Kilkanaście godzin temu Paweł Pietkun napisał {TUTAJ} notkę “Bunt urzędników, czyli wielkie kopiowanie PESEL”. Stara się w niej wyjaśnić kulisy afery z “wyciekiem danych PESEL” [omawiałam ją przedwczoraj [28.08.2016] {TUTAJ}]. Pietkun stara się wyjaśnić, czemu kancelarie komornicze masowo kopiowały dane z systemu PESEL. Z jego tekstu dowiadujemy się miedzy innymi, że:
“ten obszar jest częścią wielkiego biznesu, biocenozy finansowej, w którym windykatorzy i komornicy żyją wzajemnie się odżywając. Taka, powiedzmy, protokooperacja. Współpraca ta bowiem odbywa się już na poziomiekomornika i windykatora. Oto znakomita część komorników w ramach tej współpracy wysyła do dłużników pisma na oficjalnym papierze firmowym z wezwaniem do zapłaty długu firmie windykacyjnej. Z pominięciem sądu i postępowania, w którym ewentualny dłużnik mógłby dochodzić swoich praw. Tu kluczowa jest pieczęć kancelarii komorniczej, koperta oraz nazwisko komornika.
Metoda jest skuteczna – działa prawie na każdego. Prawie.
Windykatorzy płacą komornikom niemało za taką usługę. To gwarantuje im niemal stuprocentową ściągalność długu, zwykle rzekomego. Komornik ma zaś stały i nie byle jaki dochód. Pamiętajcie, że właśnie zmienia się świat komorników – mają być urzędnikami sądowymi, na etacie, ze stałą pensją i szefem nad głową. (…)
Banki chętnie współpracują z firmami windykacyjnymi – sprzedają im za część wartości wszystkie długi, przede wszystkim te przeterminowane, których zgodnie z prawem już nie ma. Zdarza się, że również spłacone. Windykatorzy, we współpracy z komornikami, ściągają te długi korzystając z e-Sądu, który jest tak naprawdę niczym więcej, niż narzędziem gangsterów. (…)
Bezspornie faktem jest, że komornicy próbowali skopiować całą bazę PESEL na użytek własny i firm windykacyjnych. Faktem jest również, że takie działanie niedługo po zmianie prawa i ograniczenie bezkarności tej grupy zawodowej świadczą o… buncie urzędników. Buncie tym niebezpieczniejszym, że bijącym w całe społeczeństwo. To nie koniec.
Dzień po ujawnieniu afery najwięksi gracze w windykacji i bankowości zabrali głos – korzystając za darmo z najlepszego czasu antenowego radia i telewizji. (…)
Ale zyski BIK-u, rejestrów dłużników i firm windykacyjnych są wartością dodaną w całej aferze.
Tu chodziło bowiem o skopiowanie i przekazanie danych firmom windykacyjnym, które już za kilka tygodni staną się głównym źródłem utrzymania komorników. Ale na tym lista beneficjentów Skandalu PESEL się nie kończy. Jak świat światem, najdroższa był i jest informacja. Dlatego nasze dane trafią w niedługim czasie także do ubezpieczycieli, pracodawców, deweloperów, banków zagranicznych, kto zechce ten kupi. I nie zapominajmy o wszelkiej maści oszustach, którzy z pełną informacją o Kowalskim będą mogli zrobić… co zechcą.
Takie to było proste.”.
Teoria Pawła Pietkuna jest logiczna, prosta i niezwykle wręcz prawdopodobna. Namawiam gorąco do przeczytania całego jego tekstu. Ja nie zgadzam się tylko z tezą o “buncie urzędników”. Sądzę, iż to po prostu kilku informatyków w kancelariach pracowało dla mafii.
Oficjalnie nie było wycieku danych
Dane zostały pobrane przez jednostki uprawnione, czyli przez komorników.
12 sierpnia 2016 r. ministerstwo Cyfryzacji poinformowało organy ścigania o anomaliach przy pobieraniu przez kancelarie komornicze danych obywateli z bazy PESEL. Polegało to na nocnych transferach dużej ilości danych.
ABW podjęła czynności w kilku kancelariach komorniczych.
Hipoteza robocza autorki, że pewne osoby w kancelariach komorniczych pracowały dla przestępców jest niestety uzasadniona. Pobrane dane wystarczą np. do weryfikacji przy zmianie hasła, lub do uzyskania pożyczki
Pietkun bredzi więcej niż waży, taka jest smutna prawda.
A konkretnie jest tak, że już 15 lub 20 lat temu podatnik miał komornika u drzwi z egzekucją jakiegoś potencjalnie błahego lub wręcz nieistniejącego problemu, zanim się z zdążyć odwołać do naczelnika o wstrzymanie lub raty.
Po drugie, socjalistyczny pseudo-rynek dokonuje bezwzględnej selekcji negatywnej, jacy inżynierowie idą do budżetowej IT za 2K PLN?