Nędzymorze jest terminem wykutym przez Adama Wielomskiego, który podzielił się swoją refleksją na temat fiaska urojeniowej polityki… i tu mam problem z dopisaniem drugiego członu, bo chyba nie – polskiej. Rzecz cała uzyskała pewien rozgłos w mediach i nic poza tym.
W swoim felietonie „Od Międzymorza do Mitteleuropy” Wielomski nie rozpatruje tematu z pozycji wyższego rzędu decydentów, lecz dokonuje analizy opisując widok, który jest dostępny z pozycji pionka i niektórych figur na szachownicy, w tym pionków polskich i ukraińskich.
Dlaczego napisałem ten wstęp? Dlatego, aby osłabić impet uderzenia „Wtajemniczonych”, którzy będą kręcić i słusznie nosem na przecenienie roli Niemców. Nie zapominajmy jednak o tym, że prawdziwy hegemon przymyka nieraz oczy na lokalne rozboje i gwałty, których dopuszczają się między sobą jego podwładni z zachowaniem rangi i proporcji.
Ostatni powód jest oczywisty. Udostępniony felieton poszerza horyzonty umysłowe naszych rodaków zajętych obserwacją podziału „władzy” wśród nienawidzących siebie nawzajem członków, wiernej globalistycznym wartościom, targowicy.
CzarnaLimuzyna
Od Międzymorza do Mitteleuropy
Adam Wielomski konserwatyzm
/redakcja: Dakowski.pl/
Konflikt między Ukrainą i Polską nie jest o zboże. Spór ten jest tylko widocznym dla opinii publicznej symptomem zerwania w obustronnych stosunkach. Dodajmy, że nieuchronnego, co przewidział już ponad 100 lat temu Roman Dmowski, a czego politycy PiS nie potrafili czy nie chcieli dostrzec. Spór ten jest konieczny i wynika z mapy, czyli z geopolityki.
Przez ostatnie półtora roku ciągle czytałem o sobie, że jestem „ruską onucą”. Nawet nie dlatego, że popierałem rosyjską agresję na Ukrainę – bo nie popierałem jej jako wielce niekorzystnej dla Polski – ale dlatego, że nie rozczulałem się nad Ukrainą jak Szymon Hołownia nad konstytucją. Nie, nie rozczulałem się, gdyż byłem pewny, że Ukraina nie będzie przyjacielem Polski. Nawet nie ze względu na Wołyń i stare dzieje, ale z powodu mapy.
W 1908 roku Dmowski opublikował pracę „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, w której dokonał niezwykle trzeźwej analizy geopolitycznych celów Niemiec. Wskazał, że Berlin posiada dwóch wrogów w swojej ekspansji na wschód: Polaków (jako naród, gdyż państwa wtedy nie mieliśmy), którzy zasiedlają ziemie przeznaczone dla niemieckich osadników, a także Rosję, która ogranicza niemiecki marsz na wschód militarnie i politycznie. Stąd pogląd Dmowskiego, że Niemcy staną na głowie, aby obudzić ukraiński nacjonalizm i doprowadzić do stworzenia państwa ukraińskiego, które od wschodu naciskałoby na Polaków, równocześnie wypychając Rosję z Europy. W oparciu o Ukrainę niemiecka gospodarka stworzy projekt, który kilka lat później sami niemieccy polityki określili Mitteleuropą.
