Nowy minister finansów, kolega premiera wszechczasów, tego z długim nosem zwietrzył, że w polskich, śmierdzących skarpetach zdeponowane jest około 190 miliardów pachnących złotych, które to nie pracują na dobrobyt państwa, a co za tym idzie także na poprawne działanie aparatu władzy. Pomysłem na wypatroszenie polskich skarpet z pieniędzy ma być wprowadzenie stuprocentowego obrotu bezgotówkowego. Co tak naprawdę znajduje się w tych, polskich skarpetach? Co tak spędza sen z powiek wysłanników City of London, jakim jest między innymi bankier Tadeusz Kościński?
Ano w tych polskich skarpetach znajduje się nic innego, tylko tzw pieniądz fiducjarny, czyli pieniądz, którego wartość nie jest oparta na kruszcu, a w zasadzie jego wartość wykreowana jest z powietrza, albo z dupy jakby tak napisać kolokwialnie (opcja w zasadzie do wyboru i obie są poprawne)…
Trzeba jednak przytoczyć tutaj na ten czas definicję pieniądza fiducjarnego…nazwa pochodzi od słowa “fides”, czyli (wiara), ale już bez “ratio” (rozum). Czyli jest to pieniądz oparty na wierze, że jest on w danej chwili coś warty…albo gówno warty (opcja dla niewierzących).
Dodam, że kryterium “fides et ratio” (wiara i rozum), którą w zasadzie prawdziwy katolik powinien stosować nie tylko w kwestii wiary w Boga, ale także i to bardzo w kwestii używania i obcowania z mamoną, o której wiele razy można poczytać w Biblii.
Skoro już jesteśmy przy kwestii biblijnej mamony, to warto sobie uzmysłowić, że “nasz” polski złoty, czy się komu podoba czy nie należy do Cezara, czyli do rządu zarządzającego państwem wyłonionego w tzw “demokratycznych wyborach”.
Przypomnę, że żydzi zapytali przewrotnie Chrystusa, czy płacić podatki, na co On im odpowiedział, aby oddali Cezarowi, co należy do Cezara. Tutaj państwowy polski Cezar niczym się nie różni od tamtego biblijnego. O swoją mamonę jeśli ktoś ją zgromadził bez opamiętania zawsze się upomni.
Wiara w to, że pieniądz tenże fiducjarny, skarpetowy, nasz polski złoty nie oparty na wartości kruszca ma “jakąś wartość” jakby tak prosto napisać polega na tym, że emitent, czyli ten, który go “produkuje” zakłada, albo spekuluje, że przykładowo 100 zł na dziś ma wartość pracy “dniówki chłopa”, ale za rok lub dwa ta sama “dniówka chłopa” może być za 200 zł…i choćby się kto skichał to jak tak Cezar postanowi, to tak będzie…
Swego czasu jeszcze przed denominacją złotego w 1995 roku zwaną “reformą walutową”, na starych banknotach można było fajnie składając banknot przerobić napis “bilety Narodowego Banku Polskiego są prawnym środkiem płatniczym w Polsce”, na “bilety Narodowego Banku Polskiego są prawie niczym w Polsce”…wtedy już w zasadzie starsze pokolenie Polaków wiedziało, że pieniądz fiducjarny, to tylko mrzonka, coś ulotnego, co w każdej chwili obecna władza, może sprytnie zainkasować. Wystarczy tylko stworzyć do tego odpowiednie instrumenty prawne, a koszerne bankiery są w tym niemal perfekcyjni.
Przekonali się o tym swego czasu Polacy, którzy mieli tzw Książeczki Mieszkaniowe, ówczesny relikt PRL-u. System ten został uruchomiony w 1950 r. i był obsługiwany przez państwowy bank PKO. Beneficjenci tego wynalazku finansowego każdego miesiąca wpłacali stałą kwotę i mieli tym sposobem uzbierać na wkład własny by “dostać” nowe spółdzielcze mieszkanie lokatorskie…finał był taki, że ludziska musiały uzbierać od 30 do 50 tys złotych…za które potem mogli kupić …choćby serwis obiadowy.
