Nie matura lecz chęć szczera

Pandemia Covid19 obok skutków ekonomicznych będzie miała poważne skutki dla systemu oświatowego. Niepoprawni optymiści pieją z zachwytu. Oto jak się okazało możliwe jest nauczanie i egzaminowanie online. Nie rozumieją tego, że w większości przypadków to nauczanie było fikcją. Online można podyskutować z koleżanką o przysłowiowej Maryni, pokazać zdjęcia z wakacji czy przesłać ulubioną piosenkę. Nic innego nie robią od lat dzieciaki uzależnione od swego telefonu czy komputera. O wiele trudniej przekazać online treści historyczne czy literackie. A prawie niemożliwe jest skuteczne nauczanie matematyki. Pomijam trudności techniczne, które nota bene łatwiej pokonywały dzieciaki niż nauczyciele szczególnie ci wiekowi. Kiedy już uporali się z kaprysami pojawiającej się lub nie białej tablicy i z innymi niespodziankami okazało się, że brak jest bezpośredniego kontaktu, interakcji ucznia z nauczycielem, możliwości obserwowania mowy jego ciała. Na zapytanie „czy wszyscy rozumieją?” młodzi oportuniści skłonni są gorliwie potakiwać. Czekają kiedy ich męka się skończy i będą mogli wrócić do swoich gier i czatów nie poświęconych nauce. Nie ma w tym nic dziwnego, w klasie w realu też słyszymy na ogół gorliwe potakiwania chyba że ktoś bawi się w grę : „ ja nic nie rozumiem” mającą za zadanie speszyć nauczyciela i postawić go w niekomfortowej sytuacji. Wtedy najprościej wezwać złośliwego delikwenta do tablicy i tłumaczyć mu przed całą klasą ( jak krowie na rowie) dopytując o wzory i twierdzenia. Nie trzeba nawet premiować takiej rozwalającej lekcję złośliwości złą oceną. Żartowniś na następny raz dwa razy pomyśli zanim się zdecyduje na sabotowanie lekcji w ten sposób. Doświadczony nauczyciel zawsze wyczuje kiedy uczeń naprawdę nie rozumie i znajdzie sposób żeby mu wytłumaczyć trudne zagadnienia nie upokarzając go przed kolegami. Przy lekcji online jest to niemożliwe więc uczniowie dla wygody udają że rozumieją a nauczyciel dla wygody udaje że w to wierzy. Szkody będziemy moim zdaniem odrabiać przez długie lata.

 
Jeszcze poważniejszym problemem jest sprawa egzaminów. Od ich wyników zależy bardzo wiele poważnych życiowych spraw-możliwość wyboru dobrego liceum czy wymarzonego kierunku studiów. Nie wyobrażam sobie natomiast , żeby ktoś ośmielił się zatrzymać ucznia w tej samej klasie na podstawie klasówek online. Najniższa ocenę można moim zdaniem każdemu ofiarować, nawet przy wątpliwych wynikach, jako prezent na życiową drogę. W trakcie pracy nauczycielskiej nigdy nikogo nie zostawiłam na drugi rok i nigdy tego nie żałowałam. Byłam świadkiem zdumiewających karier osób, za które w liceum nikt nie dałby trzech groszy i to karier nie wynikających z protekcji czy układów lecz z odnalezienia własnej drogi. Pamiętam sprzed lat dziewczynkę która podczas egzaminu ustnego z matematyki o mało nie doprowadziła wybitnego matematyka profesora Krygiera do zawału takie opowiadała bzdury. Siedział milcząc siny na twarzy. Puściliśmy ją z najniższą oceną. Skończyła slawistykę, została wybitnym tłumaczem, szczęśliwą żoną i matką. Czy świat skorzystałby na pozostawieniu jej bez matury?
Miałam okazję obserwować obecne testy online dla uczniów ósmej klasy, których 18 czerwca czeka bardzo ważny egzamin. Byłam zaszokowana. W niektórych testach na odpowiedź na pojedyncze pytanie przeznaczano około minuty przy czym po upływie tego czasu pytanie znikało i nie można było do niego powrócić. Były to testy wielokrotnego wyboru więc każda z czterech odpowiedzi mogła być dobra lub zła, każdą należało sprawdzić. Co więcej na ekranie pokazywał się pasek początkowo zielony, który w miarę upływu przeznaczonego na zadanie czasu przesuwał się czerwieniejąc.  W innym zestawie egzaminator dowcipniś umieścił kwadracik z czerwonymi przeskakującymi cyferkami jak na bombie w kryminalnym filmie. Przeciętne dziecko reaguje na coś takiego stuporem. Takie testy podobno przeprowadza się w USA dla kandydatów do FBI czy CIA. Sprawdzają nie tylko umiejętności lecz przede wszystkim opanowanie kandydata i jego kwalifikacje do działania w warunkach skrajnego stresu. Czy takie kwalifikacje czternastolatków naprawdę chcemy sprawdzać? Oczywiście byłoby bardzo miło gdyby dzieci poza programem szkolnym umiały się wspinać, jeździć na nartach, jeździć konno, skakać ze spadochronem i celnie strzelać ale to nie jest zadanie szkoły podstawowej ani średniej i nie ma powodu sprawdzać wytrzymałości kandydatów i ich odporności na stres. Nie wszystkie z tych dzieci zostaną przecież komandosami. Osobną sprawą jest kwestia rzetelności tych testów. Tak zwana mentalność porozbiorowa pozwala nie traktować zbyt poważnie ściągania i korzystania z pomocy rodziców, rodzeństwa czy nawet korepetytorów. Każdy z nas ma głęboko zakorzenione słuszne przeświadczenie że rekrutacja do szkół średnich i na wyższe uczelnie nie zawsze przebiega uczciwie. Znamy wiele przypadków wyjątkowych talentów aktorskich w aktorskich rodzinach, wyjątkowych talentów malarskich wśród malarzy i  wyjątkowych predyspozycji do zawodu lekarza w rodzinach lekarskich. A przede wszystkim od lat rejestrujemy nadreprezentację stalinowskiej grupy interesu w dyplomacji, sztuce i nauce. W tej sytuacji prawie nikt nie będzie się zastanawiać czy ma prawo pomóc swemu dziecku w zaliczeniu testu. Pewien profesor matematyki poinformował mnie że z najwyższym trudem uzyskał 85% w teście dla ośmioklasistów. Szczerze mu pogratulowałam. W jego  wieku taki refleks jest godny podziwu. Ale poważnie. Jakie będą wyniki matury rozszerzonej z matematyki jeżeli wiele szkół nie zrealizowało programu ostatniej klasy nawet online? Oczywiście można założyć, że rodzice zastosowali się do cynicznej propozycji dyrektora jednego z renomowanych liceów  i wzięli dla dzieci korepetycje. Korepetycje online. Czy dzieci z małych ośrodków, z niezamożnych rodzin też miały takie możliwości?
Ciekawa jestem jakie kryteria władze oświatowe zastosują przy wyborze kandydatów do liceów i na wyższe studia.

 
Czy wystarczy tylko chęć szczera?

O autorze: izabela brodacka falzmann