Trzy dni temu, 25.11.2020 zmarł w wieku 60 lat najsławniejszy [po brazylijskim Pele] piłkarz – Diego Maradona. Z tej okazji TVP1 wyemitowała wczoraj [27.11.2020] dwugodzinny film dokumentalny o jego życiu “Diego” {TUTAJ}, który z przyjemnością obejrzałam. Nakręcono go w 2019 roku, a jego autorem jest brytyjski reżyser Asif Kapadia. Już wcześniej nakręcono kilka filmów o Maradonie, ale ten uchodzi za najlepszy. Również w piątek, 27.11. 2020 w portalu Tygodnik.tvp.pl ukazał się artykuł Łukasza Adamskiego “Demon, który przeplatał się z geniuszem. „Ręka Boga”, którą Diego Maradona upokorzył sam siebie” {TUTAJ(link is external)}. Znany krytyk filmowy pisze o filmie “Diego”:
“Miłość i nienawiść. Geniusz i łajdak. Bóg i diabeł. W słynnym meczu Argentyny z Anglią na mistrzostwach świata w Meksyku w 1986 r. strzelił dwa gole – najpierw haniebnie ręką, a potem po oszałamiającym rajdzie przez pół boiska. Cały on. Mroczny i wzbudzający nienawiść mas gwiazdor Maradona i genialny Diego, porywający miliony.
O tym jest właśnie doskonały dokument Asifa Kapadii. Obejrzyjcie „Diego” z 2019 roku. Zdobywca Oscara za „Amy”, najlepiej prześwietlił geniusz Diego Armando Maradony. Boskiego Diego, który stał się łajdakiem. Zbawcę Neapolu, który został odrzucony przez miasto, gdy na oczach swoich oddanych fanów wyeliminował – jako kapitan reprezentacji Argentyny – Włochy z Mundialu Italia 90. To ten film pokazuje związki Maradony z neapolitańską Camorrą, potem uwiecznioną w serialu „Gomorra” i książce Roberto Saviano. Był bogiem na obrazkach, stawianym obok Jezusa i Maryi. Bogiem wyklętym, a dziś przywróconym do łask.”.
Rzeczywiście – największym uwielbieniem tłumów kibiców wcale nie cieszą się wybitni zawodnicy, mogący stanowić wzór dla innych, ale malowniczy grzesznicy i to raczej nie ci nawróceni. Oto, co mówi Adamski o poza boiskowym życiu Maradony:
” Diego to nie tylko ikona boiskowego geniuszu, pomieszanego z szachrajstwem. Diego to ikona zapisana na kartach politycznej historii swojego kraju. Głosem ludu stał się, strzelając ręką gola thatcherowskiej Anglii. Zrobił to w imieniu całego narodu upokorzonego przegraniem wojny o Falklandy. „Ręka Boga” upokorzyła wtedy Anglików.
Diego potem upokorzył sam siebie, pląsając obok czerwonych siepaczy typu Fidel Castro i kacyków w stylu Hugo Chaveza i jego następcy Nicolasa Maduro. Brał pieniądze od reżimu Muammara Kaddafiego i chwalił Władimira Putina. Wreszcie skończył jako prezes Dynama Brześć na Białorusi, co musiało stać się za zgodą Aleksandra Łukaszenki. Zapamiętano jednak „rękę Boga”.”.
Na wstępie do swego tekstu Adamski stwierdził:
“Jego życie wyglądało jak kochane w Argentynie telenowele. W jego operze mydlanej była kokaina, ósemka dzieci z sześcioma kobietami, strzelanie z broni palnej do dziennikarzy, aresztowania – chłopaki z Sex Pistols mogą się schować ze swoimi skandalami. Dlatego też powstało o nim tyle ballad.”.
W Argentynie powstała nawet sekta czcząca Maradonę jako swoje bóstwo. Po jego śmierci prezydent Argentyny ogłosił trzydniową żałobę narodową. Jego sława jest wciąż żywa, mimo że swój ostatni mecz rozegrał w 1997 roku.
Bardzo dobry film, godny polecenia.
Sport to nie tylko kopanie piłeczki i bieganie za nią, tylko zawsze coś więcej. Realizuje się w nim cele społeczne, polityczne, gospodarcze, mafijne… Niezależnie od poziomu rozgrywek i dyscypliny.
Nie sądziłem, że łamy Legionu staną się forum dla wielbicieli piłki nożnej.
Jednak z szacunku dla prawdy, wypadałoby “w temacie kiboli” zauważyć, jak wiernie polscy kibice w swej ogromnej masie służą sprawie Ojczyzny i Maryi. Wczoraj byłem na adoracji Najświętszego Sakramentu i oczy przecierałem, widząc rozmodlonych u stóp figury Matki Bożej, niby małe dzieci na kolanach, dwumetrowych na pozór “bandziorów” (tak ich niezmiennie pokazuje yudeo-propaganda)w glanach i skórzanych kurtkach z cekinami. Pamiętam też sprzed paru tygodni, gdy pierwsza fala wściekłych macic i gówniarstwa przewalała się po miastach, jak właśnie “kibole” trzymali skuteczną wartę przed kościołami. Na widok tych osiłków, gówniarstwo kończyło “atak” na jakimś psiknięciu sprejem i w nogi.
Szczerze? A ja uważam, że należy pożegnać zmarłego godnie. Wspomnieć osobę w społeczności lokalnej. A jeżeli ktoś był znany i ważny dla kraju, to oczywiście z odpowiednio większym nagłośnieniem.
Natomiast urządzanie tego typu teatru w mediach nad Wisłą…?
Tylko proszę mi nie pisać, że czegoś ‘nie rozumiem’. To jest albo spowodowane chęcią przypodobania się takiej czy innej grupie, albo… infantylizacją. Co z pewnością jest celem szeroko pojętego przemysłu rozrywkowego. U nas chyba to drugie.
Przypominam sytuację gdy zmarł Steve Jobs. Było podobnie. Rozedrgani emocjonalnie użytkownicy chlipali po sieci: – To koniec pewnej epoki. – Świat nie będzie już taki sam! – Co my teraz zrobimy?
Chciałem podrzucić ideę, aby się rozebrali i ubrania popilnowali, ale chyba przyzwoitość mnie powstrzymała.