Co prawda tylko w Tatrach, ale jednak… Jeszcze w ostatnich dniach wiosny w Warszawie było prawie 30 stopni ciepła, ale wczoraj [22.06.2018] i dzisiaj tylko 18. W Tatrach pokrywa śniegu sięga 7 cm {TUTAJ}. Postanowiłam napisać na moim blogu kilka słów na temat minionej wiosny. Żyję już kilkadziesiąt lat, lecz takiej jak w tym roku nie pamiętam.
Marzec był jeszcze dość zwyczajny, raczej chłodny, ale w kwietniu, zaraz po Świętach Wielkiej Nocy, się zaczęło. W ciągu kilku dni na początku kwietnia nastała ciepła [a potem wręcz upalna] i słoneczna pogoda. Trwała ona właściwie bez przerwy ponad dwa i pół miesiąca, aż do 20 czerwca. Potem przyszło wspomniane wyżej ochłodzenie. Trzeba powiedzieć, że to lato zamiast wiosny było całkiem miłe, ale miało też swoje wady. Przez cały ten okres było tylko kilka dni z deszczem. Efektem jest oczywiście coraz bardziej dotkliwa susza.
Znane powiedzenie głosi: “Ciepły marzec, mokry maj – będzie żyto niby gaj”. W tym roku było na odwrót – marzec był chłodny, a maj upalny i suchy. Nie należy się więc spodziewać obfitych plonów. Ciekawi mnie, co będzie dalej. Skoro mieliśmy lato zamiast wiosny, to być może, w lecie zacznie się jesień, a na jesieni zima. Pożyjemy – zobaczymy.
Nadal nie wierzycie w globalne ocieplenie?