W mediach głównego ścieku co i raz pojawiają się informacje na temat niezwykle egzotycznej choroby, rzekomo gnębiącej świnie polskich hodowców, (choćby dziś, w “słonecznej” telewizji). Jest to nie pierwsza “egzotyczna choroba” dręcząca polskie gospodarstwa (wcześniej były jeszcze “wściekłe krowy” i “ptasia grypa” – tylko czekać na australijską końską szajbę, a co tam). Otóż jak sama nazwa wskazuje – “Afrykański pomór świń” – wirus przybywa do nas zza wschodniej granicy. Każdy wykształcony ULROpejczyk (jest taka książka Miłosza “Ziemia Ulro”, do której odsyłam zainteresowanych) wie doskonale, z lekcji w zideologizowanej, przymusowej powszechnie szkole niemyślenia, że Afryka znajduje się na wschód od Polski. To jest na Ukrainie i Białorusi (że już o ruskich nie wspominając, tam to dopiero najczarniejsi Murzyni mieszkają i u nich taki pomór, że hej, ale boimy się tam zapuszczać, żeby nas nie zjedli, skoro świń już nie mają).
Problem jest poważny, gdyż zdaniem ekspertów szalbierstwa choroba przebiega bezobjawowo (tak jak patriotyzm obecnego rządu, a czy ktoś śmie wątpić w to, że jest rzeczywisty?). Toteż nawet przedstawiciele Państwowego Inspektoratu Sanitarnego (PIS, *zbieżność skrótu z pewna partią przypadkowa), zwanego też “Gównym”, z lęku przed złapaniem śmiertelnego wirusa, wszak żmije także mogą go złapać, wolą świń nie badać i wyrzynają jak leci wszystko co różowe, kwiczy i należy do polskiego hodowcy. (W tej sprawie porównaj: http://www.slowopodlasia.pl/wiadomosci/2573,utylizuja-zdrowe-swinie-w-obawie-przed-asf-wirus-s ). Lęk przed wirusem opanował inspektorów do tego stopnia, że aż dziw, iż dotąd nie nakazali jeszcze prewencyjnej eksterminacji “świniowych terminatorów”, mających bliski kontakt z żywcem i trupcem (ci winni być, zgodnie z mądrością etapu, uśmiercani zaraz po świniobiciu). Nie zarządzono też prewencyjnej eksterminacji samych gospodarzy, co szczególnie haniebne uwzględniwszy skalę bezobjawowej epidemii. Hodowcy, jako niekoszerni w swych interesach i niezorientowani w interesach koszernych sytuacji nie rozumieją. Odbywający się na coraz szerszą skalę holokaust świń to w ich oczach istne szaleństwo. Tymczasem bezobjawowa choroba, zdaniem “gównych” inspektorów, szybko przemieszcza się do centralnej Polski, a skoro tak, to już wkrótce może objąć cały kraj. Cała. sprawę komentuje zastępca “Gównego” Inspektora Sanitarnego Grzegorz Spaślik:
Proszę się nie obawiać, PIS przebadał już teoretycznie gospodarstwa po lewej stronie koryta…, eee…, to jest… Tego Kraju. Wszyscy niezależni weterynarze potwierdzają, że świnie po lewej stronie są wiruso-odporne. Cóż jednak poradzić, jeśli trzeba będzie wyrżnąć wszystkie polskie świnie z prawej strony koryta…, eee…, no Tego… uczynimy to bez wahania.
P.S. Tyle informacji dla przeciętnego etnicznego niewolnika. A jakie są przykre, zatajane fakty? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują (informacje dostarczane przez hodowców, którym zniszczono interes) na celowo skrojoną akcję wykończenia polskich gospodarstw, prowadzoną systematycznie od lat przy pomocy chorób przykrywek. Jedynym celem szalbierców jest zniszczenie polskiego importu mięsa na Zachód. Nie ma żadnej epidemii afrykańskiego pomoru świń na terytorium Polski, tak jak nie było żadnych zrzutów stonki ziemniaczanej. Są natomiast rządowi kompradorzy, którzy za świnie mają polskich przedsiębiorców, toteż skutecznie, od lat, wykańczają czy wręcz dożynają ich ustawowo. Z drugiej strony ci sami kompradorzy maści potrójkątnostołowej zapraszają i płacą milionowe dotacje dla zagranicznych kolonizatorów gospodarki naszego kraju, by przejmowali Polski rynek. Ci ostatni są zwalniani z podatku VAT, podczas gdy Polak, obywatel – musi się obywać już bez około 60% swoich dochodów rabowanych w horrendalnych podatkach.
Nic się nie stało. Polacy, nic się nie stało.
Witam panią w roli blogera, komentującego wydarzenia polityczne, a także mam nadzieję- w przyszłości – wydarzenia niebotyczne ;-)
A propos tematu, to co znalazłem:
Afrykański pomór świń (ASF) to szybko szerząca się, zakaźna choroba wirusowa, na którą podatne są świnie domowe oraz dziki. Ludzie nie są wrażliwi na zakażenie wirusem ASF w związku, z czym choroba ta nie stwarza zagrożenia dla ich zdrowia i życia. Najczęstszym sposobem zakażenia zwierząt jest bezpośredni lub pośredni kontakt ze zwierzętami zakażonymi. W przypadku terenów o wysokim zagęszczeniu gospodarstw utrzymujących świnie, rozprzestrzenianie się wirusa między gospodarstwami jest stosunkowo łatwe za pośrednictwem osób odwiedzających gospodarstwo, jak również przez zakażoną paszę, wodę, wyposażenie oraz skarmianie zwierząt odpadami kuchennymi (zlewkami).
W chwili obecnej liczne ogniska ASF występują na terytorium Federacji Rosyjskiej. Dodatkowo ogniska ASF wykryto w 2012r. na Ukrainie, w 2013r. na Białorusi i w 2014r. na Ukrainie i Litwie.
Słyszałem, że leczenie jest zabronione i trzeba świnie wybić
Link
Dziękuję za oficjalne powitanie. Co do meritum. Z informacji zamieszczonych przez Pana wynika, że człowiekowi wirus nie szkodzi. W takim razie Wikipedia podaje fałszywe informacje:
“Afrykański pomór świń (łac. Pestis africana suum; ang. African swine fever, ASF) – wirusowa, posocznicowa choroba świń o przebiegu ostrym lub przewlekłym. Cechą charakterystyczną jest bardzo silna wybroczynowość. Występuje głównie w Afryce (…). Źródło zakażenia stanowią chore świnie domowe oraz dzikie. Nosicielem pośrednim wirusa może być też człowiek[1]. Rezerwuarem choroby są dzikie świnie, u których choroba ma przebieg latentny (utajony)”.
Jeśli człowiek może być nosicielem pośrednim wirusa, to może zarazić świnie, choć sam być może nie umiera, skoro jednak nie umiera, i być może nawet wirus mu nie szkodzi, to po co wyrzynać świnie, które nie dają objawów choroby? To pytanie dla dociekliwych, przy założeniu, że rzekome ogniska są prawdziwe, w co jak pisałam wyżej wątpię.
Dwa lata temu już ministerstwo przygotowywało rekompensaty za zaniechanie hodowli:
http://www.minrol.gov.pl/Ministerstwo/Biuro-Prasowe/Informacje-Prasowe/ASF-spec-ustawa-gotowa
Nie śledziłem losów tej ustawy, a wklejam to, żeby mieć pretekst do przypomnienia wierszyka, którym onego czasu ułożył:
Dzik dziki z Afryki
Przez Morze Czerwone, tak dla turystyki,
do Europy zdążał dziki dzik z Afryki.
Nie wiedział biedaczek, kiedy się wybierał,
że w podróż zabiera z sobą pasażera.
Bo za lewym uchem do skóry mu przyrósł
dla świń hodowlanych bardzo groźny wirus.
Więc ten dzik z Afryki (czemu przez Białoruś?)
do Polski przybywa z wirusem pomoru.
Ale taką podróż przetrwać to nie pikuś,
dzik dotarł do celu zmrożony do szpiku.
Wirus wnet dla siebie w tym sposobność zwietrzył,
przystąpił do dzieła, co mógł, zapowietrzył.
Nie chce do Afryki wirus sam się wynieść,
więc te zarażone wybija się świnie.
Razem z nimi pod nóż idą całe stada,
potem są palone i nikt ich nie bada.
Lecz to nie wystarcza, więc ważne czynniki
specustawę pichcą, by małe chlewiki
zgładzić, albo takim poddać je rygorom,
że świnie w nich same seppuku wybiorą.
Wtedy się ten pomór pokona nareszcie,
bo że o to chodzi, jeśli chcecie, wierzcie.