101 lat dr Wandy Półtawskiej
W bazylice św. Franciszka z Asyżu
Msza św. i wykład/przesłanie Wandy Półtawskiej
Kraków, 5 listopada 2022 r.
[dokumentacja: zdj. i wideo – Józef Wieczorek]
101 lat dr Wandy Półtawskiej
W bazylice św. Franciszka z Asyżu
Msza św. i wykład/przesłanie Wandy Półtawskiej
Kraków, 5 listopada 2022 r.
[dokumentacja: zdj. i wideo – Józef Wieczorek]
Copyright Legion Św. Ekspedyta. All Rights Reserved.
Pani Wanda urodziła się 2 listopada 1921 w dniu wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych. W kalendarzu mariackim tego dnia figuruje Santa Maria dell’Anima czyli ‘Święta Maria Dusz Czyśćcowych’ znana za sprawą niemieckiego kościoła w Rzymie. Wygląda na to, że Boża Opatrzność upatrzyła sobie dobrotliwą Wandzię i dała jej długi żywot dla wspaniałomyślnej modlitwy za Niemców, od których doznała tyle krzywdy. Rysuje się tu szczęśliwy epilog krakowskiej historii ‘O Wandzie, co Niemca nie chciała’ – Bóg pamięta i ma pieczę nad wszystkimi narodami.
Czuwa nad Niemcami także Najświętsza Dziewica, bo od wieczora 1 listopada 1937 zaczęła się objawiać 4 niemieckim dziewczętom (ledwo 4-5 lat młodszym od Wandy) w Heede w Emslandzie, które praktykowały modlitwę za dusze czyśćcowe. Dwa dni później przypadała okrągła 300-rocznica objawienia przez Boską Matkę w Paryżu delfina Francji, przyszłego ‘Króla Słońce’. Ona przyszła z tym samym ‘Słońcem’ także do Niemców, bo finałowe objawienie Królowej Wszechświata i Dusz Czyśćcowych miało miejsce 3 listopada 1940 – tak dla ustalenia uwagi interpretatorów.
2 listopada ma także rosyjski wątek mariacki: wysławienie Szujsko-Smoleńskiej Ikony Bogurodzicy zwanej ‘Ozieranką’ od ‘ojrzał’, cudów uzdrowienia oczu, więc jest nadzieja i dla krakowskich Akademików pod tą datą.
Cieniem niestety kładzie się na tym jubileuszu pamięć o udziale Wandy Półtawskiej – zapewne dyktowanym szlachetnymi intencjami – w aferze rozpętanej przez lewoskrętne ścierwomedia wokół rzekomych występków Abp. Paetza. Sprawa nie była do końca jasna, arcybiskup wszystkiemu zaprzeczał uważając się za ofiarę nagonki a ks. Tomasz Węcławski jako spiritus movens tej afery, mającej “oczyścić Kościół”, wkrótce porzucił stan kapłański i przeszedł na stronę grzechu, którego wcześniej był tak żarliwym tropicielem (zajął się – i brzmi to jak wyjątkowo perfidne szyderstwo – propagandą ideologii gender).
Szkody wywołane przez tę uwieńczoną powodzeniem lewacką przymiarkę do “pedofilizacji Kościoła w Polsce” na tak wysokim szczeblu, nabrały od tamtego czasu zuchwałości i rozpędu i trwa to do dziś.
Mamy kilka wątków.
1. Poważni ludzie są przekonani o winie Abp. Paetza, w tym ks. Isakowicz-Zalewski, mówiący o tym, że pisały do niego ofiary pedalskich molestowań Abp. Paetza. O winie mówił Abp. Gądecki. Abp. Paetz nie został pochowany zgodnie ze zwyczajem i prawem kanonicznym w katedrze.
2. Były ks. Tomasz Węcławski aktualnie pod nazwiskiem Tomasz Polak jest osobą niewiarygodną, sprawiający wrażenie osoby opętanej. W sposób jawny popiera zboczeńców chodząc na ich marsze.
3. Wanda Połtawska postąpiła według mnie prawidłowo, bo wiele spraw było blokowanych przez różnych lawędziarzy. Papież przysłał swoich wysłanników. Z tego co wiem nie został wydany żaden oficjalny komunikat. Mam rację?
4. Kolejny przykład sprawy, która nie została do końca pokazana w publicznym świetle. Dlatego właśnie irytuje mnie stan, w którym mówienie całej prawdy jest tabu. Tak jest na każdym kroku.
