Czy elity przygotowują się do odcięcia od Izraela?

Z grubsza rzecz biorąc, mówimy o przemieszanym kartelu politycznych i korporacyjnych szarych eminencji, istniejących poza tak zwanymi (w dużej mierze pozornymi) „demokratycznymi” strukturami władzy i sprawujących ponadnarodowy wpływ w każdej sferze ludzkiego społeczeństwa.

Izrael, podobnie jak większość regionów i państw, jest bazą i narzędziem tych potęg, ale wymiennym.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Czy elity przygotowują się do odcięcia od Izraela?

Przez dziesięciolecia Izrael był „z tego samego klubu”, dumnie należącym do tych „dobrych państw”. Garstki reżimów chronionych bańką, która czyni je niemalże całkowicie odpornymi na krytykę i konsekwencje, niezależnie od przestępstw i zła, jakie mogą popełniać.

Nieważne, ile statków zbombardowali, ile dzieci zastrzelili, czy prowadzili obozy jenieckie na wolnym powietrzu, ogólny ton zachodnich mediów był ten sam – Izrael to ci dobrzy.

Teraz mamy oznaki, że to się może zmienić, że następnym krokiem w narracji o Strefie Gazy będzie odwrót, który uczyni Izrael oficjalnym „złym facetem”.

Wskazówki pojawiały się już od jakiegoś czasu. Zaczęły się niemal natychmiast po ataku z 7 października ubiegłego roku i nabrały tempa w ciągu ostatnich kilku tygodni.

W rzeczywistości na początku tego roku izraelski premier stał się pierwszym człowiekiem spoza Afryki i Rosji oskarżonym przez MTK o zbrodnie wojenne.

Zatem postawmy sprawę jasno. Netanjahu JEST zbrodniarzem wojennym. Jest przesiąkniętym krwią tyranem, winnym ogromnej ilości bezprawnych rzezi.

Ale pamiętajmy, że w prawdziwym świecie przesiąknięci krwią zbrodniarze wojenni na codzień pozostają bezkarni – a nawet czasami otrzymują Pokojową Nagrodę Nobla. MTK nigdy nie wystąpił przeciwko Bushowi, Blairowi, Obamie, Brownowi lub ich kadrze podwładnych – przestępców wojennych.

Do niedawna w tym pokrytym teflonem klubie był „Bibi”. Przez wiele lat mordował niewinnych ludzi, podczas gdy instytucje i główne media radośnie ignorowały ten fakt. Teraz nagle już w nim nie jest.

Należy się temu przyjrzeć.

Musi paść pytanie – co się obecnie zmieniło?

Jak informowaliśmy w naszym wydaniu „This Week”, dwa tygodnie temu Izrael wyrzucił Al Jazeerę. Spotkało się to z potępieniem ze strony „Washington Post” i niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Zaledwie kilka godzin temu CBC opublikowało tekst opłakujący „spadek wolności prasy w Izraelu”.

Kanada, USA, Niemcy?

Nie są to miejsca, w których komuś zależy na wolności słowa, jak to pokazuje zakaz dla RT (i innych), więc skąd ta krytyka? Dlaczego zakazu Al Jazeery nie ujęto w nawias wraz z całą inną „akceptowalną” cenzurą, która obowiązuje od lat?

Dwa dni temu Guardian wybił wielki czerwony nagłówek…

«Szpiegowanie, hakowanie i zastraszanie: ujawniona dziewięcioletnia „wojna” Izraela z MTK»

Dlaczego nagle trafiło to na pierwszą stronę gazety? Oprócz tego na pierwszej stronie znajduje się co najmniej pół tuzina innych artykułów krytykujących Izrael – tutaj, tutaj, tutaj, tutaj, tutaj, tutaj i tutaj.

Porównajmy to z opisem Izraela w tej samej gazecie dziewięć lat temu.

ONZ-owski trybunał orzekł już, że Izrael musi „zaprzestać ofensywy w Rafah i otworzyć granicę dla pomocy”.

Brazylia odwołała swojego ambasadora z Izraela, podczas gdy różni przywódcy europejscy potępili atak. Dwóch kolejnych członków administracji Joe Bidena zrezygnowało niedawno ze stanowiska w proteście przeciwko wsparciu USA dla wojny w Gazie, co zwiększyło ich łączną liczbę do siedmiu.

Polityczny worek treningowy Nikki Haley została sfilmowana, gdy pisała „Wykończcie ich!” [finish them!] na amunicji IDF, a „Rolling Stone” natychmiast zbeształ ją za to.

27 maja Piers Morgan – pulchna, fioletowa twarz zarządzanych przez siebie mediów – zamieścił na platformie X swoje oburzenie w związku z atakiem w Rafah.

