Ukazał się on dzisiaj w portalu wPolityce.pl {TUTAJ}. Jego pełen tytuł brzmi “Do tanga trzeba dwojga, czyli bardzo słuszna decyzja. Ale lepiej późno, niż wcale”. Można w nim przeczytać:
“Czechy, Węgry i Rumunia zablokowały krytyczne wobec USA oświadczenie Unii Europejskiej, dotyczące przeniesienia amerykańskiej ambasady do Jerozolimy – podała czeska agencja CTK. Wynika z tego, że Polska nie zajęła w tej sprawie stanowiska. (…) Jestem przekonany, że gdyby działo się to rok temu, nasz kraj nie tylko uczestniczyłby w blokowaniu, ale wręcz odegrałby czołową rolę w montowaniu tej akcji. Teraz polskie MSZ postąpiło inaczej, i uważam że to bardzo słuszna decyzja.
Dlaczego? Dlatego, że każde państwo kieruje się własnym interesem. Polska wobec Izraela niejednokrotnie wychodziła poza tę zasadę, nie zyskując w zamian ekwiwalentu. Odwrotnie – gdy rozpoczął się skandal, związany z nieprzemyślaną ustawą o IPN, rząd Izraela zdecydował, by ze względu na politykę wewnętrzną wziąć udział w zapoczątkowanym przez opozycję wyścigu na antypolską demagogię. Nie dystansuje się też wobec prowadzonych przez część żydowskiej diaspory działań, mających na celu wymuszenie na naszym kraju wypłacenia odszkodowań za tzw.mienie bezspadkowe (amerykańska ustawa 447). Nie ma więc żadnej przyczyny, aby Warszawa wykonywała wobec Jerozolimy jakiekolwiek ponadnormatywne gesty przyjaźni.
Wydaje się to oczywiste. Jednak – powtórzmy – rok, dwa (czy pięć – bo poprzednie rządy postępowały podobnie) byłoby zapewne inaczej. Teraz przyszło otrzeźwienie. I świadomość, że do tanga trzeba jednak dwojga.”.
Jest to głos zdrowego rozsądku, wskazujący na to, że wobec postępowania Żydów polski filosemityzm znalazł się w odwrocie. Zastanawiające jest jednak – po co Izrael rozpętał tę antypolska kampanię? Musiał przecież zdawać sobie sprawę z tego, że w końcu zaszkodzi ona także jemu samemu. Owszem, wewnętrzne spory w Izraelu i chęć wydębienia z naszego kraju jakichś pieniędzy mogły być powodem rzucania oszczerstw na Polskę, ale myślę iż najważniejsza przyczyna jest inna.
Otóż Izrael panicznie boi się Iranu. Przeraża go wzrost wpływów tego państwa w Syrii, Libanie oraz w Iraku [wczoraj,12.05.2018, pisałam o tym {TUTAJ}]. Premier Izraela co kilka tygodni jeździ do Moskwy, błagając Putina o to, by ten usunął pro-irańskie siły z Syrii. Ostatnio był tam 9 maja 2018 roku {TUTAJ}. Przyniosło to pewien rezultat. Przedwczoraj dowiedzieliśmy się, że:
“Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w piątek, że wstrzymanie dostaw systemów przeciwlotniczych S-300 nie jest w żaden sposób powiązane z ostatnią wizytą premiera Izraela Benjamina Netanjahu w Moskwie.
Pieskow skomentował wypowiedź doradcy prezydenta Rosji Władimira Putina, Władimira Kożyna, który w wywiadzie opublikowanym w piątek przez gazetę “Izwiestija” powiedział, że Moskwa do tej pory nie przeprowadziła żadnych rozmów dotyczących dostarczenia systemu S-300 oraz nie dostarczała go władzom syryjskim.” {TUTAJ}.
Podejrzewam, że ta antypolska kampania ma na celu pozytywne nastawienie Putina do żądań Izraela. Ma być czymś w rodzaju podarunku Izraela dla wodza Rosji. Izrael stał się antypolskim sojusznikiem Putina i tak musimy go traktować.
Jest to moim zdaniem strasznie grubymi nićmi naciągana hipoteza. Wręcz grotestkowa.
Stolicę do Jerozolimy przeniosła już ta pani, która wygrała Eurowizję.
“Za rok spotykamy się w Jerozolimie” – krzyczała ze sceny.
Do Izraelskiej propagandy są zatem rzucany wszelkie możliwe środki, w każdej dziedzinie życia.