Najważniejszą rzeczą, jaką musimy sobie wbić do naszej zbiorowej głowy, jest fakt, że ich to nie obchodzi. Jasne, niektórym na górze zależy. Nie chcę powiedzieć, że każdy, kto przekroczył określony poziom dochodów, jest zły i obojętny. Tak naprawdę są ludzie w rządzie, którym zależy i są miliarderzy, którym zależy. Jestem tego pewien. Ale każdy, kto osiągnie te niewyobrażalne wyżyny, jest bardziej podatny by wpaść w szpony elity i w ten sposób zaprzedać swoją duszę agendzie.
−∗−
Co ich to obchodzi?
Pomyśl przez chwilę o tym, na czym tak naprawdę ci zależy. Załóżmy, że jesteś przeciętnym pracującym Jankiem lub matką z trójką dzieci. Masz rodzinę, średniej wielkości dom, dwa samochody. Jeden dla męża, którym jeździ do pracy, drugi, żebyś załatwiała domowe sprawunki – lub na odwrót. Chociaż nie jest to tak częste, powiedzmy, że osiągasz większe dochody, a twój mąż „pracuje” zajmując się domem.
Załóżmy, że oboje pracujecie ciężko i nieprzerwanie, a kiedy nadchodzą Święta Bożego Narodzenia, jeśli je obchodzicie, zapewnienie dzieciom tego, co waszym zdaniem sprawi, że będą szczęśliwe, radosne i podekscytowane, będzie trudnym zadaniem.
Powiedzmy, że nawet tego nie macie. Załóżmy, że cały czas staracie się związać koniec z końcem. Załóżmy, że według naszych współczesnych, zachodnich standardów jesteście naprawdę biedni. Albo odwrotnie, jesteście całkiem nieźle sytuowani. Być może wasze łączne dochody przekraczają 200 000 dolarów rocznie. Ale oczywiście mniej niż te miliony potrzebne, aby być członkiem elity. Być może macie dość wymagającą pracę, związaną z dużą odpowiedzialnością i mnóstwem fantazyjnych premii.
Pamiętajcie! Oby nie za dużo, bo jeśli za dużo, to możecie być bliskimi posiadania mentalności, zachowań i światopoglądu klasy specjalnej. Jeśli jesteście tak wysoko, nie pasujecie do tego, co tutaj opisuję. I oczywiście miałbym poważne wątpliwości, gdybyście wówczas czytali ten artykuł. Powiedzmy więc, że pasujecie do mojej dość szerokiej kategorii „osoby na świecie”, którą tutaj opisałem.
Co was obchodzi?
Niech zgadnę.
Po pierwsze i najważniejsze, jeśli macie dzieci, troszczycie się o nie. Dbacie o ich zdrowie fizyczne i psychiczne. Dbacie o ich wygodę, edukację, przyjaciół lub o to, by nie znalazły się w niebezpieczeństwie. Jeśli nie macie jakichś poważnych problemów osobistych, to prawdopodobnie jest to wasza pierwsza troska – wasze dzieci.
Następnie, oczywiście, wasza rodzina. Twój partner, wasz dom i ty jako integralna część waszej rodziny. Martwicie się i troszczycie o swoich sąsiadów i swoją społeczność. Zwykle troszczycie się o swoją dalszą rodzinę, rodziców, rodzeństwo i ich dzieci oraz o ich wygodę.
Kiedy już te troski zostaną wzięte pod uwagę, możecie zastanowić się nad miastem, w którym mieszkacie, ludźmi, których nazywacie swoim plemieniem [tribe] i krajem, który nazywacie domem. Wtedy możecie zatroszczyć się o świat w ogóle. Czy wystarczy wody i jedzenia dla cudzych dzieci. Czy na świecie ma miejsce zabijanie i zniszczenie oraz czy ty i twoja rodzina możecie być bezpieczni na świecie. Możecie nawet rozszerzyć swoją troskę o samą planetę, zdrowie ekosystemu oraz to, czy klimat wymknie się spod kontroli i może stanowić zagrożenie dla was i waszej rodziny w ciągu najbliższych kilku dekad. Naprawdę troszczycie się o dzieci swoich dzieci, a nawet o dzieci, które ich dzieci będą rodzić długo po waszym odejściu.
I tu pojawia się zabójca. Ty ufasz. Ufasz, że ludzie na świecie, którzy mają moc zadbania o rzeczy, na których tobie zależy, również dbają o te same rzeczy.
Niestety nie.
Owszem, dbają o własne dzieci (być może, ale mam wątpliwości), dbają o wodę, którą piją, o jedzenie, które spożywają i bezpieczeństwo łóżka, w którym śpią pod dachem domu, w którym mieszkają. Ale nie dbają o ciebie. Ani na jotę nie przejmują się tobą. W rzeczywistości równie szybko wrzuciliby ciebie i twoje dzieci do spalarni, gdyby miało im to pomóc w osiągnięciu ich własnych celów na świecie. Nic ich to nie obchodzi.
Czego więc chcą i na czym im zależy?
Chcą władzy, chcą pieniędzy, chcą rządzić światem i uczynić go takim, jakim oni chcą, a może nawet chcą służyć diabłu. Nie jestem co do tego pewien, ale nie zdziwiłoby mnie to, bo nie mogę w mojej naiwnej głowie wyobrazić sobie, jak ludzie mogą być aż tak źli, okrutni i wyrachowani by robić to, co robią, i nie łączyć się z jakimiś rodzajami złych istot, które nie mają duszy. Dlatego nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem. Ale zazwyczaj nie potrafię tego zrozumieć.
