Greta Thunberg to szesnastolatka, która w oszałamiającym tempie przebyła drogę od nikomu nieznanej szwedzkiej uczennicy szkolnej – która w sierpniu 2018 r. w okresie fali upałów i pożarów lasów dewastujących Szwecję, rozpoczęła protest pod budynkiem Riksdagu (szwedzkiego parlamentu) z transparentem Skolstrejk för klimatet (Strajk szkolny w obronie klimatu) – aż po odgrywaną dziś wobec światowych gremiów rolę „eksperta” od spraw klimatycznych i eksploatowaną do obrzydzenia „celebrytkę”, z którą chętnie spotykają się przywódcy światowi, w tym Papież. Jednak ta kariera „od pucybuta do milionera” nie jest tak „spontaniczna” jak zdają się wskazywać zdjęcia Grety Thunberg upozowanej na nastoletnie niewiniątko, goszczące od miesięcy na okładkach najbardziej prestiżowych pism świata.
Jak to bywa u gadzich elit zarządzających naszym światem, wszystko zostało na wiele lat wcześniej zaplanowane i przygotowane. Nie przez przypadek Greta Thunberg jest córką znanych szwedzkich gwiazd sceny i TV: aktora Svante Thunberga i Maleny Ernman, gwiazdy operowej, która w 2009 r. zabłysła na konkursie Eurowizji i otrzymała tytuł Hovsångerska czyli „nadworniej śpiewaczki” króla Karola Gustawa XVI. Jednak Malena Ernman znana jest też ze swych sympatii okultystyczno-globalistycznych. Już na rodzinnym zdjęciu z dzieciństwa, mała Greta, siedząc na kolanach matki, zasłania sobie rączką jedno oko. Że nie jest to przypadek, dowodzi identyczny gest wykonywany w tej chwili przez jej siostrzyczkę. Znak ten to słynne „oko Horusa”, symbol odwołujący się do egipskiej mitologii, którym na równi z innymi – w tym nie mniej rozpowszechnionymi „rogami szatana” lub „szóstkami” robionymi palcami rąk – posługują się światowe elity okultystyczne w publicznych wystąpieniach, jako swym „podpisem”.
Uwadze wielu Polaków, nieświadomych tej złowrogiej symboliki, umyka fakt posługiwania się tym znakiem również przez większość polskich elit artystycznych. W tym środowisku – z racji swego publicznego oddziaływania, szczególnie narażonym na masońską infiltrację – “oko Horusa” jest łatwe do przeszmuglowania na plakatach, fotkach z imprez czy np. okładkach płyt, sugerując niewinną „zabawę z okiem” czy z własnymi włosami, czasem bowiem dłoń zasłaniającą oko zastępuje padający cień, krawędź trzymanego przedmiotu (często w reklamach) czy pasmo włosów. Politycy natomiast – np. Berlusconi, Clinton i jego żona, Barack Obama, Georgie Bush senior i junior, Macron, Donald Tusk, Trump, Żełeński – nie mogąc publicznie uprawiać takich kamuflaży, częściej ograniczają się do przesyłania sobie „rogów” albo „szóstek” palcami. Malena Ernman, podczas swego występu na Eurovision 2009, posłużyła się całym chórkiem statystów stojących za nią i zakapturzonych tak, by odsłonięte było jedno oko.
Co więcej, już zupełnie otwarcie stwierdziła ona we wrześniu 2011 r. w wywiadzie dla szwedzkiego pisma Vi: „My wszyscy (mając na myśli celebrytów?) sprzedajemy duszę diabłu”. Nie przeszkadza jej to jednak – jako działaczce międzynarodowej organizacji ekologicznej Stockholm Environmental Institute i laureatki w 2017 r. prestiżowego tytułu Environmental Hero przyznawanego przez World Wildlife Fund – odgrywać roli matki zatroskanej jedynie o to, w jakim stanie zostawimy Ziemię naszym dzieciom.
