Dlaczego demokracja prowadzi do tyranii

„Wszystkie rządy borykają się z powracającym problemem: władza przyciąga patologiczne osobowości. Nie chodzi o to, że władza korumpuje, ale o to, że działa jak magnes na tych, którzy są sprzedajni”.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Dlaczego demokracja prowadzi do tyranii

 

Poniżej znajduje się transkrypcja tego filmu.

„Pamiętajcie, że demokracja nigdy nie trwa długo. Wkrótce traci rozmach i [niszczy] siebie… Daremnie jest mówić, że demokracja jest… mniej pyszna, mniej samolubna, mniej ambitna i mniej chciwa niż arystokracja czy monarchia. W rzeczywistości nie jest to prawdą i nie pojawia się nigdzie w historii. Te namiętności są takie same u wszystkich ludzi pod wszystkimi formami prostego rządu, a jeśli nie są kontrolowane, dają te same skutki oszustwa, przemocy i okrucieństwa”.

List Johna Adamsa do Johna Taylora, grudzień 1814

W każdej epoce istnieje zbiór wierzeń podniesionych do rangi świętości, a kwestionowanie ich uznawane jest za heretyckie. Przez wieki status ten posiadały dogmaty chrześcijaństwa, dziś jest to dogmat państwa demokratycznego. Demokracja w jej obecnie praktykowanej formie jest najlepszą formą rządów i każdy, kto temu zaprzecza, popełnia bluźnierstwo – a przynajmniej tak nas uczono. Ale tak jak większość dogmatów chrześcijańskich była zasłoną chroniącą władzę Kościoła, to samo można powiedzieć o demokracji. Demokracja, ze swoimi kampaniami politycznymi, wyborami i iluzją rządów ludu, jest zasłoną, za którą politycy i biurokraci pasożytniczo się wzbogacają, narzucając nam swoją skorumpowaną wizję społeczeństwa. W tym filmie odkrywamy niektóre fatalne wady współczesnej demokracji i wyjaśniamy, jak zamiast promować rozkwit społeczny, doprowadziła ona do powstania formy miękkiego totalitaryzmu.

„Nowoczesna demokracja, pomyślana jako fundament wolności, toruje drogę tyranii. Powstała, by stać się bastionem przeciwko Władzy, a kończy na zapewnieniu tejże Władzy najwspanialszej gleby, jaką kiedykolwiek miała, na której mogłaby rozprzestrzeniać się na polu społecznym”.

Bertrand de Jouvenel, O władzy

Istnieje wiele instytucji niezbędnych dla wolnego i zamożnego społeczeństwa. Obejmują one wolny rynek, podział pracy, rządy prawa promujące porządek i zaufanie, silne rodziny, zdrowy pieniądz, system szkolnictwa, który kształci, a nie indoktrynuje, oraz solidne media, które dążą do prawdy, a nie szerzą propagandę. Jeśli demokracja zachowuje te instytucje, to można twierdzić, że jest to forma organizacji politycznej sprzyjająca harmonii społecznej. Jeśli jednak demokracja nieustannie wytwarza rządy, które niszczą te instytucje, wówczas wartość demokracji należy zakwestionować. Na całym świecie rządy w większości demokracji robią to drugie – począwszy od rodziny, przez szkolnictwo, media, wolny rynek, zdrowy pieniądz czy rządy prawa, politycy i biurokraci aktywnie niszczą lub przynajmniej poważnie korumpują, te instytucje. Dlaczego tak jest? Jakie wady współczesnych demokracji prowadzą do manifestacji tak skorumpowanych rządów?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy rozróżnić dwa typy demokracji: demokrację bezpośrednią i demokrację pośrednią. Demokracja bezpośrednia polega na oddawaniu przez obywateli głosów w określonych kwestiach, zwykle w drodze referendum. W demokracji bezpośredniej rządzi większość. To, czy ktoś postrzega tej formy organizacji politycznej w pozytywnym, czy negatywnym świetle, będzie zwykle zależeć od tego, czy należy się do większości, czy do mniejszości. Większość jest przekonana, że ​​demokracja bezpośrednia jest dobrym systemem, ponieważ prowadzi do zaspokojenia ich potrzeb, podczas gdy przedstawiciele mniejszości często uważają, że demokracja bezpośrednia to nic innego jak tyrania mas. „Demokracja to dwa wilki i owca głosujące nad tym, co zjedzą na lunch” – słynne stwierdzenie Benjamina Franklina. Podczas gdy XIX- wieczny polityk brytyjski Auberon Herbert tak powiedział na temat moralności demokracji bezpośredniej:

„W pokoju jest pięciu mężczyzn. Ponieważ trzech mężczyzn ma jeden pogląd, a dwóch inny, to czy ci trzej mężczyźni mają jakiekolwiek moralne prawo narzucać swój pogląd pozostałym dwóm mężczyznom? Jaka magiczna moc spływa na tych trzech mężczyzn, że ponieważ jest ich o jednego więcej niż tych dwóch, nagle stają się posiadaczami umysłów i ciał tych pozostałych? Dopóki było ich dwóch na dwóch, tak długo przypuszczaliśmy, że każdy człowiek pozostaje panem własnego umysłu i ciała. Lecz od chwili, gdy inny człowiek, działając Bóg jeden wie, z jakich powodów, przyłączył się do jednej lub drugiej strony, strona ta natychmiast zostaje opętana duszami i ciałami tej drugiej strony. Czy kiedykolwiek istniał tak poniżający i nie do obrony przesąd?

Auberon Herbert, Dobro i zło przymusu państwa

Tyrania mas nie jest jednak najpoważniejszym zagrożeniem dla Zachodu, gdyż żyjemy w demokracjach pośrednich, które czynią większość ludzi politycznie bezsilną, a władza mas stosunkowo znikoma. W demokracji pośredniej, czyli przedstawicielskiej, głosujemy na polityków, którzy w teorii mają wówczas reprezentować nasze interesy. Jednak to, jak demokracja przedstawicielska powinna działać w teorii, nie jest takie, jak działa w praktyce. W prawie wszystkich krajach demokratycznych niewielka liczba kandydatów politycznych jest wstępnie wybierana przez garstkę partii politycznych, które monopolizują system polityczny każdego kraju, i spośród tych kandydatów głosujemy na tych, których wolimy lub przynajmniej najmniej nie lubimy. Politycy wybrani, nie będąc zmuszani do reprezentowania interesów większości, mogą służyć swoim własnym interesom i często to robią. Lub, jak zauważają Frank Karsten i Karel Beckman w swojej książce Beyond Democracy:

„W demokracji króluje nie «wola ludu», ale wola polityków – inspirowana przez grupy zawodowych lobbystów, grupy interesu i aktywistów”.

Frank Karsten i Karel Beckman, Beyond Democracy

Wielu sprzeciwi się temu, że zaletą demokracji pośredniej jest to, że możemy odwołać w głosowaniu skorumpowanych polityków, którzy nam nie służą. Problem polega na tym, że współczesne demokracje rzadko tworzą uczciwych i etycznych kandydatów politycznych. Za każdym razem, gdy jeden skorumpowany polityk zostaje usunięty ze stanowiska, zostaje on zastąpiony przez innego skorumpowanego polityka, który służy jedynie różnym grupom interesu. Co więcej, państwa narodowe rozrosły się do tego stopnia, że ​​większość aktorów sceny politycznej, którzy nami rządzą i realizują politykę, która na nas wpływa na co dzień, to biurokraci, którzy nie podlegają powszechnym wyborom.

I w tym właśnie tkwi być może najpoważniejsza wada współczesnych demokracji – proces demokratyczny wydaje się nie być w stanie zapobiec dotarciu najgorszych na szczyty rządu. Istnieje kilka czynników, które mogą to wyjaśnić: Po pierwsze, korupcyjny charakter władzy.

„Nieograniczona władza w rękach ograniczonych ludzi zawsze prowadzi do okrucieństwa”.

Aleksandr Sołżenicyn, Archipelag Gułag

Albo jak napisał Michaił Bakunin:

„Bez względu na to, jak demokratyczne mogą być ich uczucia i intencje, kiedy [politycy] osiągną wyżyny swojego urzędu, będą mogli postrzegać społeczeństwo jedynie w taki sam sposób, w jaki nauczyciel postrzega swoich uczniów, a równość między uczniami i mistrzami nie może istnieć. Z jednej strony istnieje poczucie wyższości, które nieuchronnie wynika z pozycji wyższości. Z drugiej strony istnieje poczucie niższości, które wynika z wyższości nauczyciela… Ktokolwiek mówi o władzy politycznej, mówi o dominacji. Lecz tam, gdzie istnieje dominacja, nieuchronnie zdominowana jest dość duża część społeczeństwa… Oto wieczna historia władzy politycznej…”

Michaił Bakunin, Iluzja powszechnego prawa wyborczego

Innym czynnikiem, który może wyjaśniać moralne zepsucie polityków, jest to, że niczym ćmę do ognia, władza państwowa przyciąga najbardziej bezwzględnych i żądnych władzy spośród nas. Do gry politycznej wkraczają często te same jednostki, których najmniej sobie życzymy by nami rządziły, lub jak napisał Frank Herbert:

„Wszystkie rządy borykają się z powracającym problemem: władza przyciąga patologiczne osobowości. Nie chodzi o to, że władza korumpuje, ale o to, że działa jak magnes na tych, którzy są sprzedajni”.