Ale wróćmy do “wartości” pieniądza fiducjarnego. Otóż on na chwilę obecną jak wspominałem nie jest oparty na wartości kruszca, a jego ilość w obiegu reguluje tzw “stopa procentowa” kredytów udzielanych przez banki centralne, ustalana co jakiś czas. Czyli w zasadzie oparty na lichwie, a tu już wchodzimy na wyższy, koszerny level, jakby tak zagaić slangiem młodzieżowym.
Żeby było ciekawiej tzw “nasz”, centralny, narodowy bank nie jest także suwerennym emitentem polskiego złotego, nie możemy pokrywać deficytu budżetowego finansując go z centralnego banku państwa, czyli tak de facto zasilać polskim złotym bieżące wydatki państwa… “zawdzięczamy” to panu Kwaśniewskiemu z drużyny “starych Kiejkut” i jego przeforsowanemu szwindlowi, który został zapisany w Konstytucji.
Przypomnę…obligacje Skarbu Państwa nie mogą być skupowane przez NBP bezpośrednio, ale mogą być skupowane na rynku wtórnym, głównie przy pomocy tzw “otwartej linii kredytowej” MFW, albo z Banku Światowego, ale już z odpowiednim oprocentowaniem…ten garb odsetkowy niesiemy my wszyscy na swoim, własnym garbie…tutaj żaden z politycznej Bandy Czworga od wielu lat w kwestii usunięcia tego zapisu w Konstytucji nawet się nie zająknął…
Otóż wrzutka o bezgotówkowym obrocie w Polsce może mieć dwa oblicza.
Jako blef, który ruszy polskich ciułaczy do uruchomienia swoich zasobów pieniężnych. Dużego pola nie ma…za zgromadzone za życia pieniądze mogą kupić nieruchomości, za które zapłacą podatek “od wzbogacenia” dawniej zwanym, a docelowo opłacając za używanie swojego podatek katastralny, którego wprowadzenie spędza sen z powiek i powoduje mrowienie w okolicach intymnych wielu włodarzy samorządowych.
Mogą też zainwestować w biznes, ale widząc jak traktowany jest rodzimy przedsiębiorca względem obcych korporacji w zasadzie zniechęca do inwestowania w cokolwiek.
Nazwałem to blefem, bo nie wyobrażam sobie całkowitego obrotu bezgotówkowego. Jak dać żebrakowi jałmużnę, dziadziusiowi na jarmarku zapłacić za ziemniaki i marchewkę, albo babci za jajka? Nie jestem przekonany, żeby można było ich zmusić do zaopatrzenia się w terminal płatniczy…i dalej, jak dać ofiarę podczas Mszy? Tutaj dziwię się, że biskupi i proboszczowie, którzy traktują swoje powołanie jak niejako urząd skarbowy od kwestii duchowych nie grzmią. Czy ministranci będą pomykać pomiędzy wiernych z czytnikiem kart bankomatowych?