Nie jest więc przypadkiem, że już rok po tych nagłośnionych w mediach „zwycięstwach ekologicznych” pani Ernman, jej nastoletnia córka odgrywa w świetle kamer swój ekologiczny show przed szwedzkim parlamentem. Nie jest również przypadkiem, że w dniu rozpoczęcia strajku, Greta ma już na Facebooku profesjonalnie przygotowaną stronę We Don’t Have Time (Nie Mamy Czasu), której menadżerem jest szwedzki profesjonalista od marketingu, Ingmar Rentzhog.
Gdy po paru dniach akcja Grety nazbiera rozpędu, zdarza się kolejny „przypadek”: księgarnie zasypane zostają rodzinną sagą pióra Maleny Ernman, pt. Scener ur hjärtat (na polski można by to przełożyć jako “Obrazy pisane sercem”). W książce tej Greta, cierpiąca na zespół Aspergera, przedstawiona zostaje jako „obdarzona szczególną mocą” i posiadająca „umiejętność widzenia” nadmiaru CO2 wydzielanego przez budynki i różne urządzenia, np. samochody. Wszystko to wskazuje na profesjonalną, powoli rozkręcaną akcję propagandową, mającą o wiele ambitniejsze cele, niż tylko wylansowanie rodzinnej gwiazdy w środowisku matki-artystki, czy młodocianej obrończyni szwedzkiej społeczności, nagle dotkniętej w 2018 r. serią klęsk naturalnych. Na pytanie: czy seria tych katastrof również była częścią zakrojonego na potężną skalę globalistyczno-ekologicznego scenariusza, pewnie nie uzyskamy odpowiedzi.
Ale że tak może być, wskazują kolejne fakty. Facebookowy menadżer Grety – Ingmar Rentzhog to nie byle jaka figura. Jest on prezesem potężnego szwedzkiego think-tanku globalistycznego Global Utmaning (Global Challenge), jak również członkiem Climate Reality Organization Leaders zarządzanym przez Ala Gore’a i jego osobistym wychowankiem po szkoleniach w Denver w 2017 r. i w Berlinie w 2018 r. Trudno się dziwić, że mając poparcie takich potęg, Greta Thunberg – nikomu nieznana uczennica szkolna – w ciągu paru tygodni zyskuje światową popularność, bierze rok urlopu ze szkoły i udaje się na światowe tournée, zaczynając od europejskich stolic. W kwietniu 2019 r. m.in. spotyka się z Papieżem Franciszkiem: ona wręcza mu plakietkę z hasłem Join The Climate Strike (Przyłącz się do protestu klimatycznego) on zaś – tu też zero zdziwień – zachęca ją, by „kontynuowała swoją walkę”. Podczas podróży, Greta ma stale u boku „oficera prowadzącego”: Luizę-Marię Neubauer, jak się nietrudno domyśleć, aktywistkę kolejnej „zatroskanej o losy Ziemi” organizacji. Tym razem jest to „walcząca z biedą i przemocą w Trzecim Świecie” ONO Campaign, wspierana przez George’a Sorosa, małżeństwo Gatesów i Bono.
Kampania się rozkręca i Greta z Europy wędruje za Atlantyk. Tam, wspierana przez wielkie amerykańskie media, odbywa tournée na miarę Martina Luthera Kinga: gdzie się pojawi, tam „spontanicznie” wybuchają „szkolne strajki” i odbywają się parady ekologiczne,
w których niesione są wizerunki Grety upozowanej na współczesną świętą według renesansowych czy barokowych wzorów (Amerykanie ich nie rozróżniają), z aureolą wokół głowy. – O co chodzi w tym wszystkim? – pyta z trwogą niejeden dorosły, przecierając oczy i patrząc na rozwścieczone buźki kilkulatków, zabieranych na te masówki sprzed swych domów dla lalek i ściąganych z kucyków, aby na ulicach wykrzykiwali hasła, które nam, dorosłym nie przyszłyby do głowy. W styczniu 2019 r., wobec uczestników Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, Greta postawiła sprawę jasno:
„Dorośli wciąż powtarzają, że powinni nam dawać nadzieję, aby młodzi ludzie jej nie tracili – z trudem dukała swą deklarację, zgoła daleką od niewinnego pokrzykiwania o ekologii. – Ale my mamy gdzieś waszą nadzieję! Ja też nie chcę od was nadziei. Chcę, żebyście bili na alarm, żebyście wzniecali przerażenie! Chcę, żebyście czuli ten sam lęk, jaki co dzień jest we mnie”.
