Odbyła się w nocy z 19 na 20 października 2016. Obejrzałam ją w TVP Info i muszę powiedzieć, że zrobiła na mnie najlepsze wrażenie ze wszystkich trzech. To zasługa jej prowadzącego, Chrisa Wallace’a z Fox News. Był on zdecydowanie lepszym fachowcem od tych co prowadzili poprzednie dwie debaty. Miał przygotowane sensowne pytania, starał się być bezstronny, a przede wszystkim – panował zarówno nad dyskutantami, jak i publicznością. Nie dopuścił do tego, co wydarzyło się dziesięć dni temu, czyli do zamiany debaty w kłótnię w maglu.
Clinton i Trump przygotowali się staranniej do tego występu i prezentowali się o wiele lepiej – pod względem stroju oraz wyglądu, jak i pod względem sposobu mówienia. Jak napisał Jerzy Bukowski {TUTAJ}:
“Trzecia debata prezydencka zaskoczyła większość polskich komentatorów, którzy spodziewali się po niej jeszcze większych emocji niż te, które towarzyszyły drugiej. Oczekiwano ich zwłaszcza od znanego z wybuchowego charakteru Donalda Trumpa, przewidywano także mocne odniesienie się Hillary Clinton do ujawnionych w ostatnich dniach kolejnych seksualnych ekscesów z przeszłości jej kontrkandydata. Rywale w walce o najważniejszą prezydenturę na świecie poskąpili jednak wrażeń tego typu wielomilionowej widowni telewizyjnej oraz ogromnej rzeszy polityków, dziennikarzy i publicystów, którzy ze zdumieniem konstatowali, że tym razem walka na słowa miała nie tylko łagodny, ale także rzeczowy przebieg. (…) Właśnie dlatego ostatnia telewizyjna debata pretendentów do Białego Domu wydała się wielu komentatorom nudna.”.
Mogę to potwierdzić. Prowadzący zadał tylko jedno pytanie, dotyczące kobiet, które twierdziły, że były molestowane przez Trumpa. Ten ostatni stwierdził, iż ich nie zna. Podejrzewał, że zostały one opłacone przez sztab Clinton, podobnie jak faceci zakłócający jego wiece. [pracowników sztabu Clinton nagrano, gdy im płacili]. Reszta pytań dotyczyła wyboru sędziów Sądu Najwyższego USA, prawa do posiadania broni, aborcji [Clinton jest jej zwolenniczką, Trump – przeciwnikiem], podatków, deficytu budżetowego oraz polityki zagranicznej.
Jeśli chodzi o tę ostatnią, to zdumiało mnie uznanie Trumpa dla Putina. Twierdził, iż przywódca Rosji jest sprytniejszy zarówno od Obamy, jak i od samej Clinton i najlepiej byłoby, gdyby udało się dogadać z Rosją. Powtórzył też to, co mówił poprzednio – że sojusznicy USA powinni płacić za ochronę. Hillary Clinton nazwała natychmiast Trumpa “marionetką Putina”, na co Trump odgryzł się: “sama jesteś marionetką”. Najwięcej szumu wywołała odpowiedź Trumpa na pytanie: “Czy uzna Pan wyniki wyborów, niezależnie od ich rezultatu?”. Odpowiedź brzmiała:
“Trump odpowiedział najpierw, że “przyjrzy się temu w swoim czasie” i sugerował, że wybory mogą zostać sfałszowane, mówiąc, że “miliony ludzi zostało zarejestrowanych do wyborów, chociaż nie powinni być zarejestrowani”.
Kiedy Wallace powtórzył pytanie, przypominając, że “do tradycji Ameryki należy pokojowe przekazanie władzy”, kandydat Partii Republikańskiej (GOP) ponownie odmówił deklaracji, że uzna wynik wyborów. “Powiem panu w swoim czasie. Będę pana trzymał w napięciu” – oświadczył Trump.” {TUTAJ}.
Po debacie – niechętni Trumpowi dziennikarze rzucili się na to stwierdzenie mówiąc, iż “Trump pogrzebał swoje szanse”. Moim zdaniem Trump wypadł jednak lepiej w tej debacie niż Clinton, która robiła wrażenie z góry zaprogramowanej lalki. Nadal uważam, że ani Clinton, ani Trump nie nadają się na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Znalazłam w sieci opinię, iż najlepiej byłoby, żeby wygrał Trump i szybko zrezygnował na rzecz Pence’a, który jest bardziej rozgarnięty od niego. Na zakończenie – chciałabym polecić relacje blogera Tymczasowego z portalu Blogmedia24.pl {TUTAJ}. Jest bardzo dobra.
Dodaj komentarz