Frank Herbert, Chapterhouse: Dune

Innym wyjaśnieniem dlaczego najgorsi awansują na szczyty we współczesnej polityce jest to, że makiaweliczne, narcystyczne i socjopatyczne cechy charakteru zwiększają szanse na wygranie wyborów politycznych lub awans na stanowisko biurokraty wysokiego szczebla. Lub, jak wyjaśnia filozof Hans Hermann Hoppe:

„…wybór władców państwa w drodze wyborów powszechnych w zasadzie uniemożliwia nieszkodliwym lub przyzwoitym osobom kiedykolwiek wzniesienie się na szczyt. Prezydenci i premierzy zajmują swoje stanowiska nie dzięki swemu statusowi naturalnych arystokratów, jak kiedyś robili to królowie feudalni… ale w wyniku ich zdolności jako moralnie nieskrępowanych demagogów. Dlatego demokracja praktycznie gwarantuje, że tylko niebezpieczni ludzie dojdą na szczyt rządu państwa”.

Hans Hermann Hoppe, Od arystokracji przez monarchię do demokracji

Po dojściu do władzy, ci demagodzy są skutecznie chronieni przed gniewem obywateli z powodu mirażu tworzonego przez dogmat demokracji. Większość ludzi wierzy, że w demokracji to my, ludzie, rządzimy i że jako władcy jesteśmy zbiorowo winni korupcji, nieudolności i niemoralności naszego rządu. To przekonanie pomija fakt, że większość z nas nie ma najmniejszego wpływu na działania polityków i odwraca odpowiedzialność od polityków i biurokratów odpowiedzialnych za politykę niszczącą społeczeństwo. Co więcej, gdy wierzy się, że to my, ludzie, rządzimy, nasz opór wobec niebezpiecznego przyrostu władzy państwowej słabnie, lub jak to wyjaśnia Hoppe:

„W demokracji rozróżnienie między rządzącymi a rządzonymi zaciera się. Powstaje nawet złudzenie, że rozróżnienie już nie istnieje: w rządzie demokratycznym nikt nie jest rządzony przez nikogo, lecz każdy rządzi sobą. W związku z tym opór społeczny wobec władzy rządu jest systematycznie osłabiany”.

Hans Hermann Hoppe, Od arystokracji przez monarchię do demokracji

Ten osłabiony opór wobec wzrostu władzy państwowej stworzył podatny grunt dla pojawienia się rządów totalitarnych na całym Zachodzie. Wielu sprzeciwi się temu, że demokratyczny Zachód wcale nie jest taki jak kraje totalitarne z przeszłości, czy to Rosja Radziecka, komunistyczne Chiny, nazistowskie Niemcy, Kuba czy Korea Północna. Kraje te scentralizowały władzę i kontrolowały życie swoich obywateli w stopniu niespotykanym w historii i na poziomie znacznie przekraczającym doświadczenia współczesnego Zachodu. Jednak centralizacja władzy rządowej w demokracjach zachodnich różni się jedynie stopniem od tej obserwowanej w krajach totalitarnych XX wieku. Zachodnie demokracje są tym, co można nazwać państwami z miękkim totalitaryzmem, w przeciwieństwie do bardziej brutalnych przejawów totalitaryzmu w przeszłości. W 1835 roku Alexis de Tocqueville przewidział powstanie miękkiego totalitaryzmu w zachodnich demokracjach i opisał go w swoim wielkim dziele Demokracja w Ameryce:

„Wziąwszy… każdego człowieka pojedynczo w swoje potężne ręce i uformowaniu go według własnego uznania, suwerenna władza wyciąga ramiona na całe społeczeństwo. Pokrywa powierzchnię społeczeństwa siecią małych, skomplikowanych, drobnych i jednolitych zasad, których najbardziej oryginalne umysły i najbardziej energiczne dusze nie są w stanie przebić, aby wyjść poza tłum. Nie łamie woli, ale ją zmiękcza, nagina i kieruje. Rzadko zmusza do działania, ale nieustannie przeciwstawia się waszemu działaniu… utrudnia, tłumi, osłabia, gasi, ogłupia, aż w końcu sprowadza każdy naród do niczego innego jak stada nieśmiałych i pracowitych zwierzątek, których pasterzem jest rząd”.

Alexis de Toqueville, Demokracja w Ameryce

Przed powstaniem tego miękkiego totalitaryzmu stosunki społeczne były zdominowane przez wiele różnych instytucji i stowarzyszeń niezależnych od rządu – takich jak targowiska, cechy, kościoły, prywatne szpitale, uniwersytety, wspólnoty, organizacje charytatywne, klasztory i, co najważniejsze, „pierwotną wspólnotę rodziny”. Te niezależne stowarzyszenia i instytucje, przynosząc ogromne korzyści społeczne, działały także jako bariery w rozszerzaniu władzy rządu. Zniszczenie i zastąpienie tych bardziej zróżnicowanych form wspólnoty relacjami między jednostką a państwem, co rozpoczęło się na Zachodzie w XX wieku i trwa do dziś, było kluczowym krokiem w powstaniu rządów ukrywających swój totalitarny charakter za zasłoną ideału demokracji. Lub, jak napisał Robert Nisbet w The Quest for Community:

„To nie eksterminacja jednostek jest ostatecznie pożądana przez totalitarnych władców… Pożądana jest eksterminacja tych stosunków społecznych, które swoim autonomicznym istnieniem muszą zawsze stanowić przeszkodę w osiągnięciu absolutnej wspólnoty politycznej. Głównym celem rządu totalitarnego staje się zatem ciągłe niszczenie wszelkich dowodów spontanicznego, autonomicznego zrzeszania się… By zniszczyć lub pomniejszyć rzeczywistość niewielkich obszarów społeczeństwa, by znieść lub ograniczyć zakres alternatyw kulturowych oferowanych jednostkom… należy w porę zniszczyć korzenie woli przeciwstawienia się despotyzmowi w jego wielkich formach”.

Robert Nisbet, W poszukiwaniu wspólnoty

W miejscach takich jak nazistowskie Niemcy i Rosja Sowiecka niszczenie instytucji niezależnych od państwa odbywało się dość szybko i przy użyciu przemocy. Ten sam proces zachodzi w zachodnich demokracjach, ale w wolniejszym tempie i zamiast przemocy, te alternatywne instytucje są paraliżowane za pomocą propagandy, indoktrynacji edukacyjnej, praw, przepisów i biurokratycznej plątaninie. Ale niezależnie od tego, jak wyłoni się totalitaryzm, wynik jest zawsze taki sam. Obywatele stają się poddanymi, państwo staje się panem i nawet jeśli nadal zapewnia się nam prawo do głosowania, to i tak jesteśmy zniewoleni, albo jak pisał Lysander Spooner:

„Człowiek jest jednak niewolnikiem, ponieważ raz na parę lat wolno mu wybrać nowego pana”.

Lysander Spooner, The Constitution of No Authority

Jeżeli nasze demokracje nie mogą zapobiec przedostaniu się najgorszych na szczyty i jeśli nie mogą uchronić nas przed powstaniem miękkiego totalitaryzmu, wówczas demokracja w jej obecnie praktykowanej formie jest instytucją upadłą i należy zbadać alternatywne formy organizacji politycznej i otwarcie debatować nad nimi. Niektórzy mogą w dalszym ciągu żywić nadzieję, że wyłoni się polityczny wybawiciel, który pokona wszystkie zepsute wpływy państwa i przywróci społeczeństwo na ścieżkę pokoju i dobrobytu. To jednak oznacza igranie z przyszłością społeczeństwa. Gdy tak będziemy czekać na naszego zbawcę, który może nigdy się nie pojawić, państwo nadal będzie stawało się coraz bardziej uciążliwe, a następnie początkowo powoli, a później coraz szybciej, nasze społeczeństwa będą popadać w piekielne warunki, które charakteryzują wszystkie narody totalitarne, bo jak zauważył James Kalb:

„Jeśli cały porządek społeczny uzależni się od państwa administracyjnego, kiedy stanie się ono nieuleczalnie skorumpowane i niefunkcjonalne, wszystko ujdzie”.

James Kalb, Tyrania liberalizmu

________________

Why Democracy Leads to Tyranny, Academy of Ideas, March 30, 2024

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!