bibula
Jeden z najbardziej znaczących ekonomistów XX wieku, laureat nagrody Nobla Friedrich August von Hayek, zadał sobie pewnego razu trud i przeanalizował książki o historii, aby ustalić, co na przestrzeni kilku tysięcy lat różniło prosperujące społeczności od tych, które w danym okresie historycznym relatywnie szybko upadały. Odkrył trzy czynniki charakterystyczne dla pomyślnego rozwoju społeczeństwa, a mianowicie: wysoki prestiż rodziny, ochronę własności i swobodę konkurencji gospodarczej. Wszystkie te trzy wartości łączą się przy tym z wartością jaką stanowi wolność.
Można na podstawie tego wnosić, iż ten kto niszczy rodzinę, niszczy także wolność i przyczynia się do rozkładu danego narodu. Tak jak nie jest się w stanie ze zmurszałych belek zbudować statku zdolnego do żeglugi , tak też nie jest możliwym uratowanie przed upadkiem społeczeństwa z ulegającymi destrukcji rodzinami. Rozkład rodzin następuje obecnie w świecie zachodnim, nie jest to jednak skutkiem „wewnętrznego znużenia”, lecz stanowi rezultat wojny, woj ny prowadzonej przez państwo przeciwko rodzinie. Państwowe szkolnictwo przedstawione wnumerze 5/2006 naszego czasopisma w artykule „Leviathans Opferschmiede” [„Kuźnia ofiar Lewiatana”] jest tylko jedną z aren, na których rozgrywa się wojna państwa przeciwko rodzinie.
Jeszcze większym polem bitwy są mechanizmy socjalne państwa dobrobytu. Starzenie się społeczeństwa, gwałtownie malejące wskaźniki urodzeń, podwojenie się jednoosobowych domowych gospodarstw w większości krajów zachodnioeuropejskich, pięciokrotny wzrost urodzeń pozamałżeńskich, siedmiokrotne zwiększenie się ryzyka rozejścia się rodziców, eksplozja tak zwanego ubóstwa wśród dzieci i wysoki wskaźnik bezrobocia wśród samotnie wychowujących-i to wszystko w obrębie jedynie jednej generacji – źródeł tych wszystkich zjawisk można upatrywać w dwóch czynnikach:
1) w fałszywych bodźcach wytwarzanych przez państwowe instrumenty socjalne,
2) w stałym zmniejszaniu się dochodów i majątków szerokich warstw społeczeństwa na skutek ingerencji państwa poprzez pobór podatków i opłat na finansowanie świadczeń socjalnych (jako ingerencję państwa należy traktować także trwałą inflację, której prawdziwa wysokość znacznie przekracza oficjalnie podawane liczby, tak dla przykładu euro od momentu swojego wprowadzenia do roku 2007 straciło okrągłe 50 procent swojej początkowej siły nabywczej). Pierwszy z wymienionych wyżej czynników osłabia pragnienie samodzielnego zapewnienia sobie i rodzinie utrzymania, zniechęca do zakładania rodzinyi osłabia więzy międzyludzkie pomagające w przezwyciężaniu wszelkich trudności życiowych, drugi natomiast zmniejsza z kolei finansowe możliwości samodzielnej troski o siebie i rodzinę. Od dawien dawna troska o starszych, niepełnosprawnych i chorych jak również opieka nad dziećmi i niemowlętami była wyłączną domeną rodziny. Zresztą sami starsi i dzieci pomagali w pracach domowych i gospodarczych. Było się niejako „zależnym” od rodziny i dlatego też pielęgnowało się tę instytucję jako miejsce schronienia i opieki.
