Iluzja reform czyli „bagno” nigdy nie zostanie „osuszone”

Naiwność mas jest ewidentnie siłą, utrwalającą mit, że system można uratować, po prostu wybierając „właściwych” ludzi lub wspierając „właściwą” partię. To urojeniowe myślenie jest podporą pozwalającą jednostkom uniknąć niewygodnej prawdy: system jest zgniły do ​​szpiku kości i zaprojektowany tak, aby służyć interesom potężnych kosztem bezsilnych.

Pogląd, że zło można pokonać poprzez pokojowe protesty, głosowania lub dochodzenia, jest farsą, zwykłym odwróceniem uwagi od prawdziwego problemu – problemem jest sam system.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Trump i iluzja reform

Dlaczego musimy zdać sobie sprawę, że „bagno” nigdy nie zostanie „osuszone”

Kiedy jesteś świadkiem upadku elity, pojawia się przelotny dreszcz schadenfreude. Medialne szaleństwo wokół drugiego aresztowania Jeffereya Epsteina było doskonałym przykładem tego, jak system fachowo manipuluje masami, wymachując kuszącym okruchem sprawiedliwości, po czym szybko go wyrywa. Nam pozostaje ciężka amnezja, kiedy wygodnie zapominamy, że prawdziwy problem nie leży w jednostce, ale w zgniłym systemie, który utrwala i chroni ludzi takich jak Epstein.

Ściganie Epsteina 19 lat temu było farsą, chwytem PR-owym mającym na celu udobruchanie mas, a jednocześnie umożliwienie prawdziwym winowajcom wymknięcie się bez szwanku. 18 miesięcy więzienia za zarzuty pedofilii, odbywane głównie w ramach programu więzienia z pracą na zewnątrz? No, błagam. To nie jest sprawiedliwość. To danie po łapkach, mrugnięcie okiem i ukłon w stronę światowej elity, która w dalszym ciągu działa bezkarnie.

A co z licznymi przywódcami politycznymi i przyjaciółmi z wyższych sfer, którzy bywali w „Lolita Express” Epsteina? Czy ktoś oczekuje, że uwierzymy, że byli nieświadomi szerzącego się znęcania nad dziećmi i że jakimś cudem udało im się przeoczyć ryczące sygnały ostrzegawcze? Pomysł jest śmieszny i stanowi ukłon w stronę zdolności systemu do ukrywania i utrwalania zła pod pozorem sprawiedliwości.

Ogłuszająca cisza możnych zostaje przerwana tylko wtedy, gdy wygodnie jest im udawać oburzenie. Nasuwa się pytanie: dlaczego czekali z publicznym potępieniem Epsteina do czasu, aż rozpoczęło się postępowanie przeciwko niemu? Czy może byli współwinni jego zbrodni, a jeśli tak, to dlaczego uniknęli odpowiedzialności? Smród hipokryzji unosi się w każdym zakątku establishmentu, który wybiórczo stosuje sprawiedliwość tak, aby odpowiadała ich własnym interesom.

Nie dajmy się zwieść farsie sprawiedliwości w sprawie Epsteina. Zespół prokuratorski, na którego czele stoi córka Jamesa Comeya, Maureen Comey, oraz zaangażowanie szefa Departamentu Pracy w administracji Donalda Trumpa, Alexandra Acosta, który pośredniczył w uzyskaniu immunitetu dla Epsteina, cuchnie starannie zaaranżowaną farsą. Osoby te są ucieleśnieniem raka, który rozprzestrzenił się na cały rząd, sprawiając, że prawdziwa sprawiedliwość pozostanie nieuchwytnym marzeniem.

Ale tu nie chodzi o Epsteina. Chodzi o systemową zgniliznę, która utrwala bezkarność elity. Karmi się nas stałą dietą fałszywej nadziei, prowadzącą do wiary, że system się zmienia i że potężni zostaną w końcu pociągnięci do odpowiedzialności. Ale jak często to się faktycznie zdarza?

Skandal Berniego Madoffa przypomniał nam o podwójnych standardach rządzących naszym systemem wymiaru sprawiedliwości. Madoff, twórca wartej 65 miliardów dolarów piramidy finansowej [Ponzi], został skazany na 150 lat więzienia, podczas gdy JP Morgan, bank, który umożliwił jego przestępstwa, uszedł prawie bez szwanku – zaledwie grzywna. Przesłanie jest jasne: jeśli należysz do elity, prawo jest jedynie sugestią, a nie wiążącą umową.

