Dorośli uważają, że mają prawo szukać szczęścia, a gdy oni będą szczęśliwi ich stan automatycznie przeniesie się na dzieci. Pewien tatuś podczas wyjazdów z córką szukał szczęścia w przybytkach nad którymi przed wojną umieszczano podobno napis: „ szukasz szczęścia- wstąp na chwilę”. Ośmioletnia córeczka grzecznie czekała aż tatuś to szczęście znajdzie, przebywając pod troskliwą opieką pracujących w agencji pań. Po powrocie do Warszawy okazało się, że zraziła się rzeżączką. Przerażona matka nie wiedziała co ma powiedzieć oburzonemu lekarzowi. Dziewczynka nie była zaczepiana ani molestowana, po prostu w tym przybytku ręczniki były używane nie tylko do wycierania rąk. Para rozstała się, orzeczono opiekę naprzemienną, dziewczynka musiała dogadać się z nową żoną tatusia, dójką z jakiegoś zlikwidowanego PGR, która robiła karierę(nazwijmy to karierą) w Niemczech. Przyszywana mamusia z przekonaniem przekazywała dziecku swoją brukową filozofię życiową. Poza tym dziewczynka musiała się zajmować przyrodnim braciszkiem z nowego związku tatusia i udawać, że go lubi. W wieku 16 lat wyprowadziła się z domu, nie ukończyła żadnej szkoły, żyje z zasiłku i jest typowym niemieckim pennerem. Do biologicznego ojca dopiero po latach dotarło co zafundował swemu dziecku. Przeprosił matkę dziewczyny i usiłował pojednać się z córką, ale ona jest nieprzejednana. Nie życzy sobie kontaktów z ojcem, a żaden sąd już jej teraz nie może do tego zmusić.
Ojciec dwojga dzieci, który opuścił żonę i dzieci ma zamiar opowiadać czteroletniej córeczce i dwuletniemu synkowi o swoich uczuciach do kochanki, która rozbiła ich rodzinę. Oczekuje akceptacji i zrozumienia. Wyobraźmy sobie jak może się czuć czteroletnie dziecko, któremu rodzony tatuś zwierza się, że nie kocha już mamusi, natomiast kocha zupełnie obca panią. Ten nieodpowiedzialny ojciec nie jest chyba świadom swego okrucieństwa i swojej śmieszności. Taki ekshibicjonizm jest jednak obecnie dość typowy. Pewien polski polityk, swój kryzys wieku średniego oraz swój związek z panienką z nizin społecznych o wygórowanych ambicjach uczynił przedmiotem publicznych wyznań. Stał się ogólnym pośmiewiskiem. Trudno żeby było inaczej – udowodnił, że jest bezdusznym idiotą. Wyobraźmy sobie jak czuły się jego dzieci gdy ich szkolni koledzy cytowali pikantne fragmenty wynurzeń tatusia i jego prymitywnej kochanki .
Opieka naprzemienna czy nakazane przez sąd wizyty u ojca w więzieniu to rezultaty specyficznego uprzedmiotowienia dziecka. Sąd dzieli pomiędzy rodziców ich czas przebywania z dzieckiem tak jakby uzgadniali oni czas użytkowania działki czy samochodu. Łatwo sobie wyobrazić jak czuły się dzieci podczas wizyt w więzieniu, jak reagowały na obecność strażników z bronią, jakie mądrości życiowe przekazywał im ojciec recydywista. Sąd uwzględniając prawa ojca do przedmiotowo traktowanych dzieci w najmniejszym stopniu nie troszczył się o ich dobro. A przecież dobro dziecka jest zaklęciem, hasłem używanym dla uzasadnienia wszelkich idiotyzmów i okrucieństw popełnianych przez sądy. Dla ich własnego dobra dzieci są odbierane kochającej choć niezamożnej rodzinie i oddawane do adopcji lub do rodziny zastępczej. Wiele rodzin zastępczych ze swego procederu czyni sobie źródło dochodów, zdarzało się, że dzieci w takiej rodzinie były katowane a nawet zabijane, jak na przykład w Pucku gdzie w odstępie roku dwoje dzieci zostało zatłuczonych na śmierć. Twierdzenie, że obce osoby zdolne są kochać dziecko bardziej niż biologiczni rodzice i zapewnić mu lepszą opiekę jest typowym poprawnościowym współczesnym zabobonem. Na ośrodki adopcyjne wywierany jest wielki nacisk przez kobiety, które z różnych przyczyn nie mogą mieć własnego dziecka. Na przykład z przyczyny licznych aborcji, którym się poddawały. Najpierw kobieta wykonuje aborcje , bo nie chce mieć dziecka a potem poddaje się in vitro, albo zawłaszcza cudze dzieci. Może to być adopcja dziecka odebranego biologicznej rodzinie przez sąd, albo przejmowanie dzieci kochanka, w skrajnym przypadku zdarza się kupowanie dzieci albo ich porywanie. Pomijając przypadki kryminalne, podlegające penalizacji, zawłaszczanie przez nową partnerkę rozwiedzionego ojca jego dzieci ma w sobie sporą dozę perwersji. Upośledzenie funkcji rozrodczych jest dla kobiety oczywiście poważnym zmartwieniem , które może być przez nią postrzegane wręcz jako tragedia. Nie usprawiedliwia to jednak kradzieży cudzych dzieci tak jak bieda nie usprawiedliwia kradzieży w sklepie, a niewydolność nerek nie może być usprawiedliwieniem dla zamordowania sąsiada w celu pozyskania narządów do transplantacji. Dobro dziecka jako naczelna zasada decyzji sądowych jest typowym społecznym zakłamanym mitem. Czy można uwierzyć, że dla dobra dziecka ekipa policyjna w obecności psychologów i kuratorów wyrywała przerażonego chłopca matce i przenosiła go związanego jak niebezpieczne zwierzę do samochodu ustosunkowanego tatusia, który przez sąd załatwił sobie siłowe przejęcie dziecka. Niedowiarkom polecam obejrzenie poniższego materiału: http://www.se.pl/wiadomosci/polska/zabrali-mi-synka-bo-go-bardzo-kocham_128666.html.
