankiera inwestycyjnego Davida Lanka były w szczególności jaskrawym przykładem pogardy, z jaką ci ludzie traktowali zwykłego człowieka.

Propozycja Lanka, aby program konferencji „sprzedać” opinii publicznej w ramach procesu omijającego demokrację, aby „nie pochłonął zbyt dużej części funduszy na edukację mięsa armatniego, które niestety zaludnia ziemię”, była przerażającym przyznaniem się elit do pogardy dla mas.

Użycie określenia „mięso armatnie” w odniesieniu do ogółu społeczeństwa było szczególnie jaskrawym przykładem nieludzkiego języka używanego przez te osoby, które postrzegały świat jedynie jako szachownicę, którą można manipulować dla własnych celów.

Czwarty World Wilderness Congress był w istocie zgromadzeniem arcykapłanów Nowego Porządku Świata, którzy uważają się za jedynych arbitrów losu planety. Ich wizja świata była taka, że ​​masy zostają zredukowane do poziomu pionków, zagonione w stado i kontrolowane przez samozwańczą elitę.

Konferencja uświadomiła nam, że obsesja elit władzy na punkcie ochrony środowiska była jedynie koniem trojańskim o wiele bardziej złowrogiego planu, który zagrażał samej istocie demokracji i wolności jednostki.

David Rockefeller napisał w książce konferencyjnej For the Conservation of Earth [Dla ochrony Ziemi]:

„Jednakże obarczanie całą winą za niedopuszczalne zachowania środowiskowe zjawiska uprzemysłowienia lub dużych korporacji jest ewidentnie nieścisłe. Znaczna część dewastacji środowiska na świecie, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, jest spowodowana przez osoby pozbawione prądu i uwięzione w skrajnej biedzie. Na przykład wylesianie jest często bardziej wynikiem działań podejmowanych z desperacji przez biednych niż nieodpowiedzialnej eksploatacji przez gigantów przemysłowych. Około 70 procent szybko rosnącej populacji świata obecnie polega na drewnie jako źródle energii do gotowania i ogrzewania. Konsekwencje tego faktu są niemal katastrofalne”.

Ultrabogata superklasa, całkowicie oderwana od problemów zwykłego człowieka, wydaje się żywić głęboką pogardę dla biednych, których postrzega jedynie jako utrapienie, którym należy zarządzać i sprawować nad nimi kontrolę.

Biedni, w ich oczach, są uosobieniem wszystkiego, co złe na świecie – zanieczyszczają, emitują dwutlenek węgla i niszczą naturalny porządek. Są tymi „innymi”, wrogami Ziemi i muszą być rządzeni przez „oświeconych królów filozofów”, którzy wiedzą, co jest dla nich najlepsze.

Raport Komisji Trójstronnej zatytułowany „Beyond Interdependence” jest manifestem nowego porządku świata, w którym „zrównoważone praktyki biznesowe” ultrabogatych uratują świat przed spustoszeniem, jakiego dopuścili się biedni.

To cyniczny i samolubny dokument, mający na celu usprawiedliwienie ciągłej dominacji elit nad masami. Autorzy raportu bez wątpienia postrzegają siebie jako strażników planety, którym powierzono szlachetną misję ratowania świata przed destrukcyjnymi tendencjami biednych.

Pierwszy World Wilderness Congress, który odbył się w Republice Południowej Afryki w 1977r., był przełomowym wydarzeniem w rozwoju tego nowego porządku świata. Obecność francusko-szwajcarskiego bankiera Edmonda de Rothschilda i południowoafrykańskiego konserwatysty Iana Playera nie była przypadkowa, biorąc pod uwagę długą historię współpracy między rodziną Rothschildów a południowoafrykańską firmą diamentową De Beers. Wybór lokalizacji również był prawdopodobnie celowy, biorąc pod uwagę rolę Cecila Rhodesa w tworzeniu monopolu na światowy handel diamentami.

Rhodes, arcyimperialista, miał wizję świata, w którym brytyjskie panowanie jest najwyższe, i był gotów zrobić wszystko, aby to osiągnąć. Jego „Secret Society”, założone w celu promowania brytyjskich interesów i położenia fundamentów pod nowy porządek świata, było prekursorem obsesji współczesnych elit na punkcie globalnego zarządzania.

Fakt, że Rhodes był w stanie wywłaszczyć ziemię czarnych Afrykanów i zainicjować kolonizację Rodezji (obecnie Zimbabwe) bezkarnie, jest jaskrawym przypomnieniem brutalnej i wyzyskującej natury imperializmu. A jednak to jest dziedzictwo, na którym współczesna elita chce budować, mówiąc o „zrównoważonym rozwoju” i „globalnym obywatelstwie”.

_____________

How to Dominate the Masses, A Lily Bit, Sep 11, 2024

 

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!