Pierwszy zginął sędzia T. Został zarżnięty we własnym mieszkaniu. Kilka dni później jego los podzielił sędzia Ł. Obie ofiary zostały dobrze dobrane. Wiele mówiono o nich w mediach, ale nie były nikim naprawdę ważnym. Nie miały żadnej szczególnej ochrony. Morderstwa te stały się głośne, ale prawdziwy popłoch zapanował, gdy w Czarnym Internecie pojawił się manifest organizacji “Sztyletników III RP”. Głosił on:
“Mamy dość nieuczciwych, sprzedajnych i skorumpowanych sędziów. Nie potrafią sobie z nimi poradzić władze państwowe. Także sama “Nadzwyczajna Kasta” wyraźnie nie chce oczyścić swych szeregów. Wobec tego zajmiemy się tym my. Po prostu zabijemy sędziów hańbiących swój zawód. Zaczęliśmy od T. i Ł. Za nimi pójdą inni.”.
Tak się też stało. Władze usiłowały zapewnić policyjną ochronę sędziom, ale było ich zbyt wielu. Mówiono też, że każdy gang miał jakiegoś sędziego na swe usługi. Potencjalnych ofiar było mnóstwo. W następnych miesiącach z rak sztyletników zginęli m. in.: pani sędzia, która skazała na bezwzględne wiezienie faceta, co rzucił tortem w jej koleżankę, pewien sędzia, który lubił okradać sklepy oraz kilkunastu innych, którzy ferowali niezwykle łagodne wyroki w sprawach groźnych bandytów, a nawet wypuszczali ich na wolność.
Sztyletnicy łączyli tradycje swych poprzedników z czasów Powstania Styczniowego z metodami działania Państwa Islamskiego. Zamieszczali w Czarnym Internecie filmy ukazujące co bardziej okrutne egzekucje. To właśnie stało się przyczyną ich zguby. Po kilku miesiącach polska policja oraz inne służby rozszyfrowały tajniki Czarnego Internetu i zdołały namierzyć i wyłapać całą szajkę morderców. Nie ustalono jednak, kto zorganizował całe przedsięwzięcie i udzielał mu dyskretnego wsparcia. Podejrzewano rosyjskie służby, ale nie dało się tego udowodnić, tym bardziej, że do procesu morderców w ogóle nie doszło. Okazało się bowiem, że wszyscy oni cierpią na schizofrenię paranoidalną, w związku z czym wylądowali w zakładach psychiatrycznych.
Ta sprawa pozbawiła Nadzwyczajną Kastę pewności siebie. Sędziowie SN, którzy jeszcze rok wcześniej walczyli o swe stołki – w popłochu przeszli na emeryturę. Zdali sobie sprawę z tego, że ani immunitet, ani poparcie kolegów, ani nawet UE nie chroni przed ciosem nożem.
Jak wspomniałam już w tytule, cała powyższa historia jest tylko moim wymysłem. Sędziowie T. i Ł. mają się dobrze i nadal korzystają z immunitetu. Po co więc napisałam tę notkę? Chciałam zwrócić uwagę na to, że wrogowie Polski znają wiele metod destabilizacji sytuacji w naszym kraju i nie wszystkie one zostały, jak na razie, wykorzystane.
Dodaj komentarz