Druga kwestia, czy drugie oblicze wprowadzenia jednak obrotu bezgotówkowego może być takie, że Polacy znienawidzą swoją własną walutę, która zmieni się w bezgotówkową. Czyli pieniądz fiducjarny, gówno warty zmieni się w jeszcze bardziej gówno warty, gdyż zasadniczo ten pieniądz będzie istniał tylko jako zapiski cyfrowe na plikach elektronicznych…które będzie można łatwo skasować jednym klikiem gdyby delikwent postanowił zostać “zaplutym karłem reakcji”, lub zamarzy się mu wejść w buty “wroga ludu” zatajając choćby kwestie prozaiczne jak ilość zjadania względem ilości wypróżniania z siebie zachowując bezczelnie sukcesywny wzrost masy ciała…
Jeśli Polacy znienawidzą swoją walutę, będą szukać alternatywy, będą posługiwać się jakimś gotówkowym pieniądzem fiducjarnym, który da im poczucie jakiejś pewności, że mają w rękach pieniądz o jakiejś tam określonej wartości. W czasie PRL powszechnie uznawany za wartościowy był tzw dolar, który też nie był oparty na kruszcu, choć próby, oparcia tej waluty na kruszcu były czynione przez amerykańskiego prezydenta J. F. Kenedyego. Jak wiemy, przypłacił to życiem w sposób bardzo spektakularny, zamachowiec roztrzaskał mu głowę z broni palnej na oczach całego niemal świata. Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego musiała to być taka potworna śmierć? Ano było to ostrzeżenie, aby żaden śmiałek nie próbował już nigdy opierać pieniądza fiducjarnego na kruszcu, ponieważ każda waluta oparta na kruszcu nie daje możliwości oszukiwania ludzi na spekulacjach.
Więc jeśli Polacy znienawidzą bezgotówkowego złotego, zaczną posługiwać się choćby walutą euro, to wtedy władza będzie miała już z górki…wprowadzi walutę euro bez referendum i bez przekonywania Polaków do tej waluty, Polacy wręcz zapragną aby posługiwać się euro, byleby mieć pieniądz w garści, a nie w postaci zapisów na cyfrowych plikach. A tu znów kroi się szwindel, bo wiemy, że w krajach, które tą walutę przyjęły nastąpiła przelicznikowa drożyzna.
Ale warto sobie uzmysłowić, że to co się znajduje w waszych skarpetach, a tak pachnie bankierom z City of London to nic innego, tylko mamona, która chwilowo określa wartość waszej ciężkiej pracy, a która została wydrukowana na papierowych prostokącikach. Jeśli Cezar uzna, że tą waszą pracę będzie chciał ukraść, to i tak to zrobi, czy wam się to podoba czy nie. Tutaj trzeba być roztropnym jak wąż…
Dla świadomego chrześcijanina potrafiącego odczytać słowa Chrystusa o mamonie w sposób poważny nie jest to problemem. Problemem będzie dla tych, którzy swoją przyszłość pokładają w pieniądzu fiducjarnym, zgromadzonym w wielkiej ilości, traktując go jak bożka i w nim tylko pokładając nadzieję…
PS…Temat można ciągnąć, ale już tylko w kwestii praktycznego przeżycia w pajęczej sieci bezgotówkowej…ale to w zasadzie temat na następny artykuł…
Według Gazety Prawnej Kościński ma średnie wykształcenie, a w głowie trociny tzn. impulsy zamiast gotówki. Drugi człon dodałem ;-)
Link
Wygląda na to, że to figurant…”ucho premiera”… :)))
kościnski może mnie w rzyć pocałować.
Nie masz racji co do książeczek mieszkaniowych. Opisane zjawisko dotyczyło tylko tych, których wkłady zostały wpłacone na konto spółdzielni mieszkaniowych i nie podlegały już państwowej rewaloryzacji – to było swego rodzaju oszustwo. Tymczasem te na których wciąż się zbierało, podlegały “rewaloryzacji” w stosunku do jakiejś realnej ceny 1m2 mieszkania spółdzielczego. ja właśnie takie coś przerobiłam na początku lat 90-tych XX wieku, kiedy inflacja galopowała. To są moje jedyne oszczędności, które nie tylko nie zniknęły, ale wręcz przeciwnie, przyniosły mi znaczące dofinansowanie do ceny mieszkania, które wówczas miałam okazję kupić. Inne oszczędności np. na zwykłych książeczkach oszczędnościowych po prostu zamieniły się w grosze ….
Jak widać PiS funduje nam ministra, który zgodnie z jakimiś założeniami naszych wrogów ma nas pozbawić gotówki, bez pytania czy tego chcemy, czy nie. A MY NIE CHCEMY ANI TAKIEGO MINISTRA, ANI UTRATY GOTÓWKI, nawet jeśli jest to gotówka, oparta na naiwnej wierze.
