Dokładnie cztery dni temu, 14 lutego 2020 r. Piotr Zaremba opublikował w “Plus Minus”, czyli weekendowym wydaniu “Rzeczpospolitej” swój artykuł “Kampania zmęczonych kandydatów” [zajawka {TUTAJ}, obszerne cytaty {TUTAJ}]. Stwierdził w nim:
“Ta kampania [prezydencka] rusza w czasie gigantycznego zmęczenia polską polityką po trzech poprzednich kampaniach, co trwa już ponad rok. Zmęczenia także u samych polityków. Nie będzie miała prawdopodobnie ani istotnego nowego przesłania, ani jakichkolwiek elementów programowych, które zapamiętamy. To zmęczenie produkuje odruch: „jeszcze więcej tego samego”. Odruch autodestrukcyjny, przykry, ale jedyny możliwy. Zarazem jest to kampania kluczowa, ostatniej szansy dla obu stron. Wyposażony w weto, prawo zarządzania wspólnie z Senatem referendów, a nawet w pewnych sytuacjach możliwość rozwiązania parlamentu, opozycyjny prezydent może całkowicie sparaliżować obóz rządzący. Nawet próba czystego administrowania w ramach tych ustaw, które już są, to dla Zjednoczonej Prawicy perspektywa raczej złudna. Przykładowo: bez udziału prezydenta PiS nie dokończy swojej przebudowy sądownictwa. To głowa państwa jest ostatnią „instancją” w sądowniczej polityce kadrowej. Jedni bronią więc rozpaczliwie swego przeżycia, drudzy walczą o wywrócenie stolika. Wszystko to przy użyciu czystych, ślepych emocji, kiedy brakuje słów i pomysłów na cokolwiek konstruktywnego”.”.
O kandydaturze Andrzeja Dudy pisze:
“Prezydent Andrzej Duda swój pomysł na kampanię buduje na jednym: na obronie dorobku przeszło czterech lat rządów swojego obozu. O własną agendę raczej się nie stara i chyba nie będzie się starał. Na dokładkę wszedł w ryzykowną strategię marszu na czele zwolenników radykalnej przebudowy sądownictwa. Możliwe, że kryje się za tym racjonalna rachuba na pozyskanie w drugiej turze elektoratu Konfederacji, który jest niechętny sędziom, a tym bardziej interweniującym na ich rzecz europejskim urzędnikom. Ale też namiętnie partyjny ton antysędziowskiej kampanii może wielu Polaków zniechęcić albo przestraszyć. Rządzący powinni oferować narodowi spokój i stabilność. Pisowcy oferują wykrzywioną twarz wiecznego rewolucjonisty.”.
Co ciekawe, jeszcze 1 lutego Zaremba pisał o tym inaczej:
“Niektórzy sędziowie poczuli się gwiazdami wolnościowego buntu. A nie ponoszą z tego tytułu większego ryzyka, kiedy wspiera ich międzynarodowy establishment. Przy tak rozpisanych racjach efekt tej wojny jest nie do przewidzenia. Sędziowska moralistyka raczej nie trafia do większości społeczeństwa. Toteż Andrzej Duda może nawet skorzystać w kampanii z ryzyka swoistego „zajazdu na sądy”.” {TUTAJ}.
Innym kandydatom Zaremba poświęca dużo mniej uwagi. Według niego:
“Paradoks polega na tym, że Kidawa-Błońska jest kandydatką pogubioną miedzy własnym łagodnym temperamentem a wojowniczym nastawieniem najbardziej bojowej opozycji, tej twitterowo-ulicznej. Nie umie zajmować stanowiska w ważnych sprawach, nie ma nowych pomysłów. Nikt jej zresztą takich pomysłów nie podsuwa. (…) Dziś perspektywa, że kto inny przedrze się do drugiej tury obok Dudy, jest praktycznie żadna. A zarazem Kosiniak-Kamysz, a być może i Hołownia mieliby może większe szanse w starciu z obecnym prezydentem niż ona, gdyby się w tej drugiej turze znaleźli. Tego pierwszego wciąż ogranicza niszowy szyld partyjny, drugiego – reputacja nowicjusza spoza polityki.
Starty lidera PSL, a także kandydata lewicy – nie najszczęśliwiej dobranego Roberta Biedronia – czy wybrańca prawyborów w Konfederacji Krzysztofa Bosaka podyktowane są przede wszystkim nadziejami na promocję własnego ugrupowania. Na co liczy Hołownia, trudno powiedzieć. Pewne, że na promocję swojego nazwiska.”.
Dalszą część artykułu Zaremba poświęca na rozważanie możliwych skutków przegranej, lub wygranej Dudy. Podsumowuje zaś swe rozważania na temat kampanii prezydenckiej słowami:
“ta kampania przyniesie jednak ostateczne zgranie się polityków. Wyjdą z niej niezdolni do jakiegokolwiek manewru poza mechanicznym biciem w przeciwnika”. Oczywiście jest to proces wieloletni, ale znajdujący własnie swoje ukoronowanie. (…) Wyjdą z tej kampanii pokryci grubą warstwą błota. Nawet ci najuczciwszy, unikający brutalności i pracujący ciężko dla Polski. Może to będzie najbardziej oczywisty morał.”.
Według Zaremby, obecna kampania prezydencka to bezsensowna przepychanka miedzy politykami, w której wszyscy oni przegrają. Nie bierze on pod uwagę tego, iż chodzi tu o coś więcej. Jest to bowiem starcie dwóch wizji Polski – według PiS – suwerennego kraju, będącego podmiotem swej historii a według opozycji – marionetki w rękach eurokratów.
Tego samego 14 lutego Piotr Zaremba opublikował w “Polsce” inny artykuł o kampanii prezydenckiej “Piotr Zaremba: Dylemat, czy ciągnąć rewolucję, rozstrzygnie się po wyborach”. {TUTAJ}. Podkreśla w nim znaczenie konfliktu między Gowinem a Ziobrą w PiS.
Jeśli Duda przegra, a przegra, bo większość społeczeństwa jest nastawiona antypisowsko, to jestem przekonany, że dojdzie do przedterminowych wyborów parlamentarnych, w których PiS odda władzę walkowerem.
Czyli powtórka z rozrywki, a właściwie z poprzedniego rozdania WSI.
Piotr Zaremba ma lepszą gadkę niż z “generatora przemówień PZPR”.
Facet pusty jak dzwon. Tzw. żydowski języczek (u medialnej wagi).