WIELKI MIT ODPOWIEDZIALNOŚCI

Krach kredytowy w 2008r., katastrofalne wydarzenie wywołane lekkomyślnym rozprzestrzenianiem się fałszywych instrumentów pochodnych, powinien był skłonić do rozliczenia elit bankowych. Zamiast tego otrzymaliśmy symboliczną ofiarę: Kareema Sarageldina, stosunkowo mało znanego dyrektora w Credit Suisse, który odsiedział marne 30 miesięcy więzienia za rolę w zawyżaniu cen obligacji związanych z papierami wartościowymi zabezpieczonymi hipoteką. Ten pojedynczy wyrok miał uspokoić masy i stworzyć iluzję, że sprawiedliwości stało się zadość.

Financial Times, podejmując śmieszną próbę wybielenia braku odpowiedzialności, opublikował w 2018 roku artykuł, w którym miał „obalać mit”, jakoby nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za krach na instrumentach pochodnych. Ich lista 47 nazwisk to farsa, ponieważ większość oskarżonych pochodzi z Islandii, gdzie więzienia bardziej przypominają luksusowe kurorty. Resztę stanowili bankierzy niskiego szczebla lub pracownicy szczebla średniego, w zasięgu wzroku nie było żadnego dyrektora generalnego z JP Morgan czy Goldman Sachs, prawdziwych architektów oszustw związanych z instrumentami pochodnymi.

Założenia artykułu są oszustwem samym w sobie, ponieważ celowo wprowadzają w błąd oczekiwania opinii publicznej. Nie zakładaliśmy, że „nikogo” nie będzie się ścigać. Zakładaliśmy, że nikt z elity bankowej, kto zaaranżował krach, nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. I z wyjątkiem Rodrigo Rato, byłego dyrektora zarządzającego MFW oskarżonego o oszustwa związane z kartami kredytowymi w Hiszpanii, założenie to pozostaje tragicznie słuszne.

Bezkarność władzy jest cechą charakterystyczną naszego sfałszowanego systemu. Bankierzy centralni, architekci chaosu gospodarczego, nigdy nie są pociągani do odpowiedzialności za celowe manipulowanie gospodarką. Napędzają bańki za pomocą sztucznie zaniżonych stóp procentowych i środków stymulacyjnych, by następnie je rozbić doskonale zaplanowanym zduszeniem płynności i podwyżkami stóp procentowych, pozostawiając po sobie zniszczenie. A mimo to pozostają ponad prawem, nietykalni i nie odpowiadający przed nikim.

Słynne oświadczenie prezesa FED Jerome’a ​​Powella skierowane do Komisji ds. Usług Finansowych [Financial Services Committee] dobitnie przypomina o autonomii i arogancji FEDu. Bezczelnie oświadczył, że gdyby Trump próbował go zwolnić, po prostu zignoruje prezydenta i pozostanie na swoim stanowisku przez całą kadencję.

Ten przejaw arogancji spotkał się z ogłuszającą ciszą ze strony alternatywnych mediów, być może dlatego, że podważył wygodną wówczas narrację, że Trump zastraszył Powella i że prezydent w końcu przejął kontrolę nad FEDem. Prawda jest o wiele bardziej złowroga: to zarząd FED, a nie prezydent, dzierży wodze i może wybrać na przewodniczącego, kogo zechce, niezależnie od woli Trumpa.

Pogląd, że prezydent wybiera prezesa FED, jest mitem utrwalanym przez tych, którzy nie rozumieją wewnętrznego działania systemu. Zarząd FEDu to samonapędzająca się oligarchia, która nie odpowiada przed kimkolwiek poza sobą. „Wybór” na stanowisko przewodniczącego FEDu w wykonaniu Trumpa to nic innego jak ceremonialny gest, listek figowy legitymizacji demokratycznej. Prezydent nie ma realnej władzy nad bankiem centralnym, a elity bankowe nigdy nie zostaną ukarane przez kontrolowany przez siebie system. Są ponad prawem i czas uznać tę niewygodną prawdę.

RAK, KTÓRY DAŁ PRZERZUTY W CAŁEJ ŚWIATOWEJ GOSPODARCE

MFW, bastion neoliberalnej ortodoksji, wpędził w nicość kraje będące pod butem lichwiarzy, pozostawiając po sobie ciąg zniszczeń. A jednak szefom Funduszu nigdy nie groziła kara ani nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności za swoje zbrodnie.

