Jest rzeczą doprawdy fascynującą, gdy postacie z filmów [na przykład szeryfowie z westernów, lub Brudny Harry] schodzą z ekranu, by odgrywać ważną rolę w realnej polityce, a nawet w globalnej geopolityce. Właśnie z taką sytuacją mamy teraz do czynienia na Filipinach. Rodrigo Duterte był przez 22 lata burmistrzem sporego miasta Davao. Portal Interia tak opisywał w 2015 roku jego działalność:
“Urodzony w 1945 roku burmistrz miasta Davao od lat budzi postrach i kontrowersje. W swoim mieście rządzi bowiem żelazną ręką, a jego polityka to zero tolerancji dla jakiejkolwiek przestępczości. Zero oznacza – absolutnie żadnych wyjątków. Działasz poza prawem? Przygotuj się, że zostaniesz odstrzelony. (…) Nie sąd, nie więzienie, ale likwidacja. Tak od lat działa Duterte. Dilerów, gangsterów, złodziei, gwałcicieli i morderców po prostu wyrywa, niczym niepotrzebne chwasty. To metoda brutalna, ale skuteczna. Gdy obejmował urząd burmistrza w Davao, było to miasto bezprawia, uznawane za filipińską stolicę morderstw, przystanek piratów i przemytników. 27 lat później mówi się, że to najspokojniejsze miejsce w całej południowo-wschodniej Azji.” {TUTAJ}.
W maju 2016 ów Duterte wygrał wybory prezydenckie i 30 czerwca 2016 objął urząd prezydenta Filipin. Jeszcze podczas kampanii prezydenckiej zapowiadał, że wymorduje 100 tys przestępców. Po rozpoczęciu rządów zaczął wcielać to w życie. Zapowiedział, że da medal każdemu, kto zabije handlarza narkotyków lub narkomana. Obiecał nagrody pieniężne dla sprawców samosądów. “Nowa Trybuna Opolska” pisze {TUTAJ}:
“Duterte spełnił obietnicę wypędzenia z ulic dilerów i narkomanów. Stacja Al-Dżazira mówi, że przez pierwsze sto dni władzy prezydenta w narkotykowej wojnie na Filipinach zginęło 3,6 tys. osób, a z kolei ABC News mówi o ponad 3,1 tys. zabitych. Blisko 1,5 tys. z nich zostało zabili policjanci, reszta padła z rąk ulicznych mścicieli, a nawet całych gangów. Dziennie ginie ponad 30 osób. Wśród ofiar są nie tylko dilerzy, ale i ludzie, którzy kupują od nich nielegalne substancje.”.
Przyniosło to efekty. Według “NTO”:
“Masakra ludzi związanych z narkotykowym biznesem w Filipinach wywołała panikę wśród dilerów. Jak podaje „Daily Mail”, od czerwca ponad 700 tys. przestraszonych ludzi poddało się tzw. procesowi „kapitulacji” i zarejestrowało się jako osoby z problemem narkotykowym. Potem muszą oni wziąć udział w specjalnym programie odwykowym, takim, jak w mieście Olongapo na północ od Manili, gdzie od czerwca zgłosiło się 400 osób. Dilerzy i narkomani uczą się stolarki i … robią drewniane trumny. Władze mają nadzieję, że doświadczeniu w robieniu trumien, wystraszy ich przed śmiercią i zachęci do porzucenia nałogu.”.
Szef filipinskiej policji twierdzi, iż obrót narkotykami spadł o 90%. Kartele narkotykowe nie pozostały dłużne i wyznaczyły cenę miliarda filipińskich peso [ok. 83 miliony złotych] za głowę Duterte {TUTAJ}. Jednak kampania przeciw przestępcom podoba się Filipińczykom i po trzech miesiącach jej trwania 76% z nich popiera Duterte. Najnowsze informacje z 28.10. {TUTAJ} mówią, że:
“Prezydent Filipin Rodrigo Duterte zapowiedział, że w jego kampanii antynarkotykowej może jeszcze zginąć 20 do 30 tysięcy ludzi. Oświadczył też, że Pan Bóg go upomniał i postanawia jako prezydent nie używać więcej publicznie przekleństw i brzydkich słów.
Jak przypomniały w piątek filipińskie media, od początku mandatu Duterte i ogłoszenia przezeń walki z handlem narkotykami i narkomanami, tj. od 30 czerwca tego roku, kampania ta kosztowała już życie 4 726 handlarzy i narkomanów.
“Możecie oczekiwać jeszcze 20 do 30 tysięcy śmierci, abyśmy mogli skończyć z problemem narkotyków w naszym kraju” – powiedział prezydent – według relacji lokalnej stacji telewizyjnej ABS-CBN – na tradycyjnym spotkaniu z mieszkańcami Davao, miasta na południu Filipin, w którym przez 22 lata był burmistrzem.
Duterte zapowiadał w toku swej kampanii prezydenckiej, że zwycięstwo w walce z narkomanią w jego kraju będzie wymagało zabicia 100 000 osób.
Dotychczasowe ofiary walki z narkomanią na Filipinach to 1 725 osób, które zginęły w toku obław policyjnych, i 3 001 ofiar samosądów dokonywanych na wezwanie prezydenta państwa.
Ponadto przeprowadzono 32 000 aresztowań, a dobrowolnie oddało się w ręce policji 750 000 osób.
Ogólnonarodowa kampania przeciwko narkomanii, będącej jedną z największych plag kraju, jest prowadzona na wezwanie Duterte równolegle z kampanią przeciwko skorumpowanym urzędnikom. W sierpniu rząd ogłosił listę 160 sędziów, polityków i wojskowych, na których ciążą zarzuty korupcyjne.
Jak poinformowały w piątek filipińskie media, Duterte po powrocie z oficjalnej podróży do Japonii – w czasie której potwierdził nowy kurs filipińskiej polityki mający polegać na zdystansowaniu się od USA i zbliżeniu z Chinami – obiecał, że nie będzie więcej publicznie przeklinał ani używał wulgarnych słów.”.
To ostatnie ma być jakoby obietnicą daną Bogu. Kampania Duterte jest ostro krytykowana na Zachodzie. Jak na razie jedynym efektem tych krytyk jest zwrócenie się Filipin ku Chinom, Japonii, Wietnamowi oraz Rosji {TUTAJ}. Według słoweńskich źródeł {TUTAJ}, Duterte chce, by w ciągu dwóch lat amerykańskie wojska opuściły jego kraj. Wielu porównuje Duterte do Chaveza. Jednak gospodarka Filipin kwitnie, rozwija się w tempie ponad 6% rocznie, a jej wskaźnik PMI jest wiekszy od niemieckiego {TUTAJ}. Największym problemem Dutarte jest więc to, że jego kampanii strzelania do przestępców przeciwstawia sie Kościół Katolicki {TUTAJ}.
Trudno pochwalać metody Duterte, ale przyznajmy uczciwie Czy nie mielibyśmy czasem ochoty, by w Polsce objawił się taki Duterte i wystrzelał wszystkich łotrów?
______________________________________________________________________________________________________________
fot. http://www.manilametro.com
Dodaj komentarz