Zabierz im wszystko, a będą ci potem wdzięczni za każdą “darmową miskę ryżu”.
Scena prawie filmowa. Ledwo mówiący po polsku, bankdyta wzywa Polaków do opróżnienia materacy. Apeluje po dobroci, bo póki co prawo pozwalające państwu pruć materace i kontrolować skarpety jest dopiero w powijakach.
Niewolnicy nie mają już prawie nic. Pozostała im tylko gotówka, a ta, jak wiemy, jest najważniejsza. Szczególnie dla złodziei.
Minister finansów Tadeusz Kościński zaapelował do Polaków, by wyjęli swoje oszczędności i zaczęli je wydawać. – Zachęcam, by wyciągnąć tę gotówkę “spod materaca” – stwierdził Kościński w programie “Sygnały Dnia” na antenie radiowej Jedynki.
Kościński skrytykował w ten sposób Polaków, którzy trzymają swoje pieniądze z dala od banków.
– Oczywiście, zachęcam wszystkich, żeby tę gotówkę wyciągnąć i włożyć do banku, wtedy to przynajmniej jest w systemie bankowym i można udzielać kredytów i rozkręcać gospodarkę – wyjaśnił. Po chwili dodał zaś, że Polacy powinni też używać oszczędności do inwestycji i konsumpcji. /businessinsider.com.pl/
Panie Kościński, widać nie wszystkich wam się udało ogłupić. Każdy w miarę bystry człowiek wie, że pieniądze oddane do banku znikają w systemie. Banki nie mają pieniędzy swoich depozytariuszy. Gdyby wszyscy chcieli wyjąć z kont swoje wkłady, system bankowy by upadł.
Bankdytyzm: neologizm wprowadzony do obiegu przez Ewarysta Fedorowicza, użyty w felietonie
Bankdytyzm – czyli Polacy bez gotówki
Nie pamiętam dokładnie szczegółów ale w niektórych “cywilizowanych” państwach już nie wolno przy sobie posiadać gotówki większej niż pewna kwota.
Tak tylko sygnalizuję w temacie ale nie pamiętam gdziem to widział, ku przestrodze, że “prawo pozwalające państwu pruć materace i kontrolować skarpety” jest nawet bliżej niż nam się zdaje.
W Polsce od niedawna obowiązuje na przykład obowiązek wpisania na “listę proskrypcyjną” każdej osoby, która zakupuje złoto w formie monet lub sztabek.
Już kilka lat temu pokazanie się z gotówką większą niż $5tys. w Stanach powodowało, że przyjeżdżał patrol (po zawiadomieniu przez sklep). Wyjątkiem byli Saudowie na zakupach. Oni mogli chodzić z całymi walizkami.
Pozwolę sobie na krótkie opowiadanko. W 1990 r. odłączyłem się od grupy zaproszonych do USA gości, aby samemu powłóczyć się po Zachodnim Wybrzeżu. Zanocowałem w tanim hoteliku w Kalifornii i zszedłem do sklepiku nocnego żeby kupić papierosy (jeszcze wtedy paliłem). Płacono wówczas gotówką albo czekami, a że szkoda mi było czeku, położyłem na ladzie banknot 100 dolarowy. W czarną ekspedientkę jakby piorun strzelił. Latała ze dwa razy z banknotem na zaplecze, w końcu zapytała, czy nie mogę jakoś inaczej zapłacić. Wypisałem czek na 3,5 dolara, a w nocy miałem telefon od obecnego w Waszyngtonie opiekuna naszej grupy, z zapytaniem, co ja robię w San Diego i czy wszystko jest OK. Widocznie “na wszelki wypadek” zgłoszono mój czek na policję, która pomimo braku ówcześnie możliwości śledzenia online, błyskawicznie wywiązała się z zadania.
Czekam kiedy znajda się wyprowadzi
Bo widać chce do głodu doprowadzić
Zadłużenie będą tylko mu klaskać
Na nowe kredyty ze śliną mlaskać
Pozdrawiam
Szczęść Boże