Bank Rozrachunków Międzynarodowych, ta owiana złą sławą nazistowska operacja prania pieniędzy, istnieje do dziś, a jego ówczesny prezes, Thomas McKittrick, nigdy nie był ścigany, nigdy nie był ukarany, lecz zamiast tego został nagrodzony ciepłą posadką w banku Chase Manhattan i entuzjastyczną pochwałą od The New York Times.

Pogląd, że tendencja do obowiązywania jednego prawa dla ludzi i braku tego prawa dla elity finansowej zmieni się pod prezydenturą Donalda Trumpa (czy to w przeszłości, czy w przyszłości) jest zabawną mrzonką. Trumpa, z jego rozległymi powiązaniami z dynastią bankową Rothschildów, dzięki uprzejmości Wilbera Rossa, jego sekretarza handlu i byłego dobroczyńcy programu ratunkowego [bailout], trudno nazwać orędownikiem ludu. Jego gabinet to prawdziwa elita insiderów z Wall Street, a jego obietnice „osuszenia bagna” okazały się jedynie pustą retoryką.

Clintonom, tym chodzącym wzorcom korupcji, odpuszczono, a ich zbrodnie zapomniano w interesie korzyści politycznych. Rezerwa Federalna, siła napędowa chaosu gospodarczego, otrzymała czek in blanco na dalsze pompowanie bańki, a Trump przypisał sobie tę samą politykę, którą kiedyś potępiał.

A mimo to są tacy, którzy wierzą, że Trump gra z globalistami w jakąś skomplikowaną grę w „szachy 4D” i potajemnie pracuje nad ich zniszczeniem od środka. To złudzenie wynika z fundamentalnej wady psychologicznej: wiary, że system, niezależnie od tego, jak bardzo jest skorumpowany, można naprawić od wewnątrz.

Naiwność mas jest ewidentnie siłą, utrwalającą mit, że system można uratować, po prostu wybierając „właściwych” ludzi lub wspierając „właściwą” partię. To urojeniowe myślenie jest podporą pozwalającą jednostkom uniknąć niewygodnej prawdy: system jest zgniły do ​​szpiku kości i zaprojektowany tak, aby służyć interesom potężnych kosztem bezsilnych.

Pogląd, że zło można pokonać poprzez pokojowe protesty, głosowania lub dochodzenia, jest farsą, zwykłym odwróceniem uwagi od prawdziwego problemu – problemem jest sam system.

Oklepana analogia do „Jedynego Pierścienia” z „Władcy Pierścieni” jest trafna, ponieważ tak jak Pierścień psuje tych, którzy próbują nim władać, tak samo system psuje tych, którzy próbują w nim działać. Sama struktura systemu jest zaprojektowana do wytwarzania zła, aby utrwalać interesy globalnej elity. Dodawanie „dobrych” ludzi do tej maszyny przypomina wrzucanie świeżego mięsa do jaskini lwa – zostanie ono skonsumowane, zepsute i ostatecznie stanie się częścią problemu.

W szczególności konserwatyści muszą obudzić się ze snu, przyjmując do wiadomości, że globaliści nie zostaną pokonani, przy wykorzystaniu systemów, które sami stworzyli, aby służyły ich interesom. Złudzenie, że system można zreformować od wewnątrz, jest niebezpieczną fantazją, utrwaloną przez elity, aby utrzymać kontrolę nad władzą. Jedyną realną opcją jest demontaż systemu od zewnątrz i zbudowanie go od zera, przy zachowaniu ogromnej czujności i determinacji.

Media głównego nurtu, a nawet większość mediów alternatywnych, nie będą poruszać tematu realnych rozwiązań w kwestiach przestępczości elit i korupcji w rządzie. Nie będą omawiać trudnych prawd, zmagań i poświęceń wymaganych do wprowadzenia prawdziwych zmian. Zamiast tego będą propagować łatwe i przyjemne rozwiązania – głosowanie, ustawodawstwo i pokojowe protesty – doskonale wiedząc, że te środki to jedynie plaster na ropiejącą ranę.

Pozostały tylko dwie opcje: odejść od systemu, zbudować go od nowa i przygotować się na nieunikniony negatywną reakcję ze strony skorumpowanej elity lub walczyć, stawiać opór i usuwać zagrożenie. Wybór jest jasny, a konsekwencje bierności przerażające.

Nie możemy już sobie pozwolić na fantazjowanie, że system można uratować, sprawić, by działał dla nas. Nadzieja, że ​​jest to możliwe, jest trucizną, która osłabia naszą determinację i ośmiela naszych prześladowców.

_______________

Trump and the Illusion of Reform, A Lily Bit, Jun 09, 2024

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!