Kilka dni temu natrafiłam w sieci na coś bardzo interesującego. Są to filmy Michała Sikorskiego, 25-letniego filmowca z Olsztyna, od 2015 mającego swój kanał na YouTubie. Publikuje w nim filmy ze swych podróży oraz ilustracje różnych swoich przemyśleń. Intensywnie szuka sponsorów {TUTAJ (link is external)}. Jako pierwszy – zobaczyłam film “Lwów – jak tam jest naprawdę” z marca 2017 roku {TUTAJ (link is external)}.
W ciągu pięćdziesięciu minut Sikorski pokazał Lwów – wygląd miasta, jego życie codzienne [ze szczególnym uwzględnieniem knajp] oraz liczne rozmowy z Polakami i Ukraińcami mieszkającymi w nim. Powstał obraz ciekawy, opatrzony komentarzami autora, Naprawdę wart obejrzenia. Silnie kontrastuje on z ponurą opowieścią o Lwowie blogera Aleszumma zatytułowaną “Lwów umiera” {TUTAJ (link is external)}. Poszukałam dalszych dzieł Michała Sikorskiego. Natrafiłam najpierw na obraz “Białoruś bez wizy” z grudnia 2016″ {TUTAJ (link is external)} na którym obejrzeć można było Grodno, a potem na wcześniejszy [z września 2015] “Białoruś – jak tam jest naprawdę” {TUTAJ (link is external)}. Ten ostatni ma rekordową liczbę wyświetleń – ponad 820 tysięcy. Pokazuje Nowogródek i Mińsk. Z grudnia 2015 pochodzi film “Moskwa – jak tam jest naprawdę” {TUTAJ (link is external)}. Najbardziej rozbawiła mnie w nim scena, gdy autor z kolegami wylewają baniak wody święconej przed drzwiami Mauzoleum Lenina.
Komentarze Michała Sikorskiego są chwilami naiwne i powierzchowne, ale mimo to można się z nich wiele dowiedzieć. Nie miałam na przykład pojęcia, iż w Grodnie mieszka ponad 80 tysięcy Polaków, a w całym obwodzie grodzieńskim – ponad 250 tysięcy. Natomiast we Lwowie tylko 6-7 tysięcy. Lwów jest w 88% ukraiński, a liczy ponad 700 tysięcy mieszkańców. W Polsce dużo mówi się obecnie.o Kresach, lecz mało kto widział je na oczy. Dlatego warto zobaczyć chociaż filmy Michała Sikorskiego.