My, Polacy, jeszcze pamiętamy takie młodzieńcze wrzaski, obecne podczas manifestacji przeciw stonce ziemniaczanej, zrzucanej na polskie pola przez imperialistów amerykańskich; znamy też stalinowskie filmy z Rosji, gdy dzieci nagminnie używano do „krytyki burżuazyjnego państwa” często drogą donosu na własnych rodziców, aby w ten sposób wprowadzać w życie agendy „nowego wspaniałego świata”. Ten marksistowski sen o niemożliwym trwa do dziś, a Greta Thunborg jest jego kolejną lewacko-satanistyczną forpocztą, mającą zwieść całe pokolenie kilku- i kilkunastolatków, jak flecista z Hamelin wyprowadzający z miasta dzieci uwiedzione dźwiękami jego fletu. Rola tego nieszczęśliwego dziecięcia – rzuconego w paszczę Molocha przez jego głupich, zlewaczałych rodziców – jest zatem jasna od początku. Nie chodzi o te bajdy o dwutlenku węgla i walkę z „ociepleniem klimatu”. To są jedynie socjotechniczne zasłony dymne, za którymi rozgrywa się o wiele poważniejszy dramat. Chodzi o to, by takie Grety – bo na jednej pewnie się nie skończy – przemieliły na papkę rojącą się od lewackich kłamstw, mózgi swoich rówieśników – ale także ich rodziców i nauczycieli, którym będzie się mówić: „no, chyba nie jesteś przeciwny ratowaniu ginących gatunków zwierząt?”.
Dzieci świata, wezwane przez swą nową idolkę – „dzielną” i „nieprzekupną” rówieśniczkę – porzucą swoje zabawki i wyprowadzone na pole bitwy dorosłych, będą krzyczeć „precz!”, „dosyć!”, będą nienawidzić i wymachiwać pięściami zamiast lalkami, zupełnie jak ci mali okrutnicy z różnych sekt i dzikich plemion, szkoleni od wczesnych lat do podrzynania gardeł wrogów – prawdziwych lub wskazanych – bo ich wyprane umysły są gotowe do zaszczepienia każdej ideologii. Zwłaszcza tej, na której dziś najbardziej zależy gadzim elitom i która doprowadzić ma społeczeństwa do takiego stanu paniki, żeby same błagały o jeden światowy rząd i o silnego przywódcę, który obroni ich przed nieszczęściami. Pożądanym efektem ubocznym takiego procesu odmóżdżania jest też wzrastająca u dzieci pozbawionych dzieciństwa, trudność w przyswajaniu wiedzy i obracaniu jej zasobami, jak również skłonność do depresji i samobójstw.
U celu tej „ekologicznej” maskirowki leży więc nie ochrona klimatu, a przebudowa świata na kolejny w historii marksistowski obóz pracy pod jednym zarządem, wybranym spomiędzy “swoich”. Aż 80 % emisji gazów cieplarnianych pochodzi wszak z USA i z innych uprzemysłowionych krajów, gdzie większość firm energetycznych, transportowych i budowlanych jest we władaniu ponadnarodowych korporacji. To właśnie one co sekundę emitują tysiące ton CO2 do atmosfery i drugie tyle toksyn wpuszczają do wód świata, zarazem nie ustając w kampanii piętnującej tych, którzy tak czynią. Oto sytuacja złodzieja, który pierwszy krzyczy: łapaj złodzieja! Nie chodzi im o to, by rzeczywiście ukręcić łeb trucicielom, ale by w gronie “zatroskanych” polityków i „ekspertów” czyli łajdaków do wynajęcia, obdarowanych wpływami, tytułami i Noblami, organizować w coraz to nowych kurortach coraz to nowe sympozja, „szczyty Ziemi” i wystawiać do kamer takie Grety, razem z tłumami ciągnących za nimi dzieci i innych nieszczęśników, którzy dali się ogłupić i zgodnie będą krzyczeć: dajcie nam nowy świat, my tego nie chcemy!
