W sprawie reformy nauki i szkolnictwa wyższego , przedstawionej w tzw. „Konstytucji dla nauki” wypowiedział się w rozmowie z PAP sam szef konferencji rektorów prof. Szmidt. [Szef konferencji rektorów: Zmiany dotyczące uczelni idą w dobrą stronę Gazeta Prawna,24.01.2018, http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/1099664,szef-konferencji-rektorow-o-zmianach-na-uczelniach.html]
I co powiedział ? Ano, że zmiany idą w dobrym kierunku, ino wynagrodzenia dla profesorów mają być zbyt małe. Na naukę i szkolnictwo wyższe ma być 1,8 proc. PKB , ale nie takie są marzenia rektora i innych profesorów, którzy swoimi marzeniami wyróżniają się spośród innych ludzi.
Rektor twierdzi że to źle, bo marzenia kogo jak kogo, ale profesorów winny być zaspokajane przez pozostałą część społeczeństwa pozbawionego tytułów.
Przytacza opinię „ to żenujące, by profesor po wielu latach pracy ze swoją wiedzą, doświadczaniem i uznaniem środowiska zarabiał 50 proc. więcej niż jest średnie wynagrodzenie, czyli wynagrodzenie ludzi, którzy niczym się nie wyróżniają. „
Dla mnie ta wypowiedź jest żenująca, dokumentująca moralną zapaść
niemałej części profesorii polskiej, wynoszącej się ponad innych obywateli, mimo mizerii tak moralnej, jak i intelektualnej, jaką prezentują.
Z badań NIKu [ https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-rozwoju-kadr-naukowych.html ]wynika, że mamy w ostatnich latach do czynienia ze spadkiem liczby młodych pracowników nauki i ze wzrostem liczby doktorów habilitowanych i profesorów, a wiemy, nie tylko z rankingów światowych , że poziom nauki spada, więc ta korelacja jednak coś mówi o tym czym wyróżniają się te gremia wysoko utytułowane.
Nader często wyróżniają się miernością w porównaniu z innymi ludźmi niezwykle pożytecznymi dla społeczeństwa, stąd w sposób uzasadniony na czele prestiżu zawodowego znajdują się obecnie strażacy a nie profesorowie, którzy swą działalnością sprawiają zawód polskiemu społeczeństwu. Pożytek społeczny z nich jest marny, a pożyteczni stanowią jedynie margines licznych rzecz utytułowanych.
Stąd mówienie i w prawie stanowienie z góry, że jak ktoś jest profesorem, to jest to pozytywnie wyróżniający się człowiek, któremu trzeba dużo płacić, bez względu na pożytki, czy szkody jakie powoduje – to gruba przesada.
Ja uważam, że pożytecznym profesorom winno się płacić i to dużo więcej niż obecnie, ale za pracę, za jej wyniki, a nie za tytuły, pozoranctwo naukowe i edukacyjne, tak znamienne dla obecnego systemu akademickiego. Gdyby szkodnikom nie płacono, dla pożytecznych profesorów na poziomie na podwyżki by starczyło !
A mamy pospolite niszczenie lepszych od siebie, wykluczanie z systemu, czyli negatywną selekcję kadr akademickich, która przetrwała, a nawet się rozwinęła od czasów PRLu. I takie poczynania są obficiej nawet opłacane, niż działania pożyteczne [ tych często nawet się nie opłaca, a czasem karze].
Ja w latach 80-tych postulowałem szkodników akademickich, często z tytułem profesora ( i to znakomicie umocowanych politycznie) przenosić w stan nieszkodliwości, ale wtedy uznano, że to ja szkodnikom szkodzę i stanowię zagrożenie dla uniwersytetu ich opłacającego. I mnie wykluczono, bo do szkodzenia innym (szczególnie o niewłaściwej orientacji politycznej i etycznej) się nie dawałem. Szkodziłem przewodniej sile narodu i ich milusińskim. I tak pozostało i w III RP.
Niedawno rektor najstarszej uczelni jasno się wypowiadał, że my oszukujemy studentów. [ https://blogjw.wordpress.com/2016/11/25/czy-rektor-uj-trafi-na-sciezke-dyscyplinarna/]
I co ? Wyróżniający się oszukiwaniem studentów ( i nie tylko) za to oszukiwanie mają jeszcze więcej zarabiać i to znacznie więcej od tych. którzy nie oszukują. Ci czasem nic nie zarabiają, bo ich wyklęto z oszukującego środowiska.
Zaniedbującym studentów płaci się co najmniej 2 x średnie krajowe o ile zajmują wysokie stanowiska pozaakademickie np. prezydentom miast [ https://blogjw.wordpress.com/2017/06/11/majchrowski-to-nie-wyjatek/
], a nie ma w ustawie nawet postulatu, aby płacić tym którzy studentów nie zaniedbują, a formują ich na poziomie. Tych zresztą jest chyba niewielu, bo takich rugowano z uczelni już w czasach komunistycznych, uważając ich za psujów młodzieży akademickiej, szczególnie jeśli intelektem i pojmowaniem istoty rzeczy wyróżniali się od twardogłowych profesorów, którzy umysł mieli tak lotny, że im się całkiem ulotnił.