W każdej normalnej firmie na stołek nawet pomniejszego szefa trzeba pokazać papiery, że ma się min. magisterkę ale kolegi premiera widocznie to nie dotyczy. No ale to nie premier płaci pensję tylko my, obywatele. Wywiad z nowym ministrem powinien być puszczany od rana do wieczora w mainstreamie, pomijam akcent, który powinien dać Polakom do myślenia ale opowiadanie kłamstw, że wszyscy chcemy płacić kartami i dalsze wywody o darmowych terminalach i cudownym zabezpieczeniu transakcji w bankach itd. powinien nas wszystkich trochę wystraszyć.
Że Kościński jest figurantem Morawieckiego, to “oczywista oczywistość”. Że Morawiecki jest figurantem, to też “oczywista oczywistość”. Wątpić jednak należy, że jest figurantem Kaczyńskiego. Raczej: Kaczyński i Morawiecki są figurantami tego samego gubernatora. Problem tkwi w czymś innym. Obaj (jak i wielu im podobnych) odejdą, ale co po nich zostanie!? Otóż zostaną po nich ZOBOWIĄZANIA! Będziemy mogli nawet mieć swoje niepodległe państwo, ale ZOBOWIĄZANIA będziemy płacić przez 40 pokoleń. Taka jest ich wspólna misja i w realizacji tej misji może nawet doprowadzą do likwidacji gotówki (acz fiducjarny charakter “prawnego środka płatniczego” na pewno pozostawią!).
Do pełnienia roli figuranta żadne papiery potrzebne nie są. Jakie papiery miał Lech Wałęsa, że zasiadał na stołku prezydenckim? Jakoś trudno nam zrozumieć, że nasz rząd, sejm, senat czy też prezydent to tylko figuranci.
On Pana też, tylko że jego rola zaowocuje tym, że Pan – i miliony Panu podobnych – będą przez setki lat pracowały na… No właśnie! Nawet nie bardzo wiadomo na kogo. Musielibyśmy się dowiedzieć czyim figurantem jest p. Kościński. A to już jest wiedza mocno niebezpieczna. Znacznie łatwiej (i bezpieczniej!) przyjąć postawę: “ja jestem tylko pokornym bydłem dającym mleko i nie interesuje mnie kto mnie doi”. Doskonale taką postawę rozumiem, ale trafiają się ludzie, którym rola pokornego bydła nie odpowiada… Gdyby Pańska postawa dotyczyła tylko Pana i Pańskiego mleka, to byłaby mi ona obojętna, ale nie zgadzam się z tym, że za taką postawę miliony ludzi musi płacić własną (i swoich potomnych) pracą.
Wałęsa miał być trybunem ludowym, tak to zaplanowano i zrealizowano, dlatego papiery na stołek prezydencki nie były potrzebne. Natomiast minister to ma być (podobno) dobrze wykształcony fachowiec, zdałoby się, żeby choć studia ekonomiczne ukończył, nawet w tym teatrze dla gawiedzi.
Może jeszcze kilka zdań “ad rem”. Otóż rządzący dążą do zlikwidowania gotówki głównie z powodu ich zapędów totalitarnych. Oni nie mogą przeżyć, że obywatele wymieniają się towarami i usługami (między sobą) nie płacąc haraczu, jakiego w takich sytuacjach żąda okupacyjne państwo. I tym sposobem obywatele “po godzinach” pracują normalnie, czyli dla siebie,a okupanci życzą sobie, żeby obywatele zawsze pracowali na nich. Chcą więc uniemożliwić wszelki obrót, którego oni, okupanci, nie mogą kontrolować i obłożyć haraczem podatkowym. Tak zwany “pieniądz fiducjarny” ma w zasadzie dwie postaci: postać elektroniczną – całkowicie kontrolowaną przez okupantów i postać fizyczną – (prawie) niekontrolowaną przez okupantów. Totalitaryści – wszak taka ich natura – chcą kontrolować wszystko i wszystkich. W tym celu rzeczywiście mogą gotówkę zlikwidować (sklepów bezgotówkowych jest już bez liku). Te techniki sytuują się w obszarze fiskalizmu. Natomiast w obszarze monetaryzmu sytuuje się problem fikcji pieniężnej, jaka istnieje za sprawą tak zwanego pieniądza fiducjarnego. Pieniądz fiducjarny nie jest w ogóle pieniądzem. Jest tylko prawnym środkiem płatniczym. Jest on utrzymywany (zamiast pieniądza) tylko po to, żeby nikt nie mógł sobie podrabiać pieniędzy ZA WYJĄTKIEM niektórych osób, które mogą to robić bezczelnie i bezkarnie. Ale to już inny (ważniejszy!) temat.
Nadchodzą czasy barteru,usług wzajemnych i bezwzględnej walki z okupantem.I to nie będzie wersja soft.
I tu się w pełni zgadzam, barter to jest to!
Pouczające zdjęcie które wszystko tłumaczy: “Trójkąt współpracy: Polska, Izrael i USA na konferencji „Israel Dealmakers Summit 2018”” (za Wprost.pl)
Bohater, państwowiec Morawiecki zamienił prestiż i wynagrodzenie związane z pełnieniem funkcji prezesa zarządu jednego z największych banków w Polsce na godność sprawowania urzędów wicepremiera i ministra rozwoju. Przed nim była – jest – dalsza kariera w polityce. Potem został dodatkowo ministrem finansów, a przed kilkoma tygodniami Jarosław Kaczyński skutecznie nominował go na Prezesa Rady Ministrów.
Nie wiadomo, co jeszcze przed nim. Jego ojciec, Kornel Morawiecki, widział w nim premiera i przyszłego szefa PiS. Premierem już jest Mateusz Morawiecki…
Na tle kariery politycznej Mateusza Morawieckiego postawa ściągniętego przez niego do Ministra Rozwoju Tadeusza Kościńskiego zasługuje na tym większe uznanie i wyróżnienie, w tym – co najmniej – wywiad udzielony „Faktowi” i jego opublikowany w ogólnopolskim wydaniu gazety. To nasz, Polaków, wciąż jeszcze cichy – „Fakt” powinien go spopularyzować, uczynić powszechnie znaną osobą – bohater.
Tadeusz Kościński już kilkanaście lat temu zarabiał w BZ WBK S.A., jako dyrektor Obszaru, dużo, dużo więcej niż mu Mateusz Morawiecki płaci w Ministerstwie Rozwoju.
Skoro wynagrodzenie Mateusza Morawieckiego jako prezesa Banku wzrosło o 140 proc., z 1,5 mln zł rocznie, do 3,6 mln zł rocznie, wynagrodzenie Tadeusza Kościńskiego raczej nie spadło do poziomu czyniącego atrakcyjną kwotę wynagrodzenia miesięcznego Podsekretarza Stanu: 11.135,90 zł.
Godząc się na pracę w charakterze urzędnika państwowego Tadeusz Kościński pogodził się ze stratą o ogromnym wymiarze finansowym.
Skoro wziął go do swej drużyny w Ministerstwie Rozwoju prezes zarządu BZ WBK S.A. Mateusz Morawiecki, to znaczy, że raczej nie groziło mu – po wielu latach pracy – zwolnienie z Banku.
