[z Wikipedii]
Popielec ‚doskonałego’ profesora na akademickiej dr(h)abinie
Tekst do rozważań na okres Świąt Wielkiej Nocy przeznaczony
Zbliża się Popielec i czeka nas posypywanie głowy popiołem w ramach pokuty, mając na uwadze słowa z Księgi Rodzaju: „Pamiętaj człowiecze, że jesteś prochem i w proch się obrócisz; czyń pokutę, abyś miał życie wieczne” (3,19).
Do tego aktu pokuty nawiązuje ‚doskonały’ profesor (Bogusław Śliwerski – członek Rady Doskonałości Naukowej) , po tym jak „Sąd apelacyjny nie zaakceptował nieumiejętnego obchodzenia się z moją dr(h)abiną akademicką…” https://blogjw.wordpress.com/2024/02/06/sad-apelacyjny-nie-zaakceptowal-nieumiejetnego-obchodzenia-sie-z-moja-drhabina-akademicka/ pisząc na swoim blogu [https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2024/02/nie-ma-plagiatu-to-pech.html ] „ należy posypać głowę popiołem i przeprosić, skoro tego domaga się autor, który nie poinformował mnie – co jest w zwyczaju blogowych komentatorów wydarzeń – żebym podał autora i źródło, skoro było jego wytworem.”
Nie ma pewności czy ten akt zostanie uznany za akt pokutny, gdyż ‚doskonały’ nie widzi swojej winy, lecz obarcza winą autora dr(habiny, który nie dostarczył mu instrukcji obchodzenia się z nią. Skąd autor miał wiedzieć, że ‚doskonały’ ma zamiar wejść w kontakt trzeciego stopnia z jego dr(h)abiną? ‚Doskonały’ profesor tego nie objaśnia, nawet nie usiłuje, dyskwalifikując się/kompromitując się nadzwyczaj. Zdumiewające jest, że profesor przyznaje się, że nie miał pojęcia o konieczności podawania źródła pochodzenia tego co inkorporuje do swojej domeny, i to akademickiej. To (nie)wiedza poniżej poziomu Wikipedii, początkującego studenta, a nawet ucznia.
‚Doskonały’ odwołuje się jednak do opinii Pawła Kosseckiego (nazywał go profesorem i prawnikiem!), który na łamach Forum Akademickiego [https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-1-2024/wazne-inicjaly%e2%80%a9/] tłumaczył brak potrzeby podawania źródeł „linki mogą się zmieniać lub być nieaktywne, w związku z tym stosowanie rygorystycznych przepisów prawa autorskiego jest niewłaściwe,” chyba tak na drodze do tworzenia jakiejś nauki bezźródłowej. Doskonałemu jest pod drodze.
Odwołuje się także do uważanego za głównego łowczego plagiatów w Polsce – Marka Wrońskiego (zwanego też profesorem i prawnikiem), który stworzył nową ideologię plagiaryzmu wyłączając grafikę z tej domeny [redakcja Forum Akademickiego postępuje zgodnie z tą ideologią! szerząc postęp w domenie akademickiej, zabraniając umieszczania linków do materiałów źródłowych! – https://blogjw.wordpress.com/2024/01/08/sprawa-plagiatu-boguslawa-sliwerskiego-w-redakcji-miesiecznika-forum-akademickie/] uzasadniając, że jak się komuś coś podoba- a sam nie umie tego zrobić – to może to włączać do swojej domeny, a jak ktoś to ujawni to jest to występek przeciwko obowiązującej kulturze akademickiej [sic!]. I to się ‚doskonałemu’ bardzo podoba.
Zresztą to nic nowego, w końcu własność prywatna, a intelektualna w szczególności, była likwidowana/unieważniana w ramach kulturalnych/postępowych metod bolszewickich dla realizacji swego celu „każdemu według potrzeb”. A ‚doskonali’ mają potrzeby nieprzeciętne!
Ich zadaniem jest zabezpieczanie postępu i to w domenie akademickiej, w domenie pedagogiki i wychowania nowego człowieka nieobojętnego na dobra innych.
Mniej postępowi winni sobie jednak zadawać pytanie – jak to było możliwe, że ktoś dostał się na sam szczyt dr(h)abiny akademickiej
nie mając pojęcia o tym co winien wiedzieć każdy, na samym pierwszym szczeblu tej dr(h)abiny!? Jakich forteli używał przy wspinaniu się na kolejne szczeble? Kto go podsadzał? Kto dr(h)abinę podtrzymywał, aby się nie osunęła? To podstawowe pytania, które się nasuwają na okoliczność wpisów ‚doskonałego’ przed zbliżającym się Popielcem.
