Łaskawy Czytelniku, nie, nie jest to przepis na egzotyczną potrawę, jeno przypomnienie starego dowcipu. Jeśli go nie znasz, alboś zdążył już zapomnieć, zacznę od wspominków, a idzie to tak:
Na pytanie „dlaczego słoń ma fioletowe oczy?” odpowiedzieć wypada, że filetowe oczy słonia są po to, żeby łatwiej w borówkach mógł się schować. Jeśliby kto dalej nie dowierzał, niechże odpowie, czy widział kiedy słonia w borówkach? No nie widział, a to dlatego, że się słoń tak dobrze schował.
Rok już mija i drugiego połowa, jak rząd szuka słoni w borówkach. W tym miejscu zazwyczaj powinno paść wyznanie wiary w słonie. Nie uchylając się tedy od obowiązku oznajmiam, że ani słonie, ani borówki nie są odkryciem ostatniego roku, jeno nie wysyłano w ubiegłych latach tylu tropicieli w borówkowe gaje, nie angażowano do nagonki dziennikarzy wszystkich niemal opcji i redakcji, no i co najważniejsze nie było takich pułapek, które bezbłędnie rozpoznają słonia w borówkach, w kiwi, czy w innych papajach.
Rok tedy mija i drugiego połowa, jak rząd pustoszy nasz kraj pod pretekstem polowania na słonie w borówkach. I chociaż deklarowanym wrogiem są słonie to, jak na każdej wojnie, swawolne żołdactwo łupy gromadzi, a cierpią cywile. Dewastowane jest życie gospodarcze, rodzinne, religijne, kulturalne, a nawet życie w biologicznym tego słowa znaczeniu. Wielu ludzi ze strachu, żeby ich słoń nie rozdeptał, boi się wyjść ze swego domu, nie zastanawiając się przy tym, jak długo jeszcze dom ten ich własnością pozostanie. No bo czemuż miałby nie pozostać, a nawet jeśli, na co komu dom, wszak demiurgowie „nowej nienormalności” dawno już prorokowali „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”. Ongi dom był siedzibą i centrum życia, i to w każdym z uprzednio wymienionych tego słowa znaczeniu, według stanu na dziś życie gospodarcze dawno już się z domu wyniosło, pozostałe zaś znaczenia tracą na znaczeniu, przeszkadzają tylko gospodarce generując koszty, jeśli więc całkiem znikną z realnej rzeczywistości tym lepiej dla ekonomii.
Tedy dom, szeroko rozumiany własny dom, ostoja i szkoła Tradycji, zbędnym powoli się staje, a przeżycie całe życia znaczenie zawłaszcza. Bo chociaż Tradycja jest ważna, to życie jest ważniejsze, jak powiedział pewien zamaskowany niczym terrorysta obywatel, zabraniając żywym odwiedzać groby umarłych. Krok ten ze wszech miar zrozumiały, wszak na cmentarzach spotkać można mogiły tych, którzy w obronie Tradycji życie swe oddali, z czego żyjący niewłaściwe przesłanie dla siebie wysnuć by mogli.
I tak oto swawolne pióro nad mogiły bohaterów mnie przywiodło. Nad tymi mogiłami myśl się, nomen omen, zjawia, że sławimy ich i stawiamy im pomniki, nie za to przecież, że dali się zabić, ale za to, że gotowi byli oddać życie. Takie to były czasy, kiedy w obronie Tradycji ludzie gotowi byli poświęcić życie, choć pewnie, tak jak i dziś, nie brakowało i takich, którzy dla zachowania życia odrzucali Tradycję. Trzeba wszak i to pamiętać, że choć Tradycja ważniejsza od życia być może, jednakowoż tylko żywi Tradycję dalej ponieść mogą, przeto i życiu, i Tradycji odpowiedni szacunek się należy.
Bo bez życia nie ma Tradycji, aleć bez Tradycji, cóż to za życie.
Podobno słonie tłoczą się i kołyszą na horyzoncie… gwoli ścisłości tuż za horyzontem. Duże są, dlatego nie mieszczą w naszym polu widzenia… no i w borówkach jest ich zatrzęsienie…podobno. Najlepiej ich widać w telewizji. “Widać” to może troszkę nieprecyzyjne określenie, ale na pewno słychać.