Może jestem po prostu naiwny i trochę głupi, upierając się, że każdy człowiek może być w kontakcie ze swoją duszą, jeśli tylko się postara. Ale może nie.
Najważniejszą rzeczą, jaką musimy sobie wbić do naszej zbiorowej głowy, jest fakt, że ich to nie obchodzi. Jasne, niektórym na górze zależy. Nie chcę powiedzieć, że każdy, kto przekroczył określony poziom dochodów, jest zły i obojętny. Tak naprawdę są ludzie w rządzie, którym zależy i są miliarderzy, którym zależy. Jestem tego pewien. Ale każdy, kto osiągnie te niewyobrażalne wyżyny, jest bardziej podatny by wpaść w szpony elity i w ten sposób zaprzedać swoją duszę agendzie.
Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, wiem tylko, że rzeczywiście tak się stało, a ostatnie trzy lata są tego dowodem. Tak, działo się to na długo przed 2020 rokiem, ale od 2020 roku stało się tak jasne i tak oczywiste, że tylko ci pozbawieni oczu nie mogli tego zauważyć. Fauci, Biden, Walensky, Bourla, Johnson, Morrison, Merkel i wielu innych. Ich to nie obchodzi. Ich świat, ich plany, ich troski, ich pragnienia i ich wizje są tak radykalnie różne od naszych, że nie mają pojęcia, co tak naprawdę jest ważne dla świata. Może się mylę. Udowodnijcie mi to.
Dlaczego więc agenda jest dobra dla nich, a nie dla nas? — ponieważ służy nieludzkiemu światopoglądowi. Popiera eugenikę, transhumanizm i ludobójstwo, a także inne nieludzkie schematy. Uważa się, że jedynym sposobem na utrzymanie planety w nienaruszonym stanie, a tym samym na zachowanie nienaruszonych zasobów, których potrzebują dla swojej elitarnej, stosunkowo małej grupy, jest wyeliminowanie dużej liczby bezużytecznych zjadaczy (ludobójstwo), którzy w rzeczywistości jedynie nadmiernie konsumują zasoby, zanieczyszczają planetę swoimi odpadami i nie wnoszą niczego, co tworzyłoby ich utopijny świat.
Przeczytajcie ‹Nowy Wspaniały Świat› Huxleya, czy chociażby ‹Rok 1984› Orwella i ‹451 stopni Fahrenheita› Bradbury’ego, a uzyskacie lepszy obraz tych globalnych zamysłów. Całe to zamieszanie wokół zmian klimatycznych, pandemii, nierówności, rasizmu itp. odwraca naszą uwagę, abyśmy patrzyli w inną stronę, podczas gdy ktoś wykręca rozdzielacz z naszego samochodu, aby już nie pojechał.
Pewnie niektórzy z was uważają mnie za szaleńca, jak David Vincent w „Najeźdźcach”, dr Bennell w „Inwazji porywaczy ciał”, jak Sarah Conner w „Terminatorze” i niezliczone inne ostrzeżenia przekazywane przez media na przestrzeni lat. W całej historii ci, którzy mieli uzasadniony wgląd w to, co nadejdzie w przyszłości, byli przez większość uważani za szaleńców, dopóki to, o czym ględzili, nie stało się rzeczywistością.
Właśnie przeczytałem artykuł o przemówieniu brytyjskiego króla Karola. Miało to miejsce podczas niedawnego zgromadzenia fanatyków zmian klimatycznych – 28 Conference of Parties (COP28), zwołanej przez Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu (IPCC). Przywódca Wspólnoty Narodów [Commonwealth] paplał o tym, jak ważne jest powstrzymanie nadchodzącego tsunami wywołanego odrazą [revulsion] klimatyczną, aby świat nie uległ zniszczeniu, podczas gdy wszyscy pogrążeni jesteśmy w apatii i obojętności. Naprawdę? A jego co to obchodzi?
Po pierwsze, ostatnimi ludźmi na planecie, którzy natychmiast ucierpią z powodu rzekomego „spowodowanego przez człowieka” powolnego wzrostu temperatur, o którym tak paplają, będą oni sami. Mamy wierzyć, że naprawdę przejmują się czymś, do ograniczenia czego nawet palcem w (…) nie ruszą? — z ich fantazyjnymi rezydencjami wartymi miliardy dolarów, flotami drogich samochodów i prywatnymi odrzutowcami. Sami palcem nie kiwną, żeby powstrzymać to, o czym ciągle gadają, a co według nich niszczy świat – a to tylko jeden rażący powód, dla którego jasne jest, że ich to nie obchodzi.
Mamy się trząść ze strachu, myśląc, że za kilka miesięcy możemy już nie być w stanie kupić butelki mleka dla naszych głodujących dzieci, jeśli nie przestaniemy codziennie jeździć na zakupy naszymi złymi, paliwożernymi Toyotami. Gdzie w międzyczasie ci sami ludzie robią wszystko, co w ich mocy, aby zniszczyć gospodarstwa i produkcję rolną w większości krajów na świecie – pośród całej masy innych oburzających okrucieństw.
Ich to nie obchodzi. Ludzie, ich to nie obchodzi. Jak już mówiłem, jesteśmy dla nich mrówkami, a ponieważ jest nas tak wielu, muszą próbować zapanować nad masami, abyśmy się nimi nie zajęli i nie pozostawili po sobie lśniącego stosu wyblakłych od słońca kości, co jesteśmy w stanie zrobić w mgnieniu oka. To najwyraźniej mają na uwadze, ale wszystko inne, na czym, jak twierdzą, im zależy – już nie.
SŁUCHAJCIE! — Ich to nie obchodzi.
_________________
What Do They Care?, Todd Hayen, Feb 17, 2024
−∗−
Dodaj komentarz