28 maja przemawiając w ONZ francuski prezydent Macron wyraził własne „oburzenie” w związku z atakiem w Rafah.

Jeszcze inny fragment ze wstępniaka w Guardianie:

«Opinia Guardiana na temat ofensywy w Rafah: przekroczenie amerykańskich czerwonych linii powinno mieć konsekwencje»

Posuwa się nawet tak daleko, że sugeruje, iż Biden i Stany Zjednoczone również mogłyby zostać pociągnięte do odpowiedzialności prawnej za działania Izraela, co jeszcze w 2015r. brzmiałoby absurdalnie (potencjalny upadek imperium amerykańskiego i zmiana władzy, jaką by to sygnalizowało, to historia na inną okazję).

Nawet najbardziej zagorzali medialni zwolennicy Izraela – Washington Post i New York Times – ostatnio głośno potępiają działania Netanjahu.

Formuje się pewien wzorzec, krytyka Izraela w mediach głównego nurtu jest teraz zdecydowanie bardziej akceptowalna niż miało to miejsce przez dziesięciolecia.

Ale dlaczego?

Dlaczego gazety takie jak Guardian czy Washington Post miałyby decydować się na drukowanie antyizraelskich artykułów teraz, a nie dziesięć lat temu?

Czy dzieje się tak dlatego, że Izrael nagle zachowuje się gorzej niż kiedykolwiek wcześniej?

Oczywiście, że nie. Rzeź w Gazie jest straszliwą zbrodnią, ale nie jest niczym nowym. Izrael i jego sojusznicy z NATO mieli już na rękach krew milionów, zanim jeszcze rozpoczęła się ta ofensywa. Popełniają zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości z tak monotonną regularnością, że niemal zaciera się znaczenie tych słów.

Czy dzieje się tak dlatego, że „nawet media głównego nurtu” wreszcie „budzą się” lub gryzie ich sumienie?

Nie.

Nie budzą się, bo nigdy nie spali, i nie, nie mają jakiegokolwiek sumienia.

Chyba że posiadanie takiegoż stanie się politycznie wskazane.

Nie ma nic aż tak prawdziwego, żeby media głównego nurtu musiały o tym informować, nic nie jest też aż tak moralnie oburzające, żeby media głównego nurtu ugięły się pod naporem sumienia. Oni nie mają sumień. Nie istnieją nawet możliwości rozpoznania prawdy i zasad moralnych, nie mówiąc już o stosowaniu się do nich.

To maszyny do wytwarzania opinii, to wszystko. Kiedy mówią coś – cokolwiek – nawet coś ewidentnie prawdziwego, na przykład: „Izrael jest zaangażowany w ludobójstwo” – dzieje się tak dlatego, że ktoś gdzieś chce wcisnąć taką narrację.

Jaka jest więc ta historia, którą opowiadają? Dokąd zmierza ta narracja?

Rządzący Izraelem są przesiąkniętymi krwią socjopatami, ale są także całkowicie wymienialną częścią większego zła.

Terminologia nas tu zawodzi, bo nikt z nas, w świecie alternatywnych mediów, nie jest w stanie w pełni zgodzić się co do nazwy dla tej całości. CJ Hopkins faworyzuje Globo-Cap, inni używają określenia „elita”, „Głębokie Państwo”, „globaliści” lub „ci, którzy dzierżą (a nie powinni) władzę”.

Z grubsza rzecz biorąc, mówimy o przemieszanym kartelu politycznych i korporacyjnych szarych eminencji, istniejących poza tak zwanymi (w dużej mierze pozornymi) „demokratycznymi” strukturami władzy i sprawujących ponadnarodowy wpływ w każdej sferze ludzkiego społeczeństwa.

Izrael, podobnie jak większość regionów i państw, jest bazą i narzędziem tych potęg, ale wymiennym. Istnieje ogromna, NIEPRZEBRANA struktura władzy desperacko szukająca sposobu na złagodzenie nabrzmiałego słusznego gniewu dziesiątek milionów ludzi, a odcięcie się od Izraela i jego przywództwa może być obecnie postrzegane jako sposób na osiągnięcie tego.

Jeśli to powstrzyma rzeź w Gazie, będzie to zwycięstwo ludzkości.

Ale rzeź nic nie znaczy dla menedżerów narracji. Ich agenda będzie dotyczyła czegoś zupełnie innego.

Jeśli Izrael naprawdę zostanie wyrzucony z klubu pn. „możemy zabijać na masową skalę i nadal być tymi dobrymi”, to co to będzie oznaczać dla Wielkiej Szachownicy? Lub dla tej wielkiej agendy globalistycznej?

_________________

Are the powers-that-be preparing to cut Israel loose?, Kit Knightly, May 30, 2024

−∗−

 

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!