Wraz z pojawieniem się i rozwojem państwa opiekuńczego ta zależność zaczęła przechodzić stopniowo na jego instytucję. Funkcja rodziny uległa socjalizacji – i wraz z tym podobny proces objął także dzieci. Koszty wychowania dzieci ponosili wprawdzie nadal rodzice, lecz potencjalne zyski przejmowało zbiurokratyzowane państwo, ponieważ teraz każdy musiał finansować dzieci, starszych i chorych. Szczególnie widoczne jest to w systemie emerytalnym, który polega na zupełnie nieefektywnym przesuwaniu środków osób aktywnych zawodowo do grup emerytów. Pomimo tego, że brzmi to „materialistycznie”, również w przypadku motywacji do posiadania dzieci rządzą niezmienne prawa ekonomii: Jeżeli wartość ekonomiczna dzieci spada, zmniejsza się także zapotrzebowanie na nie. Oczywiście wówczas nadal można spotkać pary, które z miłości do partnera, z innych powodów emocjonalnych pragną mieć dzieci, ale nie zmienia to w niczym zasadniczego trendu gwałtownego spadku chęci posiadania dzieci.
Przed stu laty wskaźnik dzietności kobiet w wieku rozrodczym przekraczał wartość 5, dzisiaj nie przekracza generalnie liczby 1,5 w przypadku Niemiec wynosi on przykładowo 1,4.
To oznacza, że w przeciągu tylko dwóch generacji liczba mieszkańców zmniejszy się o połowę i że państwowe systemy zabezpieczeń emerytalnych zbankrutują. Badania naukowe dowodzą, że w żadnym kraju, którego wydatki na system emerytalny przekraczają 4 % produktu społecznego (produktu krajowego brutto), wskaźnik dzietności nie przekracza liczby 3. Co więcej zebrane dane liczbowe pokazują, że wzrost wydatków na emerytury koreluje praktycznie jeden do jednego ze spadkiem wskaźnika dzietności.
Każdy rodzaj socjalizmu tworzy perwersyjne bodźce, a socjalizm skierowany przeciwko rodzinie prowadzi konsekwentnie do wypaczenia instytucji rodziny. Pod egidą państwowej emerytury i państwowych zapomóg społecznych każdy próbuje żyć na koszt drugiego. Dlatego też spada wskaźnik aktywnych zawodowo równocześnie zwiększa się liczba wcześniejszych emerytów, pozornych inwalidów i „symulujących chorobę”, podczas gdy w funkcjonującej rodzinie również osoby całkiem stare, inwalidzi i lekko chorzy wnosili swój wkład w jej utrzymanie.
W przypadku osób bezdzietnych mamy do czynienia ponadto z rosnącą tak zwaną preferencją czasową. Oznacza to, iż są one skłonne w coraz to większym stopniu przedkładać konsumpcję w chwili obecnej nad konsumpcję w dalszej perspektywie czasowej. Prowadzi to do zmniejszania się chęci oszczędzania przy równoczesnym wzroście gotowości do większego zadłużania się. Również i zadłużanie się państwa traktowane jest jako coś oczywistego.
Nawet astronomiczne wskaźniki długu państwowego wywołują wśród ludności jedynie beznamiętne wzruszenie ramionami. Dług ten powoduje jednak, że przyszłe obciążenia coraz mniej licznego młodego pokolenia (a do tego zaliczają się także koszty własnego zabezpieczenia emerytalnego i koszty wychowania dzieci) będą stawać się jak ukazują to nieubłaganie matematyczne wyliczenia coraz to trudniejsze do uniesienia. Narody dotknięte tym problemem będą stawać się coraz biedniejsze i stopniowo wymierać. Zubożenie dotknie ludzi nie tylko finansowo, w przypadku rosnącej liczby osób starych, chorych i wymagających opieki przejawi się w formie coraz większej obojętności, a nawet wrogości ze strony młodej generacji jak również w formie coraz gorszej jakości świadczeń medycznych i opiekuńczych.