Szef rektorów odniósł się także do lustracji zawartej w ‚Konstytucja dla nauki’ brawurową wręcz argumentacją:
„Wydaje mi się, że to przesada powiedzenie z góry, że jak ktoś był współpracownikiem organów bezpieczeństwa, to już na pewno jest złym człowiekiem” – ocenił prof. Szmidt
Żeby to stwierdzenie omówić wyczerpująco musiałbym napisać książkę, a nie krótki tekst. Jeśli szef rektorów ją „zasponsoruje” ( choćby za nędzną profesorską pensję) to chętnie ją napiszę, choć i bez sponsoringu ileś już tomików napisałem i przecież do Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) je przesyłam ( setki artykułów), ale merytorycznej dyskusji, ani obecny, ani wcześniejsi szefowie tej wyróżniającej się organizacji rektorskiej, nawet ci wyróżniający się funkcją kontaktu operacyjnego – nie podjęli. [https://lustronauki.wordpress.com/2008/10/08/franciszek-ziejka-rektor-ktory-ma-dowod-na-niewinnosc-w-swoim-rekopisie-znalezionym-w-garazu/]
Z góry nie można powiedzieć, że to są źli ludzie, ale po analizie faktów złość człowieka – nie wyróżniającego się współpracą z organami bezpieczeństwa [ https://blogjw.wordpress.com/2017/12/30/a-jednak-sa-oznaki-dobrej-zmiany-pomyslnosci-w-nowym-roku/]- ma prawo ogarnąć.
Zachęcam do lektury i dyskusji nad tekstami z mojego archiwum lustracyjnego zamieszczonego w moim lustrze nauki https://lustronauki.wordpress.com/
Archiwum lustracyjne JW
a także na blogu akademickiego nonkonformisty https://blogjw.wordpress.com/
Z góry przecież nie można mówić zasadnie, że to są złe teksty, pisanego przez złego człowieka, choć anonimowe gremia -z góry, bez podania faktów, merytorycznego uzasadnienia, tak moją działalność oceniały i nikt, nawet ministrowie[https://blogjw.wordpress.com/2016/09/08/list-otwarty-do-min-jaroslawa-gowina-w-sprawie-lustracji-srodowiska-akademickiego/] , autonomiczne kontakty operacyjne w randze szefów konferencji rektorów tego nie unieważnili, nawet nie zbadali, nawet nie miały/ nie mają zamiaru zbadać [https://nfapat.wordpress.com/category/sprawa-jozefa-wieczorka/]mimo wrastającego jednak uposażenia !
Jakich podwyżek panowie rektorzy/profesorowie się domagają dla poznania prawdy, której poznawanie winno być ich statutowym obowiązkiem ?
Zaznaczam dla jasności, że ci, którzy działają na rzecz poznania prawdy i te działania także rektorom/profesorom udostępniają nic na tym nie zarabiają (poza brutalnymi atakami rektorskimi) – https://blogjw.wordpress.com/2008/12/20/jaselka-akademickie-z-rektorem-uw-w-roli-heroda/ więc chyba nie w zarobkach pies jest pogrzebany ?
Szanowny Panie!
(Czyli o wszelakich instytutach naukowych.)
Czy Pan wie ile się trzeba nabiegać, nakombinować, aby w ramach 40 godzinnego tygodnia pracy obskoczyć; obowiązki administracyjne, nadzór nad grantami co by wyrobnicy nic nie popsuli, i jeszcze w tym samym czasie wykłady na kilku uczelniach. Toż to istna harówka. Tutaj drobne przemilczenie (o niemałych apanażach za dwie ostatnie pozycje i jeszcze kilku nie wymienionych). Artystyczne zawieszenie głosu i puenta. Podniesienie i to znaczne pensji profesorskich pozwoliłoby na poświecenie więcej czasu na wdrażanie innowacyjności. To ostatnie, to wpisanie się w obowiązujący program gospodarczy. Ten nieco złośliwy komentarz ma pokazać mizerię organizacyjną naszej nauki jako całości. Przed wprowadzeniem grantów w jednym z instytutów zamiast, dzień dobry ,mówiło się “cześć pracy zleconej”, które to prace obok wykładów były największym źródłem dochodów kadry naukowej i nic się nie zmieniło poza nazwą.
W kulturze funkcjonuje określenie “pułkownicy”, ciekaw jestem ile takich “pułkowników” zalega w archiwach naukowych. Pewnie znacznie więcej niż w kulturze.
P.S Miałem możliwość zapoznania się z pracami zgłaszanymi na konkurs na najlepszą pracę magisterską z zakresu nauk ścisłych. Ze względów osobistych nie podam bliższych szczegółów tego konkursu. Średnio 10% tych prac było na niezwykle wysokim poziomie.Za każdym razem zastanawiałem się co się stało z tymi niezwykle zdolnymi ludźmi, jak potoczyła się ich dalsza kariera zawodowa, czy na niwie polskiej nauki, czy zostali zagospodarowani przez ośrodki zagraniczne?
“co się stało z tymi niezwykle zdolnymi ludźmi” – przecież ministerstwo miało monitorować losy absolwentów !
A przy okazji – do tej pory nie wiadomo ( z małymi wyjątkami) co się stało z nauczycielami, którzy byli najwyżej oceniani ( tak przez studentów, jak i Rady Naukowe) w czasach Solidarności. Jakoś badacze – historycy nie chcą tego zbadać. Ciekawe dlaczego ?