To niezbyt eleganckie porzekadło przyszło mi do głowy gdy przeczytałam w portalu Rp.pl , iż:
“Polska, Węgry i Czechy mogą stracić w przyszłym budżecie Unii Europejskiej około 12 mld euro, które zostaną przekazane krajom wyrażającym gotowość do przyjęcia w razie potrzeby uchodźców – pisze “Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” (FAS).”.
Autorem artykułu na ten temat {TUTAJ (link is external)} jest Artur Bartkiewicz. Suma 12 mld euro wydaje się duża, ale warto przypomnieć, że w 2016 roku [według Aleksandra Kłosa w portalu Niezalezna.pl]:
“Prawie 94 mld euro – tyle będzie musiał w ciągu czterech lat przeznaczyć budżet centralny Niemiec na przyjęcie i integrację uchodźców, a także walkę z przyczynami migracji – ujawnił na podstawie raportu tamtejszego federalnego ministerstwa finansów tygodnik „Der Spiegel”.” {TUTAJ (link is external)}.
Budżet UE uchwalany jest na 6 lat. Obecnie realizowany jest ten na lata 2014-2020. Widać stąd, iż nawet jeśli stracimy te kilka miliardów euro po roku 2020, to i tak opłaci się to bardziej niż przyjmowanie “nachodźców”.
Ostatnio intensywnie straszy się Polskę tzw. procedurą artykułu 7, przedstawiając ją jako coś niesłychanie groźnego. Dziś [17.12.2017] w portalu RMF24.pl {TUTAJ (link is external)} czytamy:
“W środę Komisja Europejska może zdecydować, co dalej z procedurą praworządności wobec Polski czy sięgnie po tak zwaną “opcję atomową”. (…) Już w tym tygodniu może się więc wyjaśnić, czy KE zdecyduje się na uruchomienie artykułu 7 Traktatu Unii Europejskiej. Chodzi o procedurę, która – w przypadku jednomyślności krajów wspólnoty – mogłaby zakończyć się sankcjami. Jej początkiem byłby wniosek do Rady Europejskiej, czyli przywódców unijnych krajów, którzy mieliby stwierdzić, że w Polsce dochodzi do poważnego naruszenia praworządności. Musiałyby się na to zgodzić co najmniej 22 kraje.” .
Nałożenie jakichkolwiek sankcji wymaga jednomyślności krajów UE [poza krajem. którego dotyczy procedura]. Jest zupełnie nieprawdopodobne, by udało się to osiągnąć. Jak dowiadujemy się {TUTAJ (link is external)} :
“Do tej pory tylko wobec Węgier, PE rozpoczął procedurę art.7 punkt 1., jednak dokument utknął w Radzie UE. Nie odbyło się do tej pory głosowanie, które oznaczałoby stwierdzenie na Węgrzech poważnego zagrożenia praworządności.”.
Gdy weźmiemy to wszystko pod uwagę, staje się jasne, czemu premier Morawiecki opuścił przed czasem ostatni szczyt Unii Europejskiej, twierdząc, że ma ważne sprawy do załatwienia w Polsce. Pokazał w ten sposób, że to nasz kraj jest dla niego najważniejszy
Dodaj komentarz