W 2010 roku Wydawnictwo Literackie Kraków opublikowało książkę Agaty Tuszyńskiej pod tytułem: „ Oskarżona Wiera Gran”. Autorka odnalazła dziewięćdziesięcioletnią Wierę Gran w brudnym, zagraconym, pełnym starych papierzysk mieszkanku przy rue Chardon Lagache w Paryżu. Historia Wiery Gran jest na pozór bardzo prosta. Piękna piosenkarka żydowskiego pochodzenia, gwiazda przedwojennego lokalu Paradiso po wojnie została oskarżona o współpracę z gestapo lecz z braku dowodów uniewinniono ją. Piętno kolaboracji zrujnowało jednak jej życie i sprowadziło je do beznadziejnej, trwającej przeszło pól wieku walki o udowodnienie własnej niewinności. Faktem jest, że przez półtora roku Wiera koncertowała w kawiarni na Lesznie a jej akompaniatorem był Władysław Szpilman. Właśnie dla Wiery Gran Szpilman napisał znany szlagier „Jej pierwszy bal”. Faktem jest również, że Wiera Gran popisywała się na scenie podczas gdy na ulicach umierały z głodu żydowskie dzieci. Po wojnie Szpilman i Wiera oskarżali się nawzajem o kolaborację. Gran twierdziła, że widziała Szpilmana w czapce żydowskiego policjanta bijącego swoich ziomków „ delikatnymi rękami pianisty”. Szpilmanowi jej oskarżenie w komunistycznej Polsce jakoś nie zaszkodziło i to on właśnie odmówił zatrudnienia Gran w Polskim Radiu ze względu na plotki na temat jej kolaboracji. Gwóźdź do trumny Wiery Gran wbił Polański wycinając jej postać z historii Szpilmana opisanej w słynnym filmie „Pianista”. Ta symboliczna wręcz anihilacja jest przypieczętowaniem wyroku wydanego na nią przez środowisko. Znana taktyka „ unicestwianie przez przemilczanie” została wybiórczo zastosowana wyłącznie wobec Gran. Tymczasem najpoważniejszym jej przewinieniem był występ dla znienawidzonych w getcie funkcjonariuszy żydowskiej policji przy którym najprawdopodobniej akompaniował jej Szpilman. Nigdy na nikogo nie doniosła, ani nie znaleziono śladów rzekomego wyroku wydanego na nią przez podziemie.
Niepisany kodeks okupacyjny pozwalał artystom podawać ciastka i napoje w kawiarni włączając obsługiwanie w tych kawiarniach niemieckich oficerów zabraniał natomiast grania w niemieckich filmach i w teatrach pod niemieckim zarządem nawet polskich sztuk. Zabraniał również chodzenia do kina. Pamiętamy akcje małego sabotażu mające za zadanie obrzydzenie warszawiakom kina- rozpylanie w salach kinowych cuchnących substancji oraz umieszczanie na ścianach kin haseł „ tylko świnie siedzą w kinie”. Stefan Jaracz twierdził, że nie było w tym żadnej logiki, tak jednak zadecydowało środowisko. Celem małego sabotażu było chronienie społeczeństwa przed niemiecką propagandą i budowanie jego morale.
Wiera Gran była tylko artystką i chciała tylko śpiewać. Tak jak nasi socrealistyczni pisarze, którzy chcieli tylko pisać. No może nie tylko pisać – chcieli również dostawać mieszkania z puli Cyrankiewicza, mieć wysokie nakłady książek, otrzymywać leninowskie nagrody i korzystać z domów pracy twórczej w zrabowanych przez komunistów pałacach gdzie bawili się w arystokrację. Wyczerpali więc wszelkie znamiona kolaboracji z sowieckim okupantem, a jednak nie tylko nie dotknęła ich żadna forma lustracji, lecz potrafią nawet teraz w kolejnym pokoleniu szczycić się tą kolaboracją i czerpanymi z niej korzyściami.
Wiera Gran została jednak nieodwołalnie skazana na zapomnienie przez „żydowską lustrację”. Żydowską -to znaczy rozliczającą przede wszystkim inne nacje lecz również i Żydów za przewinienia popełnione wyłącznie wobec Żydów. Wypominanie przewinień wobec Polaków popełnionych przez Żydów zatrudnionych w aparacie komunistycznego bezpieczeństwa, a nawet przypominanie żydowskiej kolaboracji z hitlerowcami jest kwalifikowane jako antysemityzm.
Żydowska lustracja jest w oczywisty sposób wybiórcza. na przykład król łódzkiego getta Chaim Rumkowski jest traktowany raczej jako bohater niż zdrajca. Jeszcze bardziej dwuznaczną postacią jest Tewje Bielski gloryfikowany w filmie „Opór” Edwarda Zwicka. Tewje Bielski to pospolity bandyta, który nie tylko rabował dwory polskie i ludność białoruską, nie tylko gwałcił polskie i białoruskie kobiety lecz trzymał w utworzonej przez siebie osadzie żydowskiej zwanej Jerozolimą cały harem nałożnic, obdarowywanych rabowaną biżuterią, zdzieranymi z kobiet ubraniami i bielizną. Warunkiem wstępu do Jerozolimy było dla kobiety rozebranie się do naga. Bielski nie tylko żarł pił i używał lecz mordował według swojego widzi mi się żydowskich pobratymców, którzy ośmielili mu się w czymkolwiek przeciwstawić. Losu tego nie uniknęli nawet jego krewni jak mieszkająca obecnie w Nowym Jorku Leslie Bell, która opisała w „Jewish Press” okoliczności, w jakich jej rodzice trafili do nalibockiej Jerozolimy. „Wszelkie próby sprzeciwu wobec władzy Bielskich kończyły się pistoletową kulą (…) używali wulgarnego języka, mieli zamiłowanie do wódki” – pisała Bell. Lola kilka razy była świadkiem zabójstwa. Jak wiemy otriad Bielskich brał udział w masakrze we wsi Naliboki w której zginęło 128 niewinnych cywilów. I pomyśleć, że pomimo wszystko ktoś ośmielił się o tym bandycie robić hagiograficzny film, a ostracyzm dotknął Wierę Gran, która chciała tylko śpiewać.
Cóż jest zatem istotą kolaboracji, czy kolaborował z sowieckim okupantem zwykły robotnik, nauczyciel czy lekarz pełniący swe codzienne obowiązki pomimo utraty suwerenności państwowej? Stanowisko Michnika twierdzącego, że „ wszyscy byli umoczeni” w kolaborację z komunistycznym systemem ma dokładnie tyle samo sensu co zarzucanie kolaboracji więźniom niemieckiego obozu zagłady tylko dlatego, że codziennie spożywali swoją wasserzupkę serwowaną im łaskawie przez niemieckiego oprawcę. A jednak kolaborację artystów mamy prawo traktować inaczej. Przede wszystkim uzurpując sobie rolę elity legitymizowali zbrodniczy sowiecki system, chwalili go w swoich utworach, a nawet czynnie, jak w sprawie Biskupa Kaczmarka, opowiadali się po stronie zbrodni.
Artyści powinni bardzo uważać, żeby opowiadać się po dobrej stronie. Takie jest przesłanie Wiery Gran.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie
Dodaj komentarz