Stając murem za arcybiskupem Juliuszem radiowcy z Torunia wystawili sobie fatalne świadectwo.
Poważni ludzie są przekonani o winie Abp. Paetza, w tym ks. Isakowicz-Zalewski, mówiący o tym, że pisały do niego ofiary pedalskich molestowań Abp. Paetza.
Dlaczego więc ks. Zaleski nie podał do wiadomości choćby fragmentu tych oświadczeń, oczywiście anonimowo? Czy próbował rozmawiać z tymi pokrzywdzonymi osobiście, skoro włączył się jako rzecznik w sprawę, gdzie wielce ucierpieć mógł (i ucierpiał) autorytet Kościoła? W tak poważnych sprawach nie wysuwa się ciężkich oskarżeń w oparciu o wieści typu ” jedna pani powiedziała” lub pisemne świadectwa, których treści ani wiarygodności nikt nie sprawdził, a przynajmniej nic o tym nie wiadomo.
Znamienne jest to, że twarde oskarżenia “znam jego ofiary” albo “molestował kleryków” składają osoby postronne, a nie same ofiary (miało ich być 20). Paru odeszło z seminarium już po tamtych zdarzeniach, więc nie musieli się niczego obawiać. Ale milczą, choć wicher wciąż huczy nam nad głowami. A znam choćby z You Tube oświadczenia osób rzeczywiście molestowanych, które nie wahają się złożyć oświadczeń publicznych w takich sprawach, nawet bardzo szczegółowo, w sposób zapewniający im anonimowość. Zabezpieczeń technicznych jest bez liku. Ale tu milczą. Więc było to molestowanie, czy nie? Mamy takie czasy, że o “molestowanie” oskarża się nawet przed sądem ojca który kąpał swe dzieci albo matkę, która dała dziecku klapsa. Z tego, co pamiętam z ówczesnych doniesień prasowych, koronnym dowodem którym wymachiwał bodaj właśnie główny oskarżyciel ks. Tomasz Więcławski była para, pardon, majtek, które miał arcybiskup przywieźć komuś w prezencie z Rzymu. Widniał na nich z jednej strony napis Roma, a z drugiej anagram: Amor. Przepraszam, ale takich sztuk odzieży niekoniecznie bieliźnianej leży na każdym straganie w Rzymie sterta, po parę euro za sztukę. Może nie należą do najstosowniejszego prezentu od hierarchy Kościoła, ale do molestowania droga daleka.
Ten cytat jest najlepszym podsumowaniem. Jest tam film, polecam ks. Isakowicza- Zaleskiego, a nie Przeciszewskiego. Abp. Juliusz Paetz został pochowany poza katedrą, jako osoba niegodna.
Znamiennym jest także to, że Rektor seminarium, ksiądz dr Tadeusz Karkosz zabronił swego czasu Abp. Paetzowi odwiedzania seminarium.
Przy okazji innego wątku:
Oczywiście w wielu przypadkach nie chodzi o pedofilię, lecz o równie obrzydliwe pedalskie molestowanie starszych, w tym również pełnoletnich mężczyzn
Przy okazji klasyfikacja/nie wiem czy prawidłowa/
pedofilia:dzieci do okresu dojrzewania
Hebefilia:11–14 lat
Efebofilia:15–19 lat
Nigdy nie powiedziano wyraźnie czy był winny czy nie
Sam przyznajesz, że sprawy nigdy do końca i należycie nie wyjaśniono. A zarazem uważasz to uznanie możliwości błędu za “najlepsze posumowanie”. Coś tu nie tak jest z logiką. Zwłaszcza, że wszedłszy w oczywisty dysonans, piszesz aprobująco o uznaniu arcybiskupa za “osobę niegodną” i zakazaniu mu wchodzenia do seminarium. Jeśli uznajesz możliwość niewinności arcybiskupa, to skąd ten bezwzględny ostracyzm?
Pisząc o oczywistym niezachowaniu procedur w orzeczeniu o winie, zarazem godzisz się na publiczną jego stygmatyzację, trwającą zresztą do dziś, gdy obłudnicy zwłaszcza ze środowiska obłudnika powszechnego i ścieku na Czerskiej, ściskający się na co dzień z Nergalem i biegający w tęczowych szmatach po Jerozolimskich z sodomskimi hasłami, jednocześnie leją krokodyle łzy nad “hańbą Kościoła” i syczą wężowymi językami o “grzechu”.