09.11.2019
Pokutujący Łotr
(inspiracją do tego artykułu stał się tekst zamieszczony na amerykańskim portalu prawicowym https://vigilantcitizen.com/ “The Elite Machine Behind Greta Thunberg”, z niego też pochodzą niektóre fotografie).
Ta hucpa ze smarkulą to przecież jakaś kompletna groteska.
Najwyższe zdumienie budzi fakt, że poważni ludzie ze świecznika poważnie się nad tym pochylają – zidiocenie i zdziecinnienie w mediokracji sięga kolejnych szczytów absurdu.
Po prostu próbują czy osiągnieto już wystarczający stopień ogłupienia i można iść dalej…
Każdego cwaniaka “walczącego” o klimat, z klimatem, z ocipieniem i ochłodzeniem oraz skażeniem środowiska trzeba koniecznie zapytać gdzie wyrzuca swoje śmieci (tzn konkretnie komu podrzuca?) oraz co się dzieje ze ściekami, które codziennie produkuje?
Trzeba też zapytać, czy w ramach wyznawanej ideologii przewiduje wprowadzenie limitowania tlenu/powietrza do oddychania.
Po uzyskaniu odpowiedzi zamknąć w wariatkowie.
To dokładnie zaplanowana akcja, jak napisał Pokutujący Łotr, o pieniądzach, które za tym stoją mówiła kilka mies. temu Joanna Teglund
Na tym polega demokracja liberalna, w odróżnieniu od demokracji realnej. Blokująca normalność ordynacja wyborcza, wymóg zebranie ponad 100 tys. podpisów w 3 tygodnie i wybory się rozstrzygnęły z początkiem września, a nie 13 października. Oligarchia finansowa rządzi i rozdaje karty. Walka z klimatem doprowadzi do wzrostu opłat dla całego społeczeństwa (uspołecznianie strat), Moloch potrzebuje pożywienia…
Degeneraci sięgnęli po ostanie zapasy proletariatu, po współczesnego “Pawlika Morozowa” w pokaźnej liczbie ogłupianych każdego dnia dzieciaków.
@ Czarna Limuzyna
Pożeranie dzieci… Jak w tym strasznym arcydziele Giovanniego Pastrone – niemym filmie Cabiria z 1914 r. Polecam, jest dostępny na You Tub, powinno się obejrzeć wstrząsająca do dziś sekwencję ofiary składanej z dzieci Molochowi w Kartaginie, od 24 minuty do 30tej. To jest wciąż ten sam demon zła, który w różnych epokach przybiera różne wcielenia i zawsze jednego najbardziej pragnie: dzieci.
Za bolszewizmu i stalinizmu był to agresywny doktryner wrzeszczący na wiecach i porywający za sobą rozhisteryzowane tłumy Pawków Morozowów. Obecnie ma wyrafinowaną postać intelektualisty od gender czy seksedukacji, z przymilną kłamliwą gębą pełną frazesów o “prawach człowieka” i “wolności”.
@ Ardom
Najsmutniejsza jest ślepota społeczeństw. Pojęcia nie mają o mechanizmach, które aż skrzypią obracając swą machiną manipulacji za fasadą “demokracji”. Co gorsza, ludzie kurczowo trzymają się tego głupiego, kłamliwego słowa.
@ mmisiek
Właśnie na tym to polega, że poważni ludzie nad tym się pochylają. Bo ta pozornie dziecinna hucpa jest bardzo poważną sprawą, co w swym tekście starałem się ukazać.
Chodzi o zmobilizowania do “walki” o NWO kolejnej potężnej grupy bojowej: tym razem chodzi o nieletnich. W dobie komunikacji smartfonowej, zagarniającej coraz szersze obszary życia publicznego, stanowią oni coraz potężniejszą siłę propagandową. Zwłaszcza, jak wmówi im się ich “prawa do samodzielnych decyzji” i ogłupi wolnościowymi mitami. Temu służyć mają takie Grety, same wcześniej dokładnie zindoktrynowane i wytresowane do zadań “idolki”.
@ zapinio
Dokładnie tak jest. Pozdrawiam
To jasne, że akcja jest zaplanowana, stoją za nią konkretne siły i sama smarkula tego nie zorganizowała i nie wymyśliła.
Mnie chodzi o to, że ktoś uznał iż poziom ogłupienia jest już tak zaawansowany, że tego typu absurdalna akcja nie zostanie zabita śmiechem już na samym starcie tylko potraktowana z całą powagą. To jest w tym wszystkim najbardziej znamienne.
Jeszcze 20 lat temu nikt by się nie odważył na takie kpiny z rozumu, a dzisiaj już jest to możliwe. Tempo zachodniego idiocenia jest porażające i ludziom można wmówić już chyba praktycznie wszystko. Zresztą rozwój “gender” najlepszym tego przykładem. Równia pochyła i to dosłownie.
I jeszcze jedno, nurtuje mnie od pewnego czasu – jaki czynnik potrafi tak potwornie ogłupiać na taką skalę. W idiotów zamieniają się ludzie, którzy jeszcze stosunkowo niedawno byli całkiem rozsądni. To przecież nie jest normalne ani naturalne.
Tym czynnikiem są tzw. media społecznościowe. Uzależniają jak narkotyki.Kiedy się polikwiduje konta (założone dlatego ,że “wszyscy zakładali”) na tych przeróżnych portalach człowiek powraca do normalności i sam zadaje sobie pytanie po jaką cholerę w tym uczestniczył.
Tak samo jak oglądanie programów tzw. “informacyjnych” i telewizji w ogólności.
Nie wpuszczać do domu środków musowego przykazu, a od razu jest lepiej…
Święta racja! Wystarczy wyłączyć TV i komputer i nagle cały dom ogarnia błoga cisza i spokój – bezcenne zjawisko!
Też nie pojmuję poziomu ogłupienia i to całkiem rozsądnych dotąd ludzi, może jakaś wszechobecna chemia albo sączenie podprogowe w mediach wszelkiego rodzaju, racjonalnego wytłumaczenia nie widzę. Akcja zaprojektowana b.dobrze, bo do młodych, którzy mają jeszcze siano w głowie (zwłaszcza przy obecnej edukacji) i łatwo nimi manipulować. Nikt nie mówi głośno, że tacy młodzi ludzie nie mają praw wyborczych, bo są niedojrzali, ale do wygłaszania farmazonów o kryzysie klimatycznym i żądań realizacji swoich absurdalnych pomysłów są dojrzali.
Ciekawi mnie jak wygląda edukacja w Szwecji, czy uczą się o przeszłości geologicznej Ziemi, o ociepleniach, zlodowaceniach, o roli CO2 w procesie asymilacji i o tym, że zmiany klimatu trwają latami, chyba nie.
@ mmisiek
@ finka
Ten proces odurniania nie ominął również mojej najbliższej rodziny. Bardzo to bolesne, gdy bliska osoba z którą dzieliliśmy los patriotów i bojowników podziemia od wczesnych lat 1980, teraz ślepo czci Kaczyńskiego i Macierewicza, jako “argument prawdy” podając, że przecież pierwszy klęka w kościele a drugi nosi różaniec, co zresztą pokazywał w studiu o. Rydzyka. Na mój argument, jak można – będąc antysocjalistą i antypiłsudczykiem – zarazem uwielbiać socjalistę i piłsudczyka, jakim deklaruje się być Kaczor, zapada chwila milczenia a potem w telefonie rozlega się krzyk, jaki to ja jestem wróg szczerych Polaków i katolików, wszystko przez ten internet, jestem zaprzedany Putinowi (skąd tu nieodmiennie pojawia się Putin, tego nigdy nie doszedłem), że toczy się walka dobra ze złem w Polsce i musimy “dobro wspierać ze wszystkich sił”. Tu zauważam, jakim prawem nazywa dobrem wspieranie aborcji eugenicznej przez tę partię, na to znów rozlega się w telefonie krzyk, jaki to jestem ignorant polityczny, przecież wszystko trzeba robić etapami, nie można sprowokować krwawych rozruchów na ulicach, gdyby działać “zbyt ostro i zbyt pochopnie”. I znów krecha dla mnie a wielki plus dla PiSu, za “mądrość polityczną i rozwagę”.
Podaję ten przykład, bo jest typowy i moja diagnoza tego stanu zawikłania umysłowego jest taka, iż jest to czysta postać indoktrynacji, której poddawane są mózgi słuchaczy telewizji rządowej oraz niestety, również Radia Maryja. Opisywana osoba nie ma internetu, zdaje się wyłącznie na te dwa źródła informacji, nie ma więc od paru lat dostępu do dociekliwej alternatywnej argumentacji, którą w sieci można co dzień wysłuchiwać np. Lecha Jęczmyka, Pana Nikt, prof. J.R. Nowaka, Grzegorza Brauna, Kai Godek, wielu innych rozmówców zapraszanych do studia Mediów Narodowych, nie mówiąc o wspaniałych katechezach ks. prof. Guza, ks. Murzińskiego, ks. Pelanowskiego i wielu innych kapłanów, odsłaniających ciemne mechanizmy manipulacji i kłamstwa publicznego. Nie przez przypadek osoby te nie są w ogóle – albo są niezwykle rzadko – zapraszane do Radia Maryja i do tv reżimowej. Obowiązuje tam zakłamana pseudonarodowa i ograniczająca się jedynie do naskórka zdarzeń narracja w rodzaju braci Karnowskich, Semki, Wildsteina, Gadowskiego i in. z tego kręgu. Przy okazji zaznaczam, że nie utożsamiam się ślepo z argumentami wymienionych wcześniej Brauna czy Pana Nikt, ale cenię przynajmniej ich próbę odwrócenia lustra i ukazania drugiej strony tego dziwacznego, zinfiltrowanego przez chazarstwo, piłsudczyznę i socjalizm tworu nazywanego “polską prawicą”.
Nic dodać nic ująć, u mnie jest podobnie.
Jak działa Globalne Zażydzenie Klimatu – Sprawa Grety Thunberg – BZDURA, którą żyje świat
Obszczymajtka obszymajtką, ale z tymi wszystkimi dziennikarzami dzieje się coś groźnego, podsuwają im jakieś nierozgarnięte dziecko a oni dyskutują, dyskutują … nie sprawdziwszy, że tego dwutlenku węgla (gazu cieplarnianego) jest w atmosferze 0,0411 % a więc 411 cząstek na 1 000 000 cząstek powietrza (4 na 10 000!) i co najciekawsze ten stan się zupełnie nie zmienia od dziesiątków lat.
Skład powietrza na dziś i na wczoraj … i 100 lat temu:
Składnik % – ppm (z ang. parts per million)
—————————————————————–
1. azot 78,0840 – 780 840
2. tlen 20,9460 – 209 460
3. argon 0,9340 – 9 340
4. CO2 0,0411 – 411
Puknijcie się w głowy wszyscy, którzy zabieracie głos na temat CO2 a zobaczycie jak dudni.
411 cząstek CO2 na 1 000 000 cząstek powietrza – 4 na 10 000! – i to niezmienne w czasie. Zdolności adaptacyjne organizmu ludzkiego pozwalają na zachowanie niezmienionej aktywności przy stężeniu osiągającym wartość do 0,15%. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zdefiniowało poziom maksymalny tego gazu podczas pracy w warunkach szkodliwych. NDS, czyli najwyższe dopuszczalne stężenie, wynosi ok. 5000 ppm (0,5%). Głównym źródłem CO2 w miejscach pracy, nauki i zamieszkania są ludzie, a dokładniej wydychane przez nich powietrze. Dorosły człowiek wydycha przeciętnie ok. 20l dwutlenku węgla na godzinę, a ilość ta wzrasta kilkukrotnie podczas wzmożonego wysiłku. Spadek poniżej 200 ppm oznacza zatrzymanie procesu fotosyntezy, i początek kolapsu łańcucha pokarmowego, tlen u ludzi transportowany przez krew może być przez nią oddany do komórek tylko w obecności CO2, wartość przy której krew pracuje najsprawniej 800-1200ppm, dlatego pacjentom niedotlenionym podaje się tlen a potem CO2.
