Bielmo na polskich oczach

Czasy określane mianem słusznie minionych powracają.

Żyją jeszcze w Polsce ludzie pamiętający coś, co w żargonie politycznym nazywało się umacnianiem i pogłębianiem, coś co u normalnych osób wywoływało odruch obrzydzenia i skojarzenia z drugim najstarszym zawodem świata. W owych czasach pogłębianie stosunków pomiędzy „Polską” a „Związkiem Zdradzieckim” należało do rytuałów dnia codziennego. Dziś media z takim samym bezwstydem relacjonują podobne pogłębianie: z posteuropejską Unią lub Stanami Zjednoczonymi i tu nikt normalny nie ma wątpliwości kto kogo bardziej … i w jaki sposób. Ostatnio na topie propagandowym są stosunki z banderowską Ukrainą, która walczy z postsowiecką Rosją nie tylko we własnym, ale także w imieniu słusznych interesów narodów wybranych na przewodnie. Polska na tym odcinku spełnia jakże ważną rolę płatnika i pojemnika (na ukraińskie produkty jakości „technicznej”). Jest to stara, 80 letnia tradycja nieprzerwana techniczną zmianą, gdy insygnia realnej władzy czyli „kijek i marchewka” opuściły Moskwę i zostały wywiezione, ku uciesze gawiedzi, na zachód. Od tamtej pory ten sam kijek i marchewka pełnią wciąż tę samą tradycyjną funkcję pogłębiania i umacniania.

Order, listy i całuski

Zdjęcie: Twitter/Kancelaria Prezydenta

Zacznę od listu trybuna chłopskiego, Kołodziejczaka, który skrobnął parę zdań do prezydenta kraju zwanego ukraińskim, którego mieszkańcy, wedle najnowszych odkryć, wynaleźli koło i założyli Kraków. List dotyczy produktów ukraińskich jakości „technicznej”, które zablokowały polskie magazyny powodując milionowe straty u polskich rolników. Pana Kołodziejczaka odsyłam tu: Przemyt Plus. Myślę, że po przeczytaniu będzie musiał zmienić adresata listu, ale samą treść może zostawić. Innych listów i westchnień nie będę cytować.

Żadnych granic

W przyszłości między naszymi narodami nie będzie żadnych granic: politycznych, ekonomicznych i, co bardzo ważne, historycznych.

– napisał prezydent Ukrainy na swoim koncie.

Jak można to skomentować? „Pan każe sługa musi” z zaznaczeniem, że ten jest panem, kto dzierży kijek i marchewkę czyli akurat nie prezydent Zelensky. Natomiast rola sługi jest obsadzona w sposób niezmienny od 1943 roku aż do dziś. I to jest przyczyną, dla jednych, dumy, dla innych, upokorzenia.

Głos dumnych i upokorzonych

Głos dumnych i upokorzonych rozbrzmiewał wczoraj na Twitterze tuż pod udekorowaniu najwyższym polskim odznaczeniem Orderem Orła Białego prezydenta bratniego kraju “w uznaniu zasług w pogłębianiu stosunków”. Ubolewali głównie ci, którym żal, że nie mają już własnego państwa tylko atrapę oraz narzekający na nagły upadek prestiżu polskiego odznaczenia. Niesłusznie. Można przecież sięgnąć po pierwsze z brzegu przykłady: Adama Michnika syna Ozjasza Szechtera, członka komunistycznej partii Zachodniej Ukrainy notabene uznanego przez Sąd II RP za przestępcę, można także dorzucić do kompletu Szewacha Weissa. Czarę słodyczy dopełnił niezawodny w takich sytuacjach Duda, który w porywającej recytacji wydobył z ostrego cienia mgły hymn polsko-ukraiński.

Lech, Czech i Rus czy Lech, Żyd i Ukr?

Nowa historyczna legenda, którą się raczy w mediach ogłupiałe społeczeństwo przypomina do złudzenia starą ględę o odwiecznej i gorącej przyjaźni z Rosją Carską, a potem ze Związkiem Zdradzieckim (ZSRR).

Mamy jak najlepsze wspomnienia, powinniśmy mieć we współpracy z Ukraińcami. Tworzyliśmy jedno państwo, mamy wspólną tożsamość (…) Te groby powinny nas łączyć, a nie dzielić.

https://twitter.com/Bob_Gedron/status/1644076670054285312?s=20

________________________________________________________________________________________________________

 

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne