Zarwałam noc z 29 na 30 września 2020, aby obejrzeć debatę prezydencką miedzy urzędującym prezydentem USA, Donaldem Trumpem, a byłym wiceprezydentem z czasów Obamy, Joe Bidenem. Była ona bardzo interesująca choć nie w taki sposób, jakiego się spodziewałam. Myślałam, że przedstawią oni po prostu swoje dotychczasowe osiągnięcia i plany na przyszłość. Nic z tego.
Obaj dyskutanci skupili się na tym, by pognębić rywala. Biden kazał Trumpowi się zamknąć, nazwał go klaunem i próbował obciążyć go odpowiedzialnością za ofiary pandemii. Trump zapewnił, że Biden nie ma pojęcia o prawie i porządku. Wypominał mu słabe oceny w szkole i stwierdził, iż jest on niemądry. Dopytywał się też o 3,8 mln dolarów, jakie syn Bidena miał jakoby otrzymać z Moskwy. Nad dyskusją próbował zapanować Chris Wallace, prowadzący spotkanie dziennikarz Fox News. Obszerną relację z tej debaty można znaleźć {TUTAJ(link is external)}. Na uwagę zasługuje także opis sporządzony przez blogera Zbyszka {TUTAJ(link is external)}. Zbyszkowi bardziej podobał się Biden a mnie Trump.
Gdy patrzyłam na tę debatę, przypomniała mi się od razu amerykańska komedia “Dwóch zgryźliwych tetryków”, o kłócących się wiecznie staruszkach. Biden i Trump byli bardzo podobni do bohaterów tego filmu. Pomyślałam też o dwóch starszych panach z “Muppet Show”, którzy docinali wszystkim i sobie nawzajem.
…nad Trumpem unosiły się duchy Rothschilda i Sorosa.
A znowu dla odmiany nad Bidenem unosiły się duchy Sorosa i Rothschilda…
Dziękuję za uwagę.
Trump jest w kleszczach między Chabadem a Sorosami i choćby nawet chciał to guzik może zrobić.
Układ podobny jak w Polsce, tyle że u nas nawet trudno wskazać kto mógłby być odpowiednikiem Trumpa.