Wiem, że żadnej wiedzy nie macie, ale to co robicie z tym CO2 to jest jakiś upadek cywilizacji. To upokarzająca bezmyślność, poziom debila z zielonych.
4 na 10 000 cząstek CO2 w atmosferze ziemskiej znaczy mniej w bilansie energetycznym planety Ziemia niż włożenie patyka do Wisły w celu zakłócenia jej cieku/biegu.
Inna sprawa to zawartość pary wodnej w powietrzu (wilgotność względna). Jest ona zależna od wielu czynników i zmienia się w zakresie 0–4%. To jest 100x więcej jak CO2 i to ona, para wodna, ma pewien niewielki wpływ na temperaturę powietrza w nocy. Bardzo zresztą niewielki.
Def.: wilgotność względną, określającą stosunek ilości pary wodnej zawartej w 1 m³ powietrza, przy określonym ciśnieniu i temperaturze, do ilości pary wodnej nasyconej w tej samej temperaturze i ciśnieniu powietrza.
Stężenie CO2 (ppm, %) Efekt oddziaływania na organizm człowieka
350-450 ppm, 0,035-0,045% Świeże powietrze atmosferyczne, warunki idealne.
poniżej 600 ppm, 0,06% Akceptowalne warunki świeżości powietrza w pomieszczeniach mieszkalnych / biurowych.
poniżej 1000 ppm, 0,1% Wymóg minimum higienicznego, skala Pettenkofera.
1500 ppm, 0,15% Powietrze odczuwane jako duszne i nieświeże
2000 ppm, 0,2% U osób osłabionych i/lub z chorobami układu oddechowego pojawia się kasłanie, czasem również omdlenia i zasłabnięcia.
10 000 ppm, 1,0% Lekki wzrost częstotliwości oddechów.
15 000 ppm, 1,5% Maksymalna tolerowana dawka dla osób pracujących w trudnych warunkach, pod kontrolą medyczną, m.in. w browarach, na łodziach podwodnych i statkach kosmicznych. Wdychanie powietrza przez dłuższy czas powoduje łagodny stres metaboliczny, który objawia się przyspieszeniem oddechu i zaburzeniami równowagi kwasowo-zasadowej krwi.
20 000 ppm, 2,0% Pogłębiony oddech, wzrost częstotliwości oddychania o ok. 50%. Wdychanie powietrza przez dłuższy czas powoduje bóle głowy i uczucie zatrucia.
30 000–40 000 ppm, 3,0%-4,0% Wzrost trudności oddechowych, występują efekty podobne do działania narkotyków, m.in. osłabienie słuchu, bóle głowy, wzrost ciśnienia tętniczego krwi i przyspieszenie akcji serca.
50 000 ppm, 5,0% Brak swobody w oddychaniu, dzwonienie w uszach, zaburzenia widzenia. Dwutlenek węgla przybiera ostry zapach zbliżony do zapachu wody sodowej.
70 000-100 000 ppm, 7,0-10,0% W ciągu kilku minut następuje utrata przytomności.
100 000 ppm i powyżej, 10,0% i powyżej Szybka utrata przytomności, przedłużająca się ekspozycja prowadzi do śmierci przez uduszenie.
Prawdziwy problem polega na czym innym.
Obłęd “zmiany klimatu” który zatacza coraz szersze granice to tylko dymanie frajerów przez żydów na gigantyczną kasę i nic nie ma wspólnego z klimatem. Wszyscy powtarzają tę zadaną mantrę a nikt nie zwraca uwagi na efekt cieplarniany – który rzeczywiście występuje, szczególnie w wielkich miastach (ale nie tylko, bo od kilku dekad w całej Polsce) – odpowiada:
– melioracja w wielu państwach milionów hektarów i pozbawienie mikroklimatu parowanej wody z setek tysięcy mokradeł i zbiorników wodnych (melioracje na wielką skalę były już w II RP a za komuny osuszono np. całe Polesie, które było jednym wielkim “płytkim jeziorem”),),
– regulacja rzek i ich rozlewisk sprowadziła je do okresowych kanałów ściekowych odprowadzających wody kilkakrotnie szybciej inż w przeszłości powodujących do tego przy byle deszczu podtopienia i powodzie,
– wstęgi asfaltowych dróg działających jak gigantyczne grzałki o temperaturze w lecie dochodzącej do 70 st. C,
– wycinka lasów i chaszczy (np. Białoruś za komuny osuszyła całe Polesie),
– wyłożenie w Polsce i Europie setek milionów podwórek kostką brukową co blokuje uzupełnianie wód gruntowych na gigantycznych obszarach miast i wsi,
– itd.
i nazywa się to pustynnienie klimatu. Krowy tylko na te ludzkie „mądrości” s r a j ą bez żadnego znaczenia dla całego układu pogodowego.