T. Kościński był przed laty w doskonałej relacji – skutkującej możnością korzystania z przywilejów, z których nie korzystali nawet członkowie zarządu – z prezesem zarządu BZ WBK S.A. Jackiem Kseniem, o którego rzekomej relacji z Kornelem i Mateuszem Morawieckim były pełnomocnik Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” i Lecha Wałęsy, były prokurator, internowany w 1981 r. minister ds. informacji rządu RP na wychodźstwie Andrzej M. Czyżewski podał w e-mail’u z 6 listopada 2015 r. red. Andrzeja Potockiego i red. Marzenę Nykiel – mnie przesłał go A. M. Czyżewski 9 listopada 2015 r. – redakcji należącego do tygodnika „wSieci” portalu wpolityce.pl – Załącznik I: „Szanowni Państwo, (…) Cała kariera, nie tylko zawodowa, p. M. Morawieckiego i polityczna aktywność jego ojca związana jest z WSI – ZWOP (Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza) Oddział we Wrocławiu.
„Oficerem prowadzącym” z ramienia WSW/WSI od lat 80-tych ub. wieku był miedzy innymi mjr dr Jacek Kseń,którego akta, obejmujące także listę osób zwerbowanych do współpracy na Uniwersytecie Wrocławskim i innych uczelniach wyższych Dolnego Śląska i Wielkopolski, znajdują się w dziale zastrzeżonym IPN, a poza dostępem środowiska, z którego wywodzi się m.in. obecny Prezes Rady Nadzorczej BZ WBK SA i były Prezes Zarządu BZ WBK SA, są w każdym czasie, o czym mogli się przekonać pan Grzegorz Braun i sp. prof. Jerzy Przystawa, dostępne w Urzędzie des Bundesbeauftragten für die Unterlagen des Staatssicherheitsdienstes der ehemaligen Deutschen Demokratischen Republik in Berlin. (…). Pozdrawiam Andrzej M. Czyżewski”
Po niespodziewanej, ogłoszonej przez Jacka Ksenia w 2006 roku, rezygnacji z funkcji prezesa zarządu BZ WBK S.A. jego następcą został w 2007 roku historyk z wykształcenia Mateusz Morawiecki.
W Ministerstwie Rozwoju Tadeusz Kościński jest odpowiedzialny za projekt „Elektroniczny paragon”, o którym niektórzy mówią, że może być… jednym z narzędzi inwigilowania Polaków.
Siostra Mateusza Morawieckiego Marta oraz jego apologeci mówią o nim, że z niego wizjoner. Może rzeczywiście… Nie później niż na początku 2016 r. Mateusz Morawiecki miał wizję wprowadzenia w Polsce elektronicznego paragonu.
Uznawszy, że cichy bohater Tadeusz Kościński zasługuje na spopularyzowanie jego postaci wśród Polaków oraz że powinniśmy się dowiedzieć więcej o realizowanym przez niego projekcie Mateusza Morawieckiego „Elektroniczny paragon”, skierowałem pismo jak wyżej do Roberta Felusia, redaktora naczelnego życzliwego M. Morawieckiemu „Faktu”. https://gloria.tv/post/MJXza3CKdrZX4Zy8Sj4Rduvbo
Kolejny żydowski pachołek ministrem – Tadeusz Kościński. Pochodzenie?
Kolejny żydowski pachołek ministrem — Tadeusz Kościński. Pochodzenie? Jakie jest jego prawdziwe nazwisko? Czy to jest kolejny żydowski podrzutek, który — lepszy niż Rostowski — ukradnie Polsce lasy, ziemie, wody a podrzuci zadłużenie?
Nikt nie zna jego faktycznego pochodzenia, CV lub wykształcenia. Jedno co jest pewne i oczywiste: to jest powtórzenie zbrodniczej roli licznych żydowskich przybłędów w Polsce – agent Rothschild`a lub Soros`a. I jest to kolejna zbrodnia oszusta Jarosława Kaczyńskiego, to jedno co jest pewne.
https://gazetawarszawska.com/index.php/okupacja-zydowska-w-polsce/4164-kolejny-zydowski-pacholek-ministrem-tadeusz-koscinski
Kandydat na nowego ministra finansów w Londynie pracował w japońskim w Tokai Banku, a później przez ponad dekadę był starszym menedżerem w londyńskim oddziale polskiego Banku Handlowego. Po upadku komunizmu wrócił do Polski. Wykładał o bankowości i rynkach kapitałowych. W latach 90. XX w. zaczął robić karierę w rozwijających się bankach w Polsce. Pracował w Polskim Banku Rozwoju, BPH i Banku Śląskim. W 1997 r. trafił do Wielkopolskiego Banku Kredytowego, gdzie jako dyrektor odpowiadał za back-office, skarb i płatności międzynarodowe.