To budzi we mnie o wiele większy wstręt, niż domniemane uczynki Arcybiskupa. Z racji moich prac, jestem często wystawiony pod jakże stronniczy osąd i jakże kapryśną, chwiejną sprawiedliwość wielogębnej hydry nazywanej opinią publiczną. Wiem, co ludzie w szale nawracania innych na cnoty, które sami łamią co dzień, potrafią wypisywać i wygadywać przeciw bliźniemu i myślę, że powściągliwość Jana Pawła II w tej sprawie była spowodowana jego mądrością; wiedzą o potędze zła, jakie wywołać potrafią ludzkie języki. Zwłaszcza języki tych, którzy nabrali przekonania, że od nich zawisły losy Prawdy.
Jest coś takiego jak domniemanie niewinności. Niestety “wyrok ” nie został wydany przez Kościół i doszło do sytuacji nielogicznej: ani niewinny ani winny. Tak mam to traktować? Nie podoba mi się to, bo kojarzę to z typową nagminną metodą ludzi tchórzliwych lub nieuczciwych zamiatania sprawy pod dywan.
W tej sytuacji, jestem skłonny dać wiarę tym kapłanom, którzy mają wiedzę nt. temat i badali ją w ramach swoich możliwości. m.in. ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu.
Bardzo dużo spraw jest dętych, ale wydaje się, że nie jest to ten przypadek.
Na przykład Abp. Wielgus został zniszczony z premedytacją. Równocześnie, moim zdaniem, popełnił błąd, bo powinien powiedzieć, że rozmawiał z SB, a był to przecież zwyczaj komunistycznych służb wymuszać kontakty pod pozorem spraw urzędowych i paszportowych. Może gdyby to powiedział osłabiłby nagonkę i się obronił.
Dopuszczasz możliwość, że inkryminowany hierarcha był winien, ale lepiej było tego nie mówić z powodu pożywki dla zła?
Osobiście, uważając wiarę katolicką oraz Kościół katolicki za najlepszą rzecz jaką ma Polska i Polacy, jestem za całą prawdą, tym bardziej w kontekście rzeczy ostatecznych. Nie mam zamiaru być niewolnikiem czyjegoś kunktatorstwa pod pozorem mądrości. To jest stosowane na różnych poziomach od wielu lat.
jestem skłonny dać wiarę tym kapłanom, którzy mają wiedzę nt. temat i badali ją w ramach swoich możliwości. m.in. ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu
Mówisz jak ci, co uwierzyli na słowo “tym, którzy mają wiedzę”- że jest straszny wirus i zabija tysiące ludzi. I zręcznie wyślizgujesz się z moich pytań.
A mnie chodzi tylko o jedno: o dowody. W tak poważnych sprawach nie może być domysłów i szeptanek, skoro jest “sprawca” i są “ofiary”. Cóż prostszego, jak przeprowadzić małe własne dochodzenie? Zapytać paru z nich, jak naprawdę było. Nikt tego nie zrobił – ani obrońcy, ani oskarżyciele. Choć mieli takie możliwości, bo paru kleryków rozstało się z seminarium i gdyby rzeczywiście czuli się tak ciężko skrzywdzeni, jak twierdzono, powinni mówić o tym, co ich rzeczywiście spotkało. W przeciwnym razie są to pomówienia, bo nie ogłoszono ani jednej takiej relacji. Zamiast tego “pisali listy do księdza Isakowicza”… więc gdzie one? Nie twierdzę, że ich nie ma, ale ich nie okazano, choć przywołuje się je w wywiadach. Przez to ukrywanie faktów po obu stronach, zarzuty brzmią niepoważnie wobec naprawdę wielkiej wagi problemu.
Pytanie brzmiało: “Jeśli uznajesz możliwość niewinności arcybiskupa, to skąd ten bezwzględny ostracyzm?”
Myślę, że możemy to podsumować tak: Ani Ty ani ja nie mamy pewności. Ta sprawa jest jedną z nielicznych, w których skłaniam się do przekonania, że coś było na rzeczy: nie było czynów, a było molestowanie na podstawie informacji od strony niektórych księży.
Mam pewność jedynie w jednej sprawie. Trzeba takie sprawy wyjaśniać, a wyniki ogłaszać publicznie.