Dla przykładu, temperatura gruntu pod drzewami stykającymi się konarami (aleja) w mieście: 25 w słońcu / 20 w cieniu / 30 st. C asfaltu.
Temperatura gruntu bez drzew w mieście: 50 w słońcu / 38 w cieniu / 66 st. C asfaltu!
Na otwartej przestrzeni temperatura asfaltu jest nawet o 36 st. C wyższa od temperatury asfaltu w słońcu, pod zieloną aleją!
Reasumując 50 lat temu deszcze w szczególnie lecie występowały jako zjawiska lokalne z parującej wody zaś obecnie na deszcz trzeba czekać aż wiatr nagoni chmury z nad Oceanu Atlantyckiego. Kiedyś, 50 – 60 lat temu, w lecie padało i 2x dziennie a obecnie pada mniej więcej raz na dwa trzy tygodnie. Ot i cały problem którego na razie nikt nie dostrzega a co najwyżej żydzi starają się doraźnie wycisnąć z gojów parę szekli pod hasłem “zmiany klimatu” (Al Gore nawet wycisnął z frajerów kilkanaście miliardów $).
To jest problem.
Tu kilka danych dla „dyskutantów” klasy niemota:
Energia słoneczna, która dociera do granicy atmosfery stanowi jedną półmiliardową część energii emitowanej przez Słońce.
Do atmosfery ziemskiej dociera strumień energii, którego moc wynosi 1,39 kW/m2. Oznacza to, że na 1m2 powierzchni umieszczonej prostopadle do kierunku promieni słonecznych, pada strumień energii o mocy 1,39 kW. Taką gęstość promieniowania można uzyskać na granicy atmosfery, natomiast do powierzchni ziemi dociera już znacznie mniej energii, która w czasie przechodzenia przez atmosferę zostaję odbita w kosmos. Promieniowanie słoneczne jest rozpraszane atmosferę a głównie chmury. Część energii zostaje zaabsorbowana przez powierzchnię ziemi w tym oceany i morza. Przyjmuje się, że w słoneczne bezchmurne dni do powierzchni ziemi dociera około 1 kW/m2. Natężenie promieniowania słonecznego na powierzchni Ziemi zależy od wysokości Słońca nad horyzontem, co wiąże się z grubością warstwy atmosfery, przez którą to promieniowanie jest absorbowane. Jako normę dla Polski przyjmuje się wartość napromieniowania całkowitego w ciągu roku 3600 MJ/m2±10% (1000 kWh/m2). Typowy adsorber wykonany z blachy miedzianej lub aluminiowej, pokryty zwykłą czarną matową farbą (α⁄ε ≈1), w słoneczny dzień przy Hb = 800 W/m2 osiąga temperaturę równowagi ok. 343 K (70 oC). W celu podwyższenia tej temperatury, czyli ilości zaadsorbowanej energii można: adsorber pokryć powłokami selektywnymi, dla których α⁄ε ≈ 8,5 (Cu pasywowane NaOH i NaClO2, ta=150÷160oC).
Brawo !!!
Nie doczytałem jeszcze do końca,ale już biję brawo.Jako człowiek z podwójnym ścisłym wykształceniem dostaję piany na pysku kiedy czytam/słyszę/rozmawiam i trafiam na opinie o jakich Pan wspomina starannie pomijające to wszystko o czym Pan pisze.
To są efekty hodowli konformistycznych debili z “ukończonymi studiami”.
To nie absurd, tylko przemyślany plan, a to, co się dzieje potwierdza jego powodzenie.