Tadeusz Kościński jest proponowanym przez premiera Mateusza Morawieckiego kandydatem na nowego ministra finansów. To wieloletni kolega szefa rządu, ich znajomość rozpoczęła się 21 lat temu, a połączyła ich praca w sektorze bankowym. Obaj pracowali w Banku Zachodnim WBK. “Dziennik Gazeta Prawna” prześwietlił przeszłość i wykształcenie Tadeusza Kościńskiego. Jak się okazuje, nie uzyskał on wyższego wykształcenia. Przynajmniej nie według polskiego systemu edukacji.
Tadeusz Kościński urodził się w Londynie. Tam też się kształcił. Studiował geologię, botanikę i zoologię. Jest absolwentem londyńskiego Salesian College, oraz Goldsmith’s University of London, gdzie uzyskał tytuł “higher education”, czyli w tłumaczeniu na język polski “wyższą edukację”. – Jednak w polskim systemie oznacza to, że ma on jedynie średnie wykształcenie. Każdy wiceminister przed powołaniem wypełnia ankietę, która następnie trafia do Kancelarii Premiera. Tam Kościński musiał wpisać, że ma wykształcenie średnie – mówi informator gazety.
Kościński ukończył Goldsmith’s University w latach 1976-1977. Jak zauważa “DGP”, dopiero w latach w latach 80. uczelnia zaczęła oferować studia undergraduate, czyli pierwszy stopień uniwersytecki i postgraduate, czyli drugi stopień, odpowiadający magistrowi. Gazeta zaznacza jednak, że premierowi Morawieckiemu nie przeszkadza jednak kwestia wykształcenia nowego ministra. Ceni go za solidną pracę w poprzednich latach zarówno na stanowisku wiceministra finansów, które pełni od lipca tego roku, jak i na poprzednich stanowiskach: wiceministra w resorcie przedsiębiorczości i technologii, a wcześniej wiceministra rozwoju.
Tadeusz Kościński ma duże doświadczenie w sektorze bankowym. Zanim trafił do administracji, od 1997 roku pełnił funkcję dyrektora w Banku Zachodnim WBK. Wcześniej pracował w Polskim Banku Rozwoju, Banku Przemysłowo-Handlowym, Banku Śląskim i Banku Pomorskim, a także w dwóch bankach w Londynie.
14 listopada do Sejmu wpadł kolejny projekt, tym razem przygotowany przez Tadeusza Kościńskiego. Podnosi on od 2020 r. akcyzę na alkohol i wyroby tytoniowe średnio o 10 proc., co ma przynieść dodatkowo 1,7 mld zł rocznie do budżetu. Po zmianach paczka papierosów od 2020 r. podrożeje o ponad złotówkę, butelka wódki o ok. 1,4 zł, butelka wina o 15 gr, a puszka piwa o ok. 6 gr. (licząc z VAT).
O jego majątku nic nie wiadomo, bo chociaż zgodnie z przepisami musiał składać oświadczenia, to nie wydał zgody na ich upublicznienie.
Zdolny był ten nowy (nie da się napisać polskojęzyczny) minister skoro w londyńskim oddziale BH był jednym z trzech najważniejszych dyrektorów. BH łączy się z aferą FOZZ i w ogóle działaniem WSI, a my jako społeczeństwo jesteśmy stale niedoinformowani na temat przeszłości i układów kolejnych po magdalenkowych władz.