Proces ubożenia ludności rozpoczął się nawet w niegdyś bogatych Stanach Zjednoczonych Ameryki. W przypadku związków małżeńskich z dziećmi prawdopodobieństwo prywatnego bankructwa jest dwukrotnie wyższe niż w przypadku par bezdzietnych a w przypadku samotnie wychowujących matek nawet trzykrotnie wyższe. Co roku ponad pięć milionów gospodarstw domowych wychowujących dzieci (to znaczy prawie co siódme z ogółu tego typu gospodarstw domowych) staje się niewypłacalne Wskaźniki inflacji gwałtownie rosną i wyniszczają systematycznie warstwę średnią, w której więzy rodzinne były wcześniej szczególnie stabilne. Dawniej było rzeczą oczywistą, że dziadkowie troszczyli się o dzieci, podczas gdy rodzice pracowali zawodowo. O rodziców, gdy byli starzy i ułomni, dbały ich dzieci. Aby zaoszczędzić na kosztach, mieszkano stosunkowo długo pod jednym dachem. Słowo „odpowiedzialność” odnoszono do siebie i swoich domowników, nie było ono -jak dzisiaj jest to w zwyczaju – nadużywane przez polityków jako synonim dla finansowanego z podatków rozdawnictwa dla anonimowych mas ludzkich.
Wmawianie mi, że ponoszę odpowiedzialność za społeczeństwo i miliony obcych dla mnie osób, a nie że jestem odpowiedzialny za siebie i moją rodzinę, jest ciężkim nadużyciem słowa „odpowiedzialność”. Przed wprowadzeniem systemu świadczeń społecznych w Stanach Zjednoczonych nawet podczas wielkiego światowego kryzysu gospodarczego nie było aż tak wielu przykładów nędzy, ponieważ prawie jeszcze wszędzie funkcjonowały zdrowe rodziny.
Podczas gdy obecnie masowo przeprowadzane są aborcje, rodzice wychowywali wcześniej sześcioro i więcej dzieci, w relatywnie znacznie trudniejszych warunkach. Dzisiejsze programy socjalne dla matek samotnie wychowujących dzieci zachęcają ojców do porzucania partnerek i dzieci. Pozbawiają ich odpowiedzialności. Tym samym liczba samotnych matek nadal będzie rosła.
A o ojców pewnego dnia zatroszczy się państwo; cóż miałoby ich zatem skłaniać do starania się o swoje dzieci, aby wyrosły w przyszłości na porządnych ludzi? (Na marginesie warto zauważyć wyraźny związek pomiędzy brakiem poczucia ojcostwa i narastającą przemocą wśród młodocianych). Natura ludzka ma to do siebie, że wybiera łatwiejszą drogę, jak tylko pojawia się taka możliwość. W tym kontekście jako ciekawostkę warto przytoczyć fakt, że w Belgii, gdzie żyje wielu Chińczyków, ani jeden spośród nich nie pobiera zasiłków społecznych. „Ośrodkiem Pomocy Społecznej” jest dla Chińczyka jego duża rodzina.
Amerykański ekonomista Vedran Vuk napisał: „Wychowywanie dzieci to ciężka i żmudna praca. Nigdy nie było inaczej, zarówno w rodzinach bogatych jak i biednych. Również dbanie o osoby stare było ciężka pracą. Ale to ja jestem odpowiedzialny za utrzymanie moich rodziców – a nie jakiś anonimowy podatnik. Opiekuńcze państwo dobrobytu zniszczyło kulturę rodzinną i kulturę ciężkiej pracy. Niszczenie rodziny stanowi integralną część programu działań państwa, ponieważ im więcej ludzi skazanych jest na państwo, tym większym i potężniejszym może się ono stać. Państwo nie obawia się niczego i nikogo bardziej niż ludzi, którzy go nie potrzebują. Śmierć rodziny oznacza życie państwa”.
