Życie, jak to życie, pisze scenariusze nie „po briefie”, a według własnego, swawolnego uznania.
Ot, zaplanowałem sobie napisanie czegoś z okazji 4 dniowego pobytu w miejscu doskonale mi znanym, przepięknym, obfitującym w doznania estetyczne i duchowe, czyli w leżącym 13 km od dzisiejszej, jałtańskiej granicy z Białorusią, Różanymstoku, w którym bywam co rok, kiedyś częściej, dziś rzadziej, ale wciąż regularnie.
Że w tym opisie nie przesadzam – kilka zdjęć, dla zachęty, bo warto tam być, a już w czasie odpustu na Zielone Świątki – szczególnie.
***
Ale, wróciwszy do stolicy, zamiast napisać o Różanymstoku, poszedłem do ulubionych (dzięki wiosennym targom książki katolickiej i jesiennym – historycznej) Arkad Kubickiego, na Kongres Polska Wielki Projekt.
Ponieważ jestem wybredny, wybrałem sobie z zestawu klika paneli, kierując się tematyką i doborem panelistów i o ile tematy się nie zmieniły, to zgodności panelistów z obiecanymi w programie, z tymi w realu była, delikatnie mówiąc, luźna.
Ale nie ma tego drukowanego, co by na ciekawsze nie wyszło, bo moje wyczulone na szczegół oko reklamiarza wychwyciło niekoniecznie to, na czym zależało organizatorom.
***
Już na samym początku doznałem zaskoczenia (eufemizm):
otóż nigdzie (najdosłowniej – nigdzie) nie zauważyłem ukraińskiej flagi.
Ani przy wejściu do Arkad Kubickiego – ani wewnątrz
Także na wielkim, towarzyszącym uczestnikom Kongresu non-stop ekranie – nawet jakiejś niebiesko-żółtej wstążki w rogu.
Nic.
Ale wkrótce się okazało, że to było tylko zdziwienie, bo wkrótce miał nastąpić (i nastąpił) szok:
bo wicepremier Sasin objawił się w Arkadach bez flagowego zestawu obowiązkowego w klapie, za to z miniaturką biało-czerwonej.
Hał der ju?! (to nie ja – to Greta)
I gdy tak się zastanawiałem robiąc notatki (bo ja już za komuny, gdy w Warszawie, odpłatnie i legalnie można było sobie zrobić ksero w 2 miejscach: na Ogrodowej i na Rutkowskiego – i to po wypełnieniu druczka z tzw. danymi osobowymi, nauczyłem się szybkiego notowania na wykładach), co to za Dobra Zmiana się u wicepremiera Sasina dokonała, szok się pogłębił,
bo i wicepremier Gliński nie miał w klapie tego co trzeba:
Wtedy mu się jeszcze nie przyjrzałem dokładniej, bo naiwnie uważałem, że nic mnie już w jego wybrykach, które opisałem kilka lat temu (o promocję stalinowca Baumana na frontonie podległej mu instytucji chodzi) nie zaskoczy,
ale zaraz zaczął się panel , który mnie zainteresował bardzo, bo poświęcony kulturze był.
Oczywiście zwróciłem uwagę na z pozoru nieistotny szczegół:
wicepremier Gliński użył określenia na Ukrainie, zamiast rekomendowanego przez jakiś tam językowy sowiet – w Ukrainie (tu tzw. „dowód na piśmie”)
I kiedy tak sobie słuchałem tokowania wicepremiera czy przynudzania prof. Roszkowskiego oraz rytualnych podziękowań i okrągłych odpowiedzi na zaskakująco nieokrągłe pytania moderatora Ziemca, wreszcie wypatrzyłem, że panowie Gliński i Ostapenko (p.o. dyrektora kijowskiej Ławry Pieczerskiej) coś jednak w tych klapach mają.
No i kiedy użyłem opcji zoom w aparacie, okazało się, że mają w klapach …znak Polski Walczącej, czyli słynną Kotwicę.
Cóż, wicepremiera rozumiem: jest jak i ja, praprawnukiem powstańca styczniowego i synem żołnierza AK, i przyjmijmy, że z tego tytułu ma do tego znaku stosunek emocjonalny.
Ale pan Ostapenko z tym znakiem kojarzy mi się w najlepszym razie nijak, bo realia są takie, że za bardzo prawdopodobne należy uznać, że mógł mieć za dziadka albo czerwonoarmistę, albo ochotnika z SS Galizien czy członka UPA, że o ukraińskich patriotach z NKWD czy ukraińskiej policji w służbie niemieckiej (ani o ukraińskim wkładzie w zakończenie Powstania Warszawskiego) nie wspomnę.
No, ale skoro ktoś ważny wicepremierowi i gościowi z Ukrainy wytłumaczył, że flagowy zestaw obowiązkowy w klapach, to tylko prywatnie, w domu, bo wybory w Kraju nad Wisłą za 4,5 miesiąca, a sondaże jakieś takie nieprzyjazne
– to i czymś te dziurki w marynarkach zatkać musieli.
.
I zatkali.
Mądrość etapu taka.
http://blog.wirtualnemedia.pl/ewaryst-fedorowicz/post/minister-glinski-promuje-zygmunta-baumana
https://dzieje.pl/kultura-i-sztuka/wicepremier-glinski-zadna-kultura-nie-jest-w-stanie-przetrwac-jezeli-nie-czerpie-z
Do tego jeszcze pan Gliński NIE MIAŁ JARMUŁKI, a to już naprawdę głęboki i ciężki szok!
Wybory w Polsce to i polski zestaw wyborczy w klapach marynarek, bo mniej więcej połowa obywateli za Polaków się jeszcze uważa, a druga połowa to posteuropejczycy Europejczykami się sami niesłusznie nazywający i faszystowską Unię miłujący z takim samym entuzjazmem jak kiedyś Związek Zdradziecki.