W polityce mieliśmy Dyzmów i mamy ich co niemiara, ale w nauce?
Kiedyś trampolinę do osiągania szczytów stanowiła przewodnia siła narodu (co zapowiadał już na pierwszym zjeździe PPR sam Władysław Gomułka), innowacyjni akademicy, jak Julian Haraschin [odkrywca innowacyjnych metod produkcji dyplomów akademickich, fakt, że tylko chałupniczym sposobem) a po okresie „odwilży” przede wszystkim KC. Okazuje się, że po transformacji KC w CK (której członkiem był ‚doskonały’ profesor) też to było możliwe!
‚Doskonały’ profesor zrzuca winę na osobę nie nadającą się do niczego w domenie akademickiej czyniąc zarzut tak absurdalny, że trudno w niego uwierzyć.
Jak to? Ktoś o poziomie zerowym ma pouczać/doskonalić ‚doskonałego’ już profesora? Czyli niejako przyznaje, że sam mimo doskonałości jest profesorem mniej niż zero? Czy nie tak?
Nie można tego wykluczać znając stan polskiej domeny akademickiej, formatowanej przez ‚doskonałych’ a cierpiącej na niedosyt pieniędzy. Trzeba przyznać, że ‚doskonały’ profesor niejako podsuwa rozwiązanie problemu głodu w tej domenie, zdominowanej przez nieprzeciętnych, jak się uważa profesorów. To oni stanowią punkt odniesienia do ustalania płac w całej domenie i punkt ten ma być wyższy (docelowo trzykrotnie wyższy) od przeciętnego wynagrodzenia, bo przecież nieprzeciętni nie mogą zarabiać przeciętnie.
Skoro się okazuje, że jednak ‚doskonali’ nie są tak doskonali jakby wskazywała ich nazwa a za ich niedoskonałości odpowiadają ci, którzy do domeny akademickiej się nie nadają, to chyba właśnie oni winni stanowić ten punkt odniesienia do określania wynagrodzeń w domenie. Nie ma wątpliwości, że problem głodu w domenie byłby wtedy rozwiązany. W przypadku podniesionym przez ‚doskonałego’ profesora sprawa jest jasna i klarowna
Autor dr(h)abiny, z puli księgowanej po stronie wydatków na naukę (choć ma wspierać/pouczać/doskonalić, nawet najbardziej doskonałych) nie otrzymuje ani grosza i gdy jego pułap -0 zł miesięcznie, a nawet rocznie czy wielorocznie – zostanie uznany za punkt odniesienia dla finansowania w domenie akademickiej, to rzecz jasna ‚doskonali’ nie mogą tego pułapu przekraczać, tylko winni być finansowani co najwyżej na poziomie 0 zł [miesięcznie, nawet rocznie czy wielorocznie] Aby uwzględnić ich nieprzeciętność ten pułap można zwiększyć wielokrotnie, ale bez umieszczania choćby jedynki przed zerami!
To da gwarancje sprawiedliwego podziału budżetu przeznaczonego na naukę, którą będzie można wyprowadzić ze strefy głodu i doprowadzić choćby do poziomu reprezentowanego przez nienadających się do domeny. Ci sponsorują swymi wytworami nawet taki Harvard (respektujący ich źródła i prawa autorskie!), przytaczany zwykle jako ten, z którym nam się mierzyć nie można, podobno z braku pieniędzy [o kulturze poszanowania własności intelektualnej taktownie się nie wspomina]. Rzecz jasna nasze głodujące uczelnie o takim wsparciu/sponsorowaniu nawet nie chcą słyszeć [niewygodną/pożądaną własność intelektualną unieważniają/kasują/anulują lub wolą grabić bez podawania źródeł] i ze swej biedy a nawet nędzy [moralnej w głównej mierze] nie chcą się wydostać.
„W historii bywa górą gwałt i zgnilizna, tym bardziej należy tę niemoc zbadać i godzi się zadać nauce pytanie: czyż tak źle z nami, iż nie ma sposobów, by ruszyć z bagna?” (Feliks Koneczny)
W oczekiwaniu na opracowanie dr(h)abiny płacowej polskiej domeny akademickiej z pułapem autorów obligowanym do uczenia doskonałych profesorów.
Dodaj komentarz