Czy jeśli powstałoby państwo ukraińskie to Kijów zgodziłby się na ten projekt, stając się wasalem ekonomicznie i politycznie zależnym od Niemiec? Tak, bo nie miałby innego wyjścia. Ponieważ Rosja nie zgodzi się na państwo ukraińskie, stworzone kosztem jej historycznej kolebki (Ruś Kijowska) i wypchnięcia jej z Europy, to nie zawaha się podjąć wszelkie kroki, aby tę państwowość unicestwić, włącznie z wojną. W tej sytuacji rząd w Kijowie, mając do wyboru albo unicestwienie pod naporem rosyjskim, albo zachowanie państwowości za cenę niemieckiej kontroli i ekonomicznej eksploatacji, wybierze „mniejsze zło”, czyli hołd Berlinowi. I hołd taki Żeleński właśnie złożył Olafowi Scholzowi, czego wyrazem było publiczne poparcie niemieckich aspiracji do stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Cała polityka rządów postsolidarnościowych, opierając się na mirażu stworzonym przez Giedroycia i rojeń piłsudczyzny o „Polsce federacyjnej”, polegała na wierze, że uda się Ukrainę nakłonić do stworzenia wielkiego sojuszu, albo i federalnego UkroPolu, które oprze się rosyjskiej ekspansji na zachód i niemieckiej na wschód. Ponieważ w przypływie resztek racjonalizmu w Warszawie zdawano sobie sprawę, że jest to sojusz dwóch państw słabych przeciw dwóm mocarstwom, to chciano ten projekt powiększać do rozmaitych Trójmórz, Międzymórz, etc., angażując przy okazji Stany Zjednoczone jako gwaranta jego istnienia. Ci, którzy czytają moje teksty wiedzą, że zawsze podchodziłem do tego pomysłu z głęboką rezerwą. Nie wierzyłem ani we wspólny interes kilkunastu podmiotów, które miały tę strukturę tworzyć; ani w ich potencjał (stąd określenie Nędzymorze), ani w trwałe zaangażowanie amerykańskie.
W Polsce jednak w ten projekt wierzono, a wszystkie głosy wyrażające wątpliwości klasyfikowane jako „onucyzm”. Innymi słowy, zaklinano rzeczywistość, aby nagięła się do ideału. Paradoksalnie, w Kijowie, gdzie tradycja dyplomatyczna i uprawiania polityki międzynarodowej prawie nie istnieje, w mrzonki te nie uwierzono, wybierając Realpolitik, by nie rzec, że czysty makiawelizm. Dlaczego?
Z bardzo prostego powodu. W projekty „nędzymorskie” głównie angażowała się Polska. Kijów stanął więc przed wyborem. Albo sojusz z państwem o średnim potencjale jak Polska przeciw Rosji i Niemcom równocześnie, albo sojusz z ekonomicznym mocarstwem jak Niemcy przeciwko Rosji i Polsce. Analiza typu SWOT (silne i słabe strony) jednoznacznie wskazywała, że lepiej być z Berlinem przeciwko Moskwie i Warszawie, niż ze słabą Warszawą przeciwko osi Moskwa-Berlin. Dlatego Kijów wydoił polską armię z całego możliwego do przejęcia uzbrojenia, po czym makiawelicznie odwrócił sojusze, dogadując się z Berlinem. Jako zwolennik Realpolitik nie potępiam Ukrainy, przeciwnie, podziwiam kunszt tej młodziutkiej i niedoświadczonej przecież dyplomacji i czekam na dymisję min. Raua jako politycznie odpowiedzialnego za klęskę polskiej polityki wschodniej, choć oczywiście nakreślono ją na Nowogrodzkiej w gabinecie rzekomo nieomylnego Prezesa.
Na naszych oczach projekt polskiego Międzymorza przekształcił się w projekt niemieckiej Mitteleuropy. W Polsce nikt się tego nie spodziewał, ponieważ media cały czas podtrzymywały mit rzekomego sojuszu niemiecko-rosyjskiego. Tak, sojusz taki istniał, ale do 2022 roku. W 2022 roku w Niemczech miano „słowa roku” przyznano Zeitenwende, czyli „przełomowi epok”. Niemieckie elity, po wahaniach przez pierwsze miesiące toczącej się wojny, ogłosiły poparcie dla Ukrainy i wojnę z sojuszem Rosja-Chiny. Widzi to każdy przeglądający niemieckie portale dotyczące spraw międzynarodowych, wystąpienia Scholza i niezbyt lotnej szefowej MSZ Annaleny Baerbock.
Polskie media fakt ten zignorowały całkowicie, naśmiewając się ze starych hełmów, które Niemcy podarowały Ukrainie, gdy my wysyłaliśmy „Twarde” i „Rosomaki”. Polskie media, a także wpatrzona w nie polska elitka polityczna, nie dostrzegły Zeitenwende niemieckiej polityki zagranicznej, która z sojuszu z Rosją przeszła do konfrontacji, a której celem jest budowa Mitteleuropy, której centralnymi punktami są: 1/ przyjęcie Ukrainy do UE; 2/ zmiana traktatów unijnych w kierunku państwa federalnego.
Właśnie dlatego Kijów, za wszelką cenę chcący uciec od zależności od Rosji, złożył hołd lenny Berlinowi i śmiało poszedł na konfrontację z Warszawą, której pisowski rząd takiej federalizacji jest mocno niechętny.
I właśnie dzisiaj obserwujemy ciąg dalszy “końca rojeń”:
“Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przybyła w sobotę do Kijowa, aby porozmawiać z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim o rozszerzeniu UE. Napisała o tym na platformie X.
„Jestem tu, by porozmawiać o drodze do członkostwa Ukrainy w UE” oraz wsparciu finansowym UE „na odbudowę Ukrainy jako nowoczesnej i dobrze prosperującej demokracji” – oznajmiła po przybyciu do Kijowa”
https://pch24.pl/koniec-rojen-o-unii-polsko-ukrainskiej-kijow-znalazl-innego-rzecznika-w-ue/
Może tak będzie, że Ukr za przyjęcie do EU przełknie utratę wschodnich obwodów?
Ponieważ ma roszczenia terytorialne w stosunku do Polski, to po stworzeniu państwa “Europa” pod kierownictwem Niemiec dostanie trochę naszych wschodnich ziem pod swoją administrację.
To by się ładnie spinało.
MSZ nie bierze pod uwagę roszczeń terytorialnych względem Polski. To ich zdaniem tzw. onucyzm.
Onucyzm jest zarezerwowany dla rusofilów (co by to nie znaczyło).
Spolegliwość dla Ukrainy to szlachetna orientacja.
Oczywiście MSZ jest za a nawet przeciw integralności RP.
03 Listopada 2023
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka jest pewny przyszłego przywrócenia stosunków z Litwą i Polską
Ostrowiec
Stosunki Białorusi z sąsiednią Litwą i Polską niewątpliwie zostaną w przyszłości odbudowane. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko oświadczył to na spotkaniu z przedstawicielami kolektywu robotniczego i budowniczymi białoruskiej elektrowni jądrowej, pracownikami infrastruktury społecznej i mieszkańcami Ostrowca, podaje korespondent BELTA.
Jedno z pytań mieszkańców przygranicznego powiatu Ostrowieckiego dotyczyło możliwości przywrócenia stosunków między Białorusią a sąsiednią Polską i Litwą, zwłaszcza w warunkach, gdy w jednym z tych krajów niedawno odbyły się wybory, a w drugim odbędą się one wkrótce. Zapytali Prezydenta, czy wyborcy na Litwie będą w stanie sprawić, że ich rząd będzie działał w interesie ich państwa, a nie tańczył w rytm Waszyngtonu czy Brukseli.
“Nie mam co do tego absolutnie żadnych wątpliwości. I z Litwą – przywrócimy stosunki, i Polska – nie będzie miała innego wyjścia.
Główna zasada jest taka, że sąsiedzi nie mogą żyć źle.
Zawsze powtarzam: sąsiedzi są od Boga, nie są wybierani,
– powiedział Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka.
– Są nieporozumienia, kłótnie i tak dalej – to wszystko minie. Przyjdą czasy, kiedy będziemy z nimi żyć tak, jak było zawsze, nawet w czasach radzieckich…”
Głowa państwa Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka podkreślił, że Białoruś nie jest winna obecnej sytuacji między krajami, choć np. z Litwy napływały różnego rodzaju skargi i niezadowolenie, zwłaszcza z budową białoruskiej elektrowni jądrowej.
“Powiedziałem im wtedy: litwini, opamiętajcie się, i tak zbudujemy tę stację. Ani amerykanie, ani europejczycy, nikt nam nie przeszkodzi w jej budowie. My decydujemy, co będziemy robić na naszej ziemi. I zbudowaliśmy ją, – przypomniał Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka
Ponadto Białoruś zarówno wówczas, jak i obecnie wyrażała gotowość zatrudniania specjalistów z Litwy w elektrowniach jądrowych i dostarczania tam energii elektrycznej. „Zaproponowałem po ludzku. Ale macie rację, to nie oni rządzą krajem”, – zauważył Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka
Teraz napływają skargi z Litwy i Polski na migrantów, próbujących przedostać się do UE przez terytorium Białorusi. Co więcej, w kontekście konfliktu na Ukrainie przepływ ten nasilił się.
Przy tej okazji Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka wspomniał o niedawnym spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych i handlu zagranicznego Węgier Peterem Sijjarto, podczas którego poruszono także kwestie migracji.
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka mówił wtedy i powtarzał teraz, że Białoruś nie zamierza zatrzymywać na swoim terytorium migrantów, udających się do UE, i nie stanie się szambem w Europie. Co więcej, w sytuacji, gdy kraje UE same zerwały stosunki z Białorusią, w tym w kwestiach migracyjnych, i wprowadziły sankcje.
Głowa państwa Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka wypowiedział się także na temat ruchu bezwizowego, na którego wprowadzenie negatywnie zareagowały także władze krajów sąsiednich, do tego stopnia, że zaczęły straszyć swoich obywateli, mówiąc, że będą tu werbowani, choć oczywiście nie mogli przedstawić na to żadnych dowodów.
“I tak wszystko wymyślają, wymyślają i obwiniają nas, że robimy coś przeciwko nim. Nie mamy do tego ochoty”, – podkreślił Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka.
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka wyjaśnił, że nie spodziewa się specjalnych zmian w polskiej polityce w związku z dojściem do władzy Donalda Tuska,
którego Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka nazwał politykiem proeuropejskim,
natomiast Prawo i Sprawiedliwość (PiS) jest partią bardziej proamerykańską .
“Ale to nie znaczy, że jutro zmieni się tam polityka wobec Białorusi.
Rozmawiamy z nimi kanałami zamkniętymi, stawiają mi warunki: “Tego wypuść, tamtego wypuść. Złamał prawo, żeby go wypuszcic Muszą być do tego pewne warunki, – zauważyła głowa państwa. –
Jesteśmy suwerennym, niezależnym państwem. Będziemy prowadzić politykę, która leży w interesie naszego narodu. Tym wszystko powiedziane. Jeśli są na to gotowi, jutro jesteśmy gotowi gdziekolwiek podać im rękę i jesteśmy gotowi z nimi współpracować”.
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka jest przekonany, że prędzej czy później sąsiednie kraje przywrócą stosunki:
“Poczekajmy. Nie mamy katastrofy. Nie mówię, że mamy życie luksusowe pod każdym względem. Ale mamy ludzi… jeśli chcesz zarobić trochę więcej dla swojej rodziny, możesz”.
Zdaniem Prezydenta Aleksandra Łukaszenki wiele zależy od zachowania mieszkańców regionów przygranicznych:
“Utrzymujcie stosunki z Litwinami i Polakami,
nie ma co się z nimi kłócić. Jesteśmy właściwie jednym narodem”.
Wolę być “ruską onucą”, niż ukraińską podeszwą.
Tak się jakoś dziwnie składa że poglądy Adama Wielomskiego na działalnośc gen. Jaruzelskiego i stan wojenny całkowicie zerują u mnie jego wiarygodność w innych kwestiach.
W rzeczy samej, w rzeczy samej…
Tudzież na katechoństwo Putina.
Swego czasu dość jednoznacznie opisał to prof. Bartyzel.