Tym razem państwo próbuje ostatecznie znokautować rodzinę na dwa sposoby: z jednej strony przy pomocy feministycznej patologii genderyzmu, który ma służyć zniszczeniu dziecięcych dusz (Vide: Volker Zastrow: „Gender: Politische Geschlechtsum- wandlung” [„Gender: Polityczna zmiana płci”], Manuskriptum Verlag 2006, czy też mój artykuł „Mao, Marx und Mannerhass” [„Mao, Marx i nienawiść do mężczyzn”] w czasopiśmie eigentuemlich frei ze stycznia/lutego 2007), z drugiej zaś dzięki systematycznemu rozbudowie sieci żłobków. Do roku 2013 powinno zostać w nich stworzonych dodatkowych 500 000 miejsc dla dzieci w wieku poniżej trzech lat. Das Familiennetzwerk Deutschland (organizacja broniąca interesów rodziny działająca w Niemczech w latach 2005-2014) zauważa słusznie, że fundamentem zdrowego rozwoju dziecka nie jest „wczesne kształcenie”, lecz „wczesne wytworzenie więzi”. Żłobek nie kształtuje tych więzi, co najwyżej może ich powstawanie zaburzyć. Do czego może być użyta „Władza zwierzchnia nad łóżeczkami dziecięcymi” potrafi sobie wyobrazić łatwo każdy w wyjątkiem osób szczególnie naiwnych.
Minister ds. rodziny Ursula von der Leyen upatruje wzoru opieki nad dziećmi w rozbudowanych systemach opiekuńczo-wychowawczych krajów skandynawskich. Na tę postawę zareagowała ekspert ds. kształcenia i wychowania Anna Wahlgren zwracając się w liście otwartym do niemieckich matek. Możemy w nim przeczytać: „Szwecja nie jest krajem przyjaznym dzieciom. Nasze miejsca dziennej opieki nad dziećmi okazały się po 25 latach ich funkcjonowania największą społeczną i gospodarczą katastrofą”.
Co trzecie szwedzkie dziecko jak twierdzi pani Wahlgren cierpi pod wpływem zaburzeń psychicznych, a każdego roku 100 szwedzkich dzieci odbiera sobie życie. Z kolei psycholog Christa Meves pisze na temat wychowania w żłobkach: „W byłym Związku Sowieckim można było dostrzec, jak wychowanie w żłobkach niszczy naród.]est tam tylu alkoholików, co nigdzie indziej”. Prawdziwą przyczynę kampanii można odnaleźć w słowach komisarza Unii Europejskiej Verheugena. Oto, co powiedział on gazecie Bild am Sonntag z 4.3.2007: „Musimy w Europie i tym samym w Niemczech podnieść wskaźnik ludności zawodowo aktywnej na 70 %. W przeciwnym razie nie będziemy w stanie dalej finansować naszych systemów socjalnych. Najskuteczniejszym środkiem, aby zlikwidować przeszkody dla podejmowania pracy zawodowej przez kobiety, jest rozbudowa systemu całodziennej opieki nad dziećmi”.
Nieskuteczne i skazane na bankructwo mechanizmy socjalne państwa opiekuńczego mają zatem zostać uratowane na pewien krótki czas kosztem wychowywania narodu duchowych kalek. System tworzenia kalek ma ratować zbankrutowany system ubezpieczeń społecznych. Makabryczny circulus vitiosus i kolejny dowód na to, że państwo prowadzi wojnę przeciwko rodzinie na wszystkich frontach.
Jeżeli nie odbierzemy mu monopolu na drukowanie pieniędzy, dzięki którym państwo finansuje tę wojnę (jak i wszystkie inne wojny), i jeżeli nie wydrzemy mu monopolu na kształcenie, przy pomocy którego wychowuje ono uległych podatników-niewolników, zrujnuje ono życie nas wszystkich oraz doprowadzi stopniowo do destrukcji i upadku całego narodu.
Roland Baader
Tłumaczył Lesław Tobiasz
[Org:] http://www.roland-baader.de/der-krieg-gegen-die-familie/
[Źródło:] Zawsze wierni, nr 6 [211] grudzień 2020
Dodaj komentarz