Czy można uwierzyć, że kierując się dobrem dziecka sąd przyznał kiedyś prawo do dziecka płatnej gosposi, bo się rzekomo do niego bardzo przywiązała.
W dawnych dobrych czasach dla wszystkich było jasne, że dziecko należy do matki, która je urodziła i przez dziewięć miesięcy nosiła pod sercem, a nie do sądu, płatnej gosposi, zawodowej rodziny zastępczej czy kochanki ojca. Ingerencja w tą prostą zasadę i jej relatywizacja zapoczątkowała sieroctwo społeczne, które jest udziałem i nieszczęściem licznych dzieci. Jego formą jest opieka naprzemienna, a także przekazywanie dzieci do domów dziecka, pod opiekę rodziny zastępczej czy kochanki męża. To rozwiązania dopuszczalne tylko w przypadku gdy matka zmarła, albo nie jest w stanie zajmować się dziećmi ze względu na ciężką chorobę. Na pewno nie dlatego, że w domu są muszki owocówki albo, że kochanka męża jest bezpłodna.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie
______________________________________________________________________________________________________________
Grafika w ikonie wpisu: screenshot YT/film Grzegorz Braun
Zasadniczo zgoda. Boje się jednak stwierdzeń, w których mówi się o dziecku jak o czyjejś, czyjejkolwiek, chociażby matki, “własności”. Jak pisał Korczak, dziecko nie jest niczyją własnością. Jeśli dziecko jest własnością matki, to również ulega uprzedmiotowieniu. Matka może zrobić z nim co chce, nawet zabić. Dajmy na to, matka jest alkoholiczką, a ojciec porządnym człowiekiem, a mimo to sąd przyznaje matce opiekę. To też jest dramat. Dlatego wolę mówić o pierwotnym prawie i co za tym idzie obowiązku sprawowania opieki nad dzieckiem, przez jego biologiczna matkę. Prawie, które jednak w naprawdę szczególnych okolicznościach mogłoby być zawieszone. Najważniejszy, jak się zdaje w przypadku rodzinnych dramatów, byłby stosunek dziecka do rodzica, a dopiero w drugiej kolejności jego bezpieczeństwo i komfort życiowy. To chyba dość kontrowersyjne stwierdzenie. Chodzi mi o to, że nawet jeśli kontakt z rodzicem szkodzi dziecku (np. ma zły wpływ na jego zachowanie) to dziecko powinno mieć prawo go widywać w jakimś wymiarze, na pewnych warunkach, jeśli samo tego chce. Wtedy obowiązkiem prawnego opiekuna, drugiego rodzica, dziadków, rodzeństwa, wujków itp. jest mu owe kontakty umożliwić.
W szczególnych okolicznościach różne prawa ludzkie bywają zawieszone, na przykład prawo do wolności w przypadku mordercy.W tym pierwotne ( doskonały termin) prawo do opieki nad dzieckiem sprawowanej przez biologiczną matkę. Problem leży w tym, że osoby zajmujące się rodziną, a przede wszystkim tak zwaną pieczą zastępczą uważają, że zawodowa rodzina zastępcza jest zawsze lepsza od nie zawodowej (dziadkowie, ciocia) bo ma za sobą szkolenia i generalnie, że rodzina niezaradna ( mówi się ładnie dysfunkcyjna) jest dla dziecka największym zagrożeniem. Powiem niepoprawnie- dziecko ma prawo żyć w biedzie spowodowanej przez jego rodziców, dobieranie opiekunów pod kątem zamożności uruchamia nie kończący się ciąg zależności. Zawsze znajdzie się ktoś zamożniejszy, dziecko może mieć własnego konia, jeździć na narty w Alpy i być głęboko nieszczęśliwe. Przede wszystkim z powodu utraty tożsamości. To samo powoduje opieka naprzemienna. Rodzice licytują się urządzaniem dla dziecka pokoiku, ma ono dwa biureczka, dwa komplety książek, dwa komputery i nie wie kim jest. Każdy koniarz wie, że jeżeli przestawia się konia z boksu do boksu koń dostaje bzika. Traci poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Koń jest zwierzęciem stadnym i hierarchicznym. Musi znać swoje miejsce. Coś tak oczywistego dla hodowcy zwierząt wydaje się niezrozumiałe dla teoretyków szczęśliwego dzieciństwa. Trzeba zauważyć, że utopia równego startu zastąpiła obecnie wszelkie komunistyczne utopie. Utopia równego startu i stowarzyszone z nią współczesne zabobony są przyczyną wszelkiego zła. Między innymi przeświadczenie, że tak zwany ” asystent rodziny” może w czymkolwiek dopomóc rodzinie dysfunkcyjnej. Jak może dopomóc komuś kto ma realne problemy, na przykład nie ma pracy osoba, która z mądrzenia się i powielania broszurkowych banałów uczyniła sobie źródło zarobku?
Co racja, to racja. Współczesna pedagogika jest niestety przepojona lewactwem. Wiem, bo kończyłam studia w tym kierunku. Ze świecą szukać na wydziale pedagogicznym ludzi normalnych